Zabawy z płcią

Szaleństwo gender trwa w najlepsze. Transseksualizm staje się modą. Popularna aktorka Ellen Page zmienia płeć. Teraz będzie nazywała się Elliot.

Page grała w serialowych przebojach typu „The Umbrella Academy” czy filmie „Juno”. Gdy ogłosiła, że zostaje mężczyzną, jej konta społecznościowe zanotowały rekordy popularności. Posypały się też propozycje nowych ról. Oznacza to jeszcze większe pieniądze i wpływy. Page będzie naśladować młodzież całego świata.

Jednak zwodniczy to przykład, albowiem życie po przejściu procesu zmiany płci wcale nie jest usłane różami, a niezdiagnozowane powody takiej decyzji wcześniej czy później dają o sobie znać. Na stare rany nakładają się nowe, a to, co w przestrzeni wirtualnej jawi się jako ciekawe, nietypowe i atrakcyjne, w rzeczywistości jest horrorem.

Przerażające statystyki

Wskaźnik samobójstw i prób samobójczych wśród transseksualistów jest drastycznie wyższy niż w całej populacji – uważa dr Monika Talarowska z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego. Nawet co drugi transseksualista próbuje odebrać sobie życie. Średni procent podejmowanych prób samobójczych dla tej grupy wynosi ponad 41 proc. w porównaniu z 4,6  proc. w pozostałych.

Główną przyczyną nie jest wcale dyskryminacja, nietolerancja czy przemoc – jak wmawia opinii publicznej lobby LGBT. W blisko 65 proc. powodem jest rozpad związku, a w 14,3 proc. kłótnie w rodzinie. Tak wynika z Narodowego Badania Dyskryminacji Transpłciowej prowadzonego przez Amerykańską Fundację Zapobiegania Samobójstwom i Williams Institute.

Podobne dane płyną ze Szwecji. Szwedzki Urząd ds. Zdrowia Publicznego uznał, że osoby z zaburzeniami tożsamości płciowej znacznie częściej zapadają na choroby psychiczne. Badanie przeprowadził sztokholmski medyczny Instytut Karolińska. Wynika z niego, że najbardziej zagrożeni są młodzi ludzie, którzy zmieniają płeć. Wśród osób w wieku 15–19 lat aż 60 proc. miało myśli samobójcze, a 40 proc. podjęło przynajmniej jedną próbę odebrania sobie życia.

Walt Heyer, były transseksualista, który żył przez osiem lat jako kobieta, stwierdza, że funkcjonował w świecie iluzji, potem żałował decyzji o operacji, a na końcu próbował się zabić. W tym czasie rozpadła się jego rodzina, a on żył, jak sam przyznaje, „w świecie fantazji i samooszukiwania”.

– Aktywiści wykorzystują alarmujące statystyki dotyczące tendencji samobójczych, by obwiniać społeczeństwo o transfobię i żądać kolejnych przywilejów dla transseksualistów. Te dwa czynniki przeplatają się ze sobą, sprawiając, że trudno dowiedzieć się prawdy. A prawda brzmi: zmiana płci to samobójstwo – mówił Heyer w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpospolita”. Jako przykład podaje nawet tych, którzy początkowo osiągali spektakularne sukcesy jak Kyle Scanlon, znany aktywista LGBT, który zabił się w 2012 r. Heyer twierdzi, że osoby transseksualne potrzebują psychoterapii, a nie operacji. Jest dziś autorem wielu książek, w których przestrzega przed pochopną decyzją o zmianie płci.

Proces zmiany płci to intratny biznes. Kliniki oferujące takie zabiegi potrafią zainkasować za poszczególne procedury nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zarabiają właściciele, lekarze i prawnicy. Potem jednak zwykle pojawiają się komplikacje i nowe niekończące się problemy, bo „starego” życia nie da się wymazać, a „nowe” potrafi szybko rozczarować.

Trzy historie

Znam kilka historii obrazujących odmienne podejście do problemu. Marysia (imiona zmienione – przyp. autora) pochodziła z rozbitej rodziny mającej problemy wynikające z przynależności do sekty, bankructwa i konfliktów z prawem. W internecie zaczęła szukać informacji dotyczących zmiany płci. Szybko znalazła fora, na których oferowano porady, od czego zacząć, jak ukrywać piersi, gdzie kupić hormony. Na szczęście matka bardzo szybko zorientowała się, że córka próbuje zwrócić na siebie uwagę. Znalazła grupę wsparcia z rodzicami mającymi podobne problemy. Poradzili jej, aby nie iść na kompromis i stanowczo sprzeciwiać się pomysłom o zmianie płci, które pojawiły się nagle, bo córka nigdy nie czuła się źle w swojej skórze. Pomogły także wizyty u psychologa, który sceptycznie podchodził do nagłej chęci zostania chłopakiem. Nieodzowna okazała się wspólnota, która cały proces wspierała modlitwą. Po kilkunastu miesiącach sprawa była rozwiązana. Marysia już nigdy nie wracała do tematu. Dziś jest uśmiechniętą, bardzo kobiecą nastolatką i nawiązuje normalne relacje z chłopakami.

Ewa z kolei wychowywała się w postępowej rodzinie o lewicowych poglądach, bardzo chętnie akceptujących nowinki. Dlatego rodzice nie zdziwili się zbytnio, gdy córka w pewnym momencie oznajmiła, że zamierza zostać chłopakiem. Rodzice umożliwili córce kontakt z innymi nastolatkami, które chciałyby zmienić płeć, oraz ich rodzicami. Wspierali dziewczynkę w jej decyzji i fundowali kolejne etapy poprawiania swojej natury. Ewa przeszła metamorfozę i wybrała sobie męskie imię. Rodzina rozpadła się, na skutek napiętej atmosfery doszło do rozwodu. Potem siostra Ewy postanowiła ją naśladować i także zmienić płeć. Matka funkcjonuje na skraju załamania nerwowego.

Ciekawe jest też świadectwo Doroty, która, jak mówi, „dorastała w poczuciu, że mężczyźni mają w życiu lepiej”. Dorota była typową chłopczycą, bawiła się z chłopakami, lubiła męskie towarzystwo. Dlatego myślała o zmianie płci. Nie czuła się stuprocentową kobietą. Ponieważ działo się to w czasach, w których nie było jeszcze ideologii LGBT oraz biznesu medycznego, który odpowiadałby na tego typu potrzeby, decyzje były bardzo trudne. Wszystko zmieniło się, gdy Dorota wyjechała na studia i zamieszkała w akademiku. Wówczas zaczęli się nią interesować chłopcy. Odkryła swoją kobiecość. Poznała przyszłego męża. Dziś jest 25 lat po ślubie. Urodziła cztery córki. Jak sama przyznaje, gdyby podjęła inną decyzję, a dziś byłoby to o wiele łatwiejsze, zniszczyłaby swoją naturę i swoje życie.

Transbiznes

Zmiana płci to wielki biznes. Szczególnie podczas obecnej kadencji prezydenckiej w USA można obserwować, jak do mniejszości LGBT płynie strumień pieniędzy. Tęczowe biznesy mogą liczyć na hojne dotacje ze strony państwa. Jednym z najbardziej hojnych stanów jest Nowy Jork, gdzie mniejszości mogą liczyć na miliardowe kontrakty w ramach rozmaitych programów równościowych i antydyskryminacyjnych. W ciągu kolejnych czterech lat wydatki na ten cel w samym tylko mieście Nowy Jork wyniosą 25  mld dol.
Szacuje się, że w skali globu środowisko LGBT dysponuje siłą nabywczą wynoszącą ok. 4 bln dol. To gigantyczny budżet nazywany „różowymi pieniędzmi”. Jest to duży głos na rynku, z którym trzeba się liczyć. Stąd angażowanie rozmaitych gwiazd, wpływ na czołowe marki na rynku, aby wspierały lobby LGBT, które zadecyduje, u kogo będzie wydawało duże pieniądze. W Stanach Zjednoczonych to środowisko jest bardzo przedsiębiorcze. Zakłada mnóstwo firm, które są w stanie rozwijać się przez wiele lat dzięki wzajemnej lojalności. Osoby transgenderowe to obecnie 2 proc. wszystkich firm LGBT, które generują w USA średni roczny dochód na poziomie 2,5 mln dol.

Ekonomiści nie mają wątpliwości, że ten rynek wkracza w fazę dynamicznego rozwoju. Trzy lata temu sieć Starbucks poinformowała, że będzie sponsorowała swoim pracownikom operacje zmiany płci, bo tego typu zabiegi nie są refundowane przez ubezpieczycieli.

W Polsce proces zmiany płci oferowany przez gabinety chirurgii estetycznej to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych. Popularna jest również transturystyka. Najłatwiej zmienić płeć w klinice w Tajlandii.
Z pewnością istnieją osoby o bardzo dużym konflikcie z własną płcią. Lepiej jest jednak poznać, jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy, niż decydować się na krok, który zawsze pozostaje eksperymentem wysokiego ryzyka.

Tomasz Teluk

Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)

za:niezalezna.pl