Piotr Lisiewicz: Traczyk-Stawska jak Bartoszewski
Pamiętam, jak kiedyś 1 sierpnia miałem cholernie pracowity dzień, byłem na jakiejś rozprawie sądowej.
Po niej koledzy z redakcji zabrali mnie na Powązki.
Nie chciałem jechać, bo byłem ubrany niestosownie, w krótkie spodnie.
Ale skoro już mnie wyciągnęli, postanowiłem kryć się gdzieś na tyłach.
Tymczasem na nasz widok tłum… zaczął bić brawo.
Bo kto był na Powązkach 1 sierpnia choć raz, wie, że rodziny powstańców mają niemal jednolite poglądy.
I nietrudno domyślić się dlaczego.
Podczas Strajku Kobiet, gdy atakowano kościoły, Wanda Traczyk-Stawska prezentowała opaskę AK na tle pioruna.
W scenariuszu propagandy „Gazety Wyborczej” wklejona została po prostu w miejsce śp. Władysława Bartoszewskiego, ale że czasy bardziej hardkorowe, to i kombatant musi być ostrzejszy.
To w sumie nawet lepiej, bo jego zadanie jest oczywiste: opowiadać rzeczy, które dla ponad 90 proc. (swoich kombatantów mieli przecież także komuniści) żyjących akowców są nie do przyjęcia.
Potem czekać, aż ktoś autorkę słów ostro skrytykuje.
A wówczas płakać nad losem brutalnie atakowanej, zasłużonej kobiety.
Cóż to za barbarzyńcy… wymyślili ten PR-owy koncept.
Ale czy jednak w roku 2021 już nie nazbyt grubymi nićmi szyty?
Piotr Lisiewicz
za:niezalezna.pl