Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

4 czerwca. 30. rocznica obalenia rządu Jana Olszewskiego

30 lat temu, późnym wieczorem 4 czerwca 1992 r., upadł rząd Jana Olszewskiego, pierwszy gabinet po II wojnie światowej wyłoniony przez Sejm po całkowicie wolnych wyborach. Przyczyną jego odwołania była sprawa lustracji polityków. O jego upadku zadecydowały również podziały w środowisku „Solidarności”.

Pierwsze od kilkudziesięciu lat w pełni wolne wybory odbyły się 27 października 1991 r. O ich wyniku w dużej mierze zadecydowała przyjęta przez Sejm kontraktowy ordynacja proporcjonalna, nieprzewidująca ogólnopolskiego progu wyborczego.

Takie prawo wyborcze w połączeniu z kształtującym się systemem partyjnym zaowocowało niezwykle rozbitym składem Sejmu. W ławach poselskich zasiedli reprezentanci aż 24 ugrupowań, z których tylko dziesięć wprowadziło do izby więcej niż dziesięciu posłów.

Powołanie nowego rządu wymagało zawarcia niezwykle szerokiej koalicji, łączącej formacje o bardzo różnym programie. Legitymizację nowego Sejmu osłabiała także wyjątkowo niska frekwencja wyborcza, która wyniosła zaledwie 43 proc.

Jesienią 1991 r. prezydent Lech Wałęsa powierzył misję sformowania nowego gabinetu Bronisławowi Geremkowi reprezentującemu posiadającą najwięcej mandatów Unię Demokratyczną. Jednak Geremek nie był w stanie utworzyć większości wystarczającej do uzyskania wotum zaufania.

Ostatecznie więc Rada Ministrów została skonstruowana przez Jana Olszewskiego w oparciu o koalicję Porozumienia Centrum, ZChN i Porozumienia Ludowego, bez trwałej większości parlamentarnej. Co równie istotne, rząd nie cieszył się wsparciem głowy państwa ani sympatią zdecydowanej większości mediów.

W kolejnych miesiącach konflikt polityczny z ośrodkiem prezydenckim coraz bardziej się zaostrzał. Spór dotyczył m.in. obsady stanowiska szefa Sztabu Generalnego.

Mimo niestabilnej większości parlamentarnej w programie nowego gabinetu pojawiły się ambitne założenia. Wśród nich na plan pierwszy wysuwało się przyspieszenie reform politycznych, dekomunizacja sfery publicznej oraz zacieśnianie kontaktów z Unią Europejską. Po raz pierwszy jako strategiczny cel Polski wymieniono członkostwo w NATO.

„Musimy podjąć wyzwanie szybko biegnącej historii. Musimy sprostać chlubnym tradycjom naszego narodu. Świadomi naszych słabości i wad, z pokorą, ale w poczuciu dziejowej odpowiedzialności musimy starać się podjąć dziedzictwo Najjaśniejszej Rzeczypospolitej” – powiedział Olszewski w exposé z 21 grudnia 1991 r.



30 lat temu, późnym wieczorem 4 czerwca 1992 r., upadł rząd Jana Olszewskiego, pierwszy gabinet po II wojnie światowej wyłoniony przez Sejm po całkowicie wolnych wyborach. Przyczyną jego odwołania była sprawa lustracji polityków. O jego upadku zadecydowały również podziały w środowisku „Solidarności”.

Pierwsze od kilkudziesięciu lat w pełni wolne wybory odbyły się 27 października 1991 r. O ich wyniku w dużej mierze zadecydowała przyjęta przez Sejm kontraktowy ordynacja proporcjonalna, nieprzewidująca ogólnopolskiego progu wyborczego.

Takie prawo wyborcze w połączeniu z kształtującym się systemem partyjnym zaowocowało niezwykle rozbitym składem Sejmu. W ławach poselskich zasiedli reprezentanci aż 24 ugrupowań, z których tylko dziesięć wprowadziło do izby więcej niż dziesięciu posłów.

Powołanie nowego rządu wymagało zawarcia niezwykle szerokiej koalicji, łączącej formacje o bardzo różnym programie. Legitymizację nowego Sejmu osłabiała także wyjątkowo niska frekwencja wyborcza, która wyniosła zaledwie 43 proc.
Reklama

Jesienią 1991 r. prezydent Lech Wałęsa powierzył misję sformowania nowego gabinetu Bronisławowi Geremkowi reprezentującemu posiadającą najwięcej mandatów Unię Demokratyczną. Jednak Geremek nie był w stanie utworzyć większości wystarczającej do uzyskania wotum zaufania.

Ostatecznie więc Rada Ministrów została skonstruowana przez Jana Olszewskiego w oparciu o koalicję Porozumienia Centrum, ZChN i Porozumienia Ludowego, bez trwałej większości parlamentarnej. Co równie istotne, rząd nie cieszył się wsparciem głowy państwa ani sympatią zdecydowanej większości mediów.

W kolejnych miesiącach konflikt polityczny z ośrodkiem prezydenckim coraz bardziej się zaostrzał. Spór dotyczył m.in. obsady stanowiska szefa Sztabu Generalnego.

Mimo niestabilnej większości parlamentarnej w programie nowego gabinetu pojawiły się ambitne założenia. Wśród nich na plan pierwszy wysuwało się przyspieszenie reform politycznych, dekomunizacja sfery publicznej oraz zacieśnianie kontaktów z Unią Europejską. Po raz pierwszy jako strategiczny cel Polski wymieniono członkostwo w NATO.

„Musimy podjąć wyzwanie szybko biegnącej historii. Musimy sprostać chlubnym tradycjom naszego narodu. Świadomi naszych słabości i wad, z pokorą, ale w poczuciu dziejowej odpowiedzialności musimy starać się podjąć dziedzictwo Najjaśniejszej Rzeczypospolitej” – powiedział Olszewski w exposé z 21 grudnia 1991 r.
Reklama

Przedmiotem sporu z obozem prezydenckim i wspierającymi go stronnictwami parlamentarnymi były także kwestie związane z negocjowanym wycofaniem wojsk rosyjskich z terytorium RP. 22 maja 1992 r. prezydent Lech Wałęsa po raz pierwszy udał się z wizytą do niepodległej Rosji.

W trakcie rozmów wynegocjowano porozumienie, którego jeden z punktów mówił, że obie strony „stworzą warunki” dla zakładania mieszanych przedsiębiorstw polsko-rosyjskich na terenie baz opuszczanych przez armię rosyjską w Polsce. Rząd wysłał wtedy do przebywającego w Moskwie Wałęsy szyfrogram sprzeciwiający się podpisaniu porozumienia. Zdaniem premiera Olszewskiego zapis ten czyniłby z Polski rosyjską niesuwerenną kolonię gospodarczą, bo byłyby to dla kraju „spółki przymusowe”.

Po powrocie z Moskwy prezydent Wałęsa rozpoczął konsultacje polityczne zmierzające do obalenia premiera Olszewskiego. 26 maja napisał w liście do marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego, że „stracił zaufanie” do gabinetu Olszewskiego.

Wiosną roku 1992 w MSW działał kierowany przez Piotra Woyciechowskiego Wydział Studiów stworzony na polecenie Antoniego Macierewicza. W maju ten zespół był już w dużym stopniu gotowy do podania informacji o współpracy z komunistyczną bezpieką parlamentarzystów i najwyższych rangą urzędników.

28 maja w dzienniku „Nowy Świat” ukazał się wywiad z działaczem opozycji Krzysztofem Wyszkowskim, który stwierdził, że w Sejmie zasiada 60 posłów będących tajnymi współpracownikami SB.

Pod wrażeniem tego wywiadu i w obliczu groźby odwołania rządu 28 maja 1992 r. poseł Unii Polityki Realnej Janusz Korwin-Mikke zgłosił wniosek o przyjęcie uchwały ujawniającej nazwiska posłów, senatorów, ministrów, wojewodów, sędziów i prokuratorów będących tajnymi współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.

Po upadku Rady Ministrów Korwin-Mikke zaznaczył, że celem jego działań było przerwanie serii oskarżeń o agenturalność, wysuwanych wobec wielu osób publicznych, m.in. szefa MSZ prof. Krzysztofa Skubiszewskiego. Nie powiodła się podjęta przez opozycję próba zerwania quorum. W głosowaniu wzięło udział 233 posłów.

Wykonując sejmową uchwałę lustracyjną, szef MSW Antoni Macierewicz o poranku 4 czerwca przekazał szefom klubów parlamentarnych listę zawierającą nazwiska 64 posłów, senatorów i członków rządu, których nazwiska widniały w zasobach archiwalnych MSW.

Wśród nich byli m.in. prezydent Wałęsa, marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski, minister spraw zagranicznych prof. Skubiszewski i minister finansów Andrzej Olechowski. Po przyjęciu przez Sejm uchwały lustracyjnej, podczas spotkania z ministrem Macierewiczem, Wałęsa skrytykował próbę ujawnienia agentury, a także poprosił o przekazanie mu „jego teczki”.

Macierewicz argumentował, że głównym celem jego działań jest nie tylko ujawnienie tajnych współpracowników bezpieki. „Rzecz nie w oskarżeniu, ale w tym, aby ludzie, których dotknęło to nieszczęście, sami się usunęli” – odpowiedział szef MSW.

W dniu ujawnienia tzw. listy Macierewicza, 4 czerwca, w południe Kancelaria Prezydenta przesłała do PAP oświadczenie, w którym Lech Wałęsa przyznawał się do współpracy z bezpieką. „Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć. Nigdy mnie nie złamano i nigdy nie zdradziłem ideałów ani kolegów” – napisał prezydent.

Po kilkudziesięciu minutach oświadczenie zostało wycofane, a Wałęsa uznał materiały SB za „sfabrykowane”. „Zastosowana procedura [na podstawie uchwały Sejmu – przyp. PAP] jest działaniem pozaprawnym. Umożliwia polityczny szantaż. Całkowicie destabilizuje struktury państwa i partii politycznych. Kwestie etyczne związane z całą tą operacją, mającą już w swoim założeniu charakter manipulacji pozostawiam bez komentarza” – oświadczył prezydent.

„Nie da się tworzyć nowej historii Polski bez odtworzenia jej moralnych fundamentów. Istniejemy jako państwo tylko dzięki temu, że przez pokolenia umieliśmy sprostać wielkim wymaganiom. Chwila obecna stawia nas przed nowym egzaminem. Wolnym narodem, niepodległym państwem, nie mogą rządzić ludzie zniewoleni własną przeszłością” – mówił premier Jan Olszewski w wystąpieniu telewizyjnym wyemitowanym w obu programach TVP wieczorem 4 czerwca 1992 r. Była to ostatnia, skazana na niepowodzenie, próba uchronienia jego gabinetu przed odwołaniem.

W tym samym czasie w Sejmie trwały gorączkowe konsultacje prezydenta Wałęsy z liderami ugrupowań postsolidarnościowych przeciwnych rządowi (Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Unii Demokratycznej, Konfederacji Polski Niepodległej) oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. W ich trakcie ukształtowała się tymczasowa koalicja zdolna (przy poparciu posłów klubów postkomunistycznych – PSL i SLD) do odwołania rządu Olszewskiego. Wałęsa naciskał na głosowanie wniosku o wotum nieufności jeszcze tej samej nocy.

Tuż przed głosowaniem premier Olszewski po raz ostatni zabrał głos z trybuny sejmowej. „Chciałbym mianowicie, wtedy, kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie – życzę po tym głosowaniu” – mówił. Za wotum nieufności głosowało 273 posłów przy 119 przeciw i 33 wstrzymujących się.

za:tvrepublika.pl

***

Krzysztof Wyszkowski o „nocy teczek” w rozmowie z Niezalezna.pl: Dzisiejsza rzeczywistość wyglądałaby inaczej

To był moment zwrotny dla Polski. Mieliśmy do czynienia z następującą alternatywą: albo Polska wstąpi na drogę budowy niepodległości, obrony interesu narodowego w gospodarce, budowy suwerenności, armii polskiej, suwerennej polityki zagranicznej, albo zostanie podporządkowana sowietom. Gdyby wtedy rządu nie obalono, to dzisiejsza rzeczywistość wyglądałaby zupełnie inaczej – mówi w rozmowie z Niezalezna.pl legendarny działacz komunistycznego podziemia Krzysztof Wyszkowski, wspominając tzw. „noc teczek”.

Przemysław Obłuski: Mija 30 lat od „nocy teczek”. Sam Waldemar Pawlak, który zastąpił na stanowisku premiera Jana Olszewskiego nazwał wówczas tę akcję „gangsterskim chwytem”. Jak pan wspomina ten czas? Mam na myśli nie tylko samo odwołanie rządu Olszewskiego, ale także to, co działo się wcześniej.

Krzysztof Wyszkowski: Bardzo ciężko przeżyłem dwa miesiące Okrągłego Stołu, obserwowałem to z bliska. To było dla mnie wstrząsające, ponieważ zobaczyłem ludzi, których znałem, do których miałem zaufanie, jako oszustów. Mówię o takich ludziach jak Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń i Adam Michnik. Rząd Jana Olszewskiego, który został powołany mimo oporu ze strony Lecha Wałęsy, który początkowo desygnował na premiera Bronisława Geremka od początku był atakowany. Prezydent miał potężną partię w parlamencie i wiadomo było, że prędzej czy później do ataku na rząd dojdzie. Obalenie rządu Jana Olszewskiego nie było więc dla mnie wstrząsem, tym bardziej, że ten proces rozwijał się przez dłuższy czas. Bezpośrednia walka z rządem rozpoczęła się od ataku na ministra obrony Jana Parysa, kiedy więc Wałęsa wymusił jego urlopowanie (23 maja 1992 r.) to wiadomo było, że będzie kolejny atak. W sytuacji, kiedy udało mi się uruchomić akcję lustracyjną, choć wtedy nie wiedziałem, że min. Antoni Macierewicz prowadzi badania w MSW i pojawiła się potem ta uchwała lustracyjna, to było już wiadomo, że ostateczny atak nastąpi lada dzień. Przypominam, że Sejm postanowił, że min. Macierewicz ma przedstawić wyniki poszukiwań do 6 czerwca, więc sądziłem, że głosowanie dot. obalenia rządu Jana Olszewskiego odbędzie się 5 czerwca, żeby nie dopuścić do ujawnienia tej dokumentacji. Okazało się, że 4 czerwca min. Macierewicz uprzedzając tę możliwość i przedstawił wyniki prac prowadzonych przez min. Piotra Naimskiego (ówczesnego szefa UOP) i wtedy natychmiast prezydent ze swoimi stronnikami przystąpili do histerycznego ataku. Znamy to z filmu „Nocna zmiana”.

Kulminacja ataków na rząd Jana Olszewskiego była związana z kwestią ujawnienia komunistycznej agentury, ale chyba miała swoje podglebie także w różnych wizjach na Polskę, na jej suwerenność i bezpieczeństwo. Mam tu na myśli pomysł Wałęsy na „NATO-bis”, na tworzenie spółek „joint venture” [spółki polsko-zagraniczne-red.] na terenie dawnych baz wojskowych z udziałem Rosjan. Można przypuszczać, że szyfrogram, który Wałęsa dostał od Olszewskiego w czasie podróży do Moskwy, który wiązał mu ręce m.in. w tych kwestiach, musiał go rozsierdzić.

Autentyczną przyczyną odwołania tego rządu było ujawnienie agentury; to nie był tylko pretekst. Pan mówi o różnych wizjach, ale skąd się brały te wizje? One brały się z faktu, że Lech Wałęsa był obrzydliwym, podłym agentem Służby Bezpieczeństwa, który udawał polskiego patriotę, a Jan Olszewski i jego rząd, byli ludźmi dążącymi do niepodległości Polski, uwolnienia się spod kontroli sowieckiej; to byli polscy patrioci. To był spór o wolność Polski, o niepodległość, o suwerenność, o demokrację. Okrągły Stół nie ustanowił w Polsce demokracji, nie obalił komunizmu, było odwrotnie. To była umowa komunistów i jej tajnej policji SB, która była oddziałem sowieckiej KGB z jej agentami i różnymi oportunistami, którzy nie wierzyli, że Polska może sięgnąć po niepodległość. Tacy ludzie jak Jan Olszewski, Antoni Macierewicz, Jan Parys i wielu innych ludzi obozu niepodległościowego uważali, że należy starać się o niepodległość już w 1989 roku. Ona już wtedy była do odzyskania, ale wymyślono procedurę okrągłostołową, która umożliwiła przetrwanie komunistom, co w dużym stopniu trwa do dzisiaj. Wiele problemów zostało przezwyciężonych, ale przecież obecność w polskiej polityce takich ludzi jak Leszek Miller odnotowywany w archiwach KGB jako „Minim”, czy prezydent Aleksander Kwaśniewski odnotowywany w archiwach SB jako „Alek”, czy agent dywersyjnych służb specjalnych „Olin” (Józef Oleksy), bardzo dobrze pokazuje, że dywersja anty-suwerennościowa, anty-niepodległościowa była bardzo mocno ulokowana w strukturach państwa polskiego, w polskim życiu politycznym i nawet do dzisiaj wiele z tych układów przetrwało.

Wróćmy do samego Wałęsy. Czy rozpaczliwa próba zapobieżenia ujawnieniu agentury była z jego strony polityczną grą wyłącznie w jego własnym interesie, czy na zasadzie „zblatowania” bronił też postkomuny i postsolidarnościowych aktywów bezpieki?

Znam Wałęsę bardzo dobrze i sądzę, że poszedłby on na pewną współpracę z rządem, gdyby rząd go zapewnił, że nie ujawni jego agenturalności.

W rozmowie z Macierewiczem, która pojawiła się w „Nocnej zmianie”, Wałęsa przebąkuje coś o latach 70-tych, sugerując mu ostrożność.

Dokładnie tak, ale nie można się było na to zgodzić, bo on wcześniej pokazał, że jest twardym czynnikiem dominacji tego układu posowieckiego. Oszczędzanie Wałęsy, ukrywanie prawdy, byłoby sprzeniewierzeniem się fundamentalnym interesem państwa. To było niemożliwe, więc Macierewicz i Jan Olszewski tego nie zrobili.

Wałęsa nie był zbrodniarzem. Ja się opiekowałem tym człowiekiem przez wiele lat, namówiłem go na obalenie Jaruzelskiego i kandydowanie na prezydenta, byłem w jego sztabie wyborczym, stworzyłem mu program wyborczy. Wiele zrobiłem, nie wiedząc oczywiście o jego agenturalnej przeszłości, ale zdając sobie sprawę z jego słabości. Nie wiedziałem, że to, co ja widzę jako słabość jest jednocześnie dla sowietów gwarancją, że mają go w garści, że każdym momencie będą mogli przywołać go do porządku i zmusić do współpracy. Pomimo tego mam do niego pewien sentyment, bo jest to fragment mojego życia.

Muszę panu przyznać, że ja też, bo głosowałem na niego i ślepo mu wierzyłem. Przejdźmy dalej. Był pan członkiem KLD, był pan też doradcą premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, zna pan doskonale to środowisko. Jaka była rola KLD i samego Tuska w „nocy teczek”.

Kongres tworzyła grupa młodych ludzi, sam byłem wtedy młody. Wśród jego twórców było kilku moich przyjaciół z którymi siedziałem w więzieniu, do których miałem zaufanie. Od początku uczestniczyłem w jego pracach nad programem, m.in. dot. polityki zagranicznej. W kongresie były czynniki patriotyczne, ale wtedy ja zupełnie nie wiedziałem kim jest Donald Tusk, który odgrywał w organizacji tej partii główną i jak się okazało decydującą rolę. Dzisiaj wiem, że w 1989, 1990 roku, kiedy powstawał KLD, to właśnie Służba Bezpieczeństwa zaangażowała się w tworzenie nowej geografii politycznej w Polsce, m.in. w tworzenie nowych partii politycznych. Dopiero dzisiaj wiemy np., że agent SB Wiktor Kubiak, który kupił Tuskowi mieszkanie, wyposażył go w pieniądze, finansował powstanie KLD. Wiadomo, że kto płaci, ten wymaga. To była szeroka akcja SB, a jestem przekonany, że organizowana przez sowietów, którzy chcieli wytworzyć nowy układ polityczny przy pomocy wybranych przez siebie ludzi. I jednym z takich ludzi, którzy przyjęli tę propozycję pracy na rzecz Kubiaka był właśnie Donald Tusk. Osobiście jeździłem z nim do Warszawy, do Marriotta, gdzie Kubiak wynajmował apartament. Uczestniczyłem w tym nie wiedząc, że mam do czynienia z KGB.

Według zasady „kto płaci, ten wymaga” Tusk się całkowicie uzależnił od Służby Bezpieczeństwa, od Kubiaka osobiście. W pewnym momencie Donald powiedział, że ten sponsor, czyli Kubiak, da pieniądze na pismo „Przegląd Polityczny”, które zaczęło się ukazywać oficjalnie. Nagle powstała redakcja, do której ja też należałem i Kubiak na to wszystko przywoził furę pieniędzy. Ludziom, którzy dotychczas żyli ubogo nagle objawił się inny świat i czuli się zobowiązani.

Wróćmy jeszcze do uchwały lustracyjnej. Ostatnio pan wspominał, że we wniosku, który złożył Sejmowi Janusz Korwin-Mikke zabrakło miejsca dla współpracowników służb wojskowych. Dlaczego tak się stało pana zdaniem?

To, że Korwin uchodzi za ojca uchwały lustracyjnej, to błąd, było inaczej. Korwin sam z siebie tego nie zrobił, bo on w stanie wojennym podpisał deklarację lojalnościową; on by tego nie wymyślił. Po tym jak ja ujawniłem, że w Sejmie jest ok. 60 agentów i informacja PAP-owska ukazała się w dniu, kiedy posłowie jechali do Warszawy na posiedzenie Sejmu, to właśnie jego kolega poseł Lech Próchno-Wróblewski w jakimś konstruktywnym odruchu napisał projekt tej uchwały. Korwin dosłownie wyrwał mu to z ręki i poszedł na trybunę, zgłaszając jako swój. To było niedopracowane i braki w trym wstępnym projekcie wynikały również właśnie z tego faktu. Gdyby Korwin tego nie zrobił, to Próchno-Wróblewski spróbowałby zapewne ten projekt omówić z innymi ludźmi i mógłby on być lepszy.

Jak wyglądałaby dziś Polska, gdyby w czerwcu 1992 r. do obalenia rządu Olszewskiego nie doszło?

To był moment zwrotny dla Polski. Mieliśmy do czynienia z następującą alternatywą: albo Polska wstąpi na drogę budowy niepodległości, obrony interesu narodowego w gospodarce, budowy suwerenności, armii polskiej, suwerennej polityki zagranicznej, albo zostanie podporządkowana sowietom. Gdyby wtedy rządu nie obalono, to dzisiejsza rzeczywistość wyglądałaby zupełnie inaczej. Niemożliwy byłby udział komunistów w życiu publicznym, a pamiętajmy, że wkrótce po obaleniu rządu Olszewskiego, po rządzie Pawlaka, a potem Hanny Suchockiej, to komuniści na długie lata z prezydentem Kwaśniewskim powrócili do władzy. Nie byłoby zapewne dzisiaj Platformy Obywatelskiej, skonstruowanej wokół tego twardego kośćca zbudowanego przez Służbę Bezpieczeństwa, czyli KLD i nie mielibyśmy zagrożenia, w którym KLD pod kierownictwem Donalda Tuska stało się dywersantem niemieckim wobec polskich interesów państwowych. Dzisiaj ta tzw. „totalna opozycja” nie blokowałby środków unijnych dla Polski, nie szkodziłaby Polsce w innych wymiarach. Te wszystkie ataki ze strony TSUE i wiele innych, są wywoływane przez cały ten układ funkcjonujący „pod komendą Tuska”. To wszystko jest orkiestrowane, wywoływane i organizowane przez Tuska, który był nagradzany przez Niemców, który składał Niemcom hołdy, który – powtarzam – jest niemieckim dywersantem. Przez ten czas rządów komunistów i Platformy Obywatelskiej Polska straciła gigantyczne pieniądze i masę czasu. Gdyby nie obalono rządu Olszewskiego, polskie życie społeczne wyglądałoby inaczej, polskie życie gospodarcze wyglądałyby inaczej, inaczej wyglądałby dzień dzisiejszy, choć, mimo, że jesteśmy pod presją „zagranicy” i „targowicy” dzięki rządowi Zjednoczonej Prawicy nie jest źle.

za:niezalezna.pl

***

„Nocna zmiana”. Prezydent: Komunistyczno-lewacki prąd zwyciężył

„To była porażka, z wielkiej nadziei opóźniono rozwój prawdziwie demokratycznej, prawdziwie wolnej Polski o kolejne lata” – powiedział o odwołaniu rządu Jana Olszewskiego prezydent Andrzej Duda.

Mija 30 lat od tzw. „nocy teczek”. W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku od władzy został odsunięty rząd Jana Olszewskiego, który chciał przeprowadzić lustrację i dekomunizację. Do tych wydarzeń nawiązał dziś prezydent Andrzej Duda, który w Belwederze wręczył odznaczenia osobom zasłużonym w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce.

- „To, co nastąpiło później, po wyborach czerwcowych i było wielką szansą, skończyło się kolejnego 4 czerwca, kiedy obalono rząd Jana Olszewskiego w brutalny sposób, kiedy tak naprawdę komunistyczno-lewacki prąd zwyciężył, pokonują tych, którzy chcieli rzeczywiście wolnej, w pełni niepodległej, suwerennej Polski w tamtym momencie” - powiedział prezydent.

Wskazał, że po tej porażce wciąż borykamy się dziś w wieloma problemami. Zwrócił uwagę na kwestię sędziów „umoczonych w PRL” podkreślając, że skandalem jest, iż mogą oni wciąż orzekać.

za:www.fronda.pl

***

A. Macierewicz o obaleniu rządu J. Olszewskiego: Bezpośrednim pretekstem było to, że rząd nie chciał się zgodzić na dążenia L. Wałęsy, by na trwałe uzależnić Polskę od Federacji Rosyjskiej

Rząd Jana Olszewskiego działał zaledwie sześć miesięcy, podczas których dokonał olbrzymich reform zarówno gospodarczych, politycznych, społecznych, jak i tych, które miały rozpocząć dekomunizację, czyli chodziło o zbudowanie polskiej administracji, a nie kontynuowanie administracji złożonej z ludzi pochodzących z rosyjskiej agentury (…). Bezpośrednim pretekstem obalenia rządu było to, że nie chciał się zgodzić na dążenia Lecha Wałęsy, by na trwałe uzależnić Polskę od Federacji Rosyjskiej – wskazał poseł Antoni Macierewicz, były minister obrony narodowej, w felietonie z cyklu „Głos Polski” na antenie TV Trwam.


    – Rząd Jana Olszewskiego pochodził z woli narodu, bo był zbiorem ludzi, którzy myśleli o zbudowaniu niepodległej Polski. Nie chciano porozumienia z Rosją czy kontynuacji formacji komunistycznej, chociaż pod kapitalistycznym przykryciem. Chciano niepodległego rządu, który przywróci sprawiedliwość społeczną, własność całemu społeczeństwu, które zostały zepchnięte na margines przez komunistów, który zbuduje silną Polskę, mocną armię i da Polsce gwarancję pokoju oraz bezpieczeństwo – podkreślił były szef MON.

Felietonista zwrócił uwagę, że rząd Jana Olszewskiego rozpoczął proces dekomunizacji Polski.

    – Rząd Jana Olszewskiego działał zaledwie sześć miesięcy, podczas których dokonał olbrzymich reform zarówno gospodarczych, politycznych, społecznych, jak i tych, które miały rozpocząć dekomunizację, czyli chodziło o zbudowanie polskiej administracji, a nie kontynuowanie administracji złożonej z ludzi pochodzących z rosyjskiej agentury (…). Bezpośrednim pretekstem obalenia rządu było to, że nie chciał się zgodzić na dążenia Lecha Wałęsy, by na trwałe uzależnić Polskę od Federacji Rosyjskiej – powiedział Antoni Macierewicz.

Polityk zaakcentował, że ludzie, którzy 30 lat temu odegrali antypolską rolę, odgrywają ją do dzisiaj.

    – Ludzie, którzy to zrobili, do dzisiaj odgrywają taką samą – antypolską i prorosyjską – rolę, jaką zademonstrowali 30 lat temu, obalając rząd Jana Olszewskiego. Wszyscy pamiętamy słowa Donalda Tuska, kiedy zwrócił się do Lecha Wałęsy i całego zespołu, który przygotowywał zamach na rząd: „Panowie, musimy policzyć głosy. Mamy sojuszników z SLD, PSL, więc wygramy to głosowanie”. Tak się stało. Ten sojusz trwa do dzisiaj. Musimy o tym pamiętać – podsumował gość TV Trwam.

za:www.radiomaryja.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.