Koniec naciąganego precedensu

W ubiegły piątek Sąd Najwyższy wydał historyczny wyrok, znosząc precedens wynikający z orzeczenia w sprawie Roe przeciwko Wade. Sędziowie stwierdzili, że prawo do aborcji nie jest usankcjonowane w amerykańskiej konstytucji, a sprawa ta leży w gestii ustawodawstwa poszczególnych stanów.

Nie zlikwidowano jednak możliwości przerywania ciąży, jak twierdzą demokraci i obruszone środowiska pro-choice. – Kończy się przekonanie, że zmiany prawne przebiegają tylko w jednym kierunku – komentuje dla „Codziennej” Tomasz Terlikowski.

Żeby zrozumieć, o co toczy się ogromny spór za oceanem od blisko 50 lat, należy cofnąć się do 1969 r. Wówczas mieszkanka Dallas w Teksasie Norma McCorvey, będąc w trzeciej ciąży, postanowiła ją usunąć (dwójkę młodszych dzieci oddała do adopcji). Tyle że teksańskie prawo stanowe zezwalało na aborcję tylko w wyniku gwałtu, kazirodztwa lub ratowania życia matki. Zdesperowana, posłużyła się kłamstwem, twierdząc, że dziecko zostało poczęte w wyniku czynu zabronionego. McCorvey, znanej pod przybranym pseudonimem Jane Roe, nikt nie uwierzył – brakowało choćby zawiadomienia policji o gwałcie. Kobieta urodziła dziecko, więc w tej historii wydarzył się pozytywny cud.

14. poprawka i prawo federalne

Skierowała jednak sprawę do sądu, oskarżając prokuratora stanowego Henry’ego Wade’a, próbując dowodzić, że przepisy stanowe dotyczące aborcji są niekonstytucyjne. Interesy Roe reprezentowały dwie liberalne prawniczki: Linda Coffee i Sarah Weddington, które próbowały przekonać sąd okręgowy, że 14. poprawka do konstytucji USA z 9 lipca 1868 r. gwarantuje prawo do przerywania ciąży. Chodziło o pkt 1 poprawki, na mocy którego środowiska pro-choice starają się kształtować progresywną rzeczywistość: „Żaden stan nie może wydawać ani stosować ustaw, które by ograniczały prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych”.

Sąd okręgowy oddalił pozew McCorvey, a sprawa trafiła przed oblicze Sądu Najwyższego. Tam w 1973 r. skład sędziowski – stosunkiem głosów 7:2 – obalił prawo stanowe w Teksasie. W uzasadnieniu wprowadzono precedens na podstawie 14. poprawki: najważniejsze jest prawo każdej kobiety do podjęcia decyzji o urodzeniu dziecka i należy interpretować je w kategorii sfery prywatnej.

W ten sposób dopuszczono aborcję w pierwszym trymestrze ciąży, a w kolejnych dwóch pozostawiono swobodę stanom do wdrożenia regulacji: ograniczenia, ale nie zakazu w drugim i możliwością zakazu w ostatnim. Nie uznano płodu ludzkiego za podlegający konstytucyjnej ochronie w zakresie prawa do życia, bo – jak argumentował autor uzasadnienia wyroku Harry Blackmun (1908–1999) – wtedy taka interpretacja zaburzyłaby orzeczenie Sądu Najwyższego w całości. Tak zwana luka Blackmuna wprowadzała chaos, bo jednocześnie skład sędziowski stwierdził wówczas, że płód jest człowiekiem. Na podstawie jednostkowej sprawy sędziowie wdrożyli w życie nowe prawo, które nie wynikało z konstytucji, przejmując jednocześnie rolę władzy wykonawczej i ustawodawczej. Od 1973 r. aborcja stała się dopuszczalna w USA, a Roe stała się ikoną ruchów pro-choice mimo późniejszej zmiany poglądów na zdecydowanie antyaborcyjne. McCorvey przyznała się po latach do kłamstwa z historyjką o gwałcie, a i tak nie zniknęła ze sztandarów środowisk progresywnych.

Nie zniesiono prawa do aborcji

Od blisko tygodnia precedens już nie obowiązuje. Większość składu Sądu Najwyższego w stosunku 5:3, dzięki trzem sędziom mianowanym przez Donalda Trumpa, odrzuciła zarówno Roe vs Wade, jak i wyrok z 1992 r. w sprawie Planned Parenthood vs Casey, który potwierdzał prawo do aborcji wynikające z 14. poprawki do konstytucji. Wszystko zaś zaczęło się sprawą pozwu przeciw prawodawstwu stanu Missisipi z roku 2018. W stanie tym uchwalono prawo ograniczające dozwoloną aborcję do 15. tygodnia ciąży. Zostało ono zablokowane przez sądy na podstawie precedensu Roe vs Wade. W maju 2021 r. władze stanowe odwołały się do Sądu Najwyższego, który przyjął ją do rozpatrzenia. Sprawa została nazwana Dobbs przeciwko Jackson Women Health Organization.
Z uzasadnienia sędziego Samuela Alito wynika, że postanowienia Sądu Najwyższego z przeszłości są zwyczajnie błędne. „Konstytucja nie odnosi się do aborcji i żadne takie prawo nie jest domyślnie chronione żadnym przepisem konstytucyjnym” – podkreślił. Decyzja wprowadziła demokratów i lewicę w USA i na całym świecie w niemałą histerię.

– Zdrowie i życie kobiet w tym kraju jest teraz zagrożone. Na szali jest więcej niż aborcja. Co będzie kolejnym celem? To tragiczny błąd – krytykował Sąd Najwyższy prezydent Joe Biden, którego teraz liberalna opinia publiczna przekonuje do stosowania kruczków prawnych i obejścia wyroku. Najnowszy pomysł to przedstawienie projektu ustawy o ustanowieniu prawa do aborcji w USA. Do przeforsowania takiego prawa potrzebne jest jednak wsparcie republikanów. Niektóre organizacje pro-choice proponują zaskarżyć orzeczenie Sądu Najwyższego. Wskazują, że połowa Amerykanek w wieku rozrodczym nie będzie mogła decydować o swoim ciele i wyda majątek na wyjazdy m.in. do Kalifornii, Illinois, New Jersey, Oregonu, Waszyngtonu i Nowego Jorku. W tym ostatnim stanie na mocy Ustawy o zdrowiu reprodukcyjnym (The Reproductive Health Act) usunąć dziecko można nawet w trzecim trymestrze, praktycznie do końca trwania ciąży.

Konserwatyści też mają prawo zmieniać przepisy

– Fakty są takie, że Sąd Najwyższy wydał wyrok ws. przepisów o aborcji z 2018 r. w Missisipi, który przy okazji obalił precedens Roe vs Wade. To oznacza, że ta sprawa wraca na poziom stanowy, gdzie będzie można zakazać usuwania ciąż, ograniczyć proceder albo zachować dotychczasowe prawo. Wiadomo, że kilkanaście stanów od dawna zamierzało wybrać konserwatywny wariant, ale nie mogło, bo orzeczenie z 1973 r. uznano za konstytucyjne. W tej chwili tak już nie jest – komentuje filozof i publicysta Tomasz Terlikowski.

– Czy kwestia aborcji była zapisana w amerykańskiej konstytucji? Od kilkudziesięciu lat w USA trwa spór, jak interpretować najważniejszy akt prawny. To tekst z końca XVIII w., gdzie nie poruszano kompletnie tego tematu. (…) Od dawna toczy się zażarta dyskusja, czy traktować konstytucję zawężająco i nie wpisywać do niej nowych przepisów, czy rozszerzająco? W 1973 r. wybrano drugi wariant, opierając się na 14. poprawce. W czerwcu 2022 r. z kolei zinterpretowano przepisy zawężająco – mówi Terlikowski.

Demokraci wpadli w panikę, bo uważają, że skoro prawo do aborcji nie obowiązuje jako federalne, to zagrożone są małżeństwa homoseksualne i antykoncepcja. Tymczasem według sędziego Samuela Alito czerwcowy wyrok nie wpływa na inne sprawy.

– Alito, który jest twórcą uzasadnienia do wyroku, zupełnie wprost przyznaje, że z tego wyroku nie można obalić innego orzeczenia, dotyczącego małżeństw homoseksualnych lub antykoncepcji. Partia Republikańska w ogromnej większości zaakceptowała związki par jednopłciowych i ten temat nie wywołuje aż takich emocji – przypomina Terlikowski.

– Sędziowie zostali legalnie wybrani przez Donalda Trumpa. Nie było żadnych zastrzeżeń ws. wykształcenia i umiejętności prawniczych przez to grono. Demokraci muszą też szanować to, że istnieje jeszcze światopogląd konserwatywny. (…) Nie istnieje duch dziejów zmieniający postęp w sposób liberalny lub lewicowy. Planned Parenthood, dostarczyciel usług aborcyjnych, to gigantyczne przedsiębiorstwo przeznaczające gigantyczne pieniądze na promocje swoich działań. I mimo wyroku będzie prężnie działać – dodał katolicki publicysta.

Co prawda w Stanach Zjednoczonych wybuchły protesty w wielu miastach, ale na razie daleko im w rozgłosie do zamieszek sprzed dwóch lat, gdy aktywiści Black Lives Matter podpalali ulice.

Grzegorz Wszołek

za:niezalezna.pl