Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Naciski na "Gazetę Lubuską" po ujawnieniu skandalu w WORD. Redaktor naczelny zawiadamia prokuraturę

Redaktor naczelny "Gazety Lubuskiej" Janusz Życzkowski skierował do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu "utrudniania i tłumienia krytyki prasowej" oraz przekroczenia uprawnień, którego - w jego opinii - miała się dopuścić marszałek województwa lubuskiego

Elżbieta Polak. Chodzi o naciski na redakcję gazety po ujawnieniu skandalu w gorzowskim WORD.

- Informuję o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia poprzez Elżbietę Annę Polak, Pawła Kozłowskiego oraz ew. inne osoby czynu (...) polegającego na: utrudnianiu i tłumieniu krytyki prasowej – a co najmniej usiłowanie popełnienia tych czynów – na skutek przekroczenia swoich uprawnień

 - napisał Życzkowski w zawiadomieniu. Jego zdaniem polegały one na skierowaniu do niego pisma, w którym rzecznik prasowy zarządu województwa lubuskiego, działający - jak zaznaczył redaktor naczelny "GL" - za zgodą marszałek Elżbiety Anny Polak, wzywał go do "dokonanie rzetelnej weryfikacji osób", z którymi pracuje.

W ocenie Życzkowskiego, w ostatnim akapicie pisma znajduje się informacja/groźba skorzystania z instrumentów prawnych, "aby wyegzekwować od dziennikarzy GL i Pana, jako redaktora naczelnego, by przekazywane przez GL informacje dotyczące działań Samorządu Województwa Lubuskiego, działań Zarządu Województwa czy też pracowników Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego były przedstawiane w sposób prawdziwy i rzetelny".

Według redaktora naczelnego podczas spotkania z prezesem Oddziału Polski Press w Zielonej Górze Grzegorzem Widenką z Elżbietą Polak marszałek "przedstawiła swoje oczekiwania wobec nierzetelnego jej zdaniem autora publikującego na łamach gazety – Roberta Bagińskiego" i sugerowała, że oczekuje podjęcia stanowczych działań mających na celu powstrzymanie go od pisania artykułów niekorzystnych dla niej samej i dla Urzędu". Jak dodał, miała też podkreślać, że autor publikacji "niejednokrotnie miał już problem z prawem i łamaniem tych wyżej wskazanych zasad etyki i obowiązków rzetelnego dziennikarstwa".

Elżbieta Polak w oświadczeniach zamieszczonych na stronie lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego w piątek i wcześniej - w czerwcu - odpierała zarzuty. Marszałek twierdzi, że o sprawie, o której informowała "Gazeta Lubuska" zawiadomiła właściwe instytucje, a sprawa gorzowskiego WORD-u jej zdaniem "nie jest polityczna". Choć dotyczy instytucji podległej Urzędowi Marszałkowskiemu kierowanemu przez polityków Platformy Obywatelskiej.

Marszałek Polak twierdzi, że do "Gazety Lubuskiej" wysyłała jedynie prośby o sprostowania. Użyła sformułowania... "pisowskie media".

"Wszystkie pisowskie media polują teraz na marszałka, rzecznika prasowego urzędu - nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na nasz apel" - podkreśliła. Twierdzi, że nie próbowała utrudniać pracy dziennikarzom.
Afera w gorzowskim WORD

Na łamach "Gazety Lubuskiej" od kilku tygodni pojawiają się artykuły nt. sytuacji w gorzowskim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego (WORD). Materiał o sprawie wyemitowało też TVP Info.

Gazeta napisała, że do posłanki PO Krystyny Sibińskiej zgłosiła się kobieta, która również należy do PO i "poinformowała ją, że w czasie pracy w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Gorzowie otrzymywała niemoralne propozycje ze strony dyrektora". Według gazety mężczyzna zarzuty odrzuca. "Kobieta spisała jednak swoje stanowisko, podpisała się z imienia i nazwiska, i przekazała dokument posłance. Po kilku miesiącach oczekiwania i braku spodziewanej reakcji, pani Magda zdecydowała się opowiedzieć o sprawie mediom" - pisze gazeta.

Według "Gazety Lubuskiej" posłanka Sibińska, odpowiadając na zarzuty o nienadaniu drogi formalnej sprawie dotyczącej sytuacji w gorzowskim WORD, powiedziała, że "tak wrażliwych informacji nie wysyła się przez kancelarię ogólną, aby dostępu do nich nie miały osoby postronne". Zapewniła, że poinformowała o sprawie mobbingu i molestowania urząd marszałkowski.

O sprawie napisała też "Gazeta Wyborcza" która podała, że niedługo po publikacji materiału przez "Gazetę Lubuską" była pracownica gorzowskiego WORD zgłosiła domniemane przestępstwo do prokuratury. "GW" podała też, że "Jarosław Śliwiński, który dyrektorom WORD w Gorzowie jest od dwóch lat, zaprzecza oskarżeniom; twierdzi, że zarzuty kobiety są wyssane z palca; w sądzie złożył prywatny akt oskarżenia, w którym wytacza byłej pracowniczce zarzuty o pomówienie i niszczenie jego reputacji".

za:niezalezna.pl
***

Nagłośnił aferę mobbingu i molestowania w WORD. Naciski marszałek województwa na dziennikarza

Marszałek województwa lubuskiego Elżbiecie Polak z Platformy Obywatelskiej nie spodobały się artykuły Roberta Bagińskiego w „Gazecie Lubuskiej” o aferze w WORD. Jak ujawnił redaktor naczelny GL, w ostatnich dniach otrzymał pismo z zarządu województwa. „Pismo tego typu jest zdumiewające i wychodzi poza normalne relacje między przedstawicielami władzy, a mediami” – komentuje Jolanta Hajdasz z Centrum Monitorowania Wolności Prasy SDP.

Pismo z urzędu dotyczy serii artykułów o aferze mobbingu i molestowania w gorzowskim WORD, pióra Roberta Bagińskiego. W tekstach była również mowa o „bierności polityków, którzy mając wiedzę o możliwym przestępstwie nie podjęli zdecydowanych działań”.

Redaktor naczelny „Gazety Lubuskiej” Janusz Życzkowski przedstawił treść pisma otrzymanego od Urzędu Marszałkowskiego województwa lubuskiego.

„Zwracam się do Pana jako Redaktora Naczelnego Gazety Lubuskiej o dokonanie rzetelnej weryfikacji osób, z którymi Pan współpracuje i których jako Redaktor Naczelny Gazety Pan nadzoruje. To Pan kieruje GL, a zgodnie z art. 25 ust. 4 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 roku Prawo prasowy odpowiada Pan, jako Redaktor Naczelny, za treść przygotowywanych przez redakcję materiałów prasowych. Więc to Pan ponosi odpowiedzialność za słowa osób, których publikacje Pan akceptuje”

– czytamy w piśmie, pod którym podpisał się rzecznik prasowy zarządu województwa, Paweł Kozłowski.

„Autor tych publikacji nie tylko kłamliwie przedstawia przebieg sprawy i świadomie rozdmuchuje bardzo delikatny temat, ale, co jest szczególnie naganne, nigdy nie zwraca się do podmiotu i osób, które tak krytycznie sam przedstawia w swoich publikacjach” – napisano dalej.

Według redaktora naczelnego GL oskarżenia urzędników mijają się z prawdą.

Podkreśla, że „dziennikarz pytał Urząd o sprawę WORD, a rzecznik udzielił mu odpowiedzi. To właśnie dzięki niej opinia publiczna dowiedziała się, że poseł Krystyna Sibińska (PO) nie nadała sprawie oskarżeń o mobbing i molestowanie drogi formalnej. Opisując zaś powszechnie znane fakty i medialne wypowiedzi, wyciągał logiczne wnioski. Nagłośnienie sprawy doprowadziło w rezultacie do formalnego złożenia przez Urząd zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa w prokuraturze”.

Redaktor naczelny „Gazety Lubuskiej” Janusz Życzkowski zaznaczył, że to pismo, to „niejedyna forma niedopuszczalnego nacisku na wolność słowa i autonomię naszej redakcji”. Jak podało tvp.info, „przed otrzymaniem tego dokumentu do prezesa zielonogórskiego oddziału Polska Press Grupy, wydawcy „Gazety Lubuskiej” osobiście zadzwoniła marszałek województwa, Elżbieta Polak, „nalegając na spotkanie””.

Życzkowski podał, że spotkanie się nie odbyło, ale „z relacji uczestników wynika, że podobnie jak w piśmie, również podczas rozmów marszałek wywierała presję na redakcję”.

Dodał, że zanim otrzymali pismo z urzędu marszałkowskiego odo redakcji przysłano przesyłkę – anonimową. Znalazły się w niej kopie sądowych dokumentów oraz lista sygnatur zatartych spraw z udziałem Bagińskiego

„Zachowanie marszałek i jej zarządu rodzi konsekwencje prawne. Ze wstępnej analizy wynika, że prawdopodobnie doszło do naruszenia prawa prasowego, na które powoływał się w swoim piśmie rzecznik zarządu” – powiedział redaktor naczelny GL.

Jolanta Hajdasz z Centrum Monitorowania Wolności Prasy SDP odniosła się do tej sprawy, mówiąc, że to naruszenie zasad wolności słowa.

„Pismo tego typu jest zdumiewające i wychodzi poza normalne relacje między przedstawicielami władzy, a mediami. To niedopuszczalna metoda dyscyplinowania redakcji, naruszanie zasad wolności słowa i niezależności mediów” – stwierdziła.

„Nie można także deprecjonować autora, bo ktoś kiedyś uznał, że z czymś się pomylił lub popełnił błąd. Jeśli pojawiają się zastrzeżenia co do treści, to wysyła się sprostowanie. Można opublikować stanowisko w swoich kanałach informacyjnych. Ostatni krok to pozwanie redakcji do sądu. Prawo wszystkie te możliwości przewiduje. Przesłane przez urząd pismo stanowi nieformalny nacisk, który służy zastraszeniu innych, by wszyscy wiedzieli, że jeśli będą zadzierać z władzą, to spotkają ich kłopoty. To przekroczenie kompetencji i działanie przeciwskuteczne. Dziś nikt podjętego tematu nie może zostawić, żeby nie poddać się presji” – dodała.

za:niezalezna.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.