Od Konsuprodu do ITI i TVN. Wejchert, jego wuj i interesy w PRL

Początki i pierwsze lata kariery Jana Wejcherta, współtwórcy ITI, wiązały się z osobą i działalnością jego wuja Lothara Grabowskiego, niemieckiego przedsiębiorcy o polskich korzeniach, właściciela firmy Konsuprod. Gdy po ogłoszeniu stanu wojennego cały kraj pogrążał się w zapaści,

żyła ona w symbiozie z władzami, rozwijając produkcję… brojlerów. Jednocześnie Mariusz Walter jako dyrektor Konsuprodu ds. wideo realizował zamiar wejścia na rynek mediów.

Wiedza o Lotharze Grabowskim okazuje się szczątkowa. W materiałach zachowanych w IPN pojawia się jako syn Polaka i Niemki, urodzony w 1926 r. w Stegers – wsi na Pomorzu, obecnie znajdującej się w granicach Polski i noszącej nazwę Rzeczenica. Rodzina prowadziła własny hotel-zajazd. Po dojściu w Niemczech do władzy Adolfa Hitlera została przymusowo przesiedlona do Nadrenii z powodu utrzymywania kontaktów ze swoją polską częścią. Siostra matki Lothara też miała męża Polaka.

Jak wynika z notatki autorstwa Bogusława Tylusa, pracownika Ośrodka Informacji i Usług w Towarzystwie Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia”, Grabowski stworzył po wojnie razem z Amerykaninem C. Rachlerem bliżej nieokreślone przedsięwzięcie importowo-eksportowe. W 1951 r. już sam powołał przedsiębiorstwo budowlane. W 1969 r. uruchomił firmę Polnische Import, a cztery lata później – Konsuprod. Z coraz większą regularnością przyjeżdżał do Polski. Importował i eksportował wszystko, co tylko się dało, w tym produkty spożywcze i przemysłowe, wyroby sztuki ludowej etc. Obok szwedzkiego podmiotu Gunnar Hällström miał udział w powstaniu fabryki elementów prefabrykowanych do konstrukcji domków jednorodzinnych w Ciechanowie.

Podejmując w 1975 r. zabiegi na rzecz otwarcia przedstawicielstwa w PRL, podkreślał, że Konsuprod jest zrzeszeniem kilkunastu znanych zachodnich producentów, zajmujących się budownictwem, wytwarzaniem układów transportowych, myjni samochodowych, urządzeń dla przemysłu materiałów budowlanych, artykułów codziennego użytku itd., i prowadzi interesy obejmujące większość krajów Europy i Bliskiego Wschodu, Stany Zjednoczone i Kanadę. Nie wiadomo, na ile odpowiadało to rzeczywistości, a na ile służyło zrobieniu odpowiedniego wrażenia na peerelowskich władzach.

Początki działalności biznesowej w Polsce

Już w 1973 r. Grabowski zaangażował Jana Wejcherta w charakterze tłumacza do obsługi stoiska na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Jego młody krewny był jeszcze wówczas studentem ekonometrii na Wydziale Nauk Społecznych UW, którą ukończył w połowie lat 70. Do tamtego momentu zdążył odbyć szereg podróży do krajów Europy Zachodniej. Tylko raz spotkał się z odmową wydania paszportu – na wyjazd do RFN, z powodu obowiązującego akurat wtedy ograniczenia tam wyjazdów.

Bezskutecznie odwoływał się do stosownych organów, zwracając uwagę na kontakty handlowe wuja i przydatność pobytu za granicą dla przygotowań do pisania pracy magisterskiej.

Po raz pierwszy pracował u Grabowskiego od lutego do czerwca 1974 r. Jesienią 1975 r. towarzyszył mu w różnych spotkaniach z przedstawicielami przedsiębiorstw państwowych w Polsce, jak i samodzielnie odbywał rozmowy. Na początku 1976 r. został pełnomocnikiem oddziału w Warszawie, a w 1978 r. – Przedsiębiorstwa Polonijno-Zagranicznego Konsuprod sp. z o.o.

Jeszcze w 1976 r. firma wystąpiła z wnioskiem o zgodę na założenie automyjni. W prasie ukazała się nawet wzmianka, że „L[othar] Grabowski z RFN kończy w Warszawie budowę wielkiej myjni samochodowej, a zamierza tu zbudować korty tenisowe do wynajmowania”. Rzeczywiście powstał też ośrodek do gry w tenisa. W województwie bielskim zaczął działać zakład konfekcjonowania odzieży sportowej i zakład wytwarzania materiałów budowlanych. Od 1980 r. Konsuprod mógł zajmować się również mechaniką maszyn biurowych, elektromechaniką i teleradiomechaniką. Usługi w postaci serwisowania sprzętu RTV miał wykonywać pod adresem w al. Jerozolimskich 59.

Zabiegi stołecznego kontrwywiadu

Powodem założenia przez Wydział III-a Komendy Stołecznej MO sprawy operacyjnego sprawdzenia o kryptonimie „Kuzyn” był fakt, że jesienią 1975 r. Wejchert nie posiadał jeszcze stosownych uprawnień do reprezentowania interesów Grabowskiego. Na przełomie 1975 i 1976 r. materiały trafiły do Wydziału II, czyli stołecznego kontrwywiadu. Dokumentację przejął do dalszego prowadzenia starszy inspektor por. Waldemar Więckowski, który w ramach kwestionariusza ewidencyjnego „Polonus” zaczął gromadzić informacje o właścicielu firmy. W najbliższym czasie miał dokonać rejestracji Wejcherta w kategorii kandydata na tajnego współpracownika, a następnie TW o pseudonimie „W. Konarski” („Konarski”).

Akta z rozpracowania biznesmena z Niemiec są niekompletne albo oficer przestał przywiązywać wagę do śledzenia jego poczynań, mimo że do Wydziału II docierały wiadomości, które nakazywały wzmożone zainteresowanie osobą figuranta. Zlekceważył pismo nadesłane z Departamentu I MSW (wywiadu cywilnego) wskazujące na środowiskowe podejrzenia wobec Grabowskiego o powiązania ze służbami specjalnymi RFN, jak również przekazaną przez Departament III negatywną ocenę działalności biznesowej autorstwa TW o pseudonimie „Grudzień”, sporządzoną na podstawie analizy pism i notatek uzyskanych w toku tajnego przeszukania. Przebieg dalszej kariery funkcjonariusza, który w ciągu kilku lat doszedł do stanowiska naczelnika stołecznego kontrwywiadu (w 1983 r.) świadczy, że nie wynikało to z nieudolności. Według zapisów ewidencyjnych zachowanych w IPN od sierpnia 1979 r. i nadal od lutego 1980 r. sprawę „prowadził” por. A. Kozłowski. Trwało to do 1985 r., kiedy ją zamknięto i przekazano do archiwum.

Dostawa paczek, produkcja brojlerów i… wideo

W pierwszych dniach 1982 r., trzy tygodnie od ogłoszenia w Polsce stanu wojennego, doszło do spotkania Grabowskiego z wicepremierem Jerzym Ozdowskim. Tydzień później pełnomocnik rządu ds. współpracy gospodarczej z Polonią zagraniczną, podsekretarz stanu Wiesław Adamski skierował do Komendy Stołecznej MO pismo z prośbą o wydanie paszportu Wejchertowi, „udającemu się do RFN w m[iesią]cu styczniu br., celem omówienia spraw związanych z dostawą paczek żywnościowych do Polski”. Świadczyło to o znacznym stopniu zaufania ze strony władz, które w przypadku wszelkich przesyłek z Zachodu mogły obawiać się przemytu urządzeń i materiałów przeznaczonych dla podziemia solidarnościowego.

W maju 1982 r. Konsuprod otrzymał zezwolenie na produkcję brojlerów, jaj wylęgowych mięsnych, jaj i piskląt na nioski reprodukcyjne mięsne i koguty typu mięsnego oraz tuczników wieprzowych, jak też na zajęcie się rzeźnictwem i wędliniarstwem. Już w 1987 r. chlubił się, że dawał rocznie blisko 2 mln kg mięsa na rynek krajowy. Jak podkreślał:
„Działalność tę podjęliśmy na wniosek prezydenta miasta Warszawy w najtrudniejszym kryzysowym okresie, importując do Polski paszę, nabywaną za dewizy. Zaangażowanie środków własnych sięgnęło w szczytowym okresie kwoty ponad 500 tys. USD. […] Działalność ta została wyjątkowo pozytywnie oceniona przez władze PRL, a w szczególności przez Ministerstwo Rolnictwa, Ministerstwo Handlu Wewnętrznego i Usług, Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Z.P.D.W. [zagranicznych przedsiębiorstw drobnej wytwórczości], a także Ministerstwo Handlu Zagranicznego i Ministerstwo Finansów. Liczne wielokrotne poparcie naszej działalności przez ww. resorty znajdują się w aktach. […] Równolegle podjęliśmy na terenie miejscowości Głuchów i Szczęsna inwestycje, w szczególności budowę własnego zakładu wylęgu drobiu oraz zakładu produkcyjnego”.

Reżimowy „Przegląd Techniczny” w 1982 r. pisał o Wejchercie:
„Obecnie, po sześciu latach, jest także dyrektorem firmy eksportowo-importowej. Jeździ białym peugeotem. [...] Frajda z tego wielka. Firma się rozwija, przez cztery miesiące tego roku obroty są już takie, jak przez cały ubiegły rok. Eksport z 250 tys. marek powinien dojść do 2 milionów”.

Od 1982 do 1983 r. z Konsuprodem był związany Mariusz Walter, który piastował stanowisko dyrektora ds. wideo. To interesująca informacja, ponieważ świadczy o tym, że już na tamten czas datuje się pomysł na biznes w dziedzinie mediów.

Zainteresowanie PPZ-ami ze strony wywiadu wojskowego

Trochę przypadkiem sprawą przedsiębiorstw polonijno-zagranicznych zainteresował się oficer Zarządu II Sztabu Generalnego Sławomir Michalski. Zatrudniony „pod przykryciem” w Ministerstwie Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki, jednocześnie współpracował ze wspomnianym prof. Ozdowskim, wicepremierem (1980-1982), a następnie wicemarszałkiem sejmu (do 1989 r.). W 1982 r. powiadamiał przełożonych: „Zauważyłem pewne możliwości uporządkowania bieżącej działalności PPZ oraz perspektywy wykorzystania PPZ dla naszych potrzeb. […] Poznałem wielu ludzi ze środowiska PPZ, Tow[arzystwa] [Łączności z Polonią Zagraniczną] »Polonia« i Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. […] Wystąpiłem z propozycją utworzenia społecznego zespołu doradczego ds. współpracy gospodarczej z Polonią. Zespół opiera się na członkach tworzonego poprzednio podzespołu przy Zespole Konsultacyjnym w URM [Urzędzie Rady Ministrów] […]. Jest on obecnie na etapie formowania personalnego, kształtowania celów oraz zdobywania osobowości prawnej. Poszczególni członkowie zespołu mają już obecnie duży wpływ na politykę wewnątrz PPZ. [Krzysztof] Strykier oraz [Jan] Wejhert [wł. Wejchert] są prezesami dużych firm Dekor i Consuprod [Konsuprod], ponadto Strykier i [Wiesław] Kudła są członkami zarządu Inter-Polcom (Strykier jest wiceprezesem). [Wiesław] Dejka jest ekonomistą i prawnikiem z PTE”. Do członkostwa w tym gremium aspirował również sam Michalski.

Ostatecznie możliwości oficera uznane zostały przez wojskowy wywiad za przydatne. W 1984 r. trafił nawet (choć na krótko, jak się okazało) „pod przykrycie” do Towarzystwa „Polonia”. Wszystko wskazuje na to, że na przełomie 1984 i 1985 r. przeszedł do Oddziału „Y”. Był zaangażowany w sprawy dla wywiadu wojskowego szczególnie istotne – Jana Suwińskiego (opisanego w „Raporcie z weryfikacji WSI”) czy biznesmena Jana Załuski. Ze służby odszedł w 1987 r. w stopniu majora, ale nadal funkcjonował „w środowisku”. W tym samym roku uczestniczył w spotkaniu w restauracji (a zatem na gruncie prywatnym) z udziałem szefa Oddziału „Y” ppłk. Zbigniewa Worożbita, szefa Dzielnicowego Urzędu SW Warszawa-Śródmieście ppłk. Wacława Czępińskiego i… ppłk. Więckowskiego.

„Artysta biznesu” rodem z Konsuprodu

Wejchert zrezygnował ze stanowiska w pierwszych miesiącach 1983 r. Okoliczności zakończenia jego współpracy z Grabowskim są niemożliwe do odtworzenia. Po latach Walter relacjonował w swoim stylu:

„My z Konsuprodu wyszliśmy z dziurawą renówką. Bo główny inwestor, daleki wujek Janka z Niemiec, któregoś wieczoru rzucił złotą myśl, że »jak dwóch zarządza, to się można dogadać, a trzech to raczej na pewno nie«. Chodziło o mnie. Wziąłem Janka na spacer i powiedziałem, żebyśmy założyli coś swojego. Janek się opierał, aż wujek sprowadzoną do Polski czekoladę trzymał gdzieś tak długo, że stężała na kość, i poradził nam kupić tarki do bułki, żeby zrobić z tego »tortowy pył czekoladowy«. Wtedy Janek wziął mnie na spacer do podwarszawskiego lasu, podniósł mi pensję ze stu na 120 dol. i powiedział, że gotów jest na założenie firmy. […] To już zmierzało do ITI. Ale mieliśmy wszystkiego 10 tys. dol. z wypłaty od wuja dla Janka za wieloletnią współpracę”.

Konsuprod istniał nadal bez swojego dotychczasowego pełnomocnika (dyrektora). Produkcja brojlerów i tuczu wieprzowego na bazie pasz importowanych we własnym zakresie wychodziła naprzeciw postulatom rządowego operacyjnego programu żywnościowego. Wedle dokumentu z 1987 r. działalność obejmowała elektro-tele-radio mechanikę, prowadzenie myjni samochodowej i hodowli drobiu. W tymże roku doszło do wstępnego porozumienia z Przedsiębiorstwem Zagranicznym ITI w sprawie przekazania lokum w al. Jerozolimskich.

Kolejne lata minęły pod znakiem rozwoju ITI i w końcu założenia prywatnej stacji telewizyjnej. Sprawiły, że Wejchert (zm. w 2009 r.) zaczął uchodzić za „wizjonera” i „artystę biznesu” (tak brzmiał tytuł programu wyprodukowanego przez TVN w 2012 r.).

Justyna Błażejowska, Grzegorz Wierzchołowski

za:niezalezna.pl

***

Konfederacja łączy siły z… TVN

Dzięki głosom Lewicy, do dalszych prac trafił przygotowany przez posłów PiS projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego. Rezultat głosowania wywołał wściekłość wśród dziennikarzy TVN i polityków Konfederacji.

Sejm odrzucił w środę wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu nowelizacji Kodeksu wyborczego. Przygotowane przez PiS przepisy mają podwyższyć frekwencję i korzystnie wpłynąć na transparentność procesu wyborczego. Opozycja mogła odrzucić projekt, ponieważ ze wspólnego głosowania z PiS wyłamało się 8 posłów Solidarnej Polski. Projekt trafił jednak do dalszych prac dzięki 38 głosom Lewicy i 16 głosom PSL.

Decyzja posłów opozycji wywołała wściekłość wśród polityków Konfederacji.

- „Kiedy @pisorgpl nie ma większości, wtedy niezmiennie @__Lewica i @nowePSL pomogą. Dlaczego? Bo nie chcą zasmucić Jarosława Kaczyńskiego” - skomentowali administratorzy profilu Konfederacji na Twitterze.

- „Hej @AgaBak @KosiniakKamysz, rozdzielacie już z Sasinem ministerstwa na przyszłą kadencję?” - dodali.

W podobnym tonie wypowiadają się dziennikarze TVN. Reporter stacji postanowił zapytać posłankę Nowej Lewicy Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, czy posłowie opozycji przestraszyli się Jarosława Kaczyńskiego.

za:www.fronda.pl

***

Film o Tusku poleci w kosmos

John Austin, Jeremy Bentham, Ronald Dworkin i Sławomir Neumann to nazwiska niektórych najbardziej znanych w historii teoretyków prawa, z których żyje i tworzy już tylko Neumann. Ów wybitny polski uczony przypisał sądom niespotykaną w historii prerogatywę, a mianowicie prawo do „wyp…a spraw w kosmos”.

Połączył też w swojej doktrynie kwestię aktu wyborczego z przebiegiem spraw sądowych. Otóż zbliżanie się wyborów wpływa na przebieg procesów polityków opozycji następująco: „Przez rok nie zrobią, k..., nic. Będą prowadzić sprawy – i ch...”. Wychodząc z założeń doktryny Neumanna, telewizja TVN, której współtwórca miał niegdyś ocieplać wizerunek ZOMO, postanowiła zachęcić sąd, by zastosował zomowskie metody i bez wyroku, w trybie zabezpieczenia, zakazał mediom Strefy Wolnego Słowa używać słów, iż „TVN kłamie”. Jednym słowem na rok, przypadkiem akurat na rok kampanii wyborczej „wyp…ł w kosmos” krytykę tej stacji. W tym samym czasie inny sąd miałby „wyp…ć w kosmos” film „Nasz człowiek w Warszawie” o tym, jak Tusk kochał Putina. Nie będzie filmu i ch…! W tej kwestii wolne sądy okażą się szybkie, a w nagrodę TVN ociepli znowu wizerunek ZOMO, znaczy się, tfu, sądów, co na jedno wychodzi.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl

***

W obronie niezależnych mediów. WYŚLIJ SWÓJ PROTEST przeciwko wprowadzaniu cenzury przez TVN!

Jeśli nie zgadzasz się na cenzurę, której wprowadzenia przez sąd domaga się stacja TVN, nie bądź bierny! Zalejmy naszymi protestami polskie, europejskie i światowe instytucje zajmujące się kwestią wolności słowa i praw człowieka. Poniższy tekst (w wersji POLSKIEJ lub ANGIELSKIEJ) wyślij do instytucji w Polsce i za granicą, oraz do Twoich przedstawicieli w polskim Sejmie i Senacie oraz Parlamencie Europejskim. Oto jego treść:

„TVN kłamie”, „TVN podaje informacje, które chronią Putina”, „TVN ukrywa prawdę o katastrofie smoleńskiej”, „Publikacje TVN są zmanipulowane” – wydania zakazu wypowiadania takich słów domaga się od sądu działająca w Polsce telewizja TVN. Ja, niżej podpisany, korzystając z przysługujących mi zgodnie art. 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej praw, stwierdzam, że w mojej opinii każde z powyższych zdań jest prawdziwe.

Żądanie, by sąd bez rzetelnego procesu, bez przesłuchania stron sporu i sprawiedliwego, bezstronnego  wyroku, w trybie zabezpieczenia powództwa, zakazał używania tych słów pozwanemu na okres jednego roku, jest oburzającym i bezczelnym atakiem na wolność słowa. Stacja telewizyjna, założona przez ludzi związanych z komunistyczną służbą bezpieczeństwa, której założyciel miał według propozycji rzecznika zbrodniczej, wojskowej junty Wojciecha Jaruzelskiego ocieplać wizerunek katującej ludzi na ulicach formacji ZOMO, powraca tym samym do swych korzeni.

Polacy, walcząc z ludźmi takimi jak założyciele TVN, wywalczyli kosztem wielu ofiar wolność słowa w swoim kraju. Skorzystali z niej także postkomuniści z TVN, broniąc z pomocą tej telewizji interesów swojego środowiska, w tym również relatywizując winę komunistycznych zbrodniarzy i kształcąc dzieci wielu funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa na dziennikarzy. Nie nauczyli się jednak ani odrobinę, czym są wartości, którym zawdzięczają prawo swobodnego wypowiadania się. Stacja TVN mimo zmian właścicielskich i prób pozowania na obrońcę europejskich i zachodnich wartości, nadal zarządzana jest przez ludzi o sowieckiej mentalności.

Przypominamy więc sowieciarzom z TVN, iż w naszej cywilizacji zachodniej cenzura jest działaniem bezprawnym. Art. 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stwierdza, że:

„1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane”.

Europejska Konwencja Praw Człowieka w art. 10 stanowi, iż „Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe”.

Z kolei Karta Praw Podstawowych UE art. 11 określa, że:

„1. Każdy ma prawo do wolności wypowiedzi, co oznacza wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. 2. Szanuje się wolność i pluralizm mediów”.

Przyjęcie do wiadomości tych zachodnich norm jest warunkiem uczestnictwa w normalnej debacie w życiu publicznym. Nie wystarczy przefarbować się z czerwieni oraz sierpa i młota na niebiesko-żółte logo, by stać się demokratą. Wzywamy wszystkich, dla których wolność słowa jest jedną z naczelnych wartości, o wyrażenie protestu w tej sprawie.

za:niezalezna.pl