Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Dlaczego tak trudno pomóc Syrii

Prawie 6 tys. zabitych, 15,5 tys. rannych i 5,5 mln ludzi bez dachu nad głową to bilans ubiegłotygodniowego trzęsienia ziemi w północnej Syrii. Wedle ostatnich informacji 16 samolotów z pomocą humanitarną z Emiratów Arabskich wylądowało w Syrii, a tylko jeden z Chin i Białorusi, trzy z Rosji i sześć z Iranu. Komentatorzy zauważają, że ta tragedia

wydarzyła się w niezwykle delikatnym politycznie momencie. Od kilku miesięcy trwa proces wychodzenia Syrii z regionalnej izolacji. Obecny dramat kraju to kolejna okazja dla innych, by budować swoje wpływy. Kolejny raz kosztem ludności cywilnej.

Reżim Assada utrzymał się przy władzy tylko dzięki Rosji, Iranowi oraz libańskiemu Hezbollahowi. Przejecie kontroli nad Damaszkiem przez reżim ajatollahów uważane było w świecie arabskim zdominowanym politycznie i finansowo przez Arabię Saudyjską za niedopuszczalne. Analogicznie sprawę postrzegał Izrael, który wraz z Arabami deklarował, że reżim Assada musi wyprosić ajatollahów. W optyce bliskowschodniej obecność irańska w Syrii wydaje się o wiele bardziej nieznośna niż rosyjska. Rosjanie w Syrii po prostu są.

Drugi Iran pod Damaszkiem

Tymczasem zdaniem świata arabskiego reżim ajatollahów zmienia układ konfesyjny w tym kraju. Na terenach przez siebie kontrolowanych Irańczycy mają prowadzić kampanie konwersji na szyizm ludności sunnickiej. Zdaniem antyassadowej opozycji reżim wypycha ludność sunnicką z syryjskiej części wzgórz Antylibanu (na północ od Damaszku), regionu Hawranu (obszar graniczący z Jordanią) i wzdłuż autostrady Damaszek – Bejrut.

Ta ludność, która przez Turcję lub Białoruś wędruje do Europy, ma być zastępowana szyitami mówiącymi z libańskim lub irackim akcentem, a niekiedy w ogóle pochodzić z Afganistanu lub Pakistanu. Zresztą z moich rozmów z Syryjczykami również wynika, że od wybuchu wojny domowej w 2011 r. w Syrii pojawili się nigdy wcześniej w żadnych spisach ludności nieodnotowywani szyici.

Ta zmiana konfesyjna w strategicznych obszarach wokół Damaszku i na północnym wschodzie kraju wskazuje, że Iran szykuje się na długotrwałe pozostanie w Syrii, natomiast Rosjanie mogą wyjechać w każdej chwili.
Instrument polityczny Moskwy

Jednak ani Iran, ani Rosja nie zapewniają możliwości odbudowy Syrii. Media irańskie w 2019 r. zaprzestały informowania swojej opinii publicznej o jakichkolwiek dotacjach czy pracach budowlanych w tym kraju, ponieważ wywoływało to niezadowolenie Irańczyków, że za ich pieniądze finansowani są Arabowie w Libanie, Syrii czy Palestynie.

Rosja mająca środki finansowe nie mniejsze niż Katar z gazu i Arabia Saudyjska z ropy naftowej w ogóle nie jest zainteresowana odbudową Syrii. Dla Moskwy Damaszek jest poligonem i aktywem, o którym można rozmawiać z politykami m.in. z Izraela czy Arabii Saudyjskiej. Dlatego też przy cichym wsparciu Rijadu (Arabia Saudyjska), Ammanu (Jordania) i Abu Zabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) rozpoczęto proces porządkowania spraw z Damaszkiem. Skoro Assad utrzymał się przy władzy, to dla regionalnego bezpieczeństwa i stabilności lepiej, żeby wszedł w orbitę regionalną, ponieważ nierozwiązanie kwestii syryjskiej dewastuje Bliski Wschód, na czym korzysta Iran, a poprzez Iran – także Rosja.

Kolejnym ważnym wydarzeniem był dialog turecko-syryjski. Prezydent Recep Erdoğan zmienił front i wyprosił z Turcji Bractwo Muzułmańskie oraz usilnie zabiega o 20 mld dol. u saudyjskiego następcy tronu Muhammada bin Salmana. Dla Rijadu przekazanie takiej sumy Ankarze nie jest wielkim problemem natury finansowej, ale za kredytem mają iść kroki polityczne. Erdoğan ma uspokoić relacje z Grecją i Cyprem, bardzo bliskimi sojusznikami Saudów. Zdaniem części komentatorów sprawa syryjska może być także składową politycznych warunków dla saudyjskiej pożyczki.

Wznowienie dialogu ze światem arabskim i z Turcją zdaniem optymistów wskazywało na uzyskanie większej niezależności Assada od jego „obrońców”. Pesymiści lub realiści są zdania, że Rosja chce wytransferować kapitał z krajów arabskich idący na odbudowę Syrii, zachowując przy tym pełną kontrolę nad reżimem Assada. Co więcej, zamienienie Syrii w wielki plac budowy tworzy doskonałe możliwości obchodzenia sankcji nałożonych na Kreml, który zyskuje coraz większe wpływy w finansjerze w Dubaju.

Gra pomocą humanitarną

Niemniej trzęsienie ziemi i wielki dramat oraz tragedia ludzka to też okazja do brudnej i moralnie ohydnej polityki. Katastrofa dotknęła takie miasta jak Aleppo, Hama, Homs – tradycyjne bastiony antyreżimowe, które zostały przemielone przez rosyjsko-irańską maszynę rzeźniczą i bezpiekę Assada w trakcie wojny domowej.

Poważnym zniszczeniom uległy portowa Latakia i Jableh, ale to są miasta i tereny zamieszkane przez wiernych reżimowi alawitów, i tam w pobliskim Tartus znajduje się rosyjska baza. Tam też rosyjscy sołdaci przy błyskach fleszy z traktorami, ciężarówkami i buldożerami z literą „Z” w eksponowanych miejscach rozpoczęli akcję ratunkową.

Do Aleppo zaczęły przylatywać irańskie ekipy ratunkowe, które mają bardzo duże doświadczenie z takimi katastrofami. Do miasta przyleciał też następca gen. Kasema Sulejmaniego, gen. Esmail Ghaani, którego obecność wskazuje, że region Aleppo możemy uznać za irańską, a nie rosyjską strefę wpływów.
Do pomocy Syrii pospieszyły też Liban, Jordania, Algieria, Emiraty Arabskie, Palestyna, Egipt. Pomoc obiecała Arabia Saudyjska i w mediach arabskich zarówno gwiazdy estrady, jak i elity finansowe deklarują, ile to środków finansowych przeznaczają na pomoc dla ofiar.

Zachód odcięty

Syryjskie służby ratownicze i medyczne są pozbawione podstawowych środków do udzielania pomocy. Kraj jest zamknięty i odcięty od światowej bankowości. Na miejscu działa też Kościół. Jednak zachowanie władz w Damaszku szokuje. Władze syryjskie nie zwróciły się o pomoc do Zachodu. Żaden ratownik będący obywatelem UE nie ma prawa wstępu do Syrii bez wizy, której uzyskanie to kilka dni roboczych (czasami tydzień lub dwa). Procedury wizowe nie zostały uchylone. Samolot z pomocą humanitarną kraju będącego w NATO nie może wylądować na lotnisku w Syrii, które jest pod kontrolą Rosji lub Iranu.
Bejrut zaoferował tranzyt pomocy z UE przez swoje lotnisko i port i z tej możliwości chcą korzystać Włosi i Duńczycy. Jednak wedle doniesień prasowych Syria zamknęła swoje granice, co oznacza, że pomoc z Zachodu nie dotrze do tego kraju z Libanu ani tym bardziej ze zniszczonej południowej Turcji, ani też żaden okręt państwa NATO nie wpłynie do portu w Latakii.

Syria została zamknięta przez reżim, który za pośrednictwem rosyjskich, irańskich i arabskich mediów skarży się na brak pomocy z Zachodu i wychwala Rosję, Iran oraz kraje arabskie, które mogły tam dotrzeć. Od początku tej katastrofy prorosyjskie media tworzyły obraz wielkiej niesprawiedliwości przy okazywaniu pomocy. „Turcji pospieszył z pomocą cały Zachód, a Syrii nikt nie chce pomóc” – grzmi narracja idąca do krajów Trzeciego Świata, świata arabskiego i muzułmańskiego.

Punkty dla Putina i nowy exodus?

Prezentowanie pomocy rosyjskiej ma propagandowo wzmocnić wizerunek Putina jako oparcia dla poszkodowanych i jedynego przyjaciela świata islamu. Wraz z tą narracją idzie kolejna fala domagająca się zniesienia sankcji nałożonych na Syrię po 2011 r. Co jest klasycznym przykładem populizmu i demagogii, ale trafia do arabskich czy irańskich serc i głów.

Kreml chce wykorzystać tę katastrofę do dalszej radykalizacji i tak antyzachodnich nastrojów w tej części świata, które rykoszetem trafią do europejskich dzielnic muzułmańskich i będą tworzyły kolejne płaszczyzny niezadowolenia, z którymi europejscy politycy będą musieli się mierzyć.

Co więcej, brak pomocy to nie tylko zwiększenie liczby rannych i zabitych, to także zdaniem części obserwatorów widmo kolejnego kryzysu migracyjnego. Wedle szacunków nawet 3 mln Syryjczyków z północnej Syrii i południowej Turcji mogą zostać znowu skierowane na dobrze znane szlaki do Europy.

Paweł Rakowski

za:niezalezna.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.