Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

R. Bąkiewicz złoży zawiadomienie do prokuratury ws. próby przejęcia władzy w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości

Składamy zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z bezprawną próbą przejęcia władzy w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości – poinformował Robert Bąkiewicz.

Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego, poseł Konfederacji, poinformował w niedzielę, że Walny Zjazd Stowarzyszenia Marsz Niepodległości odwołał z funkcji prezesa ugrupowania Roberta Bąkiewicza i powołał na prezesa Bartosza Malewskiego.

„W związku z wczorajszą bezprawną próbą przejęcia władzy w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości, dziś wraz z członkami zarządu, składamy zawiadomienie do Prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa” – przekazał Robert Bąkiewicz na Twitterze.

    „Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nie może zostać partyjną przybudówką Winnickiego i Bosaka” – podkreślił.

Robert Bąkiewicz twierdzi, że zwołane zgromadzenie było nielegalne.

    „W odniesieniu do dzisiejszych wydarzeń i doniesień prasowych, dotyczących nielegalnego walnego zebrania członków Stowarzyszenie Marsz Niepodległości oświadczam, że informacje o moim odwołaniu są nieprawdziwe, a dzisiejsze zebranie odbyło się wbrew statutowi i regulaminowi stowarzyszenia” – poinformował w niedzielę na Twitterze.

za:www.radiomaryja.pl


***

R. Bąkiewicz o rozłamach w Stowarzyszeniu „Marsz Niepodległości”: Dzisiaj profity partyjne są ważniejsze niż wspólna idea

Zamiary drugiej strony są jednoznaczne, zresztą wyrażane wprost – przejąć Marsz, wyczyścić Marsz z ludzi, którzy nie są podporządkowani partii politycznej, którzy na rozkaz nie będą skakali w przepaść. Dzisiaj profity partyjne są ważniejsze niż wspólna idea. Myślę, że to jest oś konfliktu – mówił w poniedziałkowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”, komentując ostatnie spory w organizacji, skutkujące nielegalnym (bez osiągnięcia kworum) odwołaniem go ze stanowiska.

W Stowarzyszeniu „Marsz Niepodległości” doszło do eskalacji politycznych podziałów. W czasie niedzielnego Walnego Zjazdu Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” odwołano Roberta Bąkiewicza z funkcji prezesa stowarzyszenia. On sam uważa, że zgromadzenie odbyło się nielegalnie, a liczba głosów nie osiągnęła wymaganej większości, dlatego decyzja o odsunięciu go od władzy jest bezprawna. Zapowiedział zgłoszenie sprawy do prokuratury.

Robert Bąkiewicz od jakiegoś czasu był oskarżany przez niektórych członków Stowarzyszenia, takich jak Robert Winnicki, o różnorakie nieprawidłowości, jakie ich zdaniem miały mieć miejsce za jego prezesury.

Według rozmówcy Radia Maryja są to jednak pomówienia mające na celu upolitycznienie organizacji i uczynienie z niej przybudówki Konfederacji. Tak samo ma być w przypadku decyzji podjętych w czasie ostatniego Walnego Zjazdu.

    – To, co się wczoraj wydarzyło, to jest próba nielegalnego przejęcia władzy, próba pozademokratycznego uzurpowania sobie tego, że grupa związana z partią polityczną – Ruchem Narodowym, Krzysztofem Bosakiem, Robertem Winnickim – ma prawo do dysponowania Marszem Niepodległości jako narzędziem politycznym. Oś sporu, która jest wewnątrz stowarzyszenia to jest oś sporu, czy Marsz Niepodległości ma być marszem wszystkich polskich patriotów, czy ma być marszem partii politycznej – Konfederacji – zaznaczył Robert Bąkiewicz.

Druga strona sporu także zarzuca prezesowi Stowarzyszenia upolitycznianie Marszu i czynienie z niego przybudówki Prawa i Sprawiedliwości.

    – Oczywiście muszą być jakieś argumenty dezawuujące przeciwnika, tak samo jak próba wyciągania fałszywych argumentów o tym, że są nieprawidłowości w Stowarzyszeniu dlatego, żeby jakoś wytłumaczyć to opinii publicznej. Ja tylko przypomnę, że za mojej prezesury odbyły się największe Marsze Niepodległości, że za mojej prezesury nie było na Marszach Niepodległości awantur, że Marsze Niepodległości cieszyły się również elementami bardzo silnie cywilizacyjnymi, religijnymi. Hasła odwołujące się wprost do Boga czy Matki Bożej konsolidowały naprawdę duże grona polskich patriotów, ale i katolików i pokazywały twarz polskiego środowiska patriotycznego jako ludzi odpowiedzialnych – wskazał gość „Aktualności dnia”.

Jego zdaniem Robert Winnicki i Krzysztof Bosak chcą stworzyć w Stowarzyszeniu wyłom, by nie doszło do zwołania prawidłowego Walnego Zjazdu.

    – Robert Winnicki i Krzysztof Bosak chcą stworzyć w Stowarzyszeniu wyłom, by nie doszło do zwołania prawidłowego Walnego Zjazdu, dlatego że na prawidłowym Walnym ani Robert Winnicki, ani Krzysztof Bosak nie byliby w stanie zebrać wystarczających większości, żeby odwołać czy mnie, czy jakiegokolwiek innego członka zarządu – uważa Robert Bąkiewicz.

Niedzielny Walny Zjazd nazwał „towarzystwem wzajemnej adoracji”, które – jak podkreślił – nie było zgromadzeniem zwołanym zgodnie z procedurami. Brało w nim udział jedynie 32 z 72 członków Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”, z czego 31 głosowało za odwołaniem Roberta Bąkiewicza z funkcji prezesa. Kworum potrzebne do podjęcia tego typu decyzji wynosi zaś połowę wszystkich członków.

    – W tym przypadku widzimy od razu, że zdecydowana większość członków po prostu nie pojawiła się na tym zgromadzeniu, uważając je za nielegalne, za próbę uzurpacji, rozbijania Stowarzyszenia – zaznaczył gość „Aktualności dnia”.

Podkreślił, że legalnie zwołany Walny Zjazd pozwoliłby na wyjaśnienie wszystkich nieścisłości, lecz według niego nie na tym zależy prokonfederackiej części członków Stowarzyszenia. Polityczne rozgrywki wewnątrz środowiska patriotycznego – zdaniem rozmówcy Radia Maryja – przyniosą tylko szkody dla tegoż środowiska i Polski w ogóle.

    – Przypomnę tylko, że Robert Winnicki i Krzysztof Bosak pomawiali mnie publicznie przez dłuższy czas. Nie odpowiadałem na te zarzuty, próbując wspólnie z kolegami doprowadzić do jakiegoś porozumienia. Próbowaliśmy usiąść przy stole, natomiast te rozmowy niewiele przynosiły, bo pojawiały się publikacje, które uderzały w nas i w sam Marsz Niepodległości. W którymś momencie te rozmowy niestety zostały przerwane, dlatego że widzieliśmy, iż zamiary drugiej strony są jednoznaczne, zresztą wyrażane wprost – przejąć Marsz, wyczyścić Marsz z ludzi, którzy nie są podporządkowani partii politycznej, którzy na rozkaz nie będą skakali w przepaść – stwierdził Robert Bąkiewicz.

Prezes Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” wierzy jednak, że uda się w końcu dojść do porozumienia.

    – Mam nadzieję, że pomimo tych turbulencji, pomimo tych sporów, pomimo wylewającego się na zewnątrz zła, będziemy w stanie jakoś rozwiązać te sprawy i Marsz Niepodległości 11 listopada będzie znów elementem łączącym. Natomiast pamiętajmy o tym, co powiedziałem – po drugiej stronie mamy czynnych polityków, partię polityczną, która zarzuca, że politycy PiS-u biorą udział w Marszu Niepodległości, tak jakby mieli w nim brać udział tylko politycy Konfederacji albo Ruchu Narodowego, albo tylko zwolennicy tejże opcji politycznej, a inni polscy patrioci, również politycy, nie powinni w nim brać udziału – zaznaczył.

    – Przypomnę, że w latach 2010-2015 na Marsz Niepodległości były zapraszane osoby z różnych opcji politycznych, nawet był zapraszany prezydent Komorowski. Udział brali politycy PiS-u, byli w Komitecie Honorowym, pomagali przy policyjnych pacyfikacjach manifestantów, próbowali mediować, próbowali chronić samo wydarzenie, a dzisiaj się o tym nie pamięta, bo dzisiaj profity partyjne są ważniejsze niż wspólna idea. Myślę, że to jest oś konfliktu – tłumaczył gość „Aktualności dnia”.

Rozmówca Radia Maryja liczy na to, że zgłoszenie sprawy do prokuratury skłoni jego wewnętrznych przeciwników do negocjacji oraz ustalenia terminu Walnego Zjazdu, na którym wyjaśnione zostaną wszystkie zarzuty i niedopowiedzenia. W przeciwnym wypadku wdrożone zostaną rozwiązania prawne.

za:www.radiomaryja.pl

***

Lisiewicz: Marsz Niepodległości zdradził Rosję! Bosak z bratem nigdy by tego nie zrobili

„Traktujemy ich jak zdrajców. To są po prostu zdrajcy, którzy się sprzedali za pieniądze” – powiedział o Robercie Bąkiewiczu i innych członkach władz Marszu Niepodległości poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. Przypomnijmy, że Bosak mówił o pieniądzach uzyskanych zgodnie z obowiązującym procedurami, jawnie, od POLSKIEGO rządu, na działalność patriotyczną, edukacyjną, kulturalną itp. Tymczasem brat polityka Konfederacji Marek Bosak zarabiał pieniądze jako dyrektor w firmie ROSYJSKIEGO oligarchy Olega Wiktorowicza Bojko, ale to na razie zostawmy... Zdrada to zarzut poważny, więc wypada zapytać kogo i kiedy - zdaniem Bosaka - zdradziły władze Marszu Niepodległości? Przecież o tradycjach patriotycznych, Żołnierzach Wyklętych, ideologii LGBT, chrześcijaństwie, obronie życia nienarodzonych itp. Robert Bąkiewicz mówi cały czas to samo - czy ma rządowe wsparcie, czy nie. Jakby nie analizować, jest tylko jedna możliwa odpowiedź: Bąkiewicz jest według Bosaka zdrajcą, bo zdradził Rosję i kuriozalną prorosyjską linię liderów Konfederacji – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.

Akt zdrady dokonał się przed ostatnim Marszem Niepodległości, gdy prezes Robert Bąkiewicz, zaprezentował plakat marszu – hasło „Silny Naród, Wielka Polska” i wizerunek polskiego ułana z 1920 r., tnącego szablą bolszewika z literą „Z” na czapce. To jedna z ilustracji przy tym tekście, współgrająca z drugą – Putinem na szubienicy, wywieszonym przez kibiców Legii Warszawa (oprawa ta miała też inny kontekst, odnosząca się do waśni między klubami, ale nie o tym dziś piszę).

75 proc. Rosjan za atakiem Polskę, a Bosak nie chce antyrosyjskiego hasła

Wydawałoby się, że wymowa plakatu w chwili, gdy Rosja nie tylko napadła na Ukrainę, ale i co drugi dzień grozi Polsce zagładą, a 75,5 proc. Rosjan popiera ewentualny atak na nasz kraj, także z użyciem broni atomowej, jest oczywista dla każdego patrioty. Okazało się, że nie. Dlatego w odpowiedzi zwolennicy Krzysztofa Bosaka stworzyli konkurencyjne hasło, bez antyrosyjskich akcentów. Natychmiast zapowiedzieli też działania mające na celu zmianę władz stowarzyszenia Marsz Niepodległości, w tym odwołanie Roberta Bąkiewicza, który posłużył się ekspertyzą adwokata kibiców Legii Warszawa mec. Krzysztofa Wąsowskiego dowodzącą, że działania te nie mają podstaw prawnych.

Kibice zawsze przeciwko Moskwie

Uprzedzając rytualne zarzuty, że każdy, kto krytykuje Bosaka to „pisowski propagandysta” zaznaczę, że nie piszę tych słów jako zwolennik PiS, tylko jako człowiek wywodzący się ze środowiska, w którym swoje wpływy zyskał zarówno Marsz Niepodległości, jak i Konfederacja.

25 lat życia minęło mi w środowisku kibicowskim, na meczach Lecha Poznań. Na rzecz zbliżenia pomiędzy kibicami i prawicą działałem wraz ze starszymi kibicami wielu klubów, gdy większość pukała się patrząc na nasze zabiegi w głowę. Także wtedy, gdy w czasie najostrzejszej wojny kibiców Legii Warszawa z ITI Krzysztof Bosak w TVN występował w „Tańcu z gwiazdami”, ale dość złośliwości… Prowadzę też program „Wywiad z chuliganem”, w którym występowała większość kibicowskich legend, w tym śp. Zbigniew Rybak, śp. Roman Zieliński, Uszol, Andrzej Duffek z Lechii Gdańsk i wiele innych. No więc to nie moja „propisowskość” a te właśnie względy  powodują, że piszę ten tekst.

W środowisku kibicowskim zawsze dominowały postawy patriotyczne, nie brakowało też narodowców, natomiast stosunek do Moskwy w zwięzły oraz dosadny sposób oddawała przyśpiewka „Ruska k… aejaejao”.

Dla kibiców bardzo ważna jest tradycja, a taki właśnie był stosunek do Moskwy we wszystkich kibicowskich pokoleniach. Kochano kolarza Stanisława Królaka, bo jak głosiła legenda, miał pobić pompką sowieckiego kolarza w tunelu. Publiczność szalała bynajmniej nie tylko z powodów sportowych, gdy Gerard Cieślik wpakował dwie bramki Związkowi Sowieckiemu. I gdy Władysław Kozakiewicz pokazał na igrzyskach w 1980 r. ruskiej swołoczy wiadomy gest. A w 2011 r. kibice Legii Warszawa byli przetrzymywani przez kilkanaście godzin na granicy rosyjskiej, bo mieli ze sobą transparenty „Smoleńsk – pamiętamy” i „Oddajcie czarne skrzynki, zabierzcie Tuska”. Plakat ostatniego Marszu Niepodległości świetnie wpisywał się w tę tradycję.

Czy państwo powinno wspierać stowarzyszenia patriotów?

Marsz Niepodległości stał się za proniemieckich i prorosyjskich rządów Tuska zjawiskiem także pokoleniowym. W jego organizację angażowały się grupy kibicowskie z całej Polski. Prowokacje policyjne w czasie marszów naprawdę przypominały czasy komuny. Za rządów PiS ustały, a jeśli coś można tu PiS zarzucić, to przede wszystkim dalece niewystarczające rozliczenie ich sprawców, no i zapewne postawę policji z roku 2020, którą ostro wówczas skrytykowałem, choć oczywiście daleko jej było do prowokacji z czasów rządów PO.

Po objęciu władzy przez PiS nowe rządy, w przeciwieństwie do poprzednich, zaczęły wspierać działania patriotyczne i tożsamościowe, choć zapewne mogłyby robić więcej. Spotkało się to z wrzaskiem oburzenia ze strony środowisk organizatorów Marszów Równości, które dotychczas miały monopol na państwowe wsparcie. Gazeta Wyborcza, TVN czy Newsweek zaczęły to nazywać przekazywanie pieniędzy kolesiom itp.

Teraz dołączył do nich… Krzysztof Bosak. Gdyby takie wsparcie dla choćby patriotycznego wychowania młodzieży skrytykowali wolnorynkowcy od Korwin-Mikkego, pragnący ograniczenia funkcji państwa można by to jeszcze zrozumieć, ale narodowcy?! Dla spadkobierców Narodowej Demokracji kształtowanie takich postaw przez państwo powinno być chyba czymś oczywistym.
Bosak demaskuje zdrajców w rozmowie z Radiem Zet i dziennikarzem… Onetu

Co na to Bosak? Zauważmy, że wypowiedział wspomniane słowa w Radiu Zet, w programie Andrzeja Stankiewicza z portalu Onet, a jednego z głównych newsów zrobił z nich portal Agory. Dość zaskakujące miejsca do demaskowania zdrajców… Bosak mówił o zakupie przez narodowców od Bąkiewicza nieruchomości „w różnych częściach kraju”, choć przyznał, że… nie wie gdzie się one znajdują. „My się dowiadujemy z mediów” – stwierdził.

Aha, czyli te same media, które są zdaniem polityków Konfederacji antypolskie, nagle w sprawie Marszu Niepodległości, na który wysyłały niegdyś dziennikarza wysmarowanego czarną pastą albo do haseł agresywnych zaliczały okrzyk „Bóg, Honor i Ojczyzna”, stały się wiarygodnym źródłem informacji? Tylko dlatego, że trzeba znaleźć jakiś bat na Bąkiewicza, bo jest antyrosyjski.

PS. A swoją drogą czy wyobrażają sobie Państwo wywiad z Robertem Bąkiewiczem, w roli pozytywnego bohatera, w tych samych mediach? To chyba ważna wskazówka, po czyjej stronie jest racja.

Piotr Lisiewicz.

za:niezalezna.pl


***

„Katechon”, realiści i komuniści

Gdzie Rosja Putina szuka najbardziej pomocnych w jej wojnie sojuszników? Najkrótsza odpowiedź: wszędzie.

Trwająca za naszą wschodnią granicą wojna nakłada się na wojnę kulturową, która trawi naszą cywilizacyjną wspólnotę. Często słyszymy argument, że Rosja Putina jest ostatnim rycerzem tradycji, a nawet chrześcijaństwa. Dla bojowników o nową wspaniałą przyszłość – bez tradycji i bez chrześcijaństwa – ów argument jest częściej jeszcze wykorzystywanym cepem do okładania przeciwników. „Prawica” to automatycznie zwolennicy Putina, bombardowania ukraińskich miast, gwałcenia granic i kobiet przez żołdaków Moskwy. Niekiedy, niestety, mamy naprawdę do czynienia z taką „prawicą”, także w Polsce (choć u nas, szczęśliwie, stanowi ona zjawisko marginesowe).

„Katechon”, czyli ten, który powstrzymuje nadejście Antychrysta – przypisanie Putinowi tej tajemniczej roli, o której wspomina święty Paweł w 2 Liście do Tesaloniczan, warto poddać jednak prostemu testowi: gdzie Rosja Putina szuka najbardziej pomocnych w jej wojnie sojuszników? Najkrótsza odpowiedź: wszędzie. Na lewicy, prawicy, wśród liberałów, komunistów, konserwatystów, wśród przestraszonych i odważnych, muzułmanów i chrześcijan (wszelakich denominacji), wierzących żydów i ateistów, kobiet, macho i „osób niebinarnych”, bogatych i biednych. Bez żadnych logicznych ograniczeń. Jednych straszy, innych zachęca do odwagi. Jednych budzi, drugich usypia. Czy można w tym pozornym chaosie odkryć jakiś porządek? Na pewno nie konserwatywny.

Ale owszem, pojęcie porządku jest ważne w systemie argumentacji Putina. Nie w znaczeniu moralnym. W stosunku do elit polityczno-gospodarczych państw Zachodu jest to porządek geopolityczny, oparty na współpracy najsilniejszych mocarstw w opanowaniu sił chaosu, nieodpowiedzialnych „etnokracji” (takich np. jak Ukraina, Gruzja, Polska itp.). Porządek to po prostu „prawo” wielkich mocarstw do ich stref dominacji. Porządek powinien polegać na rozgraniczeniu owych stref, by Ameryka pilnowała swojej, a Rosja swojej. Jej granica zachodnia musi być jakoś wytyczona z Niemcami, jako jedynym pełnoprawnym mocarstwem/partnerem, uznawanym przez Rosję w tej części Europy. W każdym razie jeśli Amerykanie nie chcą, by im ktoś mieszał pod nosem, to niech uznają także prawo Moskwy do tego, by panować m.in. nad Ukrainą. Z Polską jeszcze się wyjaśni: czy ma być w strefie „ruskiego miru” czy niemieckiej „Mitteleuropy”. Porządek będzie, jeśli mocarstwa się porozumieją i nie będą pytać o zdanie małych i słabych.

Równie często jednak jak do tak rozumianego „porządku” Rosja odwołuje się do idei „postępu”. Najsilniej oczywiście wizerunek Rosji z ideą postępu związali Lenin i Stalin. Liberałowie zachodni, choć drżeli nieco na widok barbarzyńskich metod, jakimi ów postęp był wprowadzany przez „czerwonych komisarzy”, przyznawali, że Moskwa próbuje jakiegoś eksperymentu w imię lepszej przyszłości. Nie to, co stojące Armii Czerwonej na drodze „małe narodki”, które broniły tylko przestarzałego pojęcia niepodległości, własnego państwa. Zapomniano błyskawicznie na Zachodzie o pakcie Mołotowa z Ribbentropem, o losie wschodniej połowy Europy podzielonej między Stalina i Hitlera między 1939 a 1941 rokiem, bo wszak to „dzielny Iwan” uratował ostatecznie Europę i świat przed faszyzmem. Do tego argumentu Putin odwołuje się najczęściej: do wspomnienia postępowej, antyfaszystowskiej, wyzwolicielskiej roli Rosji Stalina. Najdobitniej uczynił to podczas niedawnej rocznicy zwycięstwa pod Stalingradem. Wrogowie Putina i Rosji to po prostu faszyści, antysemici, rasiści, których (Ukraińców, Polaków, Litwinów, Łotyszy itd.) tylko Rosja może powstrzymać ponownie – we współpracy z antyfaszystami całego Zachodu.

Najczęściej jednak Rosja współczesna odwołuje się do roli nie „Katechona”, ale wyzwolicielki skrzywdzonych i poniżonych narodów całego świata – od jedynego strasznego wroga: amerykańskiego imperializmu. Pod tym hasłem skutecznie pozyskuje zwolenników w Ameryce Łacińskiej, Azji, Afryce. Pozyskuje również – nieco bardziej dyskretnie – zwolenników „wyswobodzenia” Francji czy Niemiec spod dominacji złego „wuja Sama”. Wyborcy AfD czy wnuk generała de Gaulle’a wybierają Putina w tej wyzwolicielskiej roli otwarcie. Poważniejsi politycy nad Sekwaną i Szprewą kibicują mu ciszej. Siłom komunistycznym na całym świecie, w tym na uniwersyteckich kampusach Zachodu, nawet jeśli nie znają pojęcia „Katechon”, Putin przedstawia się jak najchętniej w roli ostatniej nadziei na pokonanie imperialistycznego „antychrysta” z Waszyngtonu. Czy to czyni go obrońcą Tradycji? •

Andrzej Nowak

za:www.gosc.pl/doc/8089014.Katechon-realisci-i-komunisci



Copyright © 2017. All Rights Reserved.