Jedno sformatowane lewicowe stado

Jeśli spojrzeć na opozycyjną część sceny politycznej, teoretycznie mamy do czynienia z całym spektrum poglądów: od konserwatywnego PSL po skrajnych lewaków. To jednak pozory. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że rzeczywiste ośrodki decyzyjne, tworzące agendę polityczną, są poza Sejmem.

Dziś w większości sztandary opozycyjne są zapisane hasłami, które tworzą różnego rodzaju aktywiści. A gdy prześledzi się uważniej ich poglądy, to widać, że mamy do czynienia z dosyć zradykalizowanym lewicowym stadem. Znakiem rozpoznawczym jest hasło „tolerancja”, w ramach której obowiązkiem jest walka z Kościołem i katolickimi wartościami. Dobry aktywista musi więc w ciemno wspierać LGBT, i to niezależnie, czy celem deklarowanym jego działalności jest promowanie transportu publicznego, czy pomoc bocianom. Kolejnym sztandarem uniwersalnym dla organizacji pozarządowych jest kwestia klimatu i radykalnej agendy mającej uratować planetę. Nie możesz być np. działaczem prozwierzęcym i jednocześnie nie popierać aborcji. NGO są bowiem mocne w stadzie. Wymuszają stadne zachowania. Coraz częściej bardzo skutecznie ich histeria udziela się politykom, definiując ich działania.

Jacek Liziniewicz

za:niezalezna.pl