Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Mołdawia na celowniku Putina?

Moskwa najwidoczniej chce sobie odbić niepowodzenia na froncie ukraińskim. Tym razem znalazła o wiele słabszego „chłopca do bicia”. Chodzi o destabilizację sytuacji w Mołdawii, tak by za wszelką cenę powstrzymać jej prozachodnie aspiracje. Zdaniem władz w Kiszyniowie w najbliższym czasie może dojść do zbrojnej rosyjskiej prowokacji.

Położona między Rumunią a Ukrainą Mołdawia latem ubiegłego roku stała się kandydatem do członkostwa w UE. Obecnie to liczące 2,6 mln obywateli państwo boryka się z problemem napływu uchodźców z Ukrainy oraz napiętą sytuacją w separatystycznym regionie − Naddniestrzu, w którym stacjonuje około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy. W czwartek 23 lutego 2023 r. rosyjskie ministerstwo obrony wydało absurdalne oświadczenie sugerujące, że Ukraina przygotowuje prowokację związaną z atakiem na Naddniestrze. Mołdawski rząd uważa, że komunikat ten może być próbą Władimira Putina do znalezienia pretekstu do kolejnej inwazji, tym razem na ich terytorium.

Przygotowania do zamachu stanu?

Według Rosjan ukraińskie jednostki chcą skorzystać z formacji „Azow”. Rosjanie twierdzą, że rzekomą inwazję Ukrainy mają poprzedzić inscenizacje ofensywy wojsk rosyjskich z terytorium Naddniestrza, a do tego celu zostaną użyci ukraińscy sabotażyści, udający personel wojskowy Federacji Rosyjskiej. Taki komunikat, zdaniem analityków, może sugerować, że to wojska Władimira Putina, a nie Ukrainy szukają pretekstu do napaści.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski już wcześniej ostrzegał, że Rosjanie mogą próbować zająć lotnisko w Kiszyniowie, stolicy Mołdawii, aby przerzucić żołnierzy i sprzęt na terytorium Ukrainy drogą lotniczą. Zełenski uważa, że obecne władze Mołdawii, które realizują prozachodnią politykę, nie są na rękę Putinowi. Prezydent Mołdawii, Maia Sandu, wprost oskarża Rosję o próbę zorganizowania zamachu stanu. Wcześniej również oskarżyła Rosję o spiskowanie w celu wykorzystania zagranicznych „sabotażystów” do obalenia jej prounijnego rządu. Nowy premier Mołdawii, Dorin Recean, jest również prounijny, podobnie jak jego poprzednik. Sandu wyraziła obawy, że spisek obejmie „protesty tak zwanej opozycji”, które mają na celu „obalenie porządku konstytucyjnego”.

Prezydent Mołdawii twierdzi, że Rosja planuje wykorzystać byłych żołnierzy do przeprowadzenia brutalnych ataków na instytucje państwowe i porwanie zakładników, którzy zostaliby później wykorzystani jako narzędzia polityczne. Sabotażyści mieliby zakamuflować się w cywilnych ubraniach i pochodzić z różnych krajów, w tym z Rosji, Czarnogóry, Białorusi i Serbii. Jak poinformował portal BBC News, już wcześniej Sandu wezwała mołdawski parlament do przyjęcia ustaw, które dadzą Służbom Wywiadu i Bezpieczeństwa (SIS) oraz prokuratorom niezbędne środki do walki z zagrożeniami dla bezpieczeństwa narodowego. Mimo tych gróźb, prezydent zapewniła, że próby Kremla nakręcenia spirali przemocy w tym kraju spełzną na niczym.

Z kolei premier Mołdawii Dorin Recean oświadczył, że jego kraj jest przygotowany na różne scenariusze destabilizacji, dzięki doświadczeniu oraz silnemu potencjałowi są jest stanie zapewnić bezpieczeństwo. Podkreślił również, że jego celem jest utrzymanie pokoju i stabilizacji także na obszarze lewego brzegu Dniestru.

Destabilizacja poprzez kryzys gospodarczy

Mołdawia, dawna część Związku Sowieckiego, bardzo ucierpiała w wyniku inwazji Rosji na Ukrainę, która doprowadziła do znacznego wzrostu cen surowców energetycznych i drastycznej inflacji. Mołdawia jest jednym z najbiedniejszych krajów w Europie i jest uzależniona od importu rosyjskiego gazu ziemnego. W zeszłym roku wystąpiły również przerwy w dostawie prądu, co było wynikiem ataków Rosji na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. Od wybuchu wojny na Ukrainie ceny gazu ziemnego wzrosły siedmiokrotnie, co doprowadziło do inflacji sięgającej 34 proc. Partie prorosyjskie wykorzystują gniew ludzi do organizowania antyrządowych protestów. Jednym z głównych graczy w tych działaniach jest prorosyjska partia Shor, kierowana przez Ilana Shora – zbiegłego biznesmena, który w 2017 r. został skazany za udział w kradzieży z mołdawskich banków miliarda dolarów.

Według mołdawskiego wywiadu najnowszy plan Moskwy polega na wzniecaniu gwałtownych zamieszek podczas antyrządowych protestów i wykorzystaniu prowokatorów z krajów, gdzie silne są nastroje prorosyjskie. Organizatorami protestów są powiązane z Rosją partie lewicowe, a blok opozycyjny składa się z socjalistów i komunistów. Prorosyjskie grupy mobilizują się od jesieni, a nawet płacą demonstrantom za udział w protestach przeciwko władzom. Niedawno na ulicach przed parlamentem kilkuset opłacanych przez opozycję demonstrantów domagało się dymisji prezydent Maii Sandu.

„Rosja próbowała nas obalić jesienią” – te słowa Andriana Cheptonara, deputowanego rządzącej Partii Akcji i Solidarności oraz byłego oficera kontrwywiadu, cytuje Margherita Stancati w artykule „The Wall Street Journal”. „Teraz Rosja dywersyfikuje swój modus operandi. Ponieważ nie mogli zmobilizować wystarczającej liczby mieszkańców do gwałtownych zamieszek, zwrócili się do obcokrajowców” – dodaje polityk.

Zdaniem analityków strategia Moskwy koncentruje się na sprowokowaniu kryzysu gospodarczego poprzez odcięcie dostaw gazu ziemnego, a następnie wykorzystaniu jego politycznych konsekwencji. Rosyjscy urzędnicy otwarcie ostrzegają Mołdawię przed dryfowaniem na Zachód. Na początku lutego rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że Mołdawia może być „następną Ukrainą”.

Decydujący czynnik – Ukraina

Zdaniem wielu analityków, nawet gdyby zebrać siły naddniestrzańskiego MSW, wojska i sił bezpieczeństwa, byłoby to razem około ośmiu tysięcy ludzi. Siły te nie posiadają obecnie broni ciężkiej ani lotnictwa i nie mogłyby poważnie zagrozić Mołdawii. Poza tym, gdyby siły z Naddniestrza zaatakowały Mołdawię, spotkałoby się to z kontrakcją Ukrainy. A jednostki naddniestrzańskie nie byłyby w stanie się im przeciwstawić.

Tymczasem prezydent Sandu wzmacnia swoją prozachodnią politykę. Osobiście spotkała się z prezydentem Joem Bidenem w Warszawie i wzięła udział w spotkaniu wschodnioeuropejskich członków NATO, którzy należą do najbardziej zagorzałych sojuszników Ukrainy. Podziękowała także USA za wysłanie pomocy finansowej, która pomogła Mołdawii subsydiować rachunki za energię w obliczu rosyjskiej wojny gazowej. − Potrzebujemy jeszcze większego wsparcia USA, aby wzmocnić naszą odporność gospodarczą – powiedziała Bidenowi.

„Jest jasne, że Rosja jest państwem agresorem” – powiedział w wywiadzie dla BBC Rosian Vasiloi, szef mołdawskiej straży granicznej. Podkreślił, że zagrożenie istnieje od 24 lutego, kiedy rozpoczęła się wojna na Ukrainie, ale zauważył, że teraz jest inaczej. Dopóki Ukraina będzie walczyć i wygrywać wojnę, ryzyko dla Mołdawii jest mniejsze. „Jeśli Ukraina upadnie, Mołdawia będzie następna” – dodał Vasiloi.

Jacek Szpakowski

za:niezalezna.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.