Ten Polak...

Seria ostatnio opublikowanych sondaży ujawnia dwie grupy wyborców o niemal stałej liczbie mimo innych zmian w preferencjach. Jedna to ponad 20 proc. tych, którym w dowolnej kwestii „trudno powiedzieć”, druga – podobnej wielkości – to ludzie, którzy są przeciwni praktycznie każdemu działaniu polskich władz. Nawet uzyskaniu od Niemiec reparacji za ich zbrodnie!

Daje to dość ponury obraz ogółu Polaków przed wyborami – co najmniej 40 proc. społeczeństwa jest ogłupione do stanu prawie niepoczytalności, gotowe głosować wbrew własnym podstawowym interesom!

Zjawisko to nie jest bynajmniej czysto polską specjalnością, bo to swoich rodaków ostrzegał kiedyś George Orwell: „Ludzie, którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów, nie są ich ofiarami. Są współsprawcami”.

O wyborców tak słabo rozeznających się w sytuacji, że nieumiejących zdefiniować prawidłowo własnego interesu, można starać się powalczyć, teoretycznie dokształcić ich i uświadomić, acz wydaje się, że bardziej skuteczne byłoby zagranie na typowym dla takich grup społecznych konformizmie. Ponieważ z reguły ulegają one zdaniu większości, można wywrzeć na nie presję nieustannym powtarzaniem w mediach publicznych, że owa większość jest z rządów Zjednoczonej Prawicy zdecydowanie zadowolona i zamierza na nią głosować. Nieodkrywcze, ale skuteczne.

20 proc. zmanipulowanych

Co jednak począć z tą 20-proc. mniej więcej grupą wyborców, którzy są wrodzy nie tylko rządzącej Zjednoczonej Prawicy, ale wręcz Polsce? Czy w ogóle możliwa jest jakakolwiek dyskusja z obozem ewidentnej zdrady narodowej, który swoją nienawiść do „nienormalnej” polskości przenosi nawet na tamten świat, każąc sobie na płycie nagrobnej wyryć osiem gwiazdek kryjących wulgarne zawołanie?

Jeden pozytyw można tu dostrzec: że właśnie ostatnio ta najbardziej zajadła część opozycji totalnej musiała w praktyce całkowicie pozbyć się masek „liberalizmu”, „tolerancyjności” i wszelkich innych dotychczas dość skutecznie oddziałujących właśnie na te drugie 20 proc. ludzi zagubionych i łykających ładnie opakowane kłamstwa.

Teraz jednak zamiast mniej lub bardziej zręcznych kłamstw mamy już tylko nagą negację – wszystkiego. W referendum według totalsów należy odpowiedzieć „nie” – tak samo w przypadku potrzeby reparacji od Niemiec, przekopu mierzei, budowy Baltic Pipe, Via Carpatii, tunelu pod Świną, Centralnego Portu Lotniczego, rozbudowy armii, przemysłu zbrojeniowego i w ogóle wszystkiego, co Polskę wzmacnia. Oni po prostu nie mogą inaczej i zaczyna to dostrzegać coraz większa część społeczeństwa. Na ile duża, pokażą wyniki wyborów.

Problem państwa dwu cywilizacji

Sytuacja jest trudna, gdyż w każdym kraju większość obywateli chce po prostu spokoju i bezpieczeństwa, nie lubi awantur ani ostrych sporów o sprawy podstawowe, a tu przyjdzie się wyraźnie opowiedzieć po jednej z radykalnie się różniących stron, w sporze o wymiarze wręcz epokowym. Przepowiedział to profesor Feliks Koneczny w swoim monumentalnym historiozoficznym dziele „Polskie logos a ethos”, w którym wykłada jedną z najważniejszych swoich tez, że państwo mające rację bytu nie może być cywilizowane na dwa sposoby, jedna z cywilizacji musi stać się dominująca: „Walka obozów chrześcijańskiego i antychrześcijańskiego zaostrza się do tego stopnia, iż nikt nie będzie mógł pozostać w niej neutralnym, albowiem tarcie przeciwieństw cywilizacyjnych przenika już wszystkie dziedziny życia. Musi nadejść dzień, w którym nie będzie już ślepych nieświadomych narzędzi jednej ze stron walczących, lecz wszyscy zdawać będą sobie sprawę ze stanu rzeczy, i każdy będzie ponosił pełną odpowiedzialność za każdy swój krok, nie tylko w życiu publicznym, ale nie mniej w prywatnym, potocznym, bo każdy krok będzie służył na wzmocnienie tego lub tamtego obozu. Walczy się o chrześcijaństwa. My, Polacy, walczymy o katolicyzm, o ten jedyny w chrześcijaństwie pozytywny Kościół, Kościół par excellence”. Nikt nie wie, na ile te zdania są prawdziwe, czy dotyczą także owej sporej wciąż w Polsce grupy ludzi, którzy z jakichś powodów w ogóle do wyborów nie przystępują.

Nurt częściowo zawrócony

Mija kolejna rocznica wrześniowej napaści na Polskę, która coraz powszechniej rozumiana jest jako wspólna agresja uzgodniona przez obu naszych agresywnych sąsiadów, hitlerowskie Niemcy i stalinowską Rosję. Bez 17 września nie byłoby i 1, co przez całe dekady zakłamywała sowiecka „historiografia”, także u nas wbijana do głów obywatelom niby-niepodległej „Polski Ludowej”. I jednak udało się to w ciągu ostatnich 30 lat odwrócić, podobnie jak wróciła pamięć i podziw dla Żołnierzy Wyklętych, powstańców warszawskich, zwycięzców Bitwy Warszawskiej. Wymagało to wielu lat wytrwałej pracy, ba, wręcz walki, bo „stronnictwo antypolskie” wedle definicji księcia Adama Czartoryskiego zawsze stawało po drugiej stronie, stosując wyrafinowaną pedagogikę wstydu, w której Wyklęci byli bandytami, a w rocznicę Cudu nad Wisłą należy zapalać znicze na grobach sowieckich najeźdźców, bo wszak nas „wyzwolili”.

Na ile skuteczne są starania o usunięcie z organizmu narodowego tych zatruwających jej krwiobieg jadów? Narastająca i coraz jawniejsza wściekłość totalniaków wskazuje, że doceniają niebezpieczeństwo takich zabójczych dla ich kłamstw narzędzi jak podręcznik „Historia i teraźniejszość” profesora Roszkowskiego. Ale żeby ta broń zadziałała, potrzebne są następne lata, i o to idzie bój, który dla wewnętrznych wrogów Polski może faktycznie okazać się ostatnim, jak w „Międzynarodówce”, ulubionej pieśni wielu ich protoplastów…

Tak bywało już w Polsce, gdy postępowe „towarzystwo” polskością gardziło, wyśmiewając ją publicznie. W przededniu wielkiej próby reformy osłabionego państwa poprzez uchwalenie Konstytucji 3 maja, w 1788 r. Wawrzyniec Engestrom zapisał z goryczą takie swoje wrażenia: „Niewielu dawało się widzieć albo raczej nikogom z młodzieży polskiej nie widział wytwornie i elegancko ubranego po polsku. Gdy ze wsi przybył obywatel w stroju narodowym i znalazł się w towarzystwie, drudzy go sobie pokazywali, zowiąc »ten Polak«”.

Tak też zwracają się do nas przedstawiciele dzisiejszego „towarzystwa”, jak kandydująca na prezydenta RP Kidawa-Błońska: „Wy, Polacy...”. Odparłem jej wtedy: „My Polacy, a wy kto?”. Dziś można już z pełnym przekonaniem określić tożsamość obu wspomnianych towarzystw – to z nich się zrodziła targowica. Stronnictwo zdrady narodowej, które książę Adam opisał krótko, a treściwie jako „ludzi bez sumienia, którzy woleli upadlające obce panowanie”.

Otrzeźwienie

Odkrywane w serialu dokumentalnym „Reset” kulisy działania rządu PO-PSL pokazują, że praktycznie w każdej sprawie działał on na niekorzyść Polski, niekiedy w sposób wręcz dokładnie opisany przez paragrafy Kodeksu karnego dotyczące zbrodni zdrady państwa. Kto miał oczy otwarte, widział to już wtedy, a jednak po masakrze smoleńskiej większość Polaków ponownie w wyborach oddała im władzę!

Czyżby wierzyli w bajędy o ciepłej wodzie i zielonej wyspie? Bardzo wątpię. Chodziło raczej o strach przed Rosją, umiejętnie przez Tuska i jego szajkę podsycany – co, chcecie takiej prawdy o Smoleńsku, żeby Rosja wypowiedziała nam wojnę? No nikt wojny nie chciał, więc przyszło się godzić z nędznymi zarobkami, wyjeżdżać za chlebem, patrzeć bezsilnie na kradzione na oczach miliardy.

Otrzeźwienie jednak nadeszło, dwie kadencje rządów prawicy przyniosły wymierny postęp w sile oraz zamożności państwa i jego obywateli, a wojnę mamy i tak, nie tylko za wschodnią granicą, ale i tu, wewnątrz kraju. Czy zwycięży wspierane przez wszystkich naszych zagranicznych wrogów „towarzystwo”, czy pogardzany i wyśmiewany „ten Polak”?

Jerzy Lubach

za:niezalezna.pl