Izba Kontroli Nadzwyczajnej zdecydowała o ważności wyborów. Sympatycy KO uznają uchwałę "nieuznawanej Izby"?

Wybory do Sejmu i Senatu z 15 października 2023 r. są ważne - głosi podjęta w czwartek uchwała całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Czy większość sejmowa i jej akolici zaakceptują uchwałę Izby, której status jako sądu regularnie podważają

Zgodnie z przepisami, o ważności wyborów do Sejmu i Senatu rozstrzyga cały skład Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, na podstawie sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej z wyborów i opinii trójkowych składów co do poszczególnych protestów.

Uchwałę w tej sprawie SN ma obowiązek wydać nie później, niż 90 dniu po dniu wyborów, na posiedzeniu jawnym z udziałem Prokuratora Generalnego i przewodniczącego PKW. W posiedzeniu może brać udział publiczność i media.

Dzisiaj podczas posiedzenia o uznanie ważności wyborów wniósł przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak, a także zastępca Prokuratora Generalnego prok. Robert Hernand.

Przed podjęciem uchwały SN musi rozpoznać wszystkie protesty wyborcze. W związku z wyborami parlamentarnymi zarejestrowano łącznie 1177 protestów wyborczych: 14 z nich były zasadne, ale bez wpływu na wynik wyborów; 11 protestów uznano za bezzasadne, a w dwóch sprawach postępowanie wywołane protestem wyborczym umorzono. Pozostałe protesty pozostawiono bez dalszego biegu z uwagi na niespełnienie wymogów formalnych.

Co zrobi sejmowa większość?

Dzięki wynikowi wyborczemu z października i politycznej grze wyłoniła się w Sejmie nowa większość, która utworzyła rząd. Politycy z nią związani oraz ich akolici, często kwestionują legalność Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. a podstawy do tego upatrują w orzeczeniach europejskich trybunałów.

18 października w tekście opublikowanym na portalu prawo.pl, Krystian Markiewicz, sędzia Iustitii, twierdził, że ówczesna władza miała "pozornie legalne narzędzia, by nie oddać władzy utraconej w wyniku ewentualnie przegranych wyborów, a fakt, że o ważności wyborów decyduje IKNiSP, to zdaniem Markiewicza, "realne zagrożenie dla wolności i uczciwości wyborów w Polsce".

Nie dalej niż wczoraj, prezes Izby Pracy SN, Piotr Prusinowski, stwierdził, że w jego ocenie "Izba Kontroli Nadzwyczajnej sądem nie jest". W ten sposób uznano, że decyzja IKNiSP ws. odwołania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od decyzji o uchyleniu mandatów poselskich "nie jest orzeczeniem SN".

Dziś taki pogląd wyraził m.in. Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy.

To smutny widok dla państwa polskiego, kiedy szef Państwowej Komisji Wyborczej tłumaczy grupie ludzi w togach zasiadających wbrew prawu za stołem sędziowskim w SN, dlaczego wybory były ważne. Powinien natychmiast złożyć wnioski o wyłączenie i przekazanie do legalnego składu SN

"Izba Schroedingera"

O tym zjawisku różnego postrzegania IKNiSP mówił kilka dni temu w programie Michała Rachonia Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości w rządzie Zjednoczonej Prawicy.

- Jeśli chodzi o Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, to oni uznają jej orzeczenia np. w kwestii nieważności referendum, ważności wyborów itp. Jeśli coś jest dla nich korzystne, to mówią o "Sądzie Najwyższym". Jeśli coś im się nie podoba, to jest w TVN pasek "nieuznawana izba Sądu Najwyższego". To niszczące dla naszego państwa. Dzisiaj w Polsce totalna opozycja stała się totalną władzą, oni nie patrzą na prawo, ale siłowe egzekwowanie swojej woli politycznej - mówił Kaleta.

za:niezalezna.pl