Torpedowanie przychylności

Wstępując 25 lat temu do NATO, Polska zapewniła sobie bezpieczeństwo, bo członkostwo w Sojuszu chroni nas przed agresją ze strony Rosji. W ostatnich dniach słyszymy to zdanie bardzo często. Tak wymowna rocznica, jaką jest ćwierćwiecze, skłania do refleksji naukowych i publicystycznych. Nie miejmy złudzeń, że

sama idea wejścia Polski i innych krajów naszej części Europy do NATO urzeczywistniła się z dnia na dzień. Działania tego typu muszą być długofalowe, nawet jeśli nie da się wszystkiego zaplanować. Podam przykład. W imieniu Polski ratyfikowany przez nas traktat akcesyjny przekazywał Stanom Zjednoczonym ówczesny minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek. Przekazał ten dokument na ręce Madeleine Albricht, ówczesnej sekretarz stanu USA. Ale nasz kraj dla pani Albricht nie był zupełnie anonimowy; poznawała realia naszej historii w czasie, gdy pisała pracę doktorską. Zbierała do niej materiały, korzystając z obszernego archiwum o Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej, które znajduje się w bibliotece Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa w Monachium. Wtedy bowiem było to główne i najlepsze źródło wiedzy o państwach zza żelaznej kurtyny. Dokładnie tak samo poznawał polską historię i sytuację polityczną amerykański polityk Zbigniew Brzeziński, który również znacznie przyczynił się do realizacji idei wejścia Polski do NATO. On także korzystał z archiwów RWE, gdy był studentem i młodym naukowcem. Te kontakty w RWE i wiedza, w jaką został wyposażony w latach 60. i później, sprawiły, że Polska nie była dla niego małym punktem na mapie świata, ale stała się realnym krajem, ze wszystkimi jego sprawami i problemami. Krajem bliskim, który warto wspierać.

Tymczasem nasza obecna dyplomacja pod wodzą ministra Radosława Sikorskiego zachowuje się, tak jakby zupełnie tego nie rozumiała. Albo jakby takie długofalowe budowanie przychylności dla naszego kraju chciała wręcz torpedować. Jaskrawym przykładem takiego działania jest wyrzucenie z pracy w telewizji publicznej dyrektor telewizji Biełsat redaktor Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, dziennikarki i korespondentki wojennej, inicjatorki i twórczyni tej telewizji, którą prowadziła i rozwijała z powodzeniem i sukcesem przez siedemnaście lat. Dzisiaj telewizja Biełsat jest jednym z podstawowych źródeł, z których wolny świat czerpie wiedzę na temat Rosji i całej przestrzeni postsowieckiej. Nadaje swoje programy w językach białoruskim, polskim, rosyjskim i angielskim. To, czym jest dzisiaj telewizja Biełsat, jest zasługą przede wszystkim Agnieszki Romaszewskiej-Guzy. Nie przyjęła ona finansowych, korzystnych dla siebie, a oferowanych jej przez uzurpatorskie kierownictwo TVP warunków zwolnienia z pracy w zamian za niewypowiadanie się na temat obecnej sytuacji w telewizji publicznej. „W więzieniach na Białorusi siedzi dzisiaj kilkudziesięciu współpracowników Biełsatu, a ja miałabym ich zostawić?” – powiedziała redaktor Romaszewska i nie podpisała ugody z pracodawcą. To bardzo rzadka postawa w naszych czasach i zasługuje na nasz szacunek.

Jolanta Hajdasz

za:www.idziemy.pl