Długi cień okrągłego stołu

Zbigniew Brzeziński powiedział kiedyś, że stosunek do pułkownika Ryszarda Kuklińskiego jest wypadkową stosunku do PRL. O tym, że trafił w dziesiątkę przekonuje ostatnia debata sejmowa nad uchwałą posłów Solidarnej Polski, honorującą „pierwszego polskiego oficera w NATO” w dziesiątą rocznicę jego śmierci.

Jej przyjęcie starali się zablokować przedstawiciele SLD i Twojego Ruchu. Bezskutecznie i w rezultacie sejm wyraził „najwyższe uznanie dla działań pułkownika, którego poświęcenie przysłużyło się obaleniu w Polsce komunizmu i utrzymaniu światowego pokoju zagrożonego ofensywnymi planami militarnymi Związku Radzieckiego. Kierując się dobrem Polski i Polaków, nie zważając na niebezpieczeństwa, Ryszard Kukliński odważnie przeciwstawił się komunistycznemu reżimowi, stając w jednym szeregu z bohaterami walk o polską niepodległość. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej oddaje cześć pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu - wielkiemu patriocie, który dobrze zasłużył się Rzeczypospolitej Polskiej.”

Mamy więc uchwałę, na ekranach kin gości właśnie znakomity film „Jack Strong”, ale czy to oznacza że już jest wszystko w porządku, że Polska jest krajem który pozbył się balastu peerelu i rozliczył z przeszłością? Gdyby tak było to lustracja i dekomunizacja byłyby już czasem przeszłym dokonanym, a Kukliński, który uchronił świat przed konfliktem nuklearnym oraz przekazał na Zachód plany stanu wojennego, nie pozostawałby wciąż jednym z najbardziej tragicznych, zwalczanych nawet po śmierci, bohaterów polskiej historii najnowszej.

Co charakterystyczne infamia ta nie wychodzi bynajmniej wyłącznie z obozu dawnej lewicy komunistycznej czy Twojego Ruchu, ale także z tzw. obozu solidarnościowego, który na lewo i prawo przekonuje o swym przywiązaniu do idei niepodległości. Czy normalne jest to, że przez tyle lat krakowskie Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, oraz jego przewodniczący Jerzy Bukowski, bezskutecznie domagają się m.in. nadania Kuklińskiemu Orderu Orła Białego? Jakby rzucać grochem o ścianę, także wtedy gdy Polską rządziła prawica.

Tak dla przypomnienia, na początku lat 90. to nikt inny tylko prezydent Lech Wałęsa twierdził, że Kukliński to zdrajca, a wyboista droga do zmycia z pułkownika wydanej przez sąd wojskowy w stanie wojennym kary śmierci była charakterystyczna dla państwa o ograniczonej suwerenności zbudowanego na okrągłostołowym dogoworze. I tak naprawdę do dziś nie za bardzo się to zmieniło, gdyż nadal nad Wisłą straszą pomniki czerwonych „wyzwolicieli”, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zgadza się na usunięcie pomnika „Czterech Śpiących” i pod pomnikiem sowieckiego agenta gen. Zygmunta Berlinga składa kwiaty w imieniu władz Warszawy, a w 2010 roku, tuż przed wizytą w Warszawie rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa chciała zlikwidować izbę pamięci pułkownika na stołecznej Starówce. Dzięki protestom a także zakulisowej interwencji Stanów Zjednoczonych placówkę utworzoną przez Józefa Szaniawskiego udało się obronić. Było tych działań o wiele więcej, ale pisałam już o nich obszerniej w tekście „Oficer, który się Sowietom nie kłaniał”.

To że Kukliński nie rozpłynął się w niepamięci polskich dziejów najnowszych zawdzięczamy prawie wyłącznie garstce zapaleńców. Gdyby nie patriotyczne środowiska Krakowa w tamtejszym parku Jordana nigdy nie stanęłoby popiersie pułkownika, zresztą co i raz niszczone przez tzw. nieznanych sprawców. Gdyby nie ówczesny prezydent Warszawy, Lech Kaczyński i wspomniany Józef Szaniawski to założę się, że do dziś ciało pułkownika nie spoczęłoby w Alei Zasłużonych cmentarza wojskowego na Powązkach.
Ale to przecież nie tylko to. A Żołnierze Wyklęci z tzw. II Konspiracji bohatersko walczący z komunistami po 1945 roku? Gdyby nie zapaleńcy z grup rekonstrukcyjnych, historycy w rodzaju Leszka Żebrowskiego, czy będący solą w oku środowisk postkomunistycznych Instytut Pamięci Narodowej, ich również spotkałoby zapomnienie. Właśnie w tych dniach Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego kierowane przez Bogdana Zdrojewskiego z Platformy Obywatelskiej odrzuciło wniosek o dofinansowanie budowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, gdyż na taką placówkę… nie ma zapotrzebowania. Nihil novi sub sole – możnaby powiedzieć, ponieważ przyzwyczailiśmy się już że po 1989 roku na prostowanie dziejów Polski nigdy nie było pieniędzy, natomiast na jej fałszowanie środki zawsze się znajdą o czym przekonuje np. film „Pokłosie”.

Generał Wojciech Jaruzelski powiedział przed laty: „Jeśli uznamy Kuklińskiego za bohatera, to znaczy że my wszyscy jesteśmy zdrajcami”. Jak dotąd były szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego jest bohaterem jako architekt przemian przy okrągłym stole i być może zamiast skazania przez sąd zostanie kiedyś odznaczony Orderem Orła Białego jak to ostatnio postulował lider SLD Leszek Miller. Bo przecież i prawica i lewica wciąż nam wmawiają, że Magdalenka i obrady w pałacu przy Krakowskim Przedmieściu przyniosły Polsce samo dobro! A co jeśli ktoś ma inne zdanie? Przy okazji awantury o sejmową uchwałę na rocznicę rozpoczęcia okrągłego stołu, posłowie, którzy próbowali do jej tekstu wstawić passus m.in. o nierozliczeniu komunistów za PRL spotkali się z oskarżeniami o próbę… zbicia kapitału politycznego na kwestionowaniu dorobku 1989 roku.

Julia M. Jaskólska


za:www.stefczyk.info/blogi/jaskolczym-piorkiem/dlugi-cien-okraglego-stolu,9941312359#ixzz2uHIYENEN