Kryptoeutanazja?

Belgijscy politycy zechcieli ostatnio zalegalizować eutanazję dzieci z pewnością nie na życzenie salowych i pielęgniarek albo stolarzy i kucharzy, ale na wniosek tamtejszych profesorów medycyny. Powinno to skłonić nas do przejrzenia własnego podwórka. Może się okazać, że i u nas wielu wpływowych profesorów akceptuje jakieś formy eutanazji, a może już to praktykują, bez niepotrzebnego rozgłosu. „Dobro się udziela”, nie szukając poklasku, a zło się sączy czy rozlewa, chociaż w ukryciu, to jako mieszanka wstydu z bezwstydem wylewa się na powierzchnię i powinna być widoczna.

Głośne są u nas ostatnio „animal studies” na UW. Zauważmy jednak, że za ich prekursora uważa się Petera Singera, australijskiego profesora uznającego zdrowego szympansa za lepszą istotę niż chore dziecko. Z tego powodu Singer zachwala zabijanie chorych dzieci, a jego samego zachwalają postmarksistowscy „etycy” w naszym kraju. Nawet uczy się studentów z jego podręczników. Może zatem nie wiemy, co myślą i co planują niektórzy profesorowie w sprawie eutanazji?

Jan Paweł II ostrzegał w „Evangelium vitae” także przed „kryptoeutanazją”, czyli eutanazją, która ukrywa swoje oblicze. Czy nie spotykamy się z nią w Polsce? Czyżby nas omijały światowe plagi? Mamy niestety w tym względzie gorzkie doświadczenia. Na przykład mojemu ponadosiemdziesięcioletniemu ojcu w arcyciężkiej chorobie „służba zdrowia” zorganizowała dwa razy w tygodniu przez kilka miesięcy stukilometrową ścieżkę zdrowia do Lublina po jakieś tabletki. Żachnął się pewien profesor na moje uwagi, bo nawet szybko zapomniał o swoim „ostatecznym rozwiązaniu” wysłania mojego ojca w ostatnią ziemską podróż…

Dysponujemy rzetelnymi informacjami, co się dzieje w zakładach opiekuńczo-leczniczych u naszych zachodnich sąsiadów. Z racji ekonomicznych prowadzi się tam prawdziwą „chemiczną przemoc” i „przymusową pacyfikację pacjentów”. Tak twierdzą badania przeprowadzone przez Centrum Polityki Socjalnej Uniwersytetu w Bremie (relacjonuje te badania o. Jacek Norkowski OP w specjalistycznej prasie, za co bardzo mu dziękuję!). Badania te szacują, że co roku ponad ćwierć miliona osób chorych na demencję jest zatruwanych niepotrzebnie podawanymi lekami psychotropowymi. Oszczędza się w ten sposób wydatki na personel – aż kilkaset euro rocznie na jednym pacjencie. Zadowolone są także firmy farmaceutyczne, ze zrozumiałych powodów. Zadowoleni są także grabarze, bo podawanie psychotropów (haloperidolu i resperidonu) prowadzi do zwiększenia wskaźnika umieralności pacjentów, również z powodu zaburzeń motorycznych. Jak jest u nas?

W prasie regionalnej możemy doczytać między wierszami, że i u nas prowadzi się kryptoeutanazję. Jedna z prokuratur okręgowych aktualnie bada sposób „opieki” w największym w Polsce zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Kontrolerzy NFZ twierdzą, że ów zakład wyłudził od Funduszu pieniądze na „leczenie” pacjentów „niezgodnie z obowiązującymi przepisami”. Chodzi zwłaszcza o nadużywanie tzw. diety przemysłowej, do stosowania tylko w ostateczności, drogą pozaustną. Szeroko się tą „dietą” jednak posługiwano, ponieważ Fundusz „płaci za nią znacznie więcej niż za żywienie tradycyjne”. Poczekajmy z ostatecznymi wnioskami na zakończenie pracy prokuratury, także w sprawie eutanazji. Karmienie „sztuczne” ma swoje techniczne trudności, ale kiedy pacjent śpi, to nie tylko nie grzeszy, ale także nie grzeszy personel brakiem cnoty cierpliwości przy karmieniu chorego. Czyżby z tego powodu nie niepokoili się niektórzy kapelani tajemniczą sennością „podopiecznych”? Zaraz po przybyciu do zakładu wszyscy pięknie i nieustannie śpią, a zwłaszcza nie przeszkadzają przy stosowaniu „diety przemysłowej”. Ale życie człowieka, zwłaszcza starszego, nie powinno być nieustanną drzemką, bo to czas przygotowania do jeszcze poważniejszego etapu naszego życia. A może i my drzemiemy, jeśli lekceważymy sobie fakty kryptoeutanazji?

Marek Czachorowski

za:www.naszdziennik.pl/wp/69286,kryptoeutanazja.html