Rada „starego niedowiarka” i byłego masona



Chciałem przypomnieć swój tekst, który opublikowałem dwa lata temu w innym miejscu. Sądzę, że nic nie stracił on na swojej aktualności.

Ostatnio na nowo wziąłem do ręki wydaną w 1998 r. książkę Vittorio Messoriego Czarne karty Kościoła. W przedmowie do tej książki Autor wspomina swoje spotkanie z Leo Moulin profesorem historii i socjologii na uniwersytecie w Brukseli, autorem wielu fascynujących książek, jednym z najbardziej znaczących intelektualistów w Europie, który po odsunięciu się od lóż masońskich, których był aktywnym członkiem, przyjął postawę świeckiego racjonalisty, którego agnostycyzm graniczy z ateizmem.

Mulin w rozmowie z Messorim radzi, abym ten powtórzył wierzącym jedną zasadę, która dojrzewała w czasie jego długiego życia, nauki i doświadczeń: Posłuchajcie tego starego niedowiarka, który wie, co mówi: Mistrzowska propaganda antychrześcijańska zdołała wytworzyć u chrześcijan, zwłaszcza u katolików, złą świadomość, opanowaną niepokojem, jeśli już nie wstydem, z powodu własnej historii. Siłą stałego nacisku, od reformacji aż do naszych czasów, zdołała przekonać was, że jesteście odpowiedzialni za całe, albo prawie całe, zło na świecie. Sparaliżowała was na etapie masochistycznej autokrytyki, aby zneutralizować krytykę tych, którzy zajęli wasze miejsce.

Feminiści, homoseksualiści, tercermundyści, pacyfiści, reprezentanci najróżniejszych mniejszości, kontestatorzy i niezadowoleni z jakichkolwiek powodów, naukowcy, humaniści, filozofowie, ekolodzy, obrońcy zwierząt i świeccy moraliści: Pozwoliliście, aby za wszystko, nawet za kłamstwa, bezdyskusyjnie obarczali was. Nie było w historii problemu, błędu lub cierpienia, którego nie przypisaliby wam. A wy, niemal zawsze nie znający swojej przeszłości, zaczęliście w to wierzyć, a nawet wspomagać ich w tym działaniu. Tymczasem ja (agnostyk, ale także i historyk starający się być zawsze obiektywnym) mówię wam, że macie przeciwstawiać się temu w imię prawdy. W rzeczywistości bowiem większość zarzutów jest nieprawdziwa. A jeśli któryś ma nawet jakieś uzasadnienie, to oczywiste jest, że w rozliczeniu dwudziestu wieków chrześcijaństwa światła zdecydowanie górują nad ciemnościami. Dlaczego więc nie żądacie odpowiedzialności od tych, którzy żądają jej wyłącznie od was? Czyż rezultaty ich pracy są lepsze od waszych? Z jakich ambon, skruszeni, słuchacie kazań?

Czytając te słowa „starego niedowiarka” i byłego masona pomyślałem sobie, że doskonale pasują one także do naszej polskiej rzeczywistości. Są siły w Polsce, a nawet w samym Kościele, które winą za całe zło chcieliby obarczyć Kościół, księży itd., którzy nieustannie nawołują do jakiegoś swoistego samobiczowania się, nieustannego samooskarżania się i wyznawania win. To Kościół i księża odpowiedzialni są za antysemityzm (ciekawe tylko gdzie on jest?), za pedofilię, za upolitycznianie Kościoła itp. Księża są przedstawiani, jako bogacze, biznesmeni, zdziercy, oszuści, aferzyści itd. To z duchownych robi się tajnych współpracowników SB i domaga się lustracji tego środowiska. Co drugi duchowny to homoseksualista, a w Kościele działa lobby homoseksualne. Przykładów można by mnożyć.

Oczywiście zarzuty te nie są bezpodstawne. W każdej owczarni znajdzie się nie całkiem biała owca, może nawet i czarna. Jednak grzechy duchownych i wierzących katolików najczęściej niestety wyolbrzymia się i uogólnia! Czy nie ma wśród wiernych i duchownych pedofilów, antysemitów, homoseksualistów, ludzi którzy rozminęli się ze swoim powołaniem, którzy upadli, zgrzeszyli – są! Ale ile ich jest?

Ciekawym jest to, że ci, którzy tak gorliwie nawołują do np. lustracji duchownych sami swojego środowiska np. dziennikarskiego lub sądowniczego lustracji poddać nie chcą! Czy wśród innych grup zawodowych nie ma pedofilów? Są! Ale sprawy się umiejętnie wycisza, zamiata pod dywan. No, ale jak już padnie na księdza, to dopiero jest news na pierwsze strony gazet i portali internetowych!

Nie trzeba być szczególnym obserwatorem sytuacji, jaka panuje w naszym kraju, aby zauważyć, jak ostatnimi czasy Kościół: duchowni i wierzący w naszej Ojczyźnie są atakowani. Ataki te idą nie tylko z zewnątrz, ale także od wewnątrz, ze strony tzw. „ludzi Kościoła”, którzy mają „swoje” recepty na reformowanie Kościoła. Tych „reformatorów” nie ma aż tak wielu, ale są głośni, mają dostęp do mediów. A co robi reszta wierzących? Najczęściej głowa w piasek, aby się nie wychylać, aby ktoś nie powiedział z pogardą, że jest „moherowym beretem”, „dewotką”, „świętoszkiem” itp. Tymczasem – przywołajmy jeszcze raz „starego niedowiarka” i byłego masona - mówię wam, że macie przeciwstawiać się temu w imię prawdy. W rzeczywistości bowiem większość zarzutów jest nieprawdziwa. A jeśli któryś ma nawet jakieś uzasadnienie, to oczywiste jest, że w rozliczeniu dwudziestu wieków chrześcijaństwa światła zdecydowanie górują nad ciemnościami.

Zło trzeba nazywać po imieniu i wyrywać z korzeniami, ale trzeba mieć również odwagę mówić prawdę, pokazywać dobro! Czym byłaby nasza Ojczyzna bez ofiarnej, heroicznej pracy tylu pokoleń katolików: duchownych i świeckich? Czy gdyby nie postawa polskiego duchowieństwa nasz naród przetrwałby niewolę zaborów, okupacji i wreszcie doczekał się jutrzenki Solidarności?

Jakiś czas temu na jednym z portali toczono dyskusję nt. odejść duchownych. Odejść ze stanu duchownego, a nawet o wiele gorszych odejść, a właściwie zejść z tego świata przez samobójstwo. To są fakty, bolesne, gorszące, tragiczne. Czy jednak mogą dziwić w obecnej sytuacji? Jakże często ksiądz zostaje pozostawiony samemu sobie. Bez oparcia w swoich wiernych, a bywa że i w swoich przełożonych. Jakże często z kapłana czyni się głupca, podważa jego autorytet, bo ktoś nie widzi różnicy „między księdzem a inżynierem”. Aby zostać inżynierem nie trzeba mieć powołania. Ciekawe, kogo taka osoba wezwie, gdy będzie rozstawała się z tym światem: księdza czy inżyniera, a może polityka?

Duchowni są szkalowani, chce się ich zamknąć w zakrystiach, odmawia się im praw obywatelskich: niech ksiądz się do polityki nie pcha! A czy ksiądz nie jest obywatelem? Czy nie płaci podatków? Wielu wmówiono, że Kościół nie płaci podatków, że tylko „drze od państwa”, że pcha się do polityki, ba że działa na szkodę państwa, że swoimi zasadami moralnymi ogranicza wolność ludzi itd. Słusznie więc zauważa  prof. Muolin zaczęliście w to wierzyć, a nawet wspomagać ich w tym działaniu.

Pojawiają się postulaty różnych „autorytetów” w naszym kraju, aby rozliczyć katolików, Kościół, duchownych. Żąda się odpowiedzialności Kościoła za nielegalne aborcje… Zresztą, czego to się nie żąda od Kościoła?! A „stary niedowiarek” pyta: Dlaczego (…) nie żądacie odpowiedzialności od tych, którzy żądają jej wyłącznie od was? Czyż rezultaty ich pracy są lepsze od waszych? Z jakich ambon, skruszeni, słuchacie kazań?



Ktoś pewnie zaraz w komentarzach napisze: „swój swojego broni”, „kruk krukowi oka nie wykole”. Tylko pytam się: gdzie w tym wszystkim jest prawda? Czy naprawdę, aż tak daliśmy się zmanipulować? Czy naprawdę nie widzimy, kiedy wyciąga się temat Kościoła w naszym Kraju? Wtedy, gdy dzieje się źle, gdy ceny szybują w górę, gdy prominenci chcą ukryć swoje własny grzechy, matactwa i zwykłe złodziejstwo! Wtedy temat Kościoła, księży, tematy aborcji, in vitro itd. są idealne, aby społeczeństwo podzielić, skłócić i odciągnąć od samych siebie uwagę. Stara zasada króla Macedonii Filipa divide et impera - dziel i rządź, wciąż doskonale się sprawdza.

dk. Jacek Jan Pawłowicz

za:http://www.fronda.pl/blogi/poznacie-prawde-a-prawda-was-wyzwoli-j-832/rada-starego-niedowiarka-i-bylego-masona,39236.html