Szczątki Żołnierzy Niezłomnych zatrzymane!

Prokurator w asyście policji przejął szczątki Żołnierzy Niezłomnych ekshumowane podczas prac poszukiwawczo-archeologicznych prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej na cmentarzu przy parafii św. Katarzyny w Warszawie-Służewie.

– Potwierdzam, że w dniu dzisiejszym na miejsce prac prowadzonych na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej przybyła policja i prokurator. Zostałem także przesłuchany – powiedział w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl prof. Krzysztof Szwagrzyk, historyk Instytutu Pamięci Narodowej kierujący pracami ekshumacyjnymi na Służewie.

Nasz rozmówca potwierdził także, że ekshumowane szczątki zostały zabrane przez policję i prokuraturę. Jednocześnie prof. Szwagrzyk zazanaczył, że prace ekshumacyjne zostały zakończone już wczoraj. – Dzisiaj wykonywaliśmy jedynie prace porządkowe – dodał.

Nadkom. Magdalena Bieniak, oficer prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa II, odmówiła wyjaśnienia przyczyn interwencji, tłumacząc, że były to działania na zlecenie Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów.

Prace na cmentarzu parafii św. Katarzyny położonym przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie prowadził zespół pod kierownictwem prof. Szwagrzyka składający się ze specjalistów Samodzielnego Wydziału Poszukiwań IPN, medyków oraz antropologów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Ponadto brali w nich udział zaproszeni do współpracy naukowcy i wolontariusze.

Cmentarz przy ul. Wałbrzyskiej jest drugim obok kwatery „Ł” warszawskiego cmentarza Wojskowego na Powązkach największym w stolicy Polski miejscem, gdzie grzebalno ofiary terroru komunistycznego lat 1945-1956. Celem poszukiwań było odnalezienie szczątków kilkuset straconych, zamordowanych i zmarłych w więzieniach i aresztach UB oraz Informacji Wojskowej.

Izabela Kozłowska

za:www.naszdziennik.pl/polska-kraj/84773,szczatki-zolnierzy-niezlomnych-zatrzymane.html

***

Prawda o zbrodniach komunistycznych wciąż kole w oczy



Z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem, historykiem, pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwania miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, kierującym pracami ekshumacyjnymi na warszawskim Służewie, rozmawia Mariusz Kamieniecki



Jaki jest efekt prac archeologiczno-ekshumacyjnych na cmentarzu przy parafii św. Katarzyny w Warszawie-Służewie?

– Dziś możemy już z całą pewnością powiedzieć, że cmentarz przy ul. Wałbrzyskiej jest drugim obok kwatery „Ł” na Wojskowych Powązkach największym w Warszawie miejscem, gdzie grzebano ofiary terroru komunistycznego. Efektem naszych prac jest potwierdzenie, że obszar, który znajduje się na tym cmentarzu, a wówczas będący jeszcze szczerym polem, rzeczywiście jest terenem pochówków więziennych z lat 1946-1948, gdzie pochowano kilkuset ludzi straconych, zamordowanych, ale też zmarłych w więzieniach, aresztach i obozach na terenach Warszawy w wyniku brutalnych śledztw. Efektem tych naszych prac jest określenie pola więziennego, jego kształtu, wielkości, ale także odnalezienie szczątków 23 osób, z których podjęliśmy szczątki czterech osób. Różnica wynika z faktu, że ogromna większość odnalezionych szczątków ofiar znajduje się, przynajmniej częściowo, pod współczesnymi pomnikami. W takich przypadkach nie możemy podejmować szczątków częściowo. Dlatego po zbadaniu, udokumentowaniu szczątki te zostały pozostawione w tych samych miejscach.

Jak te prace archeologiczne przebiegały?


– Prace były prowadzone w ramach projektu naukowo-badawczego „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944-1956”. Nie różniły się one zasadniczo od wszystkich działań tego typu, które podejmujemy na terenie całego kraju, a których celem jest odnalezienie pochówku ofiar terroru komunistycznego. Prace takie przebiegają według ściśle określonej procedury. Poprzedza je wielomiesięczny okres przygotowań realizowany poprzez kwerendy archiwalne i badania historyczne. Następnie przystępujemy do prac ziemnych, które realizowane są w konkretnym miejscu przez zespół składający się z archeologów, antropologów, medyków sądowych i historyków. Z chwilą odnalezienia szczątki są dokumentowane przez specjalistów w miejscu odnalezienia, fotografowane, opisywane, a następnie przenoszone na stół do badań w polowym laboratorium realizowanych przez lekarza sądowego. Z wykonanych oględzin sporządzany jest protokół badań sądowo-medycznych, szczątki są jeszcze raz fotografowane, a następnie składane do trumienek i chowane. Podobnie było i tym razem.

Prace na Służewie były jednak szczególne... Na czym polegała trudność?

– Największa trudność wiązała się z brakiem miejsca. Trzeba wziąć pod uwagę, że teren dawnych pochówków więziennych, który był wówczas w szczerym polu, jest dzisiaj fragmentem cmentarza, na którym znajduje się kilkaset współczesnych nagrobków. Jest to obszar bardzo gęsto zabudowany, ze stosunkowo niewielką przestrzenią, która pozwalałaby na założenie sondażu, a więc miejsca, gdzie rozpoczynamy prace ziemne. Najszersze z sondaży, jakie udało nam się założyć w tym wypadku, miały zaledwie 120 cm szerokości, inne były jeszcze węższe, co najlepiej świadczy o skali problemu. Na tym polegała największa trudność. Szczupłość miejsca najbardziej utrudniała nam prace. Nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne działania szerokopłaszczyznowe, z tego też powodu ogromna większość prac została wykonana rękoma archeologów i wolontariuszy bez użycia jakiegokolwiek sprzętu ciężkiego.

Definitywnie zakończyli Państwo prace w tym miejscu?


– Jest to zakończenie pewnego etapu prac. To, co udało się nam ustalić, nakazuje w moim głębokim przekonaniu znalezienie sił i środków na kontynuację tych działań w przyszłości. Na razie jednak trudno mi określić, kiedy mogłoby to nastąpić. Póki co musimy spokojnie zakończyć nasze prace, posprzątać teren, wrócić do domu, przeanalizować zgromadzony materiał i zastanowić się, w jaki sposób można by tu w przyszłości powrócić i podjąć dalsze działania.

Co stoi na przeszkodzie, aby te prace były kontynuowane?

– Jest kilka czynników, o których nie chciałbym publicznie mówić. Odpowiem zatem na tyle, na ile mogę na pana pytanie. Jestem optymistą, jeżeli chodzi o możliwość kontynuacji naszych prac w przyszłości tutaj, na Służewie, mimo trudnych warunków, jakie tu istnieją.

Sprawy nie ułatwia z pewnością fakt, że wczoraj na teren prac wkroczyła policja i prokuratura.


– Z informacji, jakie otrzymaliśmy od przedstawiciela prokuratury, wynika, że powodem wejścia prokuratury i policji na miejsce naszych prac było zawiadomienie o znalezieniu szczątków ludzkich podczas naszych prac archeologicznych. Chcę powiedzieć, że działania policjantów i prokuratorów były działaniami rutynowymi, jakie realizuje się zawsze przy tego typu zawiadomieniu o odnalezieniu szczątków. Te działania trwały od ok. godz. 14.00 do godz. 20.00. Wszyscy członkowie zespołu, wolontariusze, ale też media, które towarzyszą na co dzień naszej pracy, wspólnie obserwowaliśmy te działania. Zakończyły się one zabezpieczeniem przez prokuraturę trumienek ze szczątkami ofiar komunizmu i przewiezieniem ich do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie.

Z komunikatu prokuratury wynika, że ujawniono szkielety czterech osób, które znajdowały się poza oficjalnie utworzonymi grobami. Jakie były przyczyny podjęcia działań przez śledczych?

– Nie znam powodu. Trudno mi nawet uzmysłowić sobie, że nasze działania, prace, ich jakość na jakimkolwiek etapie mogłyby być zakwestionowane. Jeżeli jest jakikolwiek powód, to jest mi on zupełnie nieznany. Warto, żeby na to pytanie odpowiedziały osoby, które podjęły taką interwencję.

Działania policyjno-prokuratorskie, z jakimi mieliśmy do czynienia, są rutynowe w przypadku badań archeologicznych?

– Absolutnie nie. Z tego typu działaniami spotykamy się po raz pierwszy. Chcę dodać, że ani przez chwilę podczas tych wielogodzinnych działań nie spotkaliśmy się z jakąkolwiek negatywną postawą ze strony policji i prokuratury, przeciwnie, swoje działania wykonywali profesjonalnie. Zresztą nie ukrywając, że nie rozumieją, po co ich właściwie wezwano do prac archeologicznych realizowanych przez instytucję posiadającą nie tylko wszystkie możliwe zezwolenia, ale także specjalistów z zakresu medycyny sądowej, antropologii czy archeologii.

Jako kierujący pracami informował Pan swoich zwierzchników o odnalezieniu podczas badań szczątków ludzkich?

– 30 czerwca rozpoczęliśmy na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej prace archeologiczno-sondażowe. Po odnalezieniu szczątków ludzkich 1 lipca zgłosiłem ten fakt, a już 2 lipca prokuratorzy IPN otrzymali ode mnie pisemne zgłoszenie. Tego samego dnia prokuratorzy IPN byli u nas i na miejscu obserwowali podejmowane działania, zapoznając się z całym procesem poszukiwań i badań. Dokonali też oględzin miejsca przechowywania podjętych przez nas szczątków. Wszystko zatem było legalne od początku do końca, na każdym etapie naszych działań. Jednocześnie prokuratorzy Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, widząc brak przesłanek do podjęcia czynności przez pion śledczy IPN, zgodnie z procedurą o fakcie odnalezienia szczątków ludzkich podczas prac archeologicznych na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej poinformowali o tym fakcie prokuraturę powszechną.  

Skoro wszystko przebiegało zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, to jaki może być powód tak spektakularnych działań policji i prokuratury?

– Jak pan redaktor zauważył, z połączenia tych informacji wynika jednoznacznie, że problem wcale nie dotyczy jakości naszych prac, rzetelności czy też braku jakichkolwiek zezwoleń. Problem tkwi gdzie indziej…

Komu może zależeć, żeby torpedować prace zmierzające do odkrywania kolejnych komunistycznych zbrodni?

– Zdziwiłby się pan, jak wiele jest takich osób. Mimo upływu czasu wciąż są ludzie, którym nie na rękę jest odkrywanie miejsc pochówków, które pokazują rozmiar zbrodni dokonywanych na polskich patriotach tylko dlatego, że byli Polakami, mówili i działali na rzecz niepodległej Ojczyzny.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki

za:www.naszdziennik.pl/polska-kraj/84969,prawda-o-zbrodniach-komunistycznych-wciaz-kole-w-oczy.html