Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Dariusz Pogorzelski - Gdzie kończy się informacja



Każdego dnia otrzymujemy dość pokaźną dawkę wszelkich informacji medialnych. Przekazy te trafiają do nas już nie tylko poprzez gazety, radio grające w kuchni czy włączony telewizor w dużym pokoju. Media sięgają po nas niemalże wszędzie. W miejskich autobusach czy przy kasie w supermarkecie, gdzie nad głową kasjerki wisi monitor, na którym wyświetlane są nie tylko reklamy, ale także najnowsze newsy.

Nawet gdzieś w głuszy przy pomocy internetu czy radia możemy być na bieżąco z informacjami. Przekazy medialne są wszechobecne, więc my, ludzie współcześni, żyjący w społeczeństwie informacyjnym powinniśmy być dobrze poinformowani. Takie też często mamy wrażenie. Wiemy przecież, że kilka dni temu pod Radomiem zderzyły się dwie awionetki, na jakimś parkingu przed supermarketem matka w upalny dzień zostawiła w aucie małą córeczkę, a w Sejmie politycy ostro debatują nad wotum nieufności dla rządu. Media każdego dnia troszczą się o to, abyśmy mieli właściwą ilość odpowiednich wiadomości.

Skoro jesteśmy dobrze poinformowani, to dlaczego tak bardzo wstrząsnęła nami afera podsłuchowa? Dlaczego dziwiliśmy się i oburzaliśmy na to, co usłyszeliśmy i co jeszcze zapewne usłyszymy z ust nagranych potajemnie prominentnych polityków i wpływowych biznesmenów? To zdziwienie jest zapewne skutkiem zderzenia rzeczywistości takiej, jaka jest, jaką przedstawiają nagrani politycy, z wyobrażeniami o rzeczywistości wykreowanymi przez media głównego nurtu.

To właśnie te media przez ostatnie kilka lat zachwalały politykę zagraniczną prowadzoną przez Radosława Sikorskiego, ekscytowały się, jak polska dyplomacja jest skuteczna, jak z Polską liczą się na świecie. A tymczasem nie kto inny jak minister Sikorski na kolacji ze swoim kolegą eksministrem finansów Jackiem Rostowskim kontestuje prowadzoną przez siebie politykę, i to używając bynajmniej niedyplomatycznej retoryki.

Z kolei inny minister rządu Donalda Tuska, także nagrany w ekskluzywnej restauracji, demaskuje jeden ze sztandarowych projektów tej ekipy – Polskie Inwestycje Rozwojowe. Przedsięwzięcie, które miało rozkręcić polską gospodarkę i ograniczyć bezrobocie, przyjmowane entuzjastycznie przez media, to dla ministra Bartłomieja Sienkiewicza „[…] kamieni kupa”. Nie taki obraz działań rządu był wykreowany przez zaprzyjaźnione redakcje.

W tym, co produkuje część mediów, nie chodzi o rzetelną informację ani o wyjaśnienie odbiorcom procesów, jakie zachodzą w świecie. Celem jest wpływanie na widza, słuchacza, czytelnika po to, aby myślał tak, jak chcą ci, którzy formułują przekaz, i ci, którzy za nimi stoją.

„Rządzimy materią, bo rządzimy umysłami” – pisał George Orwell w „Roku 1984”. Doskonałymi narzędziami do sprawowania władzy nad świadomością całych społeczeństw są właśnie media. To nie kto inny jak Lenin uznał „film za najważniejszą ze sztuk”. Dziś zapewne nieco zmodyfikowałby tę opinie i wskazał na telewizję. Jej oglądanie jest współcześnie tak powszechne jak jedzenie czy spanie.

To telewizja mimo galopującego rozwoju internetu nadal jest dla zdecydowanej większości ludzi głównym źródłem wiedzy o świecie i najważniejszą rozrywką. Nic więc dziwnego, że właśnie na tym medium koncentruje się uwaga wszelkiej maści inżynierów społecznych dążących do urządzenia świata wedle swoich, często obłędnych ideologii. Głównym polem tych działań jest oczywiście człowiek, jego życie biologiczne i duchowe.

Proces przeformatowania człowieka rozpoczyna się od słów, zmiany ich znaczenia. Prawidłowość tę na szeroką skalę stosowali bolszewicy. „Słowa mają tu znaczenie odwrotne albo nie mają żadnego. Odbierz ludziom pierwotny sens słów, a otrzymasz właśnie ten stopień paraliżu społecznego, którego dziś jesteśmy świadkami” – tak technikę sowieckiej manipulacji opisał w „Drodze donikąd” Józef Mackiewicz.

Współczesne społeczeństwa dotyka, może nawet jeszcze bardziej niż w okresie bolszewickiej okupacji, paraliż wywołany przez zmianę znaczenia słów. Wystarczy przeanalizować pojęcie „rodzina”. Media, posługując się tym terminem, nie mają już na myśli taty, mamy i gromadki dzieci. Zwłaszcza dostrzegalne jest to w serialach telewizyjnych. Nie jest to przypadkowe. Ta forma przekazu ma bardzo dużą siłę oddziaływania na widza poprzez wywoływanie u niego emocjonalnych więzi z serialowymi bohaterami.

Media konsekwentnie zmieniają znaczenie słowa „życie”. Dziś to kluczowe pojęcie – jak pisze Marguerite A. Peeters w „Globalizacji zachodniej rewolucji kulturowej” – zastępuje się witalnością. Konsekwencją takiej zmiany jest uznanie, że jeśli czyjś stan nie jest witalny, z powodu niepełnosprawności czy choroby, to trudno mówić o życiu. To myślenie ujawniło się u wielu dziennikarzy i redaktorów, organizatorów nagonki na profesora Bogdana Chazana, który odmówił zabicia poczętego, chorego dziecka. Dla nich życie tego dziecka było nieistotne, bo nie było witalne. Ważniejsze było samopoczucie matki.

Zamiana „życia” „na witalność” prowadzi do dramatów i do absurdów. Takich jak ten zaprezentowany przez dziennikarkę „Wiadomości”, która uznała, że wpisanie do statutu szpitala w Wołominie zdania: „Szpital ma się kierować bezwzględną zasadą ochrony życia”, jest „niezgodne z Konstytucją”.

Media są tylko narzędziem, które można użyć w dobrym lub złym celu. Wiele zależy od tego, w czyich są rękach. Świadomość tego pomaga w roztropnym podchodzeniu do przekazów, chroni przed manipulacjami, pomaga w odnajdywaniu takich stacji i takich programów, w których obowiązuje zasada: „Veritas in caritate”.

Dariusz Pogorzelski

za:www.naszdziennik.pl/wp/85054,gdzie-konczy-sie-informacja.html

Copyright © 2017. All Rights Reserved.