Skandaliczny program in vitro



Kwestia zapłodnienia metodą in vitro od lat wzbudza kontrowersje moralne i co rusz prowokuje opinię publiczną do żywiołowych dyskusji. Wprowadzony rok temu rządowy program finansowania procedury in vitro budzi jednak wątpliwości nie tylko natury światopoglądowej, ale również prawnej i medycznej.

Problem konstytucyjności rządowego programu in vitro wprawdzie pojawił się wraz z zapowiedziami jego uruchomienia, jednak później nie został podjęty, a szkoda, ponieważ jego niekonstytucyjność nie ulega wątpliwości. Realizowanie tak rażąco niekonstytucyjnego programu finansowania in vitro świadczy o żenującym poziomie funkcjonowania instytucji państwa prawnego.

Ani słowa o skutkach


Zacznijmy od prawa obywateli do informacji. Na stronie Ministerstwa Zdrowia dotyczącej rządowego programu finansowania in vitro próżno szukać jakiejkolwiek wzmianki dotyczącej negatywnych konsekwencji tej procedury, takich jak istotnie podwyższone ryzyko wystąpienia u dziecka poważnych wad rozwojowych i wrodzonych. A przecież te podwyższone wskaźniki dotyczą jedynie tych nielicznych dzieci, którym dane było się urodzić w związku z przeprowadzeniem tych procedur. Są to już zatem ci „przebrani” i „wyselekcjonowani” oraz „najlepiej rokujący”.

Jednak kolejne badania odkrywają następne wątpliwe elementy tej procedury. Okazuje się, że dzieci poczęte in vitro nie tylko są w większym stopniu narażone na zaburzenia w rozwoju fizycznym, ale również odnotowuje się wśród nich zwiększone o jedną trzecią ryzyko zapadnięcia na choroby psychiczne. Zgodnie z prowadzonymi w Danii przez 30 lat badaniami (m.in. na Uniwersytecie w Kopenhadze) dzieci urodzone przez matki w ramach tzw. procedur wspomaganego rozrodu były o 30 proc. częściej hospitalizowane z przyczyn zaburzeń psychicznych od dzieci poczętych drogą naturalną. Ta podwyższona częstotliwość dotyczyła głównie takich chorób, jak schizofrenia, zaburzenia psychotyczne czy autyzm.

Niekonstytucyjna metoda

Zgodnie z Konstytucją Polska jest demokratycznym państwem prawnym, w którym wszelkie władze winny działać na podstawie prawa i w jego granicach. Ta powszechnie znana zasada powinna przyświecać władzom publicznym na każdym etapie ich funkcjonowania. Jej zamierzeniem jest bowiem gwarancja ochrony podstawowych praw i wolności człowieka i obywatela poprzez zapobieganie narzucaniu społeczeństwu arbitralnych, niemających umocowania w ustawie i Konstytucji regulacji. Zasada ta jest fundamentem ustroju demokratycznego, bez której demokracja byłaby pozorem.

Na przykładzie rządowego programu finansowania in vitro można jednak z całą pewnością stwierdzić, że zasadą tą mało kto się w Rzeczypospolitej przejmuje. Program ten w rzeczywistości determinuje sytuację prawną wielu podmiotów i jako taki wymaga regulacji ustawowej, która stwarzałaby do tego podstawę. Tej jednak brak, nie obowiązuje bowiem w Polsce żadna ustawa dopuszczająca procedurę in vitro. Nie istnieją również w Polsce żadne prawne regulacje dotyczące takich kwestii, jak: ochrona ludzkich embrionów, dopuszczalność ich selekcji, dozwolona liczba tworzonych zarodków, czas ich przetrzymywania czy sprawa ich niszczenia.

Sytuacja ta jest niedopuszczalna. W tej chwili minister zdrowia jednoosobowo i całkowicie dowolnie reguluje powyższe zagadnienia, może też je zmieniać w każdej chwili, nie oglądając się na opinię społeczną lub stanowisko zajmowane w tym względzie przez parlament. Minister ma zatem pełnię władzy w kwestii o tak fundamentalnym znaczeniu, jakim jest ochrona ludzkiego życia, której może łaskawie udzielić lub odmówić albo też udawać, że o życiu tym nic nie wie.

Abstrahując zatem od wszystkich kontrowersji co do skuteczności, bezpieczeństwa i godziwości tej metody, sam program ministra zdrowia jest niekonstytucyjny już tylko ze względu na metodę, jaką został wprowadzony.

Unik opozycji

Z tego też względu Instytut Ordo Iuris przygotował wniosek o kontrolę konstytucyjności tego programu, licząc, że któryś z uprawnionych podmiotów, zwłaszcza zaś posłowie opozycji, skierują tę skandaliczną regulację do Trybunału Konstytucyjnego. Zawód nasz był wszechstronny, choć trudno było sobie wyobrazić, by złożenie wniosku nie zakończyło się jego sukcesem.

Wniosek, który przygotowaliśmy, zwraca się przeciwko przyjętej metodzie regulacji. Rządowy program jest bowiem aktem, który nie należy do konstytucyjnego systemu źródeł prawa powszechnie obowiązującego, a wkracza w sferę najważniejszych wartości konstytucyjnych, takich jak godność człowieka, ochrona jego życia i zdrowia. Na podstawie tego programu zapadają decyzje dotyczące jednostek w oparciu o kryteria arbitralnie określone przez ministra zdrowia bez jakiegokolwiek upoważnienia ze strony parlamentu.

Omawiany wniosek nie abstrahuje od, skąd- inąd kluczowego, bo moralnego aspektu oceny in vitro, lecz zmierza do ochrony podstawowych zasad demokracji parlamentarnej zakazujących rozwiązywania problemu braku większości sejmowej przez stanowienie prawa powszechnie obowiązującego przez ministra. Perspektywy pozytywnego rozpatrzenia wniosku zwiększa fakt, że 26 września 2013 r. Komisja Europejska wniosła do Trybunału Sprawiedliwości UE sprawę przeciwko Polsce w związku z nieprzestrzeganiem przepisów unijnych dotyczących jakości i bezpieczeństwa tkanek i komórek ludzkich. W świetle stanowiska Komisji program Arłukowicza naruszać może europejskie standardy bezpieczeństwa embrionów.

Fundując procedurę zapłodnienia in vitro, rząd uzurpuje sobie władzę dowolnego kształtowania sytuacji prawnej ludzi, ignorując zasady demokratycznego państwa prawnego. Minister zdrowia, regulując problematykę, która zarezerwowana jest dla parlamentu, działa m.in. z naruszeniem zasady trójpodziału władzy. Z kolei brak informacji o wysoce prawdopodobnych negatywnych konsekwencjach dokonania zabiegu sprawia, że naruszone zostaje prawo pacjenta do uzyskania pełnej i rzetelnej informacji dotyczącej świadczenia, o które jeszcze niedawno tak głośno minister zdrowia się upominał.



Prof. Aleksander Stępkowski, Karolina Dobrowolska

Profesor Aleksander Stępkowski jest prezesem Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Karolina Dobrowolska jest analitykiem w Instytucie na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

za:www.naszdziennik.pl/wp/86391,skandaliczny-program.html