Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Bez modlitwy nie byłoby niczego!












Nie modliliśmy się o zwycięstwo syna w wyborach, ale o to, by wypełnił powierzoną mu misję. Wspierało nas bardzo wiele osób, w tym m.in. naszych sąsiadów, parafian z Dobrego Pasterza z Krakowie – mówią rodzice prezydenta Polski dr. Andrzeja Dudy, prof. Janina Milewska-Duda i prof. Jan Tadeusz Duda w rozmowie z Agnieszką Bialik

Są Państwo dumni z syna, z tego co osiągnął?

To nie tyle duma, co raczej gdzieś w głębi serca radość, która wiąże się ze świadomością olbrzymiej odpowiedzialności. Cieszymy się i jesteśmy dumni z każdego dziecka, a mamy jeszcze dwie córki. Można być też dumnym z dziecka niepełnosprawnego, cieszyć się każdym jego maleńkim kroczkiem. Od początku, odkąd Andrzej wystąpił w kampanii wyborczej, sprawę zawierzyliśmy Panu Bogu.

Nie modliliśmy się o zwycięstwo syna w wyborach, ale o to, by wypełnił powierzoną mu misję. Wspierało nas bardzo wiele osób, w tym m.in. naszych sąsiadów, parafian z Dobrego Pasterza. Modliliśmy się w naszym bloku tymi samymi modlitwami do Boga Ojca. Zorganizowała to nasza sąsiadka w postaci 9-dniowej nowenny przed I i II turą wyborów. Ze znajomymi chodziliśmy do kościoła św. Stanisława Kostki na Dębniki, gdzie grupa modlitewna zamówiła Msze św. w każdy wtorek w intencji syna.

Wynik przyjęliśmy z wielką pokorą. Wiemy, że taki zaszczyt to także ogromne zobowiązanie, bo zdajemy sobie sprawę, jak trudno będzie podejmować decyzje, by spełnić oczekiwania ludzi, w których obudziła się wielka nadzieja. Przecież tak duża część społeczeństwa czuła się dotychczas odsunięta na margines: szczególnie osoby uczciwe, nie narzucające się, żyjące skromnie. Chcielibyśmy, by syn spełnił te nadzieje.

Teraz uczestniczymy w Mszach św. dziękczynnych. Modlitwa to niesłychana siła. Prosimy o nią, za naszego syna i parafianina z Dobrego Pasterza. Nasz syn Andrzej, Prezydent Rzeczypospolitej, ma świadomość tego, że tysiące ludzi modli się za niego, on czuje to wsparcie duchowe.

Jak zmieniło się Państwa życie po wyborze syna na urząd Prezydenta RP?


Dostajemy bardzo dużo próśb o wywiady, spotkania. Traktujemy je trochę jak powinność, ale ostatnio przeważnie odmawiamy. Nie chcielibyśmy się stać celebrytami, osobami na świeczniku, bo to nie nasza rola. Spotykamy się z wielką sympatią ze strony sąsiadów, ale też ludzi obcych, którzy nam gratulują, cieszą się, mówią, że modlą się za Andrzeja. Jesteśmy w tym szczęśliwi, bo czujemy, że w społeczeństwie obudził się jakiś duch, jakaś siła, czujemy to przez tych ludzi. Dostajemy mnóstwo e-maili i listów z całej Polski. Nasz stół w pokoju, który był pusty, jest pełen listów. 

Dobry Pasterz to Państwa parafia od 1981 r. Jakie były wcześniejsze Państwa losy?
Poznaliśmy się w Jaworznie, jako studenci. Studiowałam wówczas chemię na Politechnice Łódzkiej i przyjechałam do domu na wakacje.  Mój przyszły mąż, student Akademii Górniczo-Hutniczej, miał wówczas praktykę w kopalni. Pobraliśmy się będąc jeszcze na studiach i przez rok byliśmy małżeństwem na odległość: ja w Łodzi, mąż w Krakowie. Później przeprowadziliśmy się na stałe do Krakowa. Na początku mieszkaliśmy w hotelu asystenckim, w 9-metrowym pokoju. Kuchnię dzieliliśmy z innymi, ale byliśmy szczęśliwi. No i mieliśmy nadzieję, że w końcu dostaniemy mieszkanie. Syn Andrzej rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej numer 12, a od trzeciej klasy uczęszczał do Szkoły Podstawowej 33 przy ul. Konarskiego.

Naszą pierwszą parafią była ta u księży Misjonarzy – Matki Bożej z Lourdes, gdzie syn był ministrantem już od szóstego roku życia. Służył do Mszy św. także podczas wakacyjnych wyjazdów do Starego Sącza, w rodzinne strony męża, a później już u Dobrego Pasterza, gdzie był także lektorem. Uważaliśmy, że dla chłopca bycie ministrantem to świetna szkoła poszanowania wartości, dyscypliny, pokazywania się publicznie, bycia odważnym. W 1981 r. przeprowadziliśmy się na Prądnik, choć mieliśmy do wyboru też dwa inne mieszkania. Na Prądniku bardzo nam się spodobało. Gdzieś na mieście jeszcze w latach siedemdziesiątych zobaczyliśmy ogłoszenie o budowie kościoła pod wezwaniem Dobrego Pasterza. Pokazana była makieta naszego przyszłego kościoła. Od razu poczuliśmy sympatię do tej parafii. Pamiętamy, że u Misjonarzy mówiło się wówczas, że w Dobrym Pasterzu jest najwięcej powołań kapłańskich. Cieszyliśmy się, że trafiliśmy właśnie tu.

Angażują się Państwo w życie parafii...


Zawsze uważaliśmy, że trzeba w życiu robić coś poza pracą zawodową. Człowiek jest po to, żeby służyć bliźnim. Dlatego mąż włączył się w prace duszpasterskiej rady parafialnej, jest radnym województwa; ja byłam dziekanem wydziału w AGH, ale angażowałam się też w prace zespołu charytatywnego w parafii. Andrzej był ministrantem w naszej parafii, a później także lektorem. Na religię chodził do Dobrego Pasterza od liceum, bo mimo, że przeprowadziliśmy się na Prądnik to dojeżdżał do SP przy ul. Konarskiego. Miał tam swoją klasę, kolegów, koleżanki.

Jak ważna jest dla Państwa modlitwa?

Bez niej nie byłoby niczego! Wychowywaliśmy dzieci w duchu wiary, służby i szacunku dla drugiego człowieka. Kiedy Andrzej przystąpił do I Komunii Świętej pewna siostra zakonna, katechetka, zachęciła nas byśmy wspólnie się modlili. Klękaliśmy więc razem do wieczornej modlitwy. Wtedy też mówiliśmy o problemach, które pojawiły się w ciągu dnia. Potrafiliśmy tak i godzinę rozmawiać nie zauważając, że klęczymy, czy siedzimy na podłodze. Andrzej jest religijny choć jak mówi: „nie chce ze swojej religijności robić polityki”.

Czy mają Państwo nadzieję, że syn będzie prezydentem zwykłych ludzi?


Mamy wielką nadzieję, że tak będzie, że Andrzej będzie blisko społeczeństwa, nie straci tych kontaktów będąc już zaprzysiężonym, że zbuduje w naszym społeczeństwie jedność celów w różnorodności poglądów. To powinna być otwarta prezydentura. Nasz syn jest człowiekiem bardzo odpowiedzialnym, pracowitym i jak my wrażliwym społecznie. Mamy bliskie kontakty z osobami, które są prawdziwymi bohaterami: są to np. matki wychowujące niepełnosprawne dzieci czy rodziny wielodzietne. To ludzie, którzy we współczesnej narracji są niezauważani lub postrzegani jako balast, a przecież dają z siebie wszystko. Zawsze staraliśmy się ich wspomagać tym, co mieliśmy. Nasze dzieci w tym uczestniczyły. Andrzej od dziecka miał taką wrażliwość. Podczas kampanii wyborczej odwiedzał nas, najczęściej już w nocy. Podziwiałam go, że ma tyle energii w sobie. Mówił, że siłę dają mu ludzie, z którymi się spotyka. Najpierw były to niewielkie grupy ludzi, a potem coraz większe, ale już była nadzieją, że można coś zmienić.

Spodobało się Państwu to, że syn poszedł w kierunku polityki?


Zawsze uważaliśmy, że polityka jest święta, że to święte zajęcie. To bardzo ważna sprawa, by zarządzać państwem, społeczeństwem, brać na siebie odpowiedzialność. Na to, że nie widać tego na co dzień, mieliśmy zawsze prostą odpowiedź: kiedy do polityki pójdą porządni ludzie, to i polityka zrobi się porządna. Zostaliśmy wychowani w tym duchu, że nie wolno się sprzedać i że trzeba być zawsze gotowym do służby. W takim duchu wychowaliśmy syna. Dodatkowo wzmocniło go w tym harcerstwo. Miał szczęście, że trafił do 5. Krakowskiej Drużyny Harcerskiej „Piorun” im. Legionistów 1914. Była ona przesycona treściami patriotycznymi i religijnymi. To była fantastyczna szkoła dla młodego chłopaka, także szkoła charakteru. Do dziś razem się trzymają i wyjeżdżają razem w góry.

Czy zamiar kandydowania na urząd Prezydenta RP zaskoczył Państwa?


Było to pewne zaskoczenie, aczkolwiek... Pewien nasz kolega ze studiów, łodzianin, trzy lata temu powiedział nam: obserwuję waszego syna w polityce i uważam, że kiedyś będzie prezydentem Polski. Uśmiechnęliśmy się wówczas. Po wyborze Andrzeja kolega przyjechał do Krakowa i przypomniał nam tamto zdarzenie. Parę osób zwracało nam uwagę, że w gronie polityków nasz syn w jakiś sposób się wyróżnia sympatyczną, bardzo otwartą postawą. Chętnie ze wszystkimi rozmawiał, niezależnie od tego, z jakiego ugrupowania politycznego pochodzili. Cieszył się szacunkiem wśród polityków.

Jakie zmiany chcieliby Państwo, by prezydent Andrzej Duda wprowadził w Polsce?

Marzy nam się, by w Polsce łączyła nas wszystkich jedność celów, przy różnorodności poglądów co do sposobów ich osiągania, byśmy darzyli się szacunkiem, także wtedy, gdy się nie zgadzamy. Marzy nam się nowoczesne państwo, które wykorzystuje najlepiej kapitał społeczny, czyli talenty wszystkich obywateli, w którym każdy czuje się u siebie w domu, czuje, że od niego coś zależy. Żebyśmy nie musieli się bać, czy wstydzić deklarować naszej wiary i szacunku do wartości. Myślimy, że ta wygrana to taki powiew Ducha Świętego, że staliśmy się bardziej odważni. Mamy też nadzieję, że prezydent Andrzej Duda odbuduje autorytet klasy politycznej. To dramat, jeśli w rankingach szacunku społecznego politycy zajmują ostatnie miejsca. Przecież oni dysponują ogromnymi środkami, które mają być wydatkowane  na rzecz wspólnoty. Przecież polityka to roztropna troska o dobro wspólne, a tam są ludzie, którzy są wyśmiewani, pogardzani, skonfliktowani. Politycy powinni się nawzajem szanować i być ludźmi uczciwymi. Wtedy odzyskają autorytet w społeczeństwie, tak byśmy mogli mieć przekonanie, że ich trudne decyzje mają na celu dobro wszystkich obywateli, a nie tylko własnego ugrupowania.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w nr 30 z 26.07. br w Tygodniku Rodzin Katolickich "Źródło"

Dziękujemy Redakcji za umożliwienie publikacji na naszym portalu

Copyright © 2017. All Rights Reserved.