Matka Kurka: W ramach uczciwej wolności słowa media publiczne mają być do bólu prawicowe!

Wdawanie się w dyskusję na temat obiektywności mediów to zajęcie dla pensjonarek i zawodowych propagandzistów, ewentualnie doskonała rozrywka przy prasowaniu pościeli. Takie zwierzę nie istnieje i co więcej nigdy nie istniało. Wykładu nie mam zamiaru robić, ale tak dla historycznego porządku przypomnę, że początki dziennikarstwa były znacznie poważniejsze niż deliberowanie, co jest prawdą, a co imaginacją. Skąd się wzięło starożytne powiedzenie: „Nie zabija się posłańca przynoszącego złe wiadomości”? Z życia, wyłącznie z życia, po tragicznej śmierci wielu posłańców ukuła się ta humanitarna reguła.

Zostawiam zatem bzdurne dywagacje odnoszące się do nieistniejących zwierząt i przechodzę do rzeczy. Człowiek jest od tego, żeby myślał, dlatego nie powinien się kurczowo trzymać tez, które się zużyły, ale równie wielkim grzechem jest porzucanie prawidłowych diagnoz ze względu na ich kontrowersyjność. Od lat powtarzam, że proste przejęcie Telewizji Polskiej i Polskiego Radia przez PiS to jest jakieś 40% do 60% na rzecz obiektywizowania przekazu medialnego. Czym się różni obiektywizm mediów od obiektywizowania przekazu medialnego? Przede wszystkim siłą i kierunkiem weryfikowania informacji. Zobiektywizowanie mediów to nic innego jak podział na prawe i lewe, w skrócie oczywiście. Taki stan rzeczy wywołuje błogosławione skutki, dziennikarz A i B przekazują odbiorcy C swoje wersje wydarzeń, ale to odbiorca ostatecznie decyduje, co go przekonało. Znany system i w krajach kultywujących wolność słowa funkcjonuje od lat w ramach proporcjonalnego udziału w życiu publicznych polemizujących ze sobą stron.

W Polsce mamy 85% do 90% lewicowo-liberalnych przekaźników i funkcjonariuszy, to oznacza, że wolność słowa robi za tragifarsę. Śmieszne gadanie, że TV Trwam z Telewizją Republika daje dwa do dwóch, bo mamy Polsat i TVN pod drugiej stronie, jest śmiesznym gadaniem. Zresztą skoro tak rzeczywiście jest, to co stoi na przeszkodzie, żeby Kraśko z Lisem i Tadlą zbudowali sobie telewizję „Trwamy” i zarabiali miliony. Przypuszczam, że dla wielu taki prosty obrót spraw już śmieszny nie jest i w tym cała rzecz. Media w Polsce zostały przejęte według reguł realnego socjalizmu. Nadajniki i drukarnie zagospodarowały gwiazdy PRL, tuż po 1989 roku i ta aneksja nastąpiła w każdym wymiarze, publicznym i komercyjnym. Pierwszym szefem „wolnej telewizji” był…. Urban, a drugim kapuś SB Drawicz. Pierwszym właścicielem ogólnopolskiej telewizji komercyjnej również był i jest TW bezpieki, nijaki Solorz-Żak. Podobnie jest w następnej komercyjnej TVN, gdzie dawni dyrektorzy peerelowskiej TVP mieszają się agentami bezpieki i agentami wpływu. Trybunę Ludu zastąpiła Gazeta Wyborcza, Michnik do dziś się otrawcie chwali, że jako jedyny mógł ostro wystartować za kredyt z USA, gdy reszcie frajerów Balcerowicz nałożył 70% od raty. Ostatnią odsłoną medialnego biznesu RP III to rzecz jasna przejęcie rynku prasowego i radiowego przez obcy kapitał, głownie niemiecki. Różnie się to szacuje, ale dane mówiące o 90%, zwłaszcza w prasie nie są przesadzone. Media powstały w Polsce na bandyckich warunkach, miały jasne zadania i reprezentowały konkretne interesy oraz ideologię. Odbicie mediów publicznych i to w warunkach demokracji, daje minimum zadośćuczynienia i w pewnym zakresie prowadzi do obiektywizacji.

Odbiorca mając do dyspozycji dwa różne przekazy o mniej więcej tej samej sile rażenia, sam będzie mógł osądzić jak wygląda rzeczywistość. Lepszej reformy mediów nikt nie wymyśli i nie przeprowadzi. Czekam niecierpliwie na ten moment, gdy TVN i Polsat będą zmuszone do pokazywania rzeczy, których nie pokazywali i do ograniczania kłamstw, w czym się nigdy nie ograniczali. Powód jest prosty, TVP dysponuje porównywalną siłą i zderzenie tych dwóch potencjałów wywołuje wzajemną kontrolę. Wiertnicza i Czerska mogła wyczyniać cuda, ponieważ wiedzieli, że Krasko i Lis w publicznej się nie wychylą i zełgają identycznie. Prawda, że piękny mechanizm i w ogóle nie skomplikowany?! No i w drugą stronę, TVP czy szerzej media prawicowe, też nie mogą iść na bezczelnego, gdy mają pod bokiem porównywalną konkurencję. Tak wygląda kompletna definicja zobiektywizowanych mediów. Absolutnie nic się nie dzieje z wolnością słowa, dopóki skonfliktowane strony debaty publicznej dysponują zbliżoną siłą przekazu. Po przejęciu mediów publicznych przez PiS proporcje i tak są wybitnie korzystne dla przekaźników i funkcjonariuszy „25 lat wolności”. W mojej ocenie to dane wyglądają tak, jak podałem na początku felietonu, w najlepszym razie 40% dla prawej strony i 60% dla lewej. Z podziału mediów na strefy wpływu zawsze wynika więcej dobrego niż z monopolu, a nad wszystkim i tak czuwa Internet. Ha!

Matka Kurka/kontrowersje.net

za:www.fronda.pl/a/matka-kurka-w-ramach-uczciwej-wolnosci-slowa-media-publiczne-maja-byc-do-bolu-prawicowe,63121.html