"NAUCZMY SIĘ Z TYM ŻYĆ”: Rosnące koszty wielokulturowości
“Migracja i radykalny Islam przekształcają teraz Europę” (Nick Cohen, 2015)
Imigrant z Tunezji Mohamed Lahouaiej-Bouhlel był 31-letnim kierowcą i ojcem i nie tak dawno temu był tylko kolejnym małym trybikiem w wielokulturowej machinie. Mając na swoim koncie jedynie drobne bójki z kolegą z pracy, mógłby byc przez liberałów prezentowany jako przykład sukcesu imigracji. Wyjeżdżał codziennie rano do pracy ze swojego skromnego mieszkania, płacił podatki, puszczał oko do dziewcząt z sąsiedztwa,w każdym calu był grzecznym kandydatem na obywatela Francji – dowodem na to, że narodowości i tożsamości są płynne i wymienne.
Zgodnie z zasadami polityki współczesnej wielokulturowej Francji, były tunezyjczyk był uprawniony do uczestniczenia w społeczeństwie francuskim na równi z tymi, którzy wynieśli poczucie państwowości od swoich galijskich i frankońskich przodków. Na podstawie aktu biurokratycznej magii, poprzez wydanie mu nowego paszportu, numeru PESEL, rejestracji w systemie podatkowym, nasz uprzejmy Tunezyjczyk został przekształcony we Francuza – bedacego dziedzicem, jak argumentowano, tego samego francuskiego ducha, animowanego przez Voltaire’a, Rousseau i Hugo.
W nocy 14 lipca, to powierzchowne rozumienie przynależności narodowej załamało sie, gdy francuski duch odstąpił od Lahouaiej’a-Bouhlel’a równie szybko i tajemniczo, jak rzekomo na niego zstąpił. Motywowany aspiracjami jego etnicznych pobratymców, uzbrojonych w karabiny i granaty, z odległych pustynnych krain, nasz przybrany Francuz wsiadł w dużą ciężarówkę, aby udać się w drogę do centrum Nicei, gdzie celebrowano uroczystości Dni Bastylii. Z dużą prędkością wjechał celowo w tłum mężczyzn, kobiet i dzieci, taranując swoje ofiary i pozostawiając za sobą zniekształcone ciała. Zanim został zastrzelony przez policję, Lahouaiej-Bouhlel pozostawił po sobie makabryczny szlak zmasakrowanych ciał; martwe dziewczynki leżące w takich pozach jak ich porzucone lalki.
W tej chaotycznej rzeczywistości, w której z taką częstotliwością występuje paraliżująca przemoc, z przerażeniem myślę o świecie, który pozostawimy swoim dzieciom. Byłem szczególnie rozgniewany i zasmucony poniższym zdjęciem . Być może z powodu oczywistej drastyczności, zauważyłem natychmiastową reakcję mediów społecznościowych, które protestowaly przeciwko publikacji zdjęć z Nicei.
Zadziwiająca hipokryzja. Chociaż śmierć "uchodźcy" - utopionego chłopca Aylan’a Kurdî - była zawiniona przez jego ojca, jego zdjęcie służyło jako dowód dla promotorów wielokulturowości i sił pro-imigracyjnych w naszym społeczeństwie przez prawie rok. Na moście we Frankfurcie umieszczono olbrzymie zdjęcie zwłok dziecka, aby obywatele przemyśleli i zrewidowali swoje egoistyczne obawy przed uchodźcami, przybywającymi do Niemiec.
Choć prezentowanie zdjęć martwych dzieci imigrantów jest oczywiście uznane za uczciwą grę dla marksistowskiej propagandy, zupełnie inny zestaw zasad obowiązuje, jeżeli są to nasze martwe dzieci, jak te z Nicei, które były niezaprzeczalnymi ofiarami hybrydyzacji obcych interesów oraz lewicy. Media społecznościowe zostały zalane żądaniami, aby natychmiast usunąć zdjęcia z Nicei z nocy 14 lipca, ze względu na naruszenie prywatności oraz "szacunek do ofiar." Żądania te pochodziły często od tych samych osobników, którzy umieszczali posty w rodzaju “witamy imigrantów” oraz plakaty ze zdjęciami wyrzuconych na brzeg zwłok afrykańskich uciekinierów na swoich wiecach ze świecami. Nasi wrogowie nie chcą tego rodzaju działań społecznych, które mogą być wywołane przez pokazanie naszego zamordowanego francuskiego dziecka, i możemy być pewni, że takie zdjęcia nie pojawią się w mediach głównego nurtu, które dostają szału, kiedy pokazują martwe arabskie dzieci.
Pozostawmy na razie na boku liberalną hipokryzję i zwróćmy uwagę na fakt, że wydarzenia w Nicei ujawniły kolejne nowe aspekty, dotyczące naszej obecnej sytuacji. Chociaż trudno było słuchac jak papugi z francuskich władz powtarzały znajome bzdury o "robieniu czegoś" i "walce z radykalizmem," oniemiałem kiedy usłyszałem natychmiastową oficjalną odpowiedz na najnowszą katastrofę, związaną z inwazją imigrancką na Francję.
Po zmasakrowaniu niewinnych obywateli francuskich na ich własnej ziemi, premier Manuel Valls oświadczył , że Francja będzie musiała "nauczyć się żyć z terroryzmem." To wyrachowanie i cynizm zapiera wręcz dech w piersiach. Co więcej, to oznacza, że skończono z udawaniem, stosowanym od dziesięcioleci, że ??liberalny światopogląd opiera się na optymizmie i "postępie” oraz tworzeniu wspaniałego, pokojowego, nowego społeczeństwa. We Francji, w której został wprowadzony stan wyjątkowy na okres 19 miesięcy, przekaz tego komunikatu jest przerażająco oczywisty:
We współczesnym liberalizmie nie ma nic "postępowego." Twoje społeczeństwo cofa się do przemocy i chaosu. Wasz naród ześlizguje się w otchłań. I musicie nauczyć się z tym żyć.
Kiedy byłem nieco młodszy, marzyłem o życiu we wcześniejszym czasie; w świecie, gdzie następowały przemiany. Wielu z nas może poddać się tej pokusie tylko dlatego, że dokładnie wiemy jakie jest nasze obecne własne życie i mamy jakieś dziwne wyobrażenie, że ??osoby z poprzednich epok były bardziej ekscytujące lub znaczące. Jednakże, jeśli skupimy się na tym, co dzieje się obecnie w Europie oraz wśród białych narodów na całym świecie, to trudno zaprzeczyć, że żyjemy w najbardziej gwałtownej transformacji globalnej w historii, a na pewno w najbardziej zmiennym i niepewnym okresie historii naszej rasy.
Przemiany w Europie, które Barbara Spectre nazwała ze złowrogą radością jako "wielokulturową formację" są zarówno doniosłe, jak i dla nas bardzo niebezpieczne.
Wszystkie znaki w Europie, a nawet wśród wszystkich białych narodów, sugerują, że obecnie w tym wielokulturowym nurcie wkraczamy w nową, bardziej gwałtowną fazę. Jakkolwiek fundamenty ideowe powstały w poprzednich dekadach, to teraz jesteśmy świadkami narastającej fali zamieszek i starć, które zapowiadają nadejscie znaczących przyszłych konfliktów wewnętrznych. Ale jak chce Valls, trzeba "nauczyć się z tym żyć."
Liberałowie informują nas, że musimy "nauczyć się z tym żyć", ponieważ oferują nam bardzo ograniczone menu możliwości społecznych i politycznych.
Tak jak nigdy nie konsultowali z nami czy chcemy masowej imigracji, tak rownież nigdy nie przedstawili opcji rezygnacji z wielokulturowości, a tym samym z ideologicznego i demograficznego raka, który powoli zjada żywcem nasze narody.
Istnieje jedynie ograniczone menu opcji w ramach liberalnych, ścisłych definicjach problemów, przed którymi stoimy.
Na przykład, terroryzm we Francji jest obecnie bardzo często przedstawiany głównie jako rezultat francuskiej polityki zagranicznej. Poprzez umieszczenie sedna problemu poza Francją, kontrolery narracji przekonują społeczeństwo, że zmiana czegokolwiek w sferze domowej jest bezcelowa. Nawet gdy bierze się pod uwagę okoliczności krajowe, to są one tak przewrotnie wykrzywione, aby następnie móc wykorzystac je do krytyki i oskarżania francuskiego społeczeństwa za przemoc stosowaną wobec niego.
Weźmy, na przykład, diaboliczne oskarżenie Pierre’a Haskiego, że Francuzi nie są dostatecznie wielkoduszni dla przybyszów i że Francja "płaci cenę za umożliwienie powstania gett w swoich strefach podmiejskich oraz zniechęcenie młodzieży, która nie czuje się mile widziana w głównym nurcie francuskiego społeczeństwa ". Wszystkie te argumenty i interpretacje prowadzą do powstania wąskiego gardła intelektualnego, które wyklucza bardziej kompleksowe rozwiązania.
Tymczasem, nacjonalizm oparty o etniczność jest jedyną ideologią i światopoglądem, który twierdzi, że nie musimy uczyć się żyć z obecnym załamaniem i gwałtownym charakterem naszych społeczeństw. Nie przeczę, że interwencja Francuzów w sprawy obcych narodów dała przeciwny skutek i w wielu przypadkach była bezsensowna. Powstało zderzenie rodzimych ideałów europejskich (praw człowieka, wolności słowa, demokracji) z bardziej prymitywnymi społeczeństwami, z ich radykalnie kolektywistyczną historią opartą o pokrewieństwo, co nie sprzyja międzynarodowej harmonii.
Jednak ludzie nie giną na ulicach Francji z powodu francuskiej polityki zagranicznej. Ludzie giną na ulicach Francji, ponieważ sprawcy są muzułmanami i Francja ma największy udział muzułmanów w stosunku do ogólnej populacji w Europie. Według Jasona Burke, eksperta od islamskiego terroryzmu, Francja zaimportowała "dużą liczbę robotników z byłych lub aktualnych kolonii, aby pomóc w powojennej odbudowie. "
W etnicznie homogenicznego Francji, Francuzi mogli realizować dowolny zakres opcji polityki zagranicznej, a jedyną konsekwencję spadającą na naród odczuwali żądni przygód żołnierze. Współczesny terroryzm kwitnie, ponieważ wielokulturowość zaciera granice narodowe a wraz z tym fronty każdej możliwej wojny. Zagraniczne i krajowe sfery zlewają się w jedno, gdy ludzka geografia staje się płynna. Nasi obywatele pocieszają się zbyt często myślą, że baza Islamu jest "na Bliskim Wschodzie", nie zdając sobie sprawy z tego, że wielokulturowość przyniosła "Bliski Wschód" pod ich drzwi.
Wielokulturowość jest odpowiednikiem sytuacji kiedy armia zaprasza swojego przeciwnika, aby przekroczył granice pola bitwy i rozpoczął działania wojenne w jej okopach.
Wielokulturowość powoduje również powstawanie nowych i rozwijających się mikro-kultur mniejszościowych, opartych na agresji, które wręcz odrzucają liberalne fantazje o asymilacji i integracji. Jest to częściowo związane z oczywistym brakiem możliwości osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu społecznego i ekonomicznego przez niektóre mniejszości (głównie te z niskim IQ), mimo działan na ich korzyść w rezultacie liberalnych wysiłków w ramach inżynierii społecznej. Powstałe w ten sposób frustracje stopniowo napędzają postawy od odrzucenia asymilacji i integracji w ogóle, aż do ataków na białe społeczeństwo jako całość.
Jakkolwiek proces ten został przyspieszony wśród Arabów z powodu ich religii, to ten sam wzór zachowania można również zaobserwować w populacjach afrykańskich imigrantow, żyjących wsród białych narodów. Pomimo znacznego wzrostu czarnej klasy średniej (która powstała w dużym stopniu dzięki rządowej polityce affirmative action), zdecydowana większość czarnej ludności na całym Zachodzie nie jest w stanie dostosować się do współczesnego społeczeństwa, wymagającego kontroli impulsów oraz kompetencji poznawczych.
Spotykanie się wzajemnych frustracji objawia się w powstawaniu tego, co Burke określa jako "gangsta dżihad" – krzyżowania się subkultury czarnoskórych z islamem, w wyniku czego rodzi się wyjatkowo brutalna subkultura. która wraz z gwałtownie rosnącą wojowniczością czarnych będzie z pewnością stanowić zwiastun ewentualnej masowej przemocy wobec białych. To nieuniknione niepowodzenie wielokulturowości jest szczególnie dotkliwie odczuwane we Francji, ale można je również zaobserwować w każdym zachodnim kraju.
Obecnie mamy do czynienia z przerzutami raka wielokulturowości w sytuacji kiedy społeczeństwo zostało uśpione przez media. Według badan Pew Research Centre, przeprowadzonych na początku tego roku, tylko 24% Francuzów sądzi, że różnorodność powoduje, że Francja jest gorszym miejscem do życia. Wyższy odsetek, czyli 26% uważa, że taka sytuacja jest lepsza dla Francji, a 48% stwierdziło, że nie robi im to dużej różnicy.
Trudno powiedzieć w jakim stopniu te wyniki są spowodowane obawami o oskarżenie o rasizm, a w jakim jest to prawdziwa ślepota społeczeństwa francuskiego, ale wygląda na to, że ta bierność obywateli Francji wobec społecznej zapaści będzie nadal trwać. Media rozpowszechniły opinie, że atakujący w Nicei uległ "szybkiej radykalizacji poglądów”, jak gdyby takie zdarzenie mogło złagodzić podstawowy problem jego obcego pochodzenia etnicznego i tożsamości. "Szybka radykalizacja" również wydaje się być częścią przyczyn niedawnej strzelaniny w Dallas, w czasie której zginęło kilku białych policjantów, zastrzelonych przez wojujących czarnych, posiadających własne żale i aspiracje etniczne. Niezależnie od tego jakie liberalne interpretacje tych wydarzeń zastosujemy, wynik nieuchronnie jest jeden: śmierć białych z rąk etnicznie odległych grup o niskim IQ, które mają własną wizję "gangsta dżihadu".
Dopóki masy pozostają ślepe na te zagrożenia, i tak długo, jak absurdalne oskarżenia o islamofobię będą miały wpływ na opinię społeczną, Marine Le Pen, szefowa Frontu Narodowego, może liczyć tylko na bardzo skromne zyski. Dzieje się tak, pomimo jasnego i jednoznacznego oficjalnego stanowiska partii w sprawie imigracji i wielokulturowości:
Niekontrolowana imigracja jest źródłem napięć w Republice, która nie jest w stanie asymilować więcej przybyszów. Getta, konflikty między grupami etnicznymi, żądania społeczne i polityczno-religijne prowokacje są bezpośrednimi konsekwencjami masowej imigracji, która podważa naszą tożsamość narodową i niesie ze sobą coraz bardziej widoczną islamizację, z towarzyszącymi jej roszczeniami. Komunitaryzm jest trucizną przeciwko jedności narodowej.
W każdym rozsądnym i zdrowym społeczeństwie, cele Frontu Narodowego a przede wszystkim zlikwidowanie nielegalnej imigracji oraz deportacja kryminalistów oraz bezrobotnych legalnych cudzoziemców byłyby postrzegane jako konieczne i uzasadnione, w szczególności w sytuacji zagrożenia dla Francji, stwarzanego obecnie przez osoby obcego pochodzenia. W przyszłorocznych francuskich wyborach prezydenckich wybór musi być jasny: Czy chcesz zdrowego narodu i lepszej przyszłości dla swoich dzieci, czy chcesz nauczyć się żyć z ciągle rosnącymi kosztami wielokulturowości?
Na koniec cytat z “The Stranger” Rudyarda Kiplinga. Być może jest to najbardziej ostra strofa w świetle niedawnych wydarzeń w Nicei, która dotyczy niezdolności autora, aby określić, jakie siły mogą kontrolować "Obcego" i co "powoduje zmiany jego nastroju", ani kiedy "bogowie jego dalekiej ziemi wejdą w jego krew. " Takie obawy nie dotyczą liberałów, ponieważ zakładają oni, że nowoczesne państwo i obowiązujące w nim marksistowskie dogmaty na temat rasy, narodowości i tożsamości wyeliminowały " uprzedzenia” dotyczące ich imigranckich ulubieńców.
Andrew Joyce, Ph.D.
(Z angielskiego tłumaczył Jan Saski)