Materiały nadesłane

Założycielowi Fundacja Pro - Prawo do życia, Mariuszowi Dzierżawskiemu, grozi więzienie!

Akt oskarżenia skierowała przeciwko niemu dyrekcja Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Wie Pan co tak rozwścieczyło tych aborcjonistów? Samochód z antyaborcyjnymi plakatami, który zaparkowaliśmy przed wejściem do tej placówki. Informuje on wszystkich pacjentów i przechodniów, że Szpital Bielański to

rzeźnia numer 2 w Polsce, w której zabija się rocznie ponad 100 dzieci.

Tydzień temu pisałam Panu, że zwolennicy mordowania zdewastowali auto. Dzięki wsparciu naszych Darczyńców, udało nam się szybko zebrać odpowiednie środki na remont samochodu i dalej będzie on stał pod Szpitalem Bielańskim. Tego aborcjoniści nie wytrzymali.
/.../
Mariusz Dzierżawski został oskarżony o „poniżanie” szpitala i narażanie go na „utratę zaufania społecznego” za pomocą plakatów umieszczonych na samochodzie. Grozi mu za to nawet do roku więzienia. Ale to jeszcze nie wszystko.

Drugie postępowanie sądowe przeciwko niemu rozpoczęło się niedawno w Rzeszowie. Działacze proaborcyjnej partii Razem pozwali Mariusza Dzierżawskiego za antyaborcyjne billboardy, które wywiesiliśmy w tym mieście. W imieniu Fundacji będzie odpowiadał za wywołanie „zgorszenia w miejscu publicznym”.

Bardzo niepokoi mnie ta sytuacja.

Procesy Mariusza Dzierżawskiego przypominają mi sprawę Mary Wagner, która w więzieniu spędziła już kilka lat. Aborcjoniści prześladują ją tylko dlatego, że namawia kobiety aby nie mordowały swoich dzieci.

My działamy podobnie. Pokazujemy prawdę o aborcji, dzięki czemu kobiety rezygnują z zabijania dzieci a poparcie dla tego rodzaju dzieciobójstwa systematycznie spada.

Wiedzą o tym aborterzy. Dlatego za wszelką cenę chcą nas uciszyć i wtrącić za kratki, tak jak Mary Wagner. Jednocześnie propagują kłamstwa i manipulacje, za pomocą których utrzymują kobiety w przekonaniu, że dzieci przed narodzeniem nie są ludźmi. Przynosi to koszmarne skutki...

Przeczytałam ostatnio świadectwo kobiety, która zabiła swoje dziecko. Wie Pan co myślała tuż przed aborcją?

„W mojej świadomości, ukształtowanej przez środki masowego przekazu, a także szkołę, "usunięcie ciąży" w pierwszym miesiącu to był tylko zabieg, bo taka prawie niewidoczna zygota nie jest przecież jeszcze człowiekiem (...) Pierwszy miesiąc ciąży był więc dla mnie bardziej czymś w rodzaju "choroby", niedomagania, któremu można zapobiec.”

Jeszcze inna kobieta, która dokonała morderstwa, wyznała:

„Idąc "zabieg” wmawiałam sobie bez końca, że nic mi nie będzie, przecież to jeszcze nie, dziecko. To tylko mała martwa, nieżyjąca kuleczka, którą lekarz usunie i po wszystkim.”

Gdyby wiedziała czym jest i jak wygląda aborcja, nie doszłoby do tego, co wydarzyło się w chwilę później:

„Podczas zabiegu jęczałam z bólu, waliłam pięściami, aż w końcu złapałam się mocno leżaka, abym nie zaczęła z bólu gryźć palców. Lekarz powtarzał, że jeszcze trochę, że zaraz będzie koniec. Uniosłam głowę i patrzyłam przez chwile na twarz lekarza, jego oczy były bardzo dzikie, jego twarz taka przerażająca.”

Przejęłam się również wspomnieniami kobiety, która nie otrzymała żadnego wsparcia będąc w ciąży. Jedyną „pomoc” dostała od lekarza:

„Usłyszałam od ginekologa: „Rodzimy czy usuwamy?”. Jakbym miała zdecydować, czy wolę lody śmietankowe czy czekoladowe… Jeszcze miałam wątpliwości, a wtedy mówiono mi o „płodzie”, „zbitce komórek”. Jeszcze nie rozumiałam, że to oszustwo!”

/.../ wie Pan co łączy te wszystkie kobiety?

Nie wiedziały czym jest i jak wygląda aborcja. Zdjęcia dzieci zabitych w łonach matek zobaczyły dopiero po dokonaniu morderstwa. Jedna z nich powiedziała:

„Nikt wówczas nie pokazywał zdjęć ani filmów (…). Nie miałam też szczęścia spotkać na swojej drodze ludzi, którzy by mnie powstrzymali, powiedzieli „nie rób tego” albo przynajmniej „masz inne wyjście”. A przecież instynktownie czułam jakiś opór, tylko nie umiałam go uzasadnić.”

Ten opór to głos sumienia, który został zagłuszony przez aborcjonistów. „Zabieg”, „płód”, „zlepek komórek”, „usunięcie ciąży” - to tylko niektóre z określeń, których używają mordercy aby oszukać kobiety i pozyskać kolejne ofiary.

Właśnie dlatego musimy pokazywać prawdę o aborcji. Chcemy aby kobiety spotkały na swojej drodze naszych wolontariuszy, którzy za pomocą plakatów, bannerów i billboardów powstrzymają je zanim dojdzie do tragedii.

Aby tak się stało, potrzebujemy /.../ pomocy.

Nasze samochody i billboardy ustawiamy najczęściej w dużych miastach, dzięki czemu widzą je tysiące osób dziennie. Tak dzieje się m.in. pod Szpitalem Bielańskim. Musimy jednak docierać również do małych miejscowości. Jedyną szansą aby ich mieszańcy zobaczyli prawdę o aborcji, są objazdowe pikiety.
/.../

Nasi wolontariusze pakują antyaborcyjne plakaty i megafony do samochodów. W ten sposób jednego dnia są w stanie odwiedzić kilka miejscowości, organizując akcje na ich terenie. To zawsze wywiera ogromne wrażenie na lokalnej społeczności. Zainteresowane są również regionalne media, dla których wizyta naszych wolontariuszy to duże wydarzenie.

Objazdowe pikiety są bardzo skuteczne. Wymagają jednak dużych nakładów finansowych. Najwięcej pieniędzy potrzeba na paliwo, konserwację samochodów i sprzętu oraz wyżywienie dla wolontariuszy, którzy biorą udział w akcji od rana do wieczora. Aby dalej pokazywać prawdę o aborcji w ten sposób, potrzebujemy 7000 zł miesięcznie. Chciałabym aby objazdowe pikiety były organizowane przez co najmniej dwa najbliższe miesiące.

Dlatego zwracam się /.../ z prośbą o przekazanie 30 zł, 60 zł, 120 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby pokazywać prawdę o aborcji w małych miejscowościach za pomocą objazdowych pikiet. W ten sposób dotrzemy do setek nowych kobiet i uratujemy kolejne dzieci.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro - Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok. 32, 00-055 Warszawa
Dla przelewów zagranicznych - Kod BIC Swift: INGBPLPW

 
Podważanie człowieczeństwa nienarodzonych to główna strategia działania aborcjonistów. Gdy przekonają kobietę, że w jej łonie jest tylko „zlepek komórek”, nic nie stanie na przeszkodzie aby go „usunąć”. W Szpitalu Bielańskim takich kobiet jest ponad 130 rocznie. W całej Polsce ponad tysiąc.

Musimy pierwsi dotrzeć do Polek, które nie znają jeszcze prawdy na temat aborcji. Aby to zrobić nasi wolontariusze muszą odwiedzić jak najwięcej miejscowości w kraju. Potrzebujemy do tego /.../ pomocy!

Serdecznie /.../pozdrawiam,

Kinga Małecka-Prybyło