Materiały nadesłane

Fundacja Pro - prawo do życia informuje

Proaborcyjne media donoszą o "pladze antyaborcyjnych samochodów" w Warszawie!
"W zeszłym roku w Warszawie praktycznie każdego dnia po ulicach jeździły nietypowe ciężarówki. Całe oklejone drastycznymi zdjęciami martwych lub rozszarpanych płodów. Z hasłami "Aborcja zabija"."

/.../ To rezultat kampanii pokazywania prawdy o aborcji, którą prowadzimy dzięki naszym wolontariuszom i Darczyńcom. Media cytują również jednego ze stołecznych radnych Nowoczesnej, który interweniował u władz miasta celem usunięcia naszych aut z warszawskich ulic. Według uzyskanych przez niego informacji:

"Od stycznia 2018 roku w Warszawie Straż Miejska podjęła około 60 interwencji w sprawie wozów antyaborcyjnych. W ośmiu przypadkach usunięto pojazdy z drogi."

Rozmaitych "interwencji" było jednak o wiele więcej. Oprócz straży miejskiej, naszymi samochodami interesują się: policja, urzędnicy, radni, dziennikarze i indywidualni zwolennicy aborcji. Nie tylko w Warszawie ale również w innych miejscowościach.

Kilka dni temu jedna z naszych furgonetek zaparkowała w Pruszkowie. Ktoś udostępnił jej zdjęcie na lokalnej grupie miejskiej na Facebooku. Wśród mieszkańców Pruszkowa momentalnie zawrzało. Pod artykułem szybko opublikowano ponad 500 komentarzy a informacja o aucie i prawda o aborcji dotarła do tysięcy kolejnych osób. Wiele osób poparło naszą akcję i próbowało wdać się w dyskusję z aborcjonistami, którzy rozpoczęli seans nienawiści wobec naszych działań:

"Może po prostu pójdźmy razem z paroma puszkami farb w spraju i zamalujmy ten syf?"

Zaproponował jeden z mieszkańców. Jego pomysł został szybko podchwycony przez innych aborcjonistów. Zamazanie auta farbą to jeden z łagodniejszych pomysłów, jaki pojawił się w komentarzach pod zdjęciem. Inne osoby proponowały podpalenie, przebicie opon lub uszkodzenie pojazdu aby dać straży miejskiej lub policji kolejny pretekst do interwencji.

/.../ zwolennicy aborcji chcą nas w ten sposób zastraszyć abyśmy przerwali nasze działania i zaprzestali pokazywania prawdy. Nasyłanie na nas funkcjonariuszy i urzędników oraz regularne dewastacje naszego mienia mają nas odwieźć od ratowania życia dzieci i uświadamiania Polaków czym jest i jak wygląda aborcja. Ich ataki przynoszą jednak odwrotny skutek.

Każda fala nienawiści i każdy akt agresji umacnia nas w naszej misji i motywuje do kolejnych działań. A jak się również okazuje, przemoc obraca się przeciwko aborcjonistom.

28 marca zapadł pierwszy wyrok sądowy przeciwko aborcyjnym wandalom, którzy niszczą nasze samochody. Chodzi o nocny napad z lipca 2017 roku, który miał miejsce pod Szpitalem Orłowskiego w Warszawie.

Około 2:30 w nocy na szpitalnym parkingu zjawiły się dwie osoby – mężczyzna i kobieta, która zaczęła zamalowywać bannery na samochodzie sprayem. Gdy nasi wolontariusze ich zatrzymali, para kilkukrotnie próbowała uciec z miejsca zdarzenia. Wywiązała się szarpanina, podczas której mężczyzna rzucił się z pięściami na jednego z naszych wolontariuszy! Nasi działacze w obronie własnej użyli gazu łzawiącego.

W trakcie całego zajścia /.../ kolega Dawid, który koordynował akcję, doznał poważnych obrażeń. Został przewieziony do szpitala gdzie od razu przeszedł operację. Do dzisiaj odczuwa skutki zdrowotne tego zdarzenia.

Pod szpital szybko przyjechała policja, która ustaliła tożsamość sprawców. Dzięki temu udało się postawić przed sądem kobietę, która zamalowała auto sprayem. Zgodnie z wyrokiem, musi ona pokryć koszty naprawy w kwocie 750 zł oraz opłacić koszty sądowe w kwocie 130 zł.

Ta sprawa ciągnęła się przez prawie dwa lata a nasi wolontariusze byli w tym czasie świadkami niezliczonej ilości aktów agresji wymierzonych w nich samych, nasze samochody lub billboardy. Napad z nożem, napaść bandytów w kominiarkach, podpalenie, zastraszanie, groźby, agresja fizyczna - zwolennicy aborcji na wszelkie sposoby próbują odwieść nas od pokazywania prawdy o aborcji. Niemal każdy dzień przynosi nowe wyzwania i nowe sytuacje, którym musimy sprostać.

Kilka dni temu aborcyjni wandale po raz kolejny zdewastowali nasz samochód stojący pod Szpitalem Bielańskim w Warszawie. Tym razem prawie całkowicie zamalowana została zabudowa furgonetki.

/.../

W Jeleniej Górze nasi wolontariusze są przesłuchiwani przez policję za wywieszenie billboardu informującego mieszkańców miasta o aborcjach dokonywanych w tamtejszym szpitalu (Wojewódzkie Centrum Szpitalne Kotliny Jeleniogórskiej).

W Krakowie podeszła do nas agresywna kobieta, która domagała się zakończenia antyaborcyjnej pikiety, którą prowadziliśmy pod tamtejszym centrum handlowym. Gdy nie spełniliśmy jej żądań, zaczęła krzyczeć i życzyć jednej z naszych wolontariuszek aby doświadczyła gwałtu.

We Wrocławiu wywiesiliśmy dwa antyaborcyjne billboardy na terenie jednej z tamtejszych parafii. Wisiały przez dwa tygodnie po czym zostały całkowicie zdewastowane - zostały oblane farbą i porżnięte nożem.

/.../ zwolennikom aborcji przeszkadzają nasze działania bo wiedzą, że są one skuteczne. Wiele osób zastanawia się jednak dlaczego działamy właśnie w ten sposób. Często słyszymy pytania: w jaki sposób to ma pomóc? Co to da, że pokażecie komuś te zdjęcia? Czy te zdjęcia uratowały komuś życie?

Oczywiście!

Jedna z kanadyjskich organizacji antyaborcyjnych zamieściła ostatnio zdjęcie wolontariuszki trzymającej na rękach niemowlę. Jak się okazało, matka tego dziecka zrezygnowała z aborcji po tym, jak zobaczyła tę wolontariuszkę ze zdjęciem pokazującym dziecko-ofiarę aborcji.

Uratowane dziecko

„Wiem, że po tym co widziałam, nie mogę tego zrobić.”

Powiedziała matka noworodka. Pokazywanie prawdy o aborcji zmienia postawy i ratuje życie. Doświadczamy tego w trakcie pikiet, spływających do nas świadectw i relacji a także poprzez obserwację statystyk spadającej liczby aborcji w szpitalach, pod którymi parkujemy nasze samochody oraz całkowite zaprzestanie wykonywania aborcji przez szpital Pro Familia w Rzeszowie.

Jeśli będziemy dalej pokazywać prawdę o aborcji, to uratujemy w ten sposób kolejne dzieci zagrożone śmiercią. Do organizacji kolejnych akcji antyaborcyjnych z użyciem naszych samochodów potrzebujemy jednak /.../ pomocy.

Doba parkowania auta pod jednym szpitalem w Warszawie kosztuje ok. 30 zł. Za 60 zł możemy parkować auto przez dwa dni. Za 120 zł samochód będzie pokazywać prawdę przez 4 dni. Mamy w tej chwili kilka samochodów oraz mobilną lawetę, które jeżdżą i stoją nie tylko w Warszawie ale też w innych miejscach Polski. Aby kontynuować antyaborcyjną akcję samochodową w najbliższym czasie potrzebujemy co najmniej 10 000 zł (parkowanie, naprawy, mycie, tankowanie).

Dlatego zwracam się /.../ z prośbą o przekazanie 30 zł, 60 zł, 120 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby zatankować i opłacić nasze antyaborcyjne samochody i za ich pomocą dotrzeć z prawdą o aborcji do tysięcy kolejnych Polaków.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro - Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok. 32, 00-055 Warszawa
Dla przelewów zagranicznych - Kod BIC Swift: INGBPLPW



Aborcjoniści wiedzą, że nasze metody działania są skuteczne, dlatego planują kolejne dewastacje, pozwy sądowe oraz inne formy prześladowania, aby tylko zastraszyć naszych wolontariuszy i zmusić ich do odstąpienia od walki o życie.

Tymczasem prześladowania umacniają nas w naszej misji i powodują jeszcze większą mobilizację do ratowania dzieci. Jednak aby móc robić to skutecznie, potrzebujemy /..../ pomocy, na którą bardzo liczę.

Serdecznie /..../ pozdrawiam,

Kinga Małecka-Prybyło

Fundacja Pro - Prawo do życia
www.stopaborcji.pl