Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Materiały nadesłane

Temida Stankiewicz-Podhorecka: Zamiast tragedii groteska

W Teatrze Wielkim - Operze Narodowej ostatnią przed wakacjami premierą była "Halka" (wileńska). Zanim powstała "Halka", którą wszyscy znamy, dużo wcześniej, w 1846 r., Stanisław Moniuszko, mieszkając w Wilnie, skomponował pierwszą wersję opery, zwaną wersją wileńską. O wiele krótszą, dwuaktową. Jej prapremiera odbyła się w Wilnie w 1848 r. w wersji koncertowej w wykonaniu zespołu amatorskiego. Bez większego echa. Dopiero dziesięć lat później w 1858 r. premiera "Halki" warszawskiej, do której kompozytor dopisał dwa akty (ze słynnymi ariami, mazurem) przyniosła Moniuszce bezprecedensowy sukces.

Dobrze, że Opera Narodowa przywołała z niepamięci i wystawiła "Halkę" wileńską. Natomiast źle, że w takiej formule inscenizacyjnej. Agnieszka Glińska zajmująca się dotąd reżyserią teatralną, "Halką" zadebiutowała jako reżyser operowy. Na spektaklu fatalnie zaciążył nie tyle brak doświadczenia operowego, ile nie do przyjęcia jest pomysł inscenizacyjny, który - jak można wnioskować - wziął się z dwóch powodów: powszechnej dziś wśród kobiet reżyserujących ideologii feministycznej oraz ucieczki za wszelką cenę od tradycyjnej interpretacji dzieła Moniuszki. A ściślej od narodowego wymiaru opery. Zresztą jeszcze przed premierą Agnieszka Glińska w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi mówiła, że "bez kontuszy i wąsisk też można opowiedzieć tę historię. Niespecjalnie mnie interesuje narodowa sztuka, a przymiotnik 'narodowy' budzi we mnie raczej złe skojarzenia". Zdaję sobie sprawę, iż niektórzy twórcy teatralni (i nie tylko teatralni) słowo "narodowy" wymawiają z jakimś szczególnym obrzydzeniem.

Agnieszka Glińska, uciekając w inscenizacji od charakteru narodowego "Halki", poszła w stronę tzw. nowoczesności. Uwspółcześniła dzieło Moniuszki do tego stopnia, że tragiczna treść i wymowa opery zamieniła się w pospolitą groteskę.
Neonowym światłem świecące górskie szczyty, ściana luster zamykająca przestrzeń sceny, zupełnie kuriozalny pomysł z wprowadzeniem na scenę grupy tancerzy - performerów ubranych w czarne sukienki. Nie tylko kobiety, ale i mężczyźni (co odbieram jako wyraz poparcia dla ideologii LGBT). Owa grupa w niczym nie pomaga, jedynie przeszkadza solistom, którzy śpiewają, tkwiąc najczęściej w postawie nieruchomej i nie zwracając się wzajemnie do siebie. Niczym nieożywione marionetki.

http://www.e-teatr.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.