Publikacje członków OŁ KSD

Ks. dr Waldemar Kulbat-Wyjące wilki wokół Owczarni

Już na dworach wielkich władców nie brakowało intelektualistów wykształconych w kościelnych szkołach, którzy wykorzystywali zdobytą wiedzę, dostarczając argumentów przeciw Kościołowi. Na przestrzeni wieków zjawisko to regularnie się powtarzało. Posłuszni, dyspozycyjni, sprzedajni nie byli sługami prawdy, ale kreatorami kłamstwa.

Z biegiem czasu pojawiło się zjawisko medialnego terroru. Jednym z najbardziej skutecznych narzędzi panowania i dominacji nad ludźmi stały się media. Od osób posługujących się mediami zależy, jak i co myślą ludzie. W tym procederze sterowania umysłami uczestniczą dzisiaj młodzi publicyści, dziennikarze i redaktorzy dysponujący wiedzą o metodach przekonywania i perswazji, których zadaniem jest przekazywać i narzucać zalecaną wizję świata.
Ci ludzie często wcześniej sami padli ofiarą indoktrynacji, ideologii politycznej poprawności i innych doktryn służących ujarzmianiu umysłów i pozbawianiu intelektualnej i moralnej wolności. Sami stracili wolność i chcą pozbawić jej innych. Niektórzy są cyniczni, ale prawie wszyscy nastawieni na korzyść, karierę, sukces. Często wykorzystują frustracje, fobie, przeczulenia, ambicje, kompleksy, brak krytycyzmu, wiedzy, dojrzałości tych, których zamierzają oszukać.
Dzisiaj we współczesnym świecie trwa walka o władzę, o dominację nad ludźmi, a Kościół katolicki (miliard sto milionów wiernych) okazuje się często bezbronny wobec wyrafinowanej propagandy i podstępnej manipulacji. Kościół znajduje się zawsze w trudnej sytuacji, gdyż opowiada się po stronie bezbronnych i oszukiwanych, głosi Dobrą Nowinę, która wyzwala. Byłoby pięknie, gdyby młodzi ludzie, nieuwikłani w różne zewnętrzne zależności, wypowiadali się w imię dobra, miłości do Kościoła, z kulturą, taktem, kompetencją i dla jego obrony, a nie rozbijania. Dzieje się jeszcze gorzej, gdy do tego rodzaju grona "sterników świadomości" czy "ukrytych zwodzicieli", jak określają ich specjaliści od mediów, dołączają teologowie. Nie przypadkiem wśród kontestatorów i teologicznych wywrotowców, którzy rozbijali Kościół na Zachodzie, znaleźli się niektórzy młodzi teologowie, dla których zdobyta wiedza była narzędziem destrukcji. Dla nich nie liczyła się prawda, nie liczył się Kościół (przypomnijmy tu nazwiska K. Deschnera, U. Ranke-Heinemann i wielu innych). Kościołem dla nich nie jest ten założony i ustanowiony przez Jezusa Chrystusa, ale jakieś widmo, jakaś projekcja stworzona na miarę własnych ograniczeń i słabości. Wielu z nich za punkt odniesienia ma nie Ewangelię, a ideały cywilizacji konsumpcji, hedonizmu oraz fałszywie pojmowanej demokracji wykorzystywanej jako narzędzie zniewolenia. Procedury demokratyczne służą im często do uzasadnienia postaw cywilizacji śmierci. Już ks. prof. M. Schooyans pisał o filologach, którzy zniekształcają język, by skuteczniej kłamać, o teologach, którzy są na usługach cywilizacji śmierci. Także i u nas zdarza się, że młodzi teologowie wysługują się wielkonakładowym dziennikom i tygodnikom. Odpowiednio, zgodnie z życzeniami swoich dysponentów oraz ideologią politycznej poprawności, komentują i interpretują wydarzenia z życia Kościoła. Terenem ich działalności staje się internet, gdzie zajmują się jedynie wyszukiwaniem, gromadzeniem, nagłaśnianiem rzekomych czy prawdziwych skandali. Ich zdaniem, "taki jest Kościół". Stworzyli obraz, którym gardzą zarówno oni sami, jak i konsumenci tego rodzaju wytworów.

Gotowy scenariusz

Do grona tego rodzaju komentatorów politycznych, których polem działania jest opracowywanie politycznie poprawnej, odpowiednio zideologizowanej papki informacyjnej i interpretacyjnej na temat Kościoła, należy publicystka "Rzeczpospolitej" p. Ewa K. Czaczkowska. Należy ona, jak widać, do wyższej rangi specjalistów antykościelnej roboty, gdyż jej zadaniem jest kreowanie odpowiednich wizji i opracowywanie scenariuszy, które usiłuje "podrzucać" ludziom Kościoła. Wnioski te potwierdzają jej artykuły w "Rzeczpospolitej", zwłaszcza publikacja z 27 stycznia 2006 roku "Ten konflikt może uzdrowić". Ten wyrafinowany i podstępny tekst jest adresowany do naszych pasterzy. Pani Czaczkowska najpierw usiłuje wzbudzić w członkach Konferencji Episkopatu kompleks winy, zarzucając im ignorancję, zaniedbanie, lękliwość i brak kompetencji. "To, czego jesteśmy obecnie świadkami, jest w ogromnej mierze wynikiem grzechu zaniechania, braku jedności i konsekwencji ze strony episkopatu". Powołuje się przy tym na ks. bp. Tadeusza Pieronka. Jeśli przekaz rzekomych poglądów księdza biskupa w ujęciu publicystki jest wierny, co nie jest takie pewne w świetle stosowanych przez nią technik i manipulacji, to można zauważyć, że przypisane księdzu biskupowi stanowisko akcentujące sprawę jakichś bliżej nieokreślonych wymogów formalnych pomija ogromne znaczenie ewangelizacyjne Radia Maryja. Wydaje się, że zarówno pracujący, jak i korzystający z posługi Radia obawiają się wszelkiego majsterkowania przy formule Radia, co mogłoby zaważyć na jego zdolności ewangelizacyjnej. Myślę, że przy ocenie Radia potrzebne jest szerokie spojrzenie ujmujące tę rozgłośnię oraz jej dyrektora i założyciela jako wielki dar Opatrzności Bożej na czas współczesnych zawirowań. Jestem przekonany, że wielka wizja ewangelizacji współczesnego świata, która charakteryzowała Ojca Świętego Jana Pawła II, i bliska jest obecnemu Papieżowi Benedyktowi XVI, daje właściwą perspektywę dla oceny znaczenia działalności tego Radia.
System demokratyczny ma tę zaletę, że choć pozwala niektórym kłamać, insynuować, judzić, dozwala także na obronę kogoś, komu dzieje się krzywda. Dlatego pozwolę sobie wyrazić swój pogląd co do ocen wypowiadanych przez ks. bp. Pieronka. Ksiądz biskup, na którego wypowiedź powołuje się p. Czaczkowska, akcentuje zimny, bezwzględny jurydyzm, pomija cały kontekst procesów dokonujących się w naszym kraju (antykościelną agresję inicjowaną i wspomaganą przez media, wrogość wobec Ewangelii i Kościoła i inne). Trudno mi uwierzyć, by księdzu biskupowi, inteligentnemu i odpowiedzialnemu człowiekowi, była bliska wizja Kościoła zmarginalizowanego, sponiewieranego, wydanego na pastwę dyspozycyjnych i wrogich dziennikarzy. Nie sądzę też, że liczy na poklask opinii środowisk, które trudno byłoby posądzić o życzliwość względem Kościoła. Mam nadzieję, że ksiądz biskup potrafi właściwie ocenić niesprawiedliwe osądy i podjudzanie co do Radia Maryja, nieocenionego narzędzia ewangelizacji, podsuwane przez media i inne centrale obcego ducha. Myślę też, że historia sprawiedliwie oceni znaczenie tego Radia oraz postawy jego przyjaciół i wrogów.
Ponieważ publicystce "Rzeczpospolitej" obca jest właściwa wizja Kościoła, czego dowodzą jej przewrotne dywagacje i brak spojrzenia wiary, dlatego w działalności Radia niesłusznie dopatruje się ona ideologizacji czy klerykalizacji polityki. Autorka błędnie ocenia to, co działo się na początku lat 90., kiedy to obawiano się Polski katolickiej, zachowującej swoją wiarę i tożsamość. "Różowi" gotowi byli zawrzeć sojusz z postkomunistami, byleby tylko "zneutralizować" Kościół (oczywiście za pomocą narzucanej w mediach ideologii), zdobyć rząd dusz. Powoływano się na ducha demokracji, wymóg neutralności światopoglądowej. Niestety, ta neutralizacja częściowo się powiodła. Kościół, a zwłaszcza jego pasterze sprawiający kłopot zwolennikom laicyzmu, byli w różny sposób nękani, a wielu z nich doświadczyło upokorzeń, pouczeń i terroru mediów. Także antykościelna propaganda medialna okazała się w dużej mierze skuteczna i zaowocowała powstaniem licznych środowisk, których charakterystyczną cechą jest nienawiść i wrogi stosunek do Kościoła.

Radio dające nadzieję

Pani Czaczkowska mija się z prawdą, pisząc, że u boku Kościoła wyrósł niezależny od Kościoła hierarchicznego ośrodek życia politycznego: "To o. Rydzyk i środowisko Radia Maryja przejęło rolę episkopatu z pierwszej połowy lat 90. Wtedy biskupi gremialnie namaszczali polityków ZChN i Wyborczej Akcji Katolickiej. Teraz czyni to o. Rydzyk wobec polityków PiS, którzy zdaje się zapomnieli, jak skończył się mariaż WAK". Powyższe stwierdzenie jest podłym kłamstwem, gdyż przez cały czas silnych ataków na Kościół, dokonywanych przez środowiska laickie, indyferentne i nieszczere wobec Kościoła, Radio Maryja broniło wiary i moralności katolickiej przed dezintegracją. W czasie 14 lat istnienia Radia przybywający na audycje prelegenci starali się formować postawę wiary słuchaczy. Pojawiające się w przesłaniu Radia wątki społeczne czy polityczne (pojmowane jako budowanie wspólnoty i służba dobru wspólnemu) służyły jedynie formowaniu dojrzałości i podmiotowości społeczeństwa, przeciw wszelkim zniewoleniom. Radio Maryja było i jest silnym ośrodkiem ewangelizacyjnym, mającym, co jest nieuniknione ze względu na wiarygodność i wpływ na szerokie rzesze ludzi, także doniosłe znaczenie polityczne, ale działalność polityczna nie jest jego zasadniczym celem. Oczywiście, zasady nauczania społecznego Kościoła podkreślają autonomię Kościoła i państwa, co jednak nie wyklucza współpracy (Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, nr 425). Gdyby było inaczej, rezultatem byłyby schizofrenia i pozbawienie państwa aksjologicznego fundamentu. Brak tego fundamentu w wielu demokracjach Zachodu powoduje, jak pisał ks. kard. Ratzinger, że współczesne państwa liberalne są chore, gdyż same nie potrafią uzasadnić swoich podstaw.
Ostatnie wizyty przedstawicieli rządu w Toruniu nie mają nic wspólnego z działaniem politycznym. To nie ideologizacja religii. To przekazywanie społeczeństwu informacji, to kontakt z ludźmi podobnie myślącymi, to budowanie nadziei w ludziach, którzy niejednokrotnie tej nadziei byli pozbawieni. Choćby fakt dla ludzi bardzo ważny, że nareszcie przy władzy znaleźli się ludzie, którzy nie wstydzą się przyznać do wiary, do duchowej więzi z Narodem. Chce Pani im zabrać tę nadzieję?
Czaczkowska pisze: "Nikt nie może odebrać środowisku Radia Maryja prawa do oceny rzeczywistości z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej, ale musi się to odbywać zgodnie z soborowym nauczaniem. Nie może ono popierać jednej partii, jednej opcji, kreować i niszczyć polityków. I to jest główny zarzut wobec o. Rydzyka". To przejaw złej woli zarzucać Radiu nieprzestrzeganie nauki Soboru, popieranie jednej partii. Jak wielka jest siła prawdy, że stosunkowo niewielkie Radio, które przełamało monopol informacyjny mediów liberalnych, okazuje się tak niebezpieczne, tak demaskatorskie. Wizyty polityków mają miejsce w ogromnej ilości redakcji, a jednak nikt im nie robi z tego powodu zarzutów, nikt im tego nie wypomina. Publicystka, wpadając w histeryczne tony, usiłuje maksymalizować "winę" Radia Maryja. Przyznaje, że niewłaściwe było kreowanie konfliktów w łonie Kościoła (prawdę mówiąc, przez jej kolegów po fachu!). Jeszcze raz karci Episkopat za grzechy "zaniedbania", wzywa go do karnej ekspedycji przeciw Radiu Maryja: "I z tego co można usłyszeć, obie strony w episkopacie - przeciwnicy i zwolennicy Radia Maryja - przygotowują się do debaty na ten temat podczas zebrania w najbliższy wtorek". (To jedynie "pobożne" życzenie Czaczkowskiej). Rysuje scenariusze: straszy biskupów reakcją i "kontrolą" Watykanu: "Dzisiaj nie może już [domyślnie: Komisja Episkopatu Polski] zlekceważyć komentarzy watykańskich urzędników, komunikatu nuncjatury". (to na postrach!). "Sprawy zaszły już tak daleko, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia wewnątrz episkopatu, wtedy może wkroczyć Stolica Apostolska". Watykan miałby być przeciw ewangelizacji? Publicystka podżega: "Episkopat powinien wreszcie podjąć jakąś decyzję - choć im bliżej wtorkowego spotkania, tym więcej jest głosów sceptycznych".
Ponieważ, zdaniem Czaczkowskiej, problem staje się palący, publicystka podsuwa sposób rozwiązania konfliktu: "Potrzebny jest kompromis, a to oznacza, że obie strony - zwolennicy i przeciwnicy radia - które zdają się równoważyć, musiałyby złożyć na ołtarzu jakąś ofiarę. Jedni zgodzić się na wymuszenie na Radiu Maryja od dawna oczekiwanych zmian, drudzy być może zgodzić się na zaostrzenie dyscypliny wobec innych duchownych sympatyzujących z innymi partiami". Ma nawet gotowy scenariusz co do zachowania o. Tadeusza Rydzyka: "Przewidywania zaś, że o. Rydzyk ucieknie w schizmę, może nie należy do religijnego science fiction, ale jest bardzo mało prawdopodobne". Czaczkowska nie obawia się nawet gniewu i determinacji wielu milionów słuchaczy Radia Maryja w Polsce i na świecie: "Jednak przy całej charyzmatyczności o. Rydzyka, ile związanych z nim osób zdecydowałoby się na odłączenie od Watykanu i popadnięcie w ekskomunikę Kościoła? Nie wątpię, że nieliczni". Na zachodzie Europy podstępni reformatorzy, którzy fałszywie zinterpretowali wypowiedzi Soboru (wypowiadał się niedawno na ten temat Ojciec Święty Benedykt XVI o dwóch sposobach interpretowania nauk Soboru - właściwym i niewłaściwym, donosiła o tym agencja Zenit), do tego stopnia zniszczyli obraz Kościoła, splugawili świętości i podkopali wiarę, że miliony ludzi odwróciło się od tak sponiewieranego, zdesakralizowanego oblicza Kościoła. André Malraux powiedział, że taka była przyczyna odpadnięcia od Kościoła połowy katolików francuskich. Czy tego pragną prowokatorzy zamętu i niepokoju w Kościele?
Szanowna Pani i Koledzy po fachu, jak można być tak cynicznym i bezczelnym wobec naszych biskupów, usiłując nimi dyrygować? Kościół w Polsce tak nisko jeszcze nie upadł i nie upadnie, żeby mu dziennikarze i ich mocodawcy musieli pisać scenariusze! Tak naprawdę nie chodzi Wam o ojca Rydzyka, ale o osłabienie i w konsekwencji zniszczenie Radia Maryja! Swoimi artykułami, zwłaszcza tym ostatnim, sama się Pani zdemaskowała i ujawniła zamiary swoje i swojego środowiska. Reakcja Pani oraz zbliżonych do Pani poglądami publicystów jedynie odsłania wewnętrzną alienację, niezrozumienie istoty Kościoła, wrogość do sprawy ewangelizacji. Czy tylko tyle mają do powiedzenia wielkonakładowe media i ich nadworni publicyści!? Uchowaj Boże, by ktokolwiek uległ temu syreniemu śpiewowi. Nie dajmy się oszukać! To wilki w owczej skórze! Wolę uczciwego ateistę, który otwarcie deklaruje swój brak wiary, niż dyspozycyjnych publicystów usiłujących intrygować i spiskować w Kościele, służących "neutralizacji", czyli właściwie niszczeniu Kościoła oraz wprowadzaniu w błąd ludzi. Ale w historii Kościoła przecież to nic nowego! Pomyślmy, z jak wielką wrogością i przeciwnościami spotykali się wielcy apostołowie mediów: św. Jan Bosko, św. Antoni Maria Claret, św. Maksymilian Kolbe i wielu innych. Czy gdyby żyli dzisiaj, nie byliby niszczeni i prześladowani przez konformistów i wszystkich znajdujących się na służbie "ducha tego świata"?


* Tytuł artykułu odnosi się nie tylko do ewangelicznej przypowieści o zagrożonej owczarni i wilkach, ale także do rozdziału "Chóralne wycie wilków" w książce E. Noelle-Neumann "Spirala milczenia" o wywoływaniu stadnych reakcji społeczeństwa przez przebiegłych przywódców opinii. W sobotę, 28 stycznia, w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł Katarzyny Wiśniewskiej "Troska o Radio Maryja". Choć autorka powiela znane już poglądy tego środowiska odnośnie do Radia Maryja oraz wyraża nadzieję na założenie mu kagańca, to jednak powstrzymuje się przed formułowaniem szczegółowych instrukcji dla Konferencji Episkopatu Polski.


Publikacja: NDz. 31 stycznia 2006, (xwk)