Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

prof. Tadeusz Gerstenkorn - Mentalność

Mentalność to specyficzny sposób myślenia wyróżniający jednostkę lub grupę społeczną na tle innych; a także zespół przekonań i przyzwyczajeń myślowych uwarunkowanych biologicznie i społecznie. Przyjęło się mówić, na przykład, mentalność drobnomieszczańska lub mentalność prowincjonalnego  półinteligenta. Termin mentalność pochodzi z łaciny, w którym to języku mens (dopełn. mentis) znaczy – umysł, a można go zastąpić polskim słowem umysłowość.



Mentalność urzędnicza

Na początku sierpnia wszystkie media wspominały wydarzenie sprzed 73 lat – Powstanie Warszawskie. Była niełatwa okazja spotkania żyjących jeszcze niewielu świadków tej bohaterskiej, ale zarazem tragicznej historii walk o niepodległość, porozmawiania z nimi  i zanotowania wspomnień. Dziś jeszcze żyjący są starymi osobami, a byli wówczas młodzikami. Niestety obecnie często znajdują się w bardzo trudnych warunkach i szukają wsparcia, pomocy, a  przede wszystkim  zrozumienia sytuacji, w której się znajdują. Pomoc tę może dać (załatwić) praktycznie tylko osoba pełniąca funkcję urzędniczą w odpowiednim resorcie. Jak relacjonowała kilkakrotnie Telewizja Polska (TVP-Info), gdy ów były żołnierz Polski Podziemnej zwrócił się z prośbą o zainteresowanie się jego sytuacją życiową i mieszkaniową, to usłyszał charakterystyczne pytanie wystosowane przez  urzędnika (urzędniczkę ?): A kto kazał Panu  iść do powstania ?

Tak postawiony problem jest całkiem znamienny dla myślenia urzędniczego, które ukształtowało się przez trwający dziesiątki lat sposób działania pewnej kategorii pracowników dowolnego szczebla  nauczonych przez procedurę im narzuconą do myślenia i wykonywania tylko takich czynności, które są wyraźnie zlecone (nakazane), a nie wynikają choćby z samego poczucia obowiązku, na przykład, obywatelskiego lub etycznego. Ta skostniałość myślenia i odczuwania i brak wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka jest zupełnie powszechna i odczuwalna na każdym kroku przez każdego kto ma nieszczęście mieć coś do czynienia z tak zwanym urzędem lub prawniczo określanym organem. Jak to zmienić ?

Drugi przykład. Rodzic rodziny wielodzietnej załatwia sprawę pomocy potrzebnej dla jej utrzymania na choćby minimalnym poziomie egzystencji. Wówczas pada klasyczne zdanie pytajne urzędnika” Kto kazał mieć tyle dzieci ? – poparte jeszcze niejednokrotnie szyderczym uśmieszkiem.

Tak to było do niedawna, ale zaczęło się szybko zmieniać, gdyż nastąpiła z dawna oczekiwana i upragniona zmiana polityki społeczno-rodzinnej, wymuszonej poniekąd przez żelazne prawa demografii i statystyki. I okazuje się, że ten sam urzędnik może inaczej odnosić się do przedstawiciela rodziny wielodzietnej . Smutne jest to, że ta zmiana ustosunkowania się jest wywołana pewnym – nawet niepisanym – nakazem administracyjnym, a nie osobistą kulturą osadzoną w głębi etyki i zwykłej ludzkiej życzliwości.

Jak skutecznie zniechęcić mieszkańca do korzystania z miejskiej komunikacji ?

W Łodzi wprowadzono od 1 kwietnia br. tak zwane „rewolucyjne zmiany” w komunikacji tramwajowej i autobusowej. Kto rozgryzie mentalność urzędników Zarządu Dróg, którzy dali – co prawda – możliwość skomunikowania się z centrum miasta niektórym daleko położonym skupiskom, ale kosztem licznych przesiadek marnujących czas dotarcia do celu zwłaszcza dla licznej rzeszy użytkowników centralnej części miasta. Wreszcie ludność zaczęła się buntować, mięć dość bezmyślności urzędniczej i podniesiono sprawę w gazecie. Express ilustrowany podjął się zbierania uwag mieszkańców dotyczących choćby linii autobusowych o numerach 57 i 99. Trudno zrozumieć racje urzędnicze dla decyzji zlikwidowania zupełnie kursów autobusu nr 77 w soboty, w niedziele  i dni świąteczne. Autobus mógłby dowozić chętnych do hipermarketów znajdujących się w pobliżu lub do jednego z większych parków łódzkich im ks. Józefa Poniatowskiego (obecnie niestety dość zaniedbanego, ale służącego jednak sportowcom, dzieciom i młodzieży). Niepotrzebnie na zmienioną bezsensownie trasę skierowano duże autobusy, które na domiar złego kursują obecnie co .pół godziny (dawniej co 20 minut) i dodatkowo na czasowo różnych trasach w jedną i drugą stronę, co powoduje mętlik, tak że lepiej często przejść pieszo znaczny kawałek drogi niż szukać przygodnego (tymczasowego) przystanku bez ławki dla starszej lub chorej osoby. Tak postępując wobec obywateli działa się na przekór ich interesom, obniża rentowność przedsiębiorstwa, a także poniekąd wymusza korzystanie z prywatnych aut tworzących paraliż komunikacyjny w mieście lub dąży do likwidacji linii, która do niedawna dobrze służyła mieszkańcom. To przykre i smutne, że tego nikt kompetentny w urzędzie nie zauważa i oczywistych błędów szybko i skutecznie nie naprawia. Tak postępując zniechęcamy ludzi do czynnego współdziałania w życiu obywatelskim i tworzymy rozdźwięk wśród ludzi oraz siejemy niezadowolenie

Mentalność naukowca (inteligenta)

Na znanym mi przypadku pragnę przedstawić charakterystyczną różnicę między skostniałą mentalnością urzędniczą a podejściem do życia prawdziwego inteligenta, inżyniera – matematyka – informatyka – naukowca o uznanej pozycji u nas i u obcych. Jest zrozumiałe, że podstawowym obowiązkiem uczonego jest dociekanie prawdy i rozszerzanie wiedzy w tej dziedzinie badanej rzeczywistości, którą naukowo dana osoba się zajmuje. Ale – moim zdaniem – na tym zadanie naukowca się nie kończy. Życie jest procesem bardzo złożonym i zadaniem uczonego jest odkrywanie procesów o różnych aspektach potrzebnych człowiekowi zanurzonemu w przyrodzie, a przez to ułatwianie mu życia tam, gdzie to tylko możliwe. Im człowiek więcej wie, więcej rozumie i zna praw przyrody opisywanych także pewnymi ścisłymi regułami wyrażanymi najczęściej matematycznie (wzorami), tym sprawniej i łatwiej mu się znaleźć w skomplikowanym żywiole przyrody, której częścią jest także populacja ludzka. Zbiorowość ludzką charakteryzują nie tylko procesy biologiczne, ale także zachowania społeczne, które wymagają od zarania życia pewnych ustaleń współżycia tak, aby było ono niezakłócone dla jednostek to społeczeństwo stanowiących. Zwykle dokonuje się tego przez pewien proces edukacyjny, w którego skład wchodzi często lektura dostosowana do wieku jednostki tego społeczeństwa. Niebagatelną rolę pełni tutaj także lektura przedszkolna i wczesnoszkolna, ale taka, która nie tylko bawi, interesuje, ale odpowiednio, niemal niezauważalnie kształtuje charakter dziecka i bezwiednie uczy etycznych zachowań. Nie jest łatwo spełnić wymienione tu żądania tak, by stanowiły jednocześnie miłą zachętę do zainteresowania się przez dziecko słowem mającym czarującą moc pozytywnego oddziaływania i kształtującego charakter przyszłej dorosłej jednostki społeczeństwa.

            
Tego niełatwego zadania podjął się nie żadem zawodowy literat, lecz emerytowany profesor politechniki Edward Kącki, którego wyobraźnia naukowca pozwoliła na stworzenie dwóch ciekawych opowiadań dla dzieci. Powstały one –być może zupełnie w sposób nieplanowany – dla najmłodszej latorośli rodziny o imieniu Basia. Mam tu na myśli dwie książeczki, które polecam do czytania według znanego już powszechnie hasła: „cała Polska czyta dzieciom”.

            
Opowiadanie pod tytułem „Mała Basia w kręgu baśni” (Wydawnictwo Novae Res 2016) jest wspomnieniem z urlopowej rodzinnej wyprawy do Egiptu, która dała wodze także fantazji dla wprowadzenia ciekawej dla dziecka opowieści. Nie brakuje tu też pewnych odniesień historycznych lub opisów geograficznych wykonanych w taki sposób, by młodą osobę zaciekawić, być może nawet zmusić do skorzystania z atlasu geograficznego, a przynajmniej skłonić do zadawania pytań, dla których odpowiedzi rozświetlą umysł dziecka i znacznie poszerzą jego wiadomości. Książeczka jest przykładem jak można sprawnie połączyć przyjemność z pożyteczną rzeczą. Urlop i wypad do dalekiego kraju to nie tylko wypoczynek, ale także okazja, by sprowokować zainteresowania podróżującego dziecka.

Druga książeczka pod tytułem „Wielka wojna z piratami” (wydana rok później przez to samo wydawnictwo) jest opowieścią przygodową trzymającą w napięciu zarówno słuchające dziecko jak i czytającą mu osobę ze  względu na interesującą narrację, wymyślność sytuacji i – jak przystało – szczęśliwe zakończenie.

Obie książeczki napisane są językiem dostępnym małolatowi bez modnych obecnie wtrąceń obcojęzycznych, z dobrą interpunkcją. Wydawnictwo zadbało o dobrą korektę, zwłaszcza tej drugiej pozycji.

W czerwcu mieliśmy „Dzień Dziecka”. Jakże to piękne i szlachetne, że starsze pokolenie  myśli także o całkiem nowym, dopiero wzrastającym pokoleniu i daje wartościową rozrywkę w postaci lektury, która wnosi także przy okazji pewne proste pouczenia dobrych zachowań przez przykłady zrozumiałe dla dziecka. Okazuje się, że – przy dobrej woli -  nawet nie będąc literatem, można zostać godnym polecenia autorem opowiadań dla dzieci. Zarazem jest to zachęta do naśladowania.
        
   

Copyright © 2017. All Rights Reserved.