Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - ARESZTOWANIE JEZUSA

Skąd u Jana Ewangelisty wzięła się wzmianka o obecności Rzymian podczas aresztowania Jezusa? To pytanie może intrygować, kiedy czyta się Janową wersję Pasji. Judasz otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią (J 18,3). I dalej: Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza (J 18,12). W Ogrodzie Oliwnym Rzymian nie mogło być! Sprawa Jezusa była wewnętrzną sprawą Żydów, ściślej - sprawą najwyższych władz żydowskich, a więc arcykapłana i jego otoczenia, tudzież faryzeuszów, bo to stronnictwo zionęło nieukrywaną nienawiścią do Nauczyciela z Nazaretu. Cóż mogli mieć wspólnego Rzymianie z tym wszystkim, co tak żywotnie zajmowało Żydów? Niewiele! O samym Jezusie nie musieli nic wiedzieć.

Z końcem lat dwudziestych, a więc wówczas , kiedy Jezus wystąpił publicznie ze swoją nauką, współpraca Żydów z Rzymianami układała się bardzo źle, tym bardziej za namiestnictwa Poncjusza Piłata, który żywił otwarcie manifestowaną awersję wobec powierzonego jego rządom krnąbrnego ludu. Obie strony ledwie się tolerowały. W tym kontekście warto wsłuchać się  w głos Józefa Flawiusza, który świetnym piórem naocznego świadka tamtych czasów skreślił polityczną atmosferę epoki.  Przy sanhedrynie nie było żadnych Rzymian, bo ich tam być nie mogło. Od 6 roku ery chrześcijańskiej, kiedy Judea została wyłączona spod jurysdykcji władców żydowskich, w tym wypadku Archelaosa,  równie nieobliczalnego jak jego ojciec, Herod Wielki, i oddana pod bezpośredni zarząd rzymskich urzędników, kraina ta została pozbawiona żydowskiego wojska, to znajdowało się w gestii Rzymian okupujących Palestynę. Żydom pozwolono posiadać wewnętrzne oddziały porządkowe, formacje w rodzaju milicji miejskiej, która odpowiedzialna była za porządek w obrębie świątyni, dokąd oficjalnie nie mieli wstępu poganie, a zatem i Rzymianie.

Aresztowanie Jezusa odbyło się pod osłoną nocy, po cichu, w taki sposób, by nikt poza wąską grupą zainteresowanych nie mógł się o tym dowiedzieć z obawy na niebezpieczeństwo rozruchów, do jakich mogłoby dojść w mieście.  W końcu Jezus miał wielu sympatyków. Przybysze z Galilei mieli Go za proroka i mogli czynnie wystąpić w Jego obronie. A miasto było przepełnione tłumami pątników, którzy do Jerozolimy przybywali z najodleglejszych zakątków rzymskiego imperium na obchody najważniejszego w roku święta żydowskiego, Paschy. Nie wydaje się, by arcykapłani planowali aresztowanie Jezusa przed świętami. Ale nadarzyła się okazja, która mogła się już nie powtórzyć. W samą porę, na kilka dni przed Paschą, zjawił się z ofertą u arcykapłanów jeden z Jezusowych uczniów, Judasz. Poszedł więc i umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży, jak Go im wydać. Ucieszyli się i ułożyli się z nim, że dadzą mu pieniądze. (Łk 22,4-5). Z takiej sposobności nie sposób było nie skorzystać, nawet przed świętami paschalnymi, tym bardziej że do Jerozolimy zjechał z Cezarei Nadmorskiej sam prokurator, Poncjusz Piłat, by osobiście dopilnować porządku w przepełnionym ludźmi mieście, pozałatwiać zaległe sprawy i zasiąść do sprawowania sądów. Mógł również wypowiedzieć się w sprawie Jezusa po myśli  Żydów. Taką przynajmniej żywili nadzieję żydowscy przywódcy.

Istotnie, była to wyjątkowa okazja. Judasz, który znał osobiście Jezusa, gwarantował, że rozpozna Go nawet w ciemnościach nocy i nie pozwoli, by przez pomyłkę aresztowano w zamian kogoś innego. W takich okolicznościach Żydom nie był potrzebny rzymski trybun z kohortą, w zupełności wystarczyła im ich własna straż świątynna. Tym bardziej że Judasz działał doraźnie, bez wcześniejszego przygotowania. Pieniądze w wysokości trzydziestu srebrników, czyli  trzydziestu srebrnych sykli, a nie denarów, pobrał już wcześniej i tylko szukał sposobności, żeby im Go wydać poza plecami tłumu (Łk 22,6). Tak więc zaalarmowani przez Judasza arcykapłani, że właśnie oczekiwana sposobność nadarzyła się, bo Galilejczyk miał spędzić noc w grocie u stóp Góry Oliwnej, zaraz przydzielili zdrajcy oddział straży świątynnej. Oddział mógł być nawet liczny z uwagi na niebezpieczeństwo oporu, jaki mogli stawiać  towarzysze Jezusa, przecież było ich kilkunastu. Zapewne Judasz  ostudził ich obawy jako przedwczesne i nieuzasadnione, znał bowiem pacyfistyczne usposobienie apostołów, by nie powiedzieć - tchórzliwe.  Czy w czasie wspólnie spożywanego posiłku paschalnego z Jezusem, w którym chwilowo uczestniczył i Judasz,  nie zauważył, że byli uzbrojeni w zaledwie dwa miecze (Łk 22,38)?

Gdyby rzymscy żołnierze mieli aresztować Jezusa, dokonaliby tego oficjalnie w majestacie prawa, niekoniecznie nocą. Zaprowadziliby Go prosto do Piłata, a nie do pałacu arcykapłanów. Sami Żydzi trzymali się z dala od pogan, by się nie skalać ich towarzystwem i jako rytualnie i legalnie czyści, mogli zasiąść do spożywania świątecznej Paschy. Jakże zatem mieli by wysyłać rzymski oddział wespół z własnymi strażnikami do pojmania jednego człowieka? Jak mogliby przystać na wpuszczenie Rzymian na prywatny teren arcykapłana, tym bardziej że zgromadzili się w jego pałacu najwyżsi dostojnicy żydowscy? Rzymian nie mogło być przy aresztowaniu Jezusa.

W historię życia Jezusa Rzymianie weszli na klika zaledwie godzin: od momentu, kiedy wczesnym rankiem arcykapłani przywiedli związanego Jezusa do Piłata rezydującego podówczas w twierdzy Antonia, do chwili, kiedy setnik otworzył włócznią bok zmarłego na krzyżu skazańca. Żołnierz ciosem włóczni niejako wystawił akt zgonu Jezusa. Żołnierze wykonali na Kalwarii swoją powinność katów i powrócili do swych koszar. To wszystko. Nie mogło ich być także przy Jezusowym grobie. Bo i po co? Strzec zmarłego, żeby przypadkiem nie wyszedł na zewnątrz, lub żeby nie wykradli zwłok Jego zwolennicy? Cóż to mogło obchodzić Rzymian? To problem Żydów, niechże oni sami rozstrzygną obawy we własnym gronie, skoro wierzą w podobne niedorzeczności. Kiedy arcykapłani i w tej sprawie nachodzili Piłata,  domagając się zabezpieczenia grobu i wystawienia przy nim zbrojnej straży, dla namiestnika było już tego wszystkiego za wiele. Z irytacją oddalił natrętnych petentów: „Macie straż: idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie”. Oni poszli i zabezpieczyli grób opieczętowując kamień i stawiając straż (Mt 27, 65-66).

Z treści słów Piłata wcale nie wynika, że dał on arcykapłanom swoich ludzi, raczej udzielił im  pozwolenia na zabezpieczenie grobu we własnym zakresie. Słowa macie straż należy rozumieć jako posiadacie przecież straż świątynną, więc jej użyjcie. To nie rzymscy żołnierze, ale świątynni strażnicy podrętwieli jak umarli (Mt 28,4) na widok anioła Pańskiego przy zmartwychwstaniu Jezusa: Postać jego była jak błyskawica, a szaty jego białe jak śnieg (Mt 28,3).  Przerażeni strażnicy, że nie dopełnili należycie obowiązku, niezwłocznie przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu” (Mt 28, 11-14).

Copyright © 2017. All Rights Reserved.