Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać 3. Tum pod Łęczycą

Łęczyca leży pośród pól zajętych pod uprawę cebuli, szczypiorku, czosnku i kapusty. I ani śladu lasów. Sądząc z obfitości grodzisk w tym regionie i mnogości starodawnych nazw wsi i miejscowości, można wnioskować, że i w odległych wiekach mogło być podobnie. Osadnictwo musiało być intensywne.

Najwidoczniej ówczesnym Łęczanom nie przeszkadzała płynąca w szerokiej pradolinie Bzura, która podczas wiosennych roztopów wypierała w niektórych miejscach ziemię orną na rzecz bagien i łąk. Być może owe nieużytki miały stanowić rodzaj bariery naturalnej przed ewentualnymi napadami obcoplemiennych ludów?

Spośród łąk przetykanych stokrotkami i mleczem wyłania się sylwetka kościoła w Tumie, tym potężniejsza, że budowla stoi w osamotnieniu, bez późniejszych ingerencji architektonicznych w postaci rozległych zabudowań klasztornych, w jakie często obrastały stare świątynie. Tu – żadnych dodatków. Czysty, niewzruszony, dostojny romanizm. W sąsiedztwie kilka domków i gospodarstw. W kępie drzew drewniany kościółek. Wraz z pierścieniem wczesnośredniowiecznego grodziska tuż obok, wraz z pobliską Łęczycą  i niedaleką Górą Świętej Małgorzaty, kolegiata tumska współtworzy swego rodzaju środowisko archeologiczno-historyczne, ważne dla formowania się chrześcijaństwa u zarania państwowości polskiej.

Dwie wyniosłe, regularne i masywne wieże na planie kwadratu obrzeżają po bokach zachodnią fasadę, lekko wybrzuszoną, bez architektonicznych ekstrawagancji. Ciężaru ujmują im okna rozmieszczone na trzech poziomach, na najwyższym – triforia, na środkowym biforia, a niżej – wąskie świetliki szczelinowe o prześwitach uniemożliwiających ich sforsowanie. W zgodzie ze sztuką wznoszenia kościołów obronnych, w tumskiej kolegiacie okna puszczono w jednym rzędzie, wysoko, prawie pod samym zwieńczeniem dachu. Wykrojone parami i stosunkowo duże, pozwalają światłu przenikać w obfitości do nawy głównej. Nawy boczne rozświetlają z kolei okna przebite w podwójnym rzędzie, osadzone dość wysoko, zgrabnie oglifowane dla estetyki i ze względów praktycznych, by światłu nie blokować dostępu do środka. Bardziej rozwinięta jest część wschodnia kościoła, z wielkim kunsztem wysunięta półkoliście na zewnątrz, by stworzyć właściwą dla liturgii przestrzeń w prezbiterium. Apsydzie towarzyszą po bokach baszty, których obecność jeszcze bardziej podkreśla obronny charakter świątyni. Od strony północnej do środka prowadzi portal obwiedziony kolumienkami i zgrabnie wygięty w potrójną archiwoltę zdobioną motywami roślinnymi i geometrycznymi. Powstałą w ten sposób płaszczyznę tympanonu ozdabia mocno uwypuklona płaskorzeźba Matki Bożej z Dzieciątkiem w towarzystwie dwóch aniołów. Dla ochrony tej drogocennej pamiątki sprzed wieków pewien kanonik ze Ślesina, Trojan, ufundował w 1569 roku kruchtę przed portalem.

Utrzymane w konwencji bazyliki  wnętrze jest podzielone na trzy nawy dwoma rzędami kolumn o prostych głowicach i bazach. Ponad kolumnadą biegnie przestronna galeria – empora - przeznaczona dla większej liczby duchowieństwa i dostojników przybywających na zwoływane do Tumu synody. Prezbiterium, najważniejsza część świątyni, miejsce sprawowania ofiary eucharystycznej,  otrzymało godną oprawę w postaci podwyższenia posadzki  i wysokich gotyckich okien wykutych w otaczających je ścianach  po pożarze kościoła w 1473 roku.

W zachodniej apsydzie, pod chórem muzycznym, widnieją na półsklepieniu  słabo już czytelne plamy polichromii. Można jeszcze rozpoznać postać Chrystusa obrysowaną świetlistym otokiem - mandorlą.  Chrystusowi w Majestacie towarzyszą Maryja i Jan Ewangelista, zaś w niższym rzędzie można dostrzec zarysy medalionów z podobiznami apostołów. Całe przedstawienie oplatają wici winnej latorośli. Tu, pośród podmokłych łąk starożytnego grodu w Łęczycy podobne malowidło z kręgu kultury Śródziemnomorza? Z Prowansji?  A może znad Renu, bo i tam uprawia się winną latorośl?  Zaskakujący akcent południa w krainie północy.

Według tradycji romańską kolegiatę w Tumie ufundowała Salomea, wdowa po Bolesławie Krzywoustym. Druga żona polskiego władcy, Niemka ze szwabskiego rodu hrabiów Bergu, matka trzynaściorga dzieci, otrzymała jako wdowie zabezpieczenie właśnie Łęczycę z przyległościami. Tam też osiadła po śmierci męża, bardzo interesując się losem swych pozostałych przy życiu synów, obdarowanych przez ojca dzielnicami: Mazowszem, Wielkopolską, ziemią sandomierską, a zagrożonych przez ich brata z pierwszego małżeństwa, Władysława II, który jako senior władając Śląskiem i centralnym pasem ziem senioralnych, dążył do zjednoczenia tak nieroztropnie rozczłonkowanej ojcowizny.

Za datę rozpoczęcia budowy kościoła przyjmuje się rok 1141. Jego konsekracji dokonano dwanaście lat później. Salomea już wtedy nie żyła, zmarła bowiem w trzecim roku budowy, zatem inni musieli łożyć na ukończenie świątyni. Nieprzypadkowo właśnie to miejsce obrano na  lokalizację kolegiaty. Tuż obok, otoczony mokradłami rzeki Bzury, wznosił się potężny gród plemienny, zasiedlony co najmniej od VI wieku przez słowiańskich Łęczan lub Łęczycan. Włączeni w skład państwa Mieszkowego, zapewne już w X wieku przyjęli chrześcijaństwo. Można tak sądzić na podstawie fragmentu murów należących do opactwa benedyktyńskiego założonego w tym miejscu podobno jeszcze przed rokiem 1000, być może w związku z podróżą św. Wojciecha z Czech na dwór Bolesława Chrobrego. Na fragmenty intrygujących murów natrafiono pod obecną kolegiatą podczas prac restauracyjnych po zniszczeniach drugiej  wojny światowej.

Tak zatem obecny kościół stanął na miejscu wcześniejszego, w granicach ówczesnej Łęczycy, osady kościelnej rozwijającej się tuż obok obronnego grodziska, które z powodu ograniczonej wałem ziemnym powierzchni nie było w stanie pomieścić zwiększającej się liczby jego mieszkańców. Część tej ludności przeniosła się z czasem dalej, w kierunku zachodnim, w rejon osady targowej, która rozwijała się na zachodnim brzegu Bzury, trzy kilometry od kolegiaty. To tę osadę zaczęto nazywać Starym Miastem w odróżnieniu od Miasta Nowego, lokowanego w połowie XIII wieku w rejonie, gdzie sto lat później Kazimierz Wielki wzniósł murowany zamek. Ludność zamieszkująca sąsiedztwo kolegiaty chętnie przenosiła się teraz do miasta, które od XIII wieku zaczęto nazywać Łęczycą, zaś samą kolegiatę i pozostałą tam ludność – Tumem. Położona w centralnej Polsce Łęczyca stała się stolicą ważnego księstwa o ambicjach daleko wykraczających poza granice dzielnicy senioralnej.

Tymczasem pobliski Tum pełnił rolę ważnego ośrodka kościelnego w skali całego państwa polskiego, rozczłonkowanego na dzielnice testamentem Bolesława Krzywoustego. Już Salomea marzyła, aby do Tumu przenieść z Gniezna kościelną stolicę Polski. Może nawet dlatego wezwała swoich synów do Tumu  na zjazd książąt i dostojników duchownych w 1141 roku, kiedy kładziono kamień węgielny pod budowę kolegiaty. Dwanaście lat później na jej konsekrację  stawili się prawie wszyscy książęta dzielnicowi, zjechali biskupi i wyżsi duchowni, a uroczystościom przewodniczył arcybiskup gnieźnieński, Jan Janik. Ten powszechny zjazd zapoczątkował tradycję zwoływania synodów kościelnych do Tumu, tak jak miało to miejsce w 1180 roku, kiedy na walnym zjeździe uchwalono wiele ważnych przywilejów dla duchowieństwa, stanowiącego już wtedy odrębny stan. W 1285 roku arcybiskup Jakub Świnka przewodniczył aż dwóm synodom w Tumie-Łęczycy. To wtedy, w odpowiedzi na panoszącą się powszechnie niemczyznę, nakazano używać w kazaniach mowy polskiej. W epoce jagiellońskiej zebrało się kilka synodów prowincjonalnych, a ostatni odbył się w 1607 roku za Zygmunta III Wazy.

Jako ośrodki ważne, a przy tym zamożne, Łęczyca wraz z Tumem przyciągały uwagę najeźdźców. Straszliwych grabieży i spustoszeń dokonali Tatarzy w 1241 roku. Niemniej okrutni okazali się pogańscy Litwini w 1294 roku, kiedy złupili i podpalili kościół, a duchownych i okolicznych mieszkańców uprowadzili w niewolę. Podobnej zbrodni dopuścili się Krzyżacy w 1331 roku. Podźwignięty ze zniszczeń kościół w 1473 roku w poważnym stopniu strawił ogień zaprószony przez nieuwagę. Dwa najazdy szwedzkie, ten z okresu „potopu” i ten z wojny północnej, przyczyniły się do dalszych dewastacji i upadku całej okolicy. Wreszcie we wrześniu 1939 roku kościół ucierpiał najbardziej, gdyż znalazł się na linii frontu podczas wielkiej bitwy z Niemcami nad Bzurą.

Dostojny kościół dedykowany Najświętszej Maryi Pannie i św. Aleksemu, wzniesiony ze starannie ciosanych granitowych  bloków pochodzenia miejscowego, wzorowany podobno na kościołach Nadrenii, może nawet na nieistniejącym już kościele św. Gerona w Kolonii, został poddany kompleksowej renowacji.

Kolegiatę należy oglądać w zespole zabytków, które mu towarzyszą, a są nimi: drewniany kościółek św. Mikołaja z XVIII wieku, pochylony przydrożny krzyż kamienny ze śladem po skradzionej figurce Chrystusa, piękne kościoły Łęczycy z różnych epok, zamek Kazimierzowski z kolekcją stylowych sprzętów i z łęczyckim diabłem Borutą, kościół św. Małgorzaty na wyniosłym wzgórzu, pierścień grodziska średniowiecznego. Doprawdy, nie ma w Polsce zbyt wielu miejsc, które by na tak niewielkim obszarze mogły pomieścić tyle i tak ważnych pomników przeszłości, które dzielnie opierały się kataklizmom dziejowym. A wszystko to pośród pól pachnących cebulą i czosnkiem, pośród łąk kolorowych polnymi ziołami.
   
GÓRA ŚWIĘTEJ MAŁGORZATY

To jakiś wybryk natury! Żeby na równinnym, płaskim niczym boisko do gry w piłkę terenie mógł wystrzelić na ponad dwadzieścia metrów samotny pagór na podobieństwo kurhanu! Jakie ruchy geologiczne spowodowały to wypiętrzenie? Łódzcy geolodzy przebadali ów fenomen. I co odkryli? Ponad dziesięć tysięcy lat temu również okolicę Łęczycy rzeźbił ustępujący z terenów Polski lodowiec. Ogromne rzeki z topniejących lodowców niosły ze sobą masy kamieni, żwirów i piasków, wypłukiwały szerokie doliny, na świadectwo swej pracy tu i tam pozostawiały wzgórza wydmowe, niektóre w postaci pojedynczych wzniesień. Takim jest właśnie Góra Świętej Małgorzaty.

Okoliczny lud dawnych wieków nie inaczej mógł wytłumaczyć sobie intrygujące istnienie góry, jak tylko uciekając się do opowieści legendarnych. Powiadano, że to zasługa św. Małgorzaty, która wędrowała również po polskiej ziemi i to ona przyczyniła się do usypania wzniesienia, by na jego szczycie mógł stanąć kościół, rzecz zrozumiała że poświęcony jej pamięci. Kult tej wielkiej świętej ze starożytności, śladem innych krajów chrześcijańskich, wcześnie przyjął się i w Polsce. Nawrócona na chrześcijaństwo córka pogańskiego kapłana pochodziła z Antiochii Pizydyjskiej, tej samej Antiochii, z której Żydzi dwieście pięćdziesiąt lat wcześniej przepędzili apostołów Pawła i Barnabę. Antiochii, do której i ja dotarłem w pewien piękny i słoneczny, chociaż śnieżny i mroźny dzień grudniowy.
 
A że taki kościół zbudowano na wzgórzu już w XII wieku, być może nawet ze zbieranych po polach kamieni, a zatem romański, wiemy ze źródeł pisanych. Samo bowiem wzgórze i przysiadła u jego stóp wieś o tej samej nazwie pojawia się w dokumentach pod rokiem 1145, kiedy przyległe grunty należały do opactwa kanoników regularnych z Trzemeszna. Od 1410 roku już na stałe wieś otrzymała  nazwę Góry Świętej Małgorzaty.

Kamienne schody wiodą na szczyt zwieńczony kościołem w XIX wieku o klasycystycznym wyglądzie. Widok stąd bajkowy, na dziesiątki kilometrów, to nic że w krajobrazie równinnym i bezdrzewnym. Badania łódzkich archeologów, którzy przeczesywali okolicę wokół Łęczycy i Tumu, dowiedli zasiedlenie tych terenów już w VI wieku. Czy osadnicy wywodzili się z plemion słowiańskich? Był to przecież okres przemieszczania się różnorodnych ludów w swej wędrówce ze Wschodu na Zachód, ze Skandynawii na Bałkany. A Polska leżała na trasie tych wędrówek. Przedmioty z wykopalisk zgromadzone w łęczyckim muzeum zamkowym przedmioty sugerują słowiańskość tych terenów dopiero od VIII stulecia. Mieszko I w swej ekspansji dotarł i na ziemię łęczycką, na stałe włączył ją do swojego państwa, a jego następcy w Łęczycy z okolicą ustanowili jeden z ważniejszych grodów Polski Centralnej.

Wielki badacz początków naszej państwowości, Henryk Łowmiański, wykreślił na mapie zasięg państwa Mieszka I z końcowych lat jego rządów. Państwo to, noszące w dokumentach łacińską nazwę Civitas Schinesghe, swoje wschodnie granice opierało na Pilicy, w niektórych miejscach nieznacznie ją przekraczając. A zatem potężny gród w Łęczycy i podobny mu gród w niedalekim Tumie, wzmocniony posterunkiem wojów na Górze Świętej Małgorzaty, stanowiły zabezpieczenie tego państwa w samym jego środku.

O gród w Tumie prowadził ciężkie boje Bolesław Krzywousty w walkach ze swym bratem, Zbigniewem. W końcu go zdobył i spalił, ale nie porzucił. Był zbyt ważny w systemie obronnym jego księstwa. Więc gród odbudował, więcej - rozkazał go obwarować  potrójnym pierścieniem wałów drewniano-ziemnych.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.