Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać-W oczekiwaniu na Mesjasza. Boże Narodzenie 2020 roku

Jak wyglądała ojczyzna Jezusa Chrystusa w czasach Jego narodzin?  Wpierw krótka dygresja w kontekście chronologii. Świat starożytny nie wypracował jednego systemu obliczania upływu czasu. W miarę, jak świat rzymski jako tako okrzepł w chrześcijaństwie, papież Jan I (523-526) polecił przebywającemu podówczas w Rzymie mnichowi, Dionizemu Małemu, jednemu z największych ówczesnych erudytów, określenie daty narodzenia Jezusa

, by móc od tej daty obliczać erę chrześcijańską. Biegły w chronografii Dionizy w dość zawiłych kalkulacjach określił datę narodzenia Jezusa na rok 754 od założenia Rzymu i datę tę nazwał punktem „zero”.

Wszystko, co było przed tą datą zerową, odniósł do ery przedchrześcijańskiej, wszystkie zdarzenia po tej dacie zostały zakwalifikowane do ery chrześcijańskiej. I tak już pozostało. Jak się okazało w czasach nowożytnych, kiedy Europa zapoznała się z pismami żydowskiego historyka Józefa Flawiusza żyjącego w I wieku, Dionizy popełnił pomyłkę w swych obliczeniach o kilka lat. Nie wchodząc w zawiłości datacyjne, należy przyjąć, że Jezus urodził się na około dwa lata przed śmiercią króla Heroda, zwanego Wielkim, a ten, co zostało wykazane ponad wszelką wątpliwość, zmarł wiosną roku 4 przed naszą erą chrześcijańską. Jak zatem wyglądał obraz Palestyny  w ostatnich latach  życia Heroda, jako że rodzice Jezusa i On sam byli jego poddanymi?
                                                           *****
Politycznie był to okres dość ustabilizowany. Od roku 63 przed Chr. kraje Bliskiego Wschodu kolejno zajmowali Rzymianie, stopniowo wprowadzając wszędzie własne porządki. Ziemską ojczyznę Jezusa, określaną podówczas jednym terminem jako Palestyna, pierwszy cesarz rzymski, Oktawian August, przekazał we władanie Herodowi z tytułem króla. Administracja rzymska wymagała od niego trzech rzeczy: bezwzględnej lojalności, utrzymania powierzonej mu w zarząd ziemi w spokoju i pobieranie podatków w pieniądzu na potrzeby cesarstwa. Rzymianie nie mogli postąpić korzystniej dla siebie, powierzając władzę nad ludźmi skorymi do nieustannych buntów w ręce tego człowieka. Herod wywiązywał się ze wszystkich nałożonych nań powinności z największą skrupulatnością, przez co ściągał na siebie w narodzie żydowskim wrogość i  nienawiść za współpracę z okupantem. Tym się król zbytnio nie przejmował, miał do dyspozycji wojsko, więc rządził żelazną ręką, fizycznie usuwając politycznych przeciwników, rzeczywistych i urojonych, posuwając się nawet do szaleństwa, jak w przypadku mordowania członków własnej rodziny, nie wyłączając swych trzech synów i jednej ze swoich żon.

W żadnym wypadku król Herod nie dorastał do wyobrażeń króla-mesjasza, za jakim to królem tęsknił lud żydowski, od wieków jakby pozostawiony sam sobie wobec milczenia Jahwe, który po proroku  Malachiaszu od blisko pół tysiąca lat nie posyłał do swojego  wybranego ludu żadnego innego proroka. Dusza żydowska usychała w tęsknocie za mesjaszem, którego przyjście od wieków zapowiadali prorocy, a rozmaite okoliczności sugerowały, że ów czas właśnie się zbliża. Różni różnie to sobie wyobrażali, powszechnie sądzono, że mesjasz będzie potomkiem króla Dawida, który przecież żył tysiąc lat wcześniej, i że to on, jako potężny wódz, oczyści ziemię żydowską od rzymskich najeźdźców, dopiero wtedy nastanie pokój, ład i sprawiedliwość.

Tymczasem rządził Żydami nawet nie-Żyd, lecz znienawidzony poganin Idumejczyk, po matce pół-Arab, człowiek brutalny i okrutny. I rzecz godna głębszej refleksji, człowiek ten porywał się na sprawy wprost niewiarygodne, jakby dla zaspokojenia swych władczych ambicji i pragnienia wpisania się w Historię. I to mu się powiodło. Podjął się ogromnego dzieła, w pierwszej kolejności uporządkował państwo, między innymi oczyszczając je od bandytów, rabusiów i maruderów, którzy stanowili istną plagę na drogach i destabilizowali życie  kraju. Setkami krzyżował schwytanych przestępców. Łupiąc straszliwie podatkami nie tak licznych i przecież niezasobnych poddanych, rzucił się w wir budowania twierdz w Masadzie, Macheroncie, w Herodium, w Hirkanii, zabrał się za wznoszenie miast, jak rzymskiej Sebasty na miejscu biblijnej Samarii, urządził najnowocześniejszy w cesarstwie port w Cezarei, zakładał teatry, hipodromy, łaźnie publiczne, nawet w samej Jerozolimie ku rozpaczy pobożnych Żydów, zgorszonych pogańskimi poczynaniami długo panującego, despotycznego monarchy, który nie tolerował żadnego sprzeciwu. I ten bezbożny władca zabrał się za budowę świątyni Pańskiej, zatrudniając dzień w dzień tysiące robotników. Jakby się spieszył, motywowany jakimś wewnętrznym przynagleniem. A czynił to nie z sympatii do żydowskiej religii, lecz z politycznego wyrachowania, wszak w tym samym czasie, dla przypodobania się Rzymianom, wznosił świątynie pogańskim bóstwom w wielu miejscach, tyle że poza murami Świętego Miasta. Przy wszystkich tych poczynaniach wchodził w konflikt z żydowskim establishmentem, którego członków bezwzględnie sobie podporządkował, nawet arcykapłanów, jednych powołując na urząd, innych tego urzędu pozbawiając, przykładem los Arystobula, szesnastoletniego młodzieńca, którego kazał utopić w swym basenie w Jerycho, a przecież był on synem brata swej ukochanej żony Mariam, którą też przecież zgładził.

Jezus przyszedł na świat w okresie panowania tego niezwykle kontrowersyjnego człowieka, w kraju ogromnie zróżnicowanym etnicznie, narodowo i społecznie, owszem, w rodzinie tradycyjnie żydowskiej, ale obok Żydów mieszkali Rzymianie, Grecy, Syryjczycy i inne jeszcze nacje. Każda z tych grup przywiązana była do swych własnych wierzeń, przez Żydów kwalifikowanych bez wyjątku jako pogańskie. W tym politeistycznym świecie tylko Żydzi wyznawali Jedynego Boga i Jemu starali się być posłuszni w przestrzeganiu praw przepisanych im przez Mojżesza i nieustannie przypominanych w kolejnych stuleciach przez proroków. Na straży tego religijnego porządku stali uczeni w żydowskich pismach, faryzeusze i saduceusze, tworzący dwa ugrupowania, w niektórych sprawach się uzupełniając, w innych pozostając ze sobą w głębokim konflikcie. Wreszcie kapłani przypisani do służby świątynnej, których liczba sięgała setek. A całą tę różnorodność ludzi i kompetencji spinał w jedno arcykapłan cieszący się niepodważalnym autorytetem w narodzie, nawet gdyby sam swym gorszącym postępowaniem uwłaczał piastowanej godności. Rytm życia wyznaczały zdarzenia religijne, nie tylko od święta, ale i na co dzień. Tego rytmu nie zakłócała pozostająca w nieprzerwanej budowie świątynia.

I tak zwyczajnym torem codziennych zdarzeń upływało życie narodu  poświęcone Jahwe, aż pewnego dnia zjawili się w Jerozolimie przybysze z dalekich krain wschodnich, którzy Heroda wprawili w przerażenie. Wyjawili mu miejsce i czas urodzenia się nowego kandydata do tronu króla Dawida. Herod, zręczny polityk, opanował wzburzenie  i w słowach przebiegłych wyraził życzenie: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o dziecię, a gdy je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i złożyć mu pokłon (Mt 2,8).

Jak pisze dobrze zorientowany w dziejach własnego narodu Józef Flawiusz, niedługo po wyjątkowo ohydnej zbrodni betlejemskiej, o której historyk nie wspomina ani słowem, król Herod umierał w rozpaczy i w straszliwych męczarniach. Nie pomogły na gnijące i zrobaczywiałe ciało nawet gorące, mineralne źródła Kalliroe nad Morzem Martwym, dokąd go wyprawiano na noszach. Został pochowany w twierdzy Herodium, gdzie wcześniej kazał uszykować dla siebie grobowiec, dopiero nie tak dawno zidentyfikowany przez archeologów, grobowiec pusty, zapewne ograbiony jeszcze w starożytności, a wiadomo, że króla chowano w przepychu niczym faraona. Z tej twierdzy, oddalonej 6 kilometrów od Betlejem, mogli pochodzić żołnierze zobowiązani przez Heroda do wymordowania w Betlejem i okolicy chłopców do lat dwóch. Józef z Maryją i Dzieckiem był już wtedy w drodze do Egiptu, poza zasięgiem ich mieczy. Przezorny Opiekun roztropnie zabezpieczył złoto, dar Mędrców ze Wschodu, otrzymany w samą porę, jakby na daleką podróż i pobyt nad Nilem.

 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.