Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - CZĘSTOCHOWA W AMERYCE

W 1953 roku ojciec Michał nabył 40-akrową posiadłość z budynkami mieszkalnymi i stodołą, w przeuroczej okolicy, lekko pofałdowanej, z rozległym widokiem aż po Filadelfię, w pobliżu miasta Doylestown. W 1960 roku przystąpił do realizowania pomysłu wzniesienia świątyni, daru Polonii amerykańskiej dla uczczenia tysiąclecia chrztu Polski.. Kościół w niczym nie przypomina bazyliki z Jasnej Góry Piękna jest Pensylwania. Szczególnie w maju, gdy rozrosłe azalie, całe osypują się kwieciem na biało, czerwono, fioletowo i żółto. A także w październiku, gdy drzewa przybierają wszystkie odcienie złota i czerwieni.
Bo Pensylwania – jak sugeruje nazwa stanu – jest krainą lasów. Ale nie tylko. To stan farm, zasiedlony przed wiekami przez lud rolniczy, szukający w krainie Williama Penna spokoju od wojen religijnych, które rozdzierały Europę w XVII wieku. Otrzymawszy od króla Karola II przywilej na osiedlenie się i założenie kolonii, w 1682 roku ten bogobojny kwakr dał początek miastu Braterskiej Miłości, Filadelfii. Przybywali zatem do tej lesistej krainy wolności religijnej, oprócz anglikanów i protestantów, także wyznawcy pomniejszych sekt, jak kwakrzy, menonici i prezbiterianie, przez tamtych prześladowani w państwach luterańskich. Początkowo katolików w Pensylwanii było niewielu. Ich liczba wzrosła w XIX wieku, kiedy stan zaczął przeobrażać się z rolniczego w przemysłowy. Wtedy to, obok Niemców, Włochów, Irlandczyków, Holendrów, pojawili się i Polacy, znajdując zatrudnienie w kopalniach i stalowniach Screnton, Pittsburga, Easton i tuzina innych miast.

CZŁOWIEK, KTÓRY ZBLIŻYŁ POLONIĘ

W 1951 roku przybył do Stanów Zjednoczonych  Michał Zembrzuski, paulin. Miał za sobą piękną kartę w dziele odtwarzenia życia zakonnego paulinów na Węgrzech, po tym jak zakon ten został rozwiązany nad Dunajem pod koniec XVIII wieku. Zaraz po wojnie, wydalony przez komunistów z Węgier, ojciec Zembrzuski, z przysłowiowymi dwudziestoma dolarami w kieszeni, rozglądał się po Ameryce za miejscem dla siebie, tak w odniesieniu do rejonu zamieszkania, jak i potencjalnej działalności. Dobrym duchem okazał się dla niego Stanisław Zdebel, polski ksiądz z jednej z amerykańskich parafii. Przekonał paulina do zakupu dla zakonu kawałka ziemi w Ameryce, przeznaczając na ten cel pokaźną sumę pieniędzy.  Dla ojca Michała nie było już odwrotu. Wiedział, co ma czynić. Jawił się tylko jeden problem, gdzie tę ziemię należało zakupić, w jakim stanie, w jakim miejscu. Wybór padł na Pensylwanię, jej wschodnią część, na rejon w pobliżu dużych miast, gdzie pracowały już tysięczne rzesze Polaków. W 1953 roku ojciec Michał nabył 40-akrową posiadłość z budynkami mieszkalnymi i stodołą, w przeuroczej okolicy, lekko pofałdowanej, z rozległym widokiem aż po Filadelfię, w pobliżu miasta Doylestown. W 1960 roku przystąpił do realizowania pomysłu wzniesienia świątyni, daru Polonii amerykańskiej dla uczczenia tysiąclecia chrztu Polski. I po sześciu latach pokonywania piramidalnych trudności taki kościół stanął. W 1966 roku konsekrował go arcybiskup Filadelfii Jan Król w obecności kilku zaproszonych biskupów i rzesz pielgrzymów, nie tylko Polaków. Uroczystość zaszczycił swoją obecnością prezydent Stanów Zjednoczonych Lyndon B. Johnson.

HISTORIA  SZKŁEM ZAPISANA

Z przedsionka pełnego patriotycznych tablic komemoratywnych wchodzę do widnego, przestrzennego kościoła, przypominającego audytorium. Poza obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej w głównym ołtarzu, kościół w niczym nie przypomina bazyliki z Jasnej Góry. Z kryptą, próbującą nieporadnie imitować kaplicę jasnogórską, współtworzy on rozległy zespół architektoniczny, w skład którego wchodzi klasztor pauliński, dom pielgrzyma, restauracja zwana tu kafeterią, księgarnia, biura, oraz szereg wolno stojących budek, które otwiera się na czas polonijnych festiwali. Porywające w swej treści są w kościele witraże, położone na obu bocznych ścianach od posadzki po plafon, dzieło Jerzego Białeckiego. Na tak ogromnej powierzchni szkła można było przybliżyć zarówno historię Polski, jak i Stanów Zjednoczonych. Rozpoznajemy wątki naszych dziejów, te wzniosłe, ale i tragiczne. Dzienne światło wydobywa z pomroki przeszłości sylwetki wybitnych Polaków od Mieszka do kardynała Stefana Wyszyńskiego. Chociaż dzieje Ameryki są chronologicznie krótsze aniżeli polskie, dowiadujemy się z witraży, że wcale nie są mniej złożone. W powstanie i rozwój tego kraju wpisali się też i Polacy, i to wcale nie wyłącznie ci, którzy podjęli ciężką pracę fizyczną, lub ci, jak Pułaski i Kościuszko, którzy z bronią w ręku wystąpili w obronie niepodległości Stanów Zjednoczonych. Także polscy księża i polskie zakonnice wnieśli ogromny wkład w dzieło propagowania katolicyzmu w społeczeństwie zdominowanym przez protestantów. I to wszystko zostało opowiedziane w scenach z kolorowego szkła.

STODOŁA PACHNĄCA SIANEM

Kępa brzóz, takich samych jak w Polsce, zacienia starą stodołę, przystosowaną przez ojca Zembrzuskiego na potrzeby pierwszej kaplicy. Jaki tu aromat! Zapach siana przeniknął stare deski. W środku półmrok i skupienie, atmosfera skłaniająca do kontemplacji i zadumy. Bo tuż obok jest cmentarz, a na nim groby tysięcy rodaków, których zawiłe życiorysy znalazły swoje spełnienie właśnie tu, na obczyźnie, w pobliżu kopii jasnogórskiego wizerunku. Spaceruję po grobach, bo nie ma tu alejek jak na naszych cmentarzach, są tylko tablice nagrobne, a na wojskowym cmentarzu ustawiono proste krzyże wojenne. Ileż tu życiorysów ludzi niepoślednich, ile dokonań, wzniosłości, tęsknoty, opuszczenia, zapomnienia, ale i tragedii! Mam ja tu już swoich znajomych, a nawet przyjaciół. Odczytuję nazwiska ludzi znanych z historii, tych z sektora dla zasłużonych. Spoczywają obok siebie wojskowi z II wojny światowej, jak generałowie Władysław Bortnowski, Antoni Chruściel, Aleksander Narbut-Łuczyński, Stefan Brzeszczański, by spośród setek wojskowych wspomnieć tych najwyższych rangą. Są artyści, jak malarz Adam Styka i Jerzy Białecki, twórca witraży. Są wynalazcy, konstruktorzy, naukowcy, profesorowie, lekarze, społecznicy, dyplomaci, działacze polonijni, duchowni. Na pomniku Ignacego Paderewskiego, którego serce wmurowano w ścianę przedsionka kościoła, widnieje napis: Święta sprawa Ojczyzny nas wzywa! By przyszły ład, jaki zapanuje na świecie, opierał się nie na gwałcie i sile, lecz na zasadach nauki Chrystusa, na sprawiedliwości i na zgodnym współżyciu wielkiej rodziny wolnych narodów. Wielki Polak nie mógł przewidzieć, że Europa pójdzie inną drogą