Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki-Skąd to pisanie?... Z listów do przyjaciół. I znajomych

Skąd to moje pisanie- pytasz?
- Moje?...
- Ano z pilnej nauki w podstawówce i liceum :-)
A ciut poważniej-pewnie z genów.

Mama była pierwszą dawczynią nie tylko tego cielesnego synowskiego kształtu, ale i doboru pierwszych mądrych opowieści i lektur… i …cierpliwej, roztropnej matczynej wyrozumiałości dla dziecięcych a potem młodzieńczych poszukiwań na coraz bardziej wymagających szlakach życia.

Z wyrozumiałością – jak pamiętam, ale i niezbędnym elementem… hmmm… dyscyplinowania, kiedy zostały przekroczone raz i drugi sensowne granice ryzyka w owych odkrywaniach…

Zatem geny Mamy - licealistki wspaniałego przedwojennego liceum dla dziewcząt - p. Jadwigi Hollakowej w Puławach,
Taty - solidnego urzędnika administracji; w czasie okupacji przynależnego do AK;
wspaniałych, przedwojennego szlifu Babć-Marii i Heleny, Dziadka Józefa, Wujka Jurka - z tzw. dobrych szlacheckich domów i z tradycjami ofiar na Ołtarzach Ojczyzny (Jerzy-poległ na polu bitwy pod Krasnobrodem w 1939, Józef - członek AK - w KL Auschwitz - w 1943)
- a więc geny, ale i cierpliwość Mamy, korektorki moich pierwszych licealnych wypracowań, kiedy z wiejskiej nadbużańskiej szkółki podstawowej dostałem się do renomowanego liceum im. ks. Adama Jerzego Czartoryskiego w Puławach, w których nadal zamieszkiwała Siostra Mamy z Mężem.

Nadbużańskie szlaki beztroskiego, wolnego dzieciństwa zapewne nasycały dziecięcą wyobraźnię i wrażliwość, która potem - w Puławach - po maminych „dokształtach” - procentowała coraz lepszymi ocenami z języka polskiego.

Szczególnie upodobałem sobie tematy „wolne” - zapewne w przeczuciu spełniań później w felietonach, fraszkach i różnych „humoreskach” na łamach „Odgłosów”, „Karuzeli”, tygodnika „Katolik” i innych.
Ale właśnie owa nadbużańska swoboda  była, chyba, swoistą „matką” natchnień.
Owe wiejskie krajobrazy…

Szczególnie zapamiętane w czas kolędy, kiedy brodziliśmy po zaspach, po bezkresach-hen ku porozrzucanym domostwom-z własnoręcznie konstruowaną z sita Gwiazdą i sakramentalnym gromkim okrzykiem: ”Panie Gospodarzu-czy można zakolędować?!?”

Wiejskie krajobrazy w Czas kolędy…


Wiejski krajobraz

Ośnieżony po czubek najwyższego z drzew
po dym z komina każdej chaty
po dzwonków w dali srebrny śpiew

Dzień już uchodzi hen za bory
Biel otuliła ślady sanek
Polami zmierzch nadciąga skory

Stanął w zagrodzie
Wszedł na ganek

Do wnętrza zajrzał
ogarnął ławę stół i kąty
szarobłękitnym swoim płaszczem
i światło z ciemnością splątał

W piecyku pomrukuje ogień
łakomie chrupie szczapy drewna
o niezwykłościach opowiada
posłuchaj
już ich izba pełna

Mrok gęstnieje od bajek
cieni i kształtów tajemniczych
Niektóre – ho! – z dalekich krain
inne z pobliskich
trudno zliczyć

Na szybach kwiaty mróz rysuje
noc czarna od lasu nadchodzi
w ciemności pulsują ogniki
- może to głodnych wilków oczy?
- a może chochlik kogoś zwodzi?

Wtem wiatr wyskoczył
goni chmury
rozściela księżycowy blask
O! Srebrną łąką idą dzieci.
- To przecież kolędników czas!

Trzech małych chłopców dźwiga Gwiazdę
płomykiem świecy wiatr kołysze
śnieg skrzypi sypie iskry miesiąc
- tak to kolędy czas już przyszedł

Z kuchni dobiega piosnka cicha
Dobrą Nowinę niosą słowa
że gdzieś w Betlejem szopka licha
w niej Bóg nam Syna ofiarował

I pachnie barszczem
i grzybami
makiem słodziutkim
i wanilią
i niezwykłością
prezentami
sianem
choinką
i...Wigilią

Wieczerzać pora
pierwsze gwiazdy mrugają ku nam
już na niebie
bielutki obrus
świecą lampki
siadamy bliscy blisko siebie

dzielimy Wiarę i Nadzieję
modlitwy słowa
gest serdeczny
kolędę wspólną
zadumanie
nad przeszłym
przyszłym
i nad nieobecnym

Trwaj piękna chwilo
trwaj wspomnieniem
niech się w pamięci iskrą tli
by mogła zawsze nam rozświetlać
trudne pejzaże zwykłych dni

…Nawet jeżeli próbują je zaciemniać lewackie wzmożenia (niezależne od oficjalnego szyldu) - szczególnie co charakterystyczne w starciu z prawdziwie merytorycznymi z prawymi przeciwnikami z dyskusjach publicznych.
...Nakazy?... Geny?...

***

No widzisz Kolego-nie mogłem się powstrzymać od takiego zakończenia, ponieważ niedawno słuchałem wzmożeń jakiejś lewackiej aktywistki o podwójnym nazwisku. A teraz innego pulchnego postępaka o samopoczuciu odwrotnie proporcjonalny do merytoryki...

Takie zakończenie…

…Szkoda i tych ludzi…

Przecie ludzi…

***

Poza tym, w swoim czasie, kiedy zostałem wydawcą, musiałem/chciałem dodać kilkanaście zdań do publikowanych tytułów (ale o tym może inny razem)- takich swoistych wprowadzeń w owych tomikach, bądź - dodatkowo - w anonsach-publikacjach prasowych.
...I tak się nazbierało owe "co-nie-co"...

Za: http://www.krzysztofnagrodzki.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.