Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - SAN IGNACIO MINI

Do programu podróży po Ameryce Południowej warto włączyć rejon jezuickich redukcji Indian Guarani, historycznie i pod względem zachowanych tam zabytków jeden z najciekawszych na kontynencie. Niegdyś jednorodny kulturowo, został obecnie podzielony granicami trzech państw: Paragwaju, Brazylii i Argentyny. W  widłach rzek Parany i Urugwaju leży część tej krainy o intrygującej nazwie Misiones, czyli Misje. Studiując mapę Ameryki Południowej, wydawałoby się, że to gdzieś na krańcach świata, w niedostępnej dżungli, w zagubieniu i izolacji od obszarów cywilizowanych. Tymczasem ten skrawek argentyńskiej ziemi uchodzi za jeden z najlepiej zagospodarowanych rolniczo, zaś po nieprzebytych niegdyś wiecznie zielonych lasach tropikalnych pozostały najwyżej obrzeża rzek. Co się zatem stało? W tę dzicz dotarli w pierwszych latach XVII wieku  jezuici z intencją przeprowadzenia pewnego eksperymentu społecznego. Pragnęli dowieść, że na naszej skołatanej planecie, szarpanej nieustannymi wojnami i doświadczanej niesprawiedliwością, można zbudować sprawiedliwą społeczność na fundamencie Ewangelii, wolną od wojen i przemocy. Na przeprowadzenie eksperymentu wytypowali Indian Guarani, lud, o którym powiadano, że z natury jest usposobiony do przyjęcia wiary chrześcijańskiej i uzdolniony do zaakceptowania pozytywnych zdobyczy cywilizacji europejskiej. W jaki sposób tego dokonać? W pierwszej kolejności należało tych ludzi zebrać z rozproszenia i zorganizować w zwarte osady, a dopiero potem poddać ich systematycznej i metodycznej ewangelizacji przy równoczesnym wdrażaniu europejskich umiejętności, rzemiosł i zasad życia cywilizowanego. Owe osady misyjne, tak zwane redukcje funkcjonowały przez 158 lat, od 1609 do 1767 roku, kiedy z rozkazu króla Karola III wydalono jezuitów z zamorskich dominiów Hiszpanii. Dzieje redukcji traktować można jako przyczynek do studium ludzkiej wzniosłości i ludzkiej podłości. Z jednej bowiem strony ich istnienie to przykład niewyobrażalnego wysiłku, poświęcenia, heroizmu i mądrości garstki szaleńców Ewangelii, którzy dla ocalenia dusz bliźnich gotowi byli do najwyższych poświęceń. Z drugiej strony zagłada redukcji może uchodzić za przykład nikczemności, perfidii i  egoizmu wielkich tego świata, bezwzględnych w dochodzeniu własnych celów politycznych.

REDUKCJA ŚW. IGNACEGO
Misję tę znalazłem w pobliżu asfaltowej drogi łączącej rejon wodospadów Iguazu z miastem Posadas.  Wycięta w lesie alejka doprowadziła mnie na rozległy plac o grubej, gąbczastej   trawie, starannie wykoszonej. Na otwartej przestrzeni słońce paliło niemiłosiernie. Usiadłem w cieniu na zwalonym fragmencie jakiejś budowli, próbując przywołać obrazy sprzed trzech stuleci. W tej ciszy wydało się, jakby jeszcze dochodziły  skądś rytmiczne recytacje   indiańskiej dzieciarni, jakby ze szkolnych ław. Nie, to złudzenie, od dawna nie ma tu szkolnych ław.  Martwa cisza. Smutek i obraz upadku. Murowane z kamienia solidne domy stały tu kiedyś szeregowo w kilku rzędach wokół centralnego placu, jak na współczesnych osiedlach. Tylko nieliczne zachowały się w jakim takim stanie, pozwalającym wyobrazić sobie ich pierwotny wygląd. Większość została rozebrana na budulec przez mieszkańców założonego po upadku misji miasteczka. Architektura domów ujawnia znajomość mentalności i potrzeb Indian przez projektujących je misjonarzy. Dążąc do uszanowania odwiecznych obyczajów Guarani, gromadzących się na nocleg we wspólnych pomieszczeniu zdolnych pomieścić kilkadziesiąt osób,  zaprojektowali szeregowiec dla średnio ośmiu rodzin. Z drugiej strony by zapewnić im intymność i podkreślić znaczenie rodziny monogamicznej, każda z tych rodzin otrzymała w  szeregowcu własne pomieszczenie, wystarczająco obszerne dla kilku jej członków.

Wschodnią pierzeję placu zamyka kościół z przyległym doń klasztorem. Okaleczona fasada, zerwane nadproża, w miejsce sklepienia otwarte niebo - oto obraz zniszczenia. W dotyku porowata powierzchnia użytego na budowę piaskowca jakby jeszcze żyła. I ten jego miękki odcień różu, taki sam jak barwa ziemi nad Paraną. Aż trudno uwierzyć, że w pierwszym już  pokoleniu indiańscy mieszkańcy redukcji mogli osiągnąć taką zręczność w rzemiosłach budowlanych, bo przecież to oni wycinali w szlachetnym kamieniu motywy kwiatów, powoi, winnej latorośli, której nigdy na oczy nie widzieli, bo przecież nigdy ona w Ameryce nie rosła. Wykuwali w piaskowcu postaci całych aniołów, nawet ze skrzydłami, w jakże barokowej manierze. A wszystko to z inspiracji zakonników, na podstawie zaprezentowanych Indianom modeli lub pokazanych im w książkach miedziorytów. Barok w dżungli! Jak to możliwe, by zbieraczy i myśliwych, żyjących z darów lasu, w jednym pokoleniu można było przemienić w rolników, hodowców bydła, rzemieślników, artystów, śpiewaków, muzyków, a nawet literatów! Jak to możliwe, by ci ludzie, bytujący prawie że w szałasach, zdołali pobudować świetnie zorganizowane osady, zamożne, skanalizowane, zaopatrywane akweduktami w bieżącą wodę, podczas gdy w miastach  hiszpańskich, takich jak Asunción czy Buenos Aires, aż do XIX wieku nieczystości wylewano na ulice, a dachy wielu domów kryte były jeszcze strzechą, a nie wypalaną dachówką, jak w redukcjach. Poszedłem oglądać odsunięte za dzielnicę mieszkalną warsztaty Indian, podobnie jak domy  rozebrane prawie do gruntu. A zatem to tutaj Indianie wykuwali swoje umiejętności, bo osada misyjna miała być nie tylko ośrodkiem formacyjnym w wierze chrześcijańskiej, ale też szkołą, fabryką, ogrodem eksperymentalnym.

ZMARNOWANE MOŻLIWOŚCI
Gdyby redukcje nie zostały zniszczone i dotrwały do pierwszych dekad XIX wieku, kiedy z hiszpańskich wicekrólestw wyodrębniały się niepodległe państwa Ameryki Południowej, zapewne jedno z nich stałoby się modelowym państwem indiańskim, może najbardziej rozwiniętym gospodarczo.  Jakże inaczej wyglądałyby wówczas nowożytne dzieje tego kontynentu. Tak się jednak nie stało. W jedną lipcową noc 1767 roku aresztowano jezuitów we wszystkich trzydziestu misjach Guarani, prawie 80 ojców, którzy mieli pod swoja opieką 150 tysięcy Indian. Po tej tragedii, nie znając i nie rozumiejąc meandrów polityki europejskich mocarstw, ludzie ci powracali w niedostępne lasy, popadając często w stan wtórnego barbarzyństwa.


Copyright © 2017. All Rights Reserved.