Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - Łódzkie jest piękne

G i d l e

Kilkanaście kilometrów na południe od Radomska, na skraju doliny Warty i rozległych kompleksów leśnych, wznosi się w cichej wsi imponujący zespół klasztorny Ojców Dominikanów, jeden z piękniejszych przykładów polskiego baroku fazy kazimierzowskiej. Jego fundacja wiąże się z żywą w okolicy i pielęgnowaną po dziś dzień tradycją wyorania w polu figurki Matki Bożej z Dzieciątkiem na ręku.

Wyjechał kmiotek na rolę z pługiem, aby ją sprawował, któremu imię było Jan a przezwisko Czeczek. I kiedy jedną część roli sprawił, dalej idąc z pługiem stanęły mu woły i dalej postąpić nie chcą. Dziwuje się, co się dzieje, bo tego przedtem nigdy nie czyniły . (…) I sam tedy ich zacinał i temu, który był do pomocy, zacinać każe. A gdy tym bardziej i pilniej tego bicia przyczyniał i przyczyniać kazał, Pan Bóg jako z drugim Balaamem postępuje sobie: bo po tym biciu przyklękły woły na ziemię. Tymi słowami Jerzy Trebnica, dominikanin, spisał w 1636 roku przekazywaną ustnie od ponad stu lat tradycję o okolicznościach wyorania w polu figurki Matki Bożej z Dzieciątkiem na ręku. Znalezisku, które miało miejsce w 1516 roku, towarzyszyły niecodzienne zdarzenia, co okoliczna ludność uznała niebawem za cudowne.

Właściciel majątku, szlachcic Adam Gidzielski, kazał cieślom sporządzić drewnianą kapliczkę i umieścił w niej znalezioną figurkę. Miejsce szybko stało się głośne nie tylko w okolicy, ale i w środkowej Polsce, gdyż miejscowość Gidle była położona na szlaku pielgrzymów zdążających do Częstochowy z ziemi radomszczańskiej. Spadkobierczyni włości, Anna z Rusocic Dąbrowska, sprowadziła w 1615 roku do Gidli dominikanów dla opieki nad murowaną kaplicą, wystawioną na miejscu drewnianej. Wobec napływu wiernych zakonnicy przystąpili do budowy  kościoła, który konsekrował w 1656 roku biskup gnieźnieński, tuż po odstąpieniu Szwedów od oblężenia Jasnej Góry. Równocześnie przez kolejne dziesięciolecia XVII wieku wznosili dominikanie  klasztor dla siebie.

Architektonicznie  zespół w Gidlach uznać należy za przykład dostojeństwa baroku polskiego. Co ciekawe, uszedł cało ze szwedzkiego potopu i nic nie zostało naruszone w jego strukturze. Co więcej, nie popadł w ruinę nawet po powstaniu styczniowym, kiedy wiele innych klasztorów opustoszało w ramach carskich represji za udział duchowieństwa w zrywie niepodległościowym. Wzniesiony na planie krzyża łacińskiego kościół, oskarpowany dwiema gigantycznymi wieżami, zachowuje dostojny umiar i sakralną klarowność, o co tak trudno w wielu barokowych kościołach popisujących się nadmiarem dekoracji. W Gidlach panuje spokój wywołany formami wyważonymi. Tak się przynajmniej prezentuje bryła kościoła na zewnątrz.
Tę zewnętrzną wstrzemięźliwość barok zrekompensował sobie wewnątrz  trójnawowej bazyliki mnogością ołtarzy, które poustawiano nawet przy filarach rozdzielających nawy. Co więcej, dobudowano dwie boczne kaplice na osi transeptu, po lewej stronie dedykowaną św. Jackowi, który w XIII wieku sprowadził dominikanów do Polski, po prawej dla wyeksponowania cudownej figurki Madonny.

Zarówno sama kaplica, a jeszcze bardziej całościenny ołtarz typu retabulum uchodzą za wybitne dzieło polskiego baroku. Nie są znani cieśle, stolarze, snycerze i złotnicy tego arcydzieła. Wymienia się Mistrza Gidelskiego jako głównego twórcę ołtarza, pracującego w Małopolsce, niewykluczone że w samym Krakowie. Ażeby wyeksponować maleńką, zaledwie dziewięciocentymetrową figurkę, mistrz wprowadził rewelacyjne rozwiązanie: umieścił ją w samym centrum z ducha romańskiego portalu o ośmiu łukach wspierających się na ośmiu kolumienkach zwieńczonych kapitelami. Otrzymana tym sposobem archiwolta została misternie ozdobiona, niczym w romanizmie, tyle że w wyzłoconym drewnie, a nie w kamieniu. Zabieg ten pozwolił mu uzyskać perspektywę i głębię, a to spowodowało, że wzrok patrzących koncentruje się w jednym punkcie, właśnie na owej cudownej figurce obudowanej kartuszem bogatym w ozdobne detale.

Samą kaplicę odgradza od głównej nawy paradna kompozycja w kształcie łuku tryumfalnego obwiedzionego kolumnami salomonowymi, którego szczyt wieńczy rzeźba Maryi wziętej do nieba i adorowanej przez aniołków. Kuta, żelazna krata, też XVII-wieczna, stanowi wybitne dzieło barokowego kowalstwa.
Wyrazem lokalnej pobożności w sanktuarium jest tak zwana „kąpiółka”, czyli obrzęd zanurzania w winie figurki wyjętej na tę okoliczność z ołtarza. Tak pobłogosławione wino, porozlewane w ampułki, poleca się do spożycia wiernym cierpiącym na rozliczne choroby. W roku 1989 Jan Paweł II nadał  gidelskiemu kościołowi tytuł bazyliki.


                                                                           *****

W środku wsi, niemal w cieniu gigantycznej bazyliki Matki Bożej Gidelskiej, stoi jeden z najbardziej kształtnych kościołów drewnianych województwa łódzkiego, datowany na przełom XV i XVI wieku. Ma wspaniałą sylwetkę - ostry, wysoki dwuspadowy dach pokryty gontem lekko się załamuje tworząc okap dla ochrony ścian przed deszczem. Na kalenicy nad nawą wyrasta wieżyczka na sygnaturkę z latarnią, ozdobiona w cebulkę z krzyżem na wysokim wysięgniku, wszystko to lśni od spatynowanej miedzi. Z zewnątrz nawę obiegają z trzech stron podcienia typu soboty wsparte na ozdobnych słupach wzmocnionych mieczami, przykryte dachem pulpitowym, dla jedności stylistycznej też podbity gontem. Stąd wchodzi się do środka od strony południowej, drugie wejście przez kruchtę wiedzie od strony zachodniej.

Wnętrze jest bogato wyposażone w trzy ołtarze, główny jest najstarszy, datowany na połowę    XVII wieku, kiedy w roku 1659 podjęto w kościele pilne  prace naprawcze. Widnieje w nim obraz patronki kościoła, św. Marii Magdaleny, artystycznie skromny, sam zaś barokowy ołtarz otrzymał rokokowe ozdobniki w trakcie remontu przeprowadzonego w latach 1759-1765. W rokokowych skrzydełkach ołtarza, dodanych do oryginału sto lat później, widać barwne malunki na desce. Z tego czasu pochodzą ołtarze boczne, oba dwukondygnacyjne, lewy z obrazem Świętej Trójcy i sceną „Przemienienie na Górze Tabor” w zwieńczeniu.
Prawy ołtarz, stylistycznie bliźniaczo podobny, gości obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem o niezwykle słodkim i ujmującym obliczu obojga, zarówno Matki jak i Dziecka. Intryguje stylistyką prostokątny obraz w szerokiej, złoconej ramie w zwieńczeniu ołtarza. Przedstawia w półpostaci Maryję pochyloną nad zwłokami Chrystusa tuż przed złożeniem ciała do grobu.
                                                                          *****
Jakby mało  było zachwycających zabytków w Gidlach, tę maleńką wioskę, liczącą mniej niż półtora tysiąca mieszkańców, uzupełnia sąsiednia wieś Pławno z kościołem św. Stanisława z  XIX wieku. Sam kościół jest skromny, murowany, stanął na miejscu kościoła drewnianego o nieznanych początkach, jakkolwiek parafia we wsi istniała od 1613 roku, o co wystarali się Przerębscy, poddani biskupów włocławskich. W kościele znajduje się replika jednego z najcenniejszych tryptyków gotycko-renesansowych województwa łódzkiego, jako że oryginał trafił do Muzeum Narodowego w Warszawie i stanowi ozdobę w zbiorach galerii sztuki średniowiecznej.
 
Tak zwany „Tryptyk z Pławna”, przedstawia „Legendę św. Stanisława”, ukazaną w formie rzeźby w sześciu scenach, dwóch większych w kwaterze środkowej i w podwójnych scenach  na skrzydłach zamykanego ołtarza sklepionego w pełny łuk. Wyższa scena z kwatery centralnej ukazuje zabójstwo krakowskiego biskupa w momencie unoszenia do góry konsekrowanej hostii. W zdarzeniu bierze udział kilka osób, świadkami są asystujący we mszy akolici. Zabójców jest kilku, jakkolwiek śmiertelny cios zadaje własną ręką król Bolesław Śmiały. W niższej scenie widzimy rozczłonkowanie zwłok mieczami i wrzucenie ich do studzienki przy kościele Na Skałce. W kwaterze z lewego skrzydła tryptyku widzimy transakcję zakupu przez biskupa wsi Piotrowiny oraz wywołanie z grobu na świadka zmarłego rycerza, mającego z zaświatów potwierdzić legalność transakcji. Na prawym skrzydle widnieją sceny złożenia cudownie zespolonego ciała biskupa do grobu oraz pertraktacje z hierarchami kościelnymi w sprawie kanonizacji męczennika, do którego w końcu doszło w Asyżu w 1253 roku. Ciekawe, w gronie dostojników uczestniczy też niewiasta, być może sama księżna Kinga, która walnie przyczyniła się do uhonorowania biskupa Stanisława ze Szczepanowa.

Pokryte polichromią rzeźby są tak mistrzowsko wykonane, z taką dbałością o szczegół, umieszczone w kontekście  realiów z krakowskiego środowiska geograficznego – kościół i klasztor  Na Skałce – iż autora arcydzieła doszukuje się w artystycznym kręgu krakowskich mistrzów. Badacze wskazują na postać Hansa z Kolumbach, niemieckiego rysownika, malarza i rzeźbiarza z Norymbergii, pracującego pod Wawelem z kilkuletnią przerwą w latach 1509-1515 dla bogacza Jana Bonera.

Pytanie zasadnicze: w jaki sposób i w jakich okolicznościach wybitne dzieło z Krakowa mogło trafić do mizernego drewnianego kościółka na odległej prowincji? W XVIII wieku, ulegając artystycznym prądom epoki, a tymi rządził podówczas barok, krakowskie kościoły pozbywały się starych, „niemodnych” już, naruszonych przez korniki, łuszczących się ołtarzy i figur świętych, upychając je po parafialnych kościółkach, chętnie drewnianych, które długi jeszcze czas opierały się nowym prądom w sztuce, nawet sakralnej.


Copyright © 2017. All Rights Reserved.