Publikacje członków OŁ KSD

prof. Tadeusz Gerstenkorn - Jedyny wybór: rozum i sumienie

Wybory samorządowe Przed nami tuż, tuż – wybory samorządowe. Znowu staniemy przed dylematem: kogo wybrać ? Mamy wybrać ludzi, którzy tu, na miejscu, będą bezpośrednio wpływać na nasze losy, na nasz byt i na nasz dobrobyt lub biedę. Nie można więc zlekceważyć tego wydarzenia. W naszym lokalnym środowisku zarejestrowało się bardzo wiele komitetów wyborczych. Świadczy to, z jednej strony, o dużym zainteresowaniu społeczności sprawami mieszkańców, ale jednocześnie, z drugiej strony, grozi ogromnym rozproszeniem istotnych spraw ważnych lokalnie i w chwili bieżącej. Trzeba jednak powiedzieć z zadowoleniem, że jest duże zainteresowanie społeczności lokalnej wyborami, skoro tylu chętnych zgłasza się do współpracy dla dobra miasta i okolic. Prawdziwym sprawdzianem tego byłoby jednak przyjęcie np. zasady, że wakujące funkcje mają być sprawowane prawie społecznie, a nie, jak teraz, z dość wysokim wynagrodzeniem. W tej sytuacji istotne jest, by tak ważne dla miasta i regionu mandaty objęli ludzie z odpowiednim wykształceniem, doświadczeniem i przygotowaniem społecznym, gwarantującym – w pewnej mierze – wypełnianie należycie odpowiednich funkcji. Trzeba przy tym z góry zaznaczyć, że samo wykształcenie nie jest wystarczającym kryterium przydatności kandydata. Żenujące jest, że znaczna większość pragnących pełnić obecnie (jak również pełniących w przeszłości) funkcje społeczne lub polityczne nie może się pochwalić nie tylko dorobkiem naukowym (o to jest bardzo trudno), ale chociażby pewnymi publikacjami o charakterze społecznym, z których można by poznać zapatrywania danej osoby, zwłaszcza jej postawę etyczną i uznawanie wartości, zwłaszcza tych, które uważane są w tradycji polskiej i chrześcijańskiej jako cenne. Stąd Polak-katolik nie powinien głosować na kogoś, kto wspomnianych wartości nie tylko nie uznaje, ale nawet nie szanuje. Trzeba pamiętać, że od wybranych przez nas osób będzie w dużej mierze zależał los naszych rodzin, rozwój miasta i regionu. Dziwię się, że osoby, które do tej pory pełniły funkcje w polityce lub w samorządzie i nie spełniły oczekiwań mieszkańców, mają odwagę i czelność czynić starania o ponowny ich wybór. Zawsze z dużą rezerwą i nieufnością patrzę na forsowanych, zwłaszcza przez partie polityczne, kandydatów na pierwsze miejsca. Są to raczej osoby wykonujące posłusznie polecenia politycznych zwierzchników, a nie prawdziwi społecznicy i patrioci. Przynajmniej tak, do tej pory, pokazywała praktyka.

Jak patrzeć ?

Troszczący się o dobro swej małej ojczyzny obywatel stara się poznać nie tylko lekką ręką rzucane hasła wyborcze, ale głównie osobowość kandydatów i reprezentowane poglądy. Wypowiedzi pełne troski o przyszłość kraju ukazywały się już i ukazują w czasopismach o kierunku narodowym i katolickim. Wspomnę – tylko przykładowo – artykuł pracownika naukowego Politechniki Włodzimierza Wawszczaka we wrześniowym numerze Aspektu Polskiego („Filozofia Optymalnego Samorządu”, s. 12) lub mgr. inż. Jana Waliszewskiego („Obserwacje samorządowe”, s. 15). W tymże numerze zamieściłem także artykuł pt. „Syndrom sztokholmski” (s. 11), zwracając uwagę, że wiele osób głosuje wbrew własnym interesom, a później –już po niewczasie – bezskutecznie protestuje (jeśli w ogóle ma odwagę).
Memento
Wybierajmy tak, by wybrani zasłużyli, i to już w najbliższej przyszłości, na naszą wdzięczność. Peany wygłaszane przez głośne media na rzecz lansowanych kandydatów nie są najlepszą rękojmią naszych decyzji i wyborów.  Przez ostatnie kilka tygodni Polskie Radio w programie drugim nadawało czytany w odcinkach tekst powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza pt. „Kariera Nikodema Dyzmy”. Było to swoiste memento na istotny problem pojawiania się, niestety z dużym sukcesem dla siebie, a nieszczęściem dla społeczności, ludzi bezwzględnych i niemoralnych. Istotne jest zakończenie tej powieści, w której chór otumanionych osób z tzw. „elity –sfery towarzyskiej”, a właściwie  klakierów nicponia Dyzmy, chwali jego pseudozalety, gdy tymczasem tylko jeden człowiek, uważany przez „mądrych” za nienormalnego (dzisiaj byśmy powiedzieli nie dostosowanego do poprawności politycznej) przerywa tyradę pochlebstw, wołając: „Milczeć!. Z was się śmieję! Z was ! Elita ! Cha, cha, cha… Otóż oświadczam wam, że wasz mąż stanu, wasz wielki człowiek, to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn! Idiota, nie mający zielonego pojęcia nie tylko o ekonomii, lecz o ortografii. To cham, bez cienia kindersztuby, bez najmniejszego okrzesania ! Przyjrzyjcie się jego mużyckiej gębie i jego prostackim manierom ! Skończony tuman, kompletne zero ! Daję słowo honoru, że nie zna żadnego języka ! Wulgarna figura spod ciemnej gwiazdy. Czy wy tego nie widzicie ? Źle powiedziałem, że on was za nos wodzi. To wy sami wywindowaliście to bydlę na piedestał ! Wy ! Ludzie pozbawieni wszelkich rozumnych kryteriów. Z was się śmieję, głuptasy ! Z was !

A zatem ?  Tylko rozum i sumienie !