Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki -- Katolicyzm fakultatywny

/../
Nieustraszony redemptorysta, twórca i dyrektor Radia Maryja - o. Tadeusz Rydzyk - upadającym na duchu dodaje odwagi: „Informacja, formacja, organizacja, akcja! - Alleluja! i do przodu!” Nie jest naszym celem dogłębna analiza poszczególnych elementów tej niezwykle treściwej syntezy – padło już tyle słów i wylano morze tuszu, aby skonkretyzować i przełożyć hasła na język codziennej praktyki. Będą podejmowane następne, pełne determinacji i kompetencji starania, aby umacniać Wiarę, rozbudzać patriotyzm, siać wiedzę. Źródeł alternatywnych informacji jest sporo; czasami wystarczy niewielki wysiłek przekręcenia gałki w radiu, wysupłanie złotówki na odpowiedni tytuł prasowy, chwila refleksji nad doniesieniami...

Dlaczego zatem efekt, przynajmniej na razie, bywa tak mizerny? Dlaczego poszerza się obszar kultu łatwej pleple kolorowizny, bożka telewizora, pośpiesznych i hałaśliwych medialnych wzorców kreowanej „rzeczywistości”? Skąd tyle nonszalanckiej, powierzchownej, a nawet aroganckiej i nienawistnej interpretacji solidnych praw danych przez Stwórcę? Wskazówek jak budować solidny gmach ludzkiej wspólnoty...

Można rzec – nic nowego pod słońcem. Jak świat światem, od prawieków, od kiedy człowiek mógł dokonywać wyborów, był zwodzony na manowce i ulegał podszeptom Zła. Więc dlaczego miałoby być inaczej w czasach, o których kardynał Karol Wojtyła mówił:

„ Stoimy obecnie w obliczu największej historycznej konfrontacji, przez jaką ludzkość kiedykolwiek przechodziła Nie sądzę, żeby (...) szerokie koła społeczności chrześcijańskiej zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stoimy obecnie w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem i anty-Kościołem, Ewangelią i anty – Ewangelią. (...) Jest to próba nie tylko naszego narodu i Kościoła, ale jest to w pewnym sensie próba tycząca się dwu tysięcy lat kultury i cywilizacji chrześcijańskiej, ze wszystkimi konsekwencjami dla ludzkiej godności, indywidualnych praw, praw ludzkich i praw narodów”. ( Kardynał Karol Wojtyła do Polonii w Stanach Zjednoczonych w 1976r.)

A jako Papież kontynuował z mocą ostrzeżenia swego poprzednika Pawła VI:

„Antychryst jest wśród nas /.../ nie możemy przeoczyć faktu, że wraz z kulturą miłości i życia na świecie rozprzestrzenia się inna cywilizacja – cywilizacja śmierci, będąca pod wpływem bezpośredniego działania szatana i stanowiąca jeden z przejawów zbliżającej się apokalipsy” ( Z kazania Jana Pawła II w kościele św. Ignacego Loyoli w Rzymie, w grudniu 1993r. )

(...) zło, które jest w świecie, nieład, który spotyka się w społeczeństwie, sprzeczności, które są w człowieku, wewnętrzne rozdarcie, którego jest ofiarą, nie są tylko konsekwencjami grzechu pierworodnego, ale również wynikiem atakującego i niegodziwego działania Szatana, tego zdrajcy moralnej równowagi człowieka, którego święty Paweł nie wahał się nazywać bogiem tego świata, gdyż jawi się jako przebiegły zwodziciel, który umie wślizgnąć się w tok naszego działania, aby wprowadzić tam odchylenia na tyle szkodliwe, że na pozór zgodne z naszymi naturalnymi pragnieniami.” (Słowa Papieża Jana Pawła II wygłoszone 24 maja 1987r. w sanktuarium Św. Michała Archanioła w Monte S. Angelo w Pugli)

Tak, to są ostrzeżenia, które wymagają wyjątkowej powagi. Dla wielu bój to może być ostatni. O piękno Ziemi – Ojczyzny ludzi. O kształt Polski – naszej Ojczyzny. O wymiar narodu, nawet o jego istnienie. O zdrowie chrześcijaństwa, katolicyzmu. O jakość relacji między ludźmi. O wymiar człowieczeństwa. O kierunek docelowej podróży: ku Bogu? Czy wręcz odwrotnie - ku temu, który sieje zamęt na upadek wielu...

- Cóż zatem czynić? Walczyć. Skoro jesteśmy dywizjami papieskimi – według głośnej, ironicznej uwagi Stalina. Naszą twierdzą jest nasz Kościół, naszą bronią Miłość, Nadzieja i Wiara. Ale nie ta, składana z gestów i czynności powierzchownych, oscylująca w kierunku obyczaju, czasami rozrywki; przy głębszych potrzebach uruchamiająca skomplikowane – by nie rzec „pogmatwane” - spekulacje intelektualne; nie ta wiara. Znane określenie: wierzący, ale nie praktykujący, można odwrócić: praktykujący, ale nie(zbyt) wierzący.

W co wierzymy, skoro jesteśmy znieczuleni na fałsz, nieprzyzwoitość, brutalność, wulgarność, sexizm, „mamonizm”, zabijanie ciał, zabijanie sumień - na grzech po prostu? Cóż to za solidarność ludzka, która przyzwala, aby będący obok nas, na wyciągnięcie ręki, bliźni: brat, siostra, krewny, przyjaciel, znajomy, nieznajomy, zagoniony do niewolniczej harówki lub wyrzucony na bruk, ogarnięty indoktrynacją środków masowego kształtowania, tonął w zrelatywizowanej, zredukowanej do najprostszych obrazów „pomroczności jasnej”. Cóż to za dziwne nasze chrześcijaństwo - bezobowiązkowe, bezwolne, niemrawe, spasione wygodą łatwych alibi, usypiane standardami jak z filmu Rosemary`s baby ?
Cóż to za dziwny nasz katolicyzm - wystraszany, przytłaczany pychą, arogancją, a nawet herezją, przyzwalający na zakuwanie w dyby relatywizmu – religii zła? Cóż to za dziwni wierni Kościoła Chrystusowego, z dobrowolnego przecież wyboru, piszący własne „katechizmy”, własne „ewangelie”, i cóż to za nauczyciele, których życie, których mowa nie jest wyraźna: „tak, tak; nie, nie” – nawet kosztem dąsów nauczanych?

- Niektórzy pójdą sobie? Niech idą, wyposażeni na drogę w świadomość konsekwencji decyzji świadomego igrania ze Złem, z grzechem. Niech idą.... otaczani z dala naszą życzliwością i modlitwę. Część, poobijana, wróci z wiedzą, że wabił miraż.

Czy nie nadszedł czas misji tu i teraz, pilnie? Czas niesienia ożywczego: „dlaczego? ”, poza krąg już przekonanych, na place, ulice, do manufaktur, gdzie wciąż wyrabia się gorączkowe: „jak? ”. Misjonarzem zaś musi być każdy z prawdziwych „żołnierzy” Chrystusa, każdy ochotnik z „dywizji” papieskich, wolny od lęku, a więc wolny od agresji.
Czy nie nadszedł już czas, aby ludzie Kościoła, media Kościoła, i te, które uznają wartości chrześcijańskie za swoje, głosiły wiernie, konsekwentnie i lojalnie wobec siebie, to samo, chociaż niekoniecznie tak samo? A idąc szeroko i odważnie, nie przekraczały granicy herezji, zamętu, nonszalancji, znieczulenia „pragmatyzmem”. Żeby okrzyk: „Chodźcie z nami!”, miał siłę radości i dumy z głębokiego przekonania o wspaniałości perspektyw na pewnym, choć trudnym szlaku.
A gdy się zdarzy, że nie uratujemy całego świata, uratowanie jego cząstki, tej tuż, obok, uratuje i nas...
***

Obecna publikacja jest skrócona wersją tekstu z tygodnika Niedziela nr 46/2000. Czy nieaktualną?...