Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad-Dotknięcie misterium (iniquitatis)

Sytuacja jest dynamiczna. Coś wisi w powietrzu; widzimy to dookoła. W każdym razie widzi ta część z nas, która (jeszcze) czuwa, myśli i się modli. Coś bardzo groźnego i nieobliczalnego w skutkach czai się...

Atak nuklearny?
Gdzieś daleko od nas.
Albo całkiem blisko.
Aktywne wkroczenie Chin do wojny?
Albo Białorusi rządzonej przez szantażowanego kołchoźnika.
Może zamieszki w Polsce jako skutek furii fanatyków i wybujałych ambicji części klasy politycznej?
A może wojna domowa u Moskali?

Żaden ze scenariuszy nie wydaje się abstrakcyjny.
Jest w czym przebierać.
Wojna atomowa może wybuchnąć dlatego, że broń atomowa po prostu jest, czeka.
Być może już za długo czeka i pokusa „naciśnięcia guzika” okaże się nie do odparcia.
Dlatego wydaje mi się dziwne – pisałem już o tym nie raz – że w Polsce nie idziemy drogą podjętą (masowo i głęboko) przez naród, Kościół i polskie władze – latem 1920 roku.
Niejeden mądry człowiek mówił mi, że już na to czas...

W październiku Łódzkie Koło Stowarzyszenia „Odrodzenie” (z niezmordowaną panią Marią Piotrowicz na czele) zabrało swoich działaczy i sympatyków na kolejną, patriotyczną wyprawę do stolicy.
W ciągu jednej soboty zwiedziliśmy: Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL (w dawnym areszcie śledczym na Rakowieckiej), Muzeum Księdza Jerzego Popiełuszki (w piwnicach kościoła na Żoliborzu) i Cmentarz Powązkowski (w tym „Łączkę”).
Rakowiecka… idziemy w milczeniu, ostrożnie, z lękiem po śladach skazańców, których prowadzono tu na rozstrzelanie lub powieszenie.
Modlimy się w celach śmierci i pod murem straceń, który (po zdjęciu tynku) ukazuje rzędy dziur po kulach (gdy w 1956 r. zaprzestano masowych egzekucji, oprawcy zamurowali dowód zbrodni).
Oszczędna ekspozycja pamiątek, rozmieszczona w więziennych celach i korytarzach, stanowi świadectwo męki nie do opisania. Krzyczy cały budynek: mury, schody, kraty, sienniki... Widzimy jak na dłoni, w całej sadystycznej „okazałości”, owo misterium iniquitatis, na które wskazywał Jan Paweł II w Auschwitz: całą tę machinę diabelskiego zamiaru wyniszczenia narodu, który pragnął być wolny i chrześcijański.

Tak samo krzyczy – jakby to ująć – „świadectwo męki pojedynczego człowieka”: Muzeum bł. ks. Jerzego (choć są tu również setki odniesień do męczeństwa całego narodu i pierwszej „Solidarności”). Trzeba to co pewien czas w sobie ożywiać, by nie zamarła pamięć. Zwłaszcza w dniach, gdy zło gotuje się do ostatecznego skoku. Stąd bardzo ucieszyły nas tłumy młodzieży, przyprowadzone do Muzeum, w ten sobotni dzień, przez (jeszcze) myślących nauczycieli.  

Zwiedzaliśmy te święte miejsca razem z Antonim i Haliną – małżeństwem z Ukrainy, które zadomowiło się w Łodzi kilka lat temu (Antoni jest narodowości polskiej). Rozmawialiśmy o wojnie. Przy kolorowych, powiększonych fotografiach zamęczonego księdza Antoni mówi mi: „Nie może wygrać wojny ten, kto napada twoją ziemię i domy; porywa i zabija kobiety, dzieci i księży. Wygrywa zawsze ten, kto ich broni…”

Chciałbym, żeby Antoni był dobrym prorokiem. W powrotnej drodze zastanawiam się… jak taka obrona mogłaby wyglądać w Polsce? Czy tak jak to, całkiem niedawno, lansowali niektórzy celebryci, piosenkarki i – pożal się, Boże! – „polityczki”.

Według sondażu TVN-u walkę z bronią w ręku deklaruje 27% badanych.
Aż 24% chciałoby wyjechać z kraju lub się poddać. A co zrobi ta druga połowa? Schowa się w domu i zamknie drzwi na klucz?
Lecz jeśli rozwalą dom irańskim dronem? Będziemy czekać na „Terytorialsów” i dzięki słać panu Macierewiczowi?

Moi synowie mówią mi, całkiem rozsądnie, żebym się nie zadręczał, bo podobne wyniki notują badania w wielu krajach.
Potem, gdy sytuacja (ewentualnie) się zaogni, większość – ze strachu, z przymusu, ze wstydu, ostatecznie z patriotyzmu – idzie na front.
Więc stawiam sobie (zawczasu) pytanie: Co ja bym zrobił?
Szczęśliwy dziadek siedmiorga cudownych wnucząt, mąż najlepszej żony na świecie i tato dla idealnych synowych.
Facet otoczony masą przyjaciół i twardych patriotów, felietonista…
Jak bym się „opcjonalnie” zachował w godzinie próby?
Pytanie coraz bardziej na czasie.