Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Incydent po koncercie

W dniu, w którym piszę te słowa (07.12.2022.) minął tydzień od tamtego wydarzenia. Mimo to w Łodzi, w środowiskach życzliwych obecnej władzy (centralnej, centralnej) wciąż trwa poczucie zawodu i pewien niesmak. Chodzi oczywiście o przykry mankament podczas występu Młodzieżowej Akademickiej Orkiestry Symfonicznej Ukrainy „Słobożański” z Charkowa

(a właściwie z Katowic, bo to tam zespół znalazł gościnę na czas wojny). Koncert miał uświetnić trwające w Łodzi obrady Konferencji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy Europejskiej. Ale w zasadzie… nie uświetnił, ponieważ prawie nikt z uczestników Konferencji do łódzkiej Filharmonii nie dotarł. Z gości oficjalnych można było wypatrzeć na widowni tylko pana Piotra Adamczyka, reprezentującego Urząd Marszałkowski.

Absencja gości międzynarodowych sprawiła, że tuż przed rozpoczęciem koncertu prawie połowa miejsc (tych zarezerwowanych dla nich) świeciła krępującą pustką. Każdy, kto kiedykolwiek występował na scenie wie, jaki dyskomfort potrafi zafundować wykonawcom „przetrzebiona” widownia. Przesadzanie ludzi z tyłu na przód nieco poprawiło „optycznie” sytuację, ale jednocześnie widzowie poczuli, że uczestniczą w czymś „niedokończonym”, niedoskonałym i że zostali – wraz z artystami – zlekceważeni przez tę ważniejszą, międzynarodową część publiczności z OBWE, która nie przyszła.
To oczywiste, że młodym, zdolnym Ukraińcom – choćby z powodu cierpień ich ojczyzny – należy się szacunek i zainteresowanie. Nie mówiąc o tym, że wykonanie utworów Chopina, Wieniawskiego, Moniuszki, Pendereckiego i kompozytorów ukraińskich po prostu urzekało, a Wojciech Niedziółka – łódzki skrzypek, jeszcze student – zawładnął bez reszty sercami słuchaczy, grając Wieniawskiego z towarzyszeniem Orkiestry. Nie, tu naprawdę chodzi o coś innego. Koncert był dedykowany przede wszystkim tym, którzy akurat nie przyszli. To oni powinni tu być i chłonąć tę muzykę. To właśnie ich – europejskich polityków z górnej półki – ta kultura miała ubogacać, uwrażliwiać, integrować, „ulepszać”. Wreszcie to oni powinni zobaczyć, w jaki sposób Polska (oskarżana, prześladowana i znieważana przez tzw. „Europę”) bierze część odpowiedzialności za los Ukrainy, w tym wypadku za jej wysoką kulturę, za młodych, zdolnych muzyków. I jakie, niezwykłe efekty z tej opieki się rodzą.

Cóż, nie wyszło. Czy zabrakło pasji, determinacji, siły przekonywania? Bo chyba autokarom benzyny nie zabrakło. Przez trzy doby dobrze słyszeliśmy, że radiowozy mają jej aż za dużo. Więc chyba jest to kwestia hierarchii ważności. Politycy chyba uważają, że to z ich tasiemcowych obrad (których nie mogą skończyć przed 20:15, żeby zdążyć na koncert) rodzi się dobro. Że to z serii ich oświadczeń, negocjacji i dyskusji wynika pokój i dobrobyt... Chciałbym, żeby tak było.
Nam pozostaje tylko snuć domysły, co ważnego zatrzymało gości (specjalnie zaproszonych na specjalnie dla nich przygotowaną „imprę”), że nie przyszli? Dobrze byłoby to wiedzieć. Zwłaszcza, że delegat z Moskwy zablokował na koniec wydanie wspólnego komunikatu OBWE. Gdyby więc uczestnicy obrad na koncert Ukraińców finalnie dotarli, ich obecność byłaby najważniejszym rezultatem Konferencji. To byłby ten komunikat.

Choć nie jedyny. Wyobraźmy sobie, że skończyły się obrady i uczestnicy Konferencji wsiadają do autokarów, by dojechać do Filharmonii. I wtedy ktoś… w ostateczności ja mógłbym się tego zadania podjąć, gdyby nie było chętnych, gdyby się krępowali albo bali... No, więc wtedy ja zbliżam się do tego Moskwicina, który zablokował końcowy komunikat, a teraz w duchu się z nas śmieje. Upojony sukcesem kręci się przy wyjściu z sali obrad, nie wie, czy ma jechać czy nie jechać na koncert, wsiadać do autokaru, czy nie wsiadać… Więc ja – dyskretnie zachęcony przez pana ministra Zbigniewa Raua – podchodzę do Moskala i mówię swoją łamaną ruszczyzną, której nauczyłem się w liceum w Błaszkach i którą dawno temu zapomniałem: „Pan nie wsiada. Muzycy z Ukrainy nie życzą sobie pana obecności na widowni. Zresztą Polacy też nie. Jest pan wolny!”
Potem można by to było powtórzyć na Okęciu.

Pierwodruk: „Niedziela” łódzka, 18 XII 2022

Copyright © 2017. All Rights Reserved.