Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad-Czynności naturalne wobec siły świadectwa

Prawie pusty pociąg ruszał z prawie pustego Dworca Fabrycznego. Zamknąłem oczy i od razu zasnąłem w kątku  przy oknie. Na Widzewie jacyś ludzie usiedli obok, obudziła mnie ich rozmowa. Męski głos, tonem nie znoszącym sprzeciwu, oznajmiał: „…bo, proszę pani, wszystko ważne, ale zdrówko jest w życiu najważniejsze!” Na to dictum kobiecy głos odparł: „Dokładnie!”
Ponieważ jestem dokładnie innego zdania, nadstawiłem ucha, udając, że śpię.

Żyję długo na tym świecie i zdążyłem się dowiedzieć, że nie zdrowie jest w życiu najważniejsze, tylko życie wieczne.
Nawet ciężka choroba na Ziemi to mały pikuś w porównaniu z wegetacją w Szeolu.

„Śmierć druga” jest miliard razy straszliwsza od śmierci „pierwszej”.

Czy ludzie pamiętają o tym na co dzień? Wolne żarty. Może niewielki procent.  

Po tym, nieco zbyt kategorycznym, wstępie wracam do współpasażerów z pociągu przejętych swoim „zdrówkiem”. Ich dalsza rozmowa wyglądała – mniej więcej – tak:

Wątek zdrowia podjęła kobieta: „Wie pan, ja teraz biorę kwas hialuronowy, trzy zastrzyki w kolano, co dwa tygodnie, w przychodni na Kopernika.” „Na NFZ?” – chciał wiedzieć mężczyzna. „Nie, NFZ płaci tylko za poradę. Zastrzyki trzeba wykupić w aptece, drogie cholerstwo: 250 zł jeden.”
„Pomagają pani?”
„Bardzo!”
„Ja na stawy biorę colaflex, a jak bardzo boli, to nimesil – mężczyzna wskazał prawe ramię: Najgorzej to mam z tym barkiem.”
Na to kobieta: „Kwas hialuronowy pomaga też na barki. Ja go brałam trzy lata temu na bark i do dzisiaj mam spokój!”

„Tabletki pomagają na krótko” – smutno dodał mężczyzna...

„Kolano to jeszcze nic, biodro to dopiero potrafi zaboleć!” – kobieta zmieniła temat.
Na to mężczyzna: „Ale biodro od razu wymieniają na endoprotezę, a operacja na kolano to już grubsza sprawa...” „Zwłaszcza jak wymieniają całe!” „Właśnie mi to zaproponowali, ale ja się boję zastrzyków, a co dopiero wymiany!”

„Wie pan, dobre są wywary z kurzych łapek. Niech pan je sobie gotuje.”

„Kurze łapki to mi się zrobiły o, tutaj, na policzku, takie pajączki…”

„Nic nie widać!”

„Bo byłem na laseroterapii, i mi usunęli...”

„Mój mąż ma coś takiego koło nosa. Nie wie pan, czy NFZ refunduje terapię pajączków?”

Potem przeszli na choroby wewnętrzne, uczulenia i dietę. Do Skierniewic, gdzie wysiedli, zdążyłem dość dokładnie poznać stan zdrowia obojga, metody terapii i rokowania. Cały czas udawałem, że śpię (tak, wiem: to było podłe).

Oczywiście nie ma nic złego w trosce o zdrowie. Streszczona tu rozmowa powinna być raczej powodem empatii niż do kpinek. Lecz jeśli zdrowie staje się dominującym obiektem zainteresowań, życiowym idolem…? Oczywiście – trudno wymagać, by każda nasza rozmowa była naznaczona Łaską (przez duże „Ł”).

W życiu jest też miejsce na wypowiedzi i czynności zwykłe, codzienne, pospolite, błahe, czyli: „naturalne” (według terminologii chrześcijańskiej). A jednak – troska o zdrowie to coś całkiem innego niż zakupy w supermarkecie, czy tankowanie benzyny. Stąd korciło mnie, by się do tamtej rozmowy wtrącić: „A wiecie państwo, nasza przyjaciółka cierpiała na ciężką depresję. Odmówiliśmy z żoną w jej intencji Nowennę Pompejańską. No, i pomogło!” Ale coś mnie  powstrzymało, być może wyszedłbym na gbura i religijnego fanatyka.

Kiedy wysiedli, przypomniała mi się nagle jedna z październikowych niedziel w naszej parafii.
Kościół Domowy ze Śródmieścia przeżywał swój Dzień Wspólnoty. Młodzież i dorośli opowiadali o letnich rekolekcjach...
Bodaj Gilbert Keith Chesterton (1874 – 1936), powieściopisarz i katolicki apologeta, powiedział kiedyś: „Chrześcijaństwo jest najciekawsze”.
I to się na tym Dniu Wspólnoty potwierdzało: słuchałem ludzi zdrowych duchem (a za zdrowiem ducha idzie zdrowie ciała), młodych i starszych, skromnych, autentycznych…
Zwierzali się z osobistych przeżyć, ze swych spotkań z Panem, bardzo to było krzepiące.
W słowach pełnych uniesienia, prostych, a zarazem głębokich, czasem ze ściśniętym gardłem, a czasem żartując, dawali świadectwo zdrowia.
 
Ludzie zawierzenia – najpierw Panu Bogu, a dopiero potem kwasowi hialuronowemu.

Tomasz Bieszczad
Pierwodruk „Niedziela” łódzka, 15 I 2023
 

Copyright © 2017. All Rights Reserved.