Publikacje członków OŁ KSD
Tomasz Bieszczad-Hamsun, Hoel i inni
Krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej i wyparciu z kraju niemieckich wojsk okupacyjnych,
w Norwegii rozpoczęła się szeroka debata o kolaboracji części społeczeństwa z hitlerowskim najeźdźcą.
Była ona wyrazem woli narodu, który – po czterech latach okupacji – chciał rozliczyć się ze zdrajcami ojczyzny.
W trakcie tej dramatycznej walki o (niedawną) prawdę i o (przyszłą) pamięć Norwegia zdecydowała się odrzucić taryfy ulgowe i „nie brać jeńców”.
Boleśnie doświadczył tego wybitny pisarz Knut Hamsun, noblista, który za współpracę z okupantem został przez Sąd Najwyższy pozbawiony majątku.
Tylko podeszły wiek i uznanie dla dawnych literackich dokonań uchroniły go przed gorszymi konsekwencjami.
Pisarza od młodości fascynowały pogańskie wierzenia i tajemne moce natury.
Był rasistą, wierzył we „wspólną misję narodów nordyckich”; twierdził np., że „zamiast założyć elitę intelektualną, Ameryka założyła stadninę Mulatów” (!).
Skrajne poglądy pchnęły go w stronę rodzącego się w Niemczech nazizmu.
Bez oporu poparł niemieckie podboje, a w końcu także okupację własnej ojczyzny.
Spotykał się z Hitlerem.
Medal, który w 1920 r. dostał razem z nagrodą Nobla, za powieść „Błogosławieństwo ziemi”, ofiarował w 1943 r. Goebbelsowi.
W maju 1945 r., już po samobójstwie Hitlera, ułożył hołdownicze epitafium,
w którym kata Europy nazwał „prorokiem ewangelii sprawiedliwości dla wszystkich narodów” (!).
Dożył 93. roku życia.
W ostatnich latach podejrzewano go o chorobę psychiczną.
Czytelnicy ocenili jego zdradę, rzucając mu przed dom w Oslo stosy jego książek. Wielu przyjechało po to z odległych stron kraju...
Szczęśliwa Norwegia!
Z okupacyjnej niewoli wyzwoliła ją jej własna partyzantka i zachodni Alianci.
Nie tak jak nas: niezwyciężona, sowiecka armada i nasłani przez Stalina bandyci.
Nam skutki takiego wyroku Historii ciążą do dziś i jeszcze nie raz będziemy przez nie płakać.
Więc oszczędzajmy łzy na cięższe czasy.
Inny wybitny pisarz norweski, Sigurd Hoel, w książce „Spotkanie u milowego słupa” (wydanej w 1947 r.)
przeprowadził drastyczną wiwisekcję postaw rodzimych kolaborantów, którym przeciwstawił odwagę i ofiarność patriotycznego podziemia.
Warto tę powieść przeczytać. Nie znajdziemy w niej furii ślepego fatum. Jest bezkompromisowość moralnych ocen.
I przykra diagnoza, że jaskrawe podziały polityczne są ślepe na prawdę, moralność i dobro.
Hoel nie relatywizuje zdrady i nie usprawiedliwia kolaborujących rodaków: ani zwierzęcą potrzebą przeżycia za wszelką cenę, ani „wyższymi względami”.
Nie przywołuje faryzejskich racji, że „jak nie ty pójdziesz na współpracę z okupantem, to zrobi to ktoś inny, gorszy”).
W swojej kolejnej powieści „Zaklęty krąg” Hoel pisze: „Żaden kłamca nie może równać się z tym, który wierzy, że mówi prawdę.
I żadna prawda nie może mierzyć się z kłamstwem, w które wielu pragnie uwierzyć...”
Dzisiejszy świat widzi to jakby inaczej: kłamca nie wierzy w żadną prawdę i kiedy kłamie, dobrze wie, że kłamie!
Co więcej: ci, którzy jemu wierzą, dobrze wiedzą, że są to kłamstwa, a mimo to w nie wierzą!
Taką mamy specyfikę.
Weźmy Polaków: przez całe dekady żyli w realiach totalnego oszustwa.
A zamiast pełnej i uczciwej prawdy o labiryntach komunistycznego zniewolenia, otrzymali końskie dawki kompleksu niższości.
Opowiadano mi kiedyś o dyskusji, którą – na początku tzw. „transformacji ustrojowej”
– prowadzili, bodaj na Uniwersytecie Warszawskim: nieżyjący już dziś reżyser Grzegorz Królikiewicz i Adam Michnik.
Michnik tradycyjnie dowodził, że „w Polsce jest antysemityzm, chociaż nie ma Żydów.”
Riposta Królikiewicza brzmiała: „Powiem panu więcej, panie Adamie: w Polsce jest antysemityzm, chociaż nie ma antysemitów…”
Riposta kulturalna, godna, dowcipna – Michnik ponoć się śmiał – i jakże różna od popisów pogardy, które obserwujemy dziś.
Szczęśliwa Norwegia: dzięki powojennym rozliczeniom jej mieszkańcy czytają bez emocji powieści Hamsuna.
Oczywiście czyha na nich – jak na wszystkich – wiele innych bolesnych „atrakcji”. Ale za to mają złoża ropy na Morzu Północnym.
I nadal nie chcą być w Unii.
za:lodz.niedziela.pl