Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad-Hamsun, Hoel i inni

Krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej i wyparciu z kraju niemieckich wojsk okupacyjnych,
w Norwegii rozpoczęła się szeroka debata o kolaboracji części społeczeństwa z hitlerowskim najeźdźcą.
Była ona wyrazem woli narodu, który – po czterech latach okupacji – chciał rozliczyć się ze zdrajcami ojczyzny.
W trakcie tej dramatycznej walki o (niedawną) prawdę i o (przyszłą) pamięć Norwegia zdecydowała się odrzucić taryfy ulgowe i „nie brać jeńców”.

Boleśnie doświadczył tego wybitny pisarz Knut Hamsun, noblista, który za współpracę z okupantem został przez Sąd Najwyższy pozbawiony majątku.
Tylko podeszły wiek i uznanie dla dawnych literackich dokonań uchroniły go przed gorszymi konsekwencjami.
Pisarza od młodości fascynowały pogańskie wierzenia i tajemne moce natury.
Był rasistą, wierzył we „wspólną misję narodów nordyckich”; twierdził np., że „zamiast założyć elitę intelektualną, Ameryka założyła stadninę Mulatów” (!).
Skrajne poglądy pchnęły go w stronę rodzącego się w Niemczech nazizmu.
Bez oporu poparł niemieckie podboje, a w końcu także okupację własnej ojczyzny.
Spotykał się z Hitlerem.
Medal, który w 1920 r. dostał razem z nagrodą Nobla, za powieść „Błogosławieństwo ziemi”, ofiarował w 1943 r. Goebbelsowi.
W maju 1945 r., już po samobójstwie Hitlera, ułożył hołdownicze epitafium,
w którym kata Europy nazwał „prorokiem ewangelii sprawiedliwości dla wszystkich narodów” (!).
Dożył 93. roku życia.
W ostatnich latach podejrzewano go o chorobę psychiczną.
Czytelnicy ocenili jego zdradę, rzucając mu przed dom w Oslo stosy jego książek. Wielu przyjechało po to z odległych stron kraju...

Szczęśliwa Norwegia!
Z okupacyjnej niewoli wyzwoliła ją jej własna partyzantka i zachodni Alianci.
Nie tak jak nas: niezwyciężona, sowiecka armada i nasłani przez Stalina bandyci.
Nam skutki takiego wyroku Historii ciążą do dziś i jeszcze nie raz będziemy przez nie płakać.
Więc oszczędzajmy łzy na cięższe czasy.

Inny wybitny pisarz norweski, Sigurd Hoel, w książce „Spotkanie u milowego słupa” (wydanej w 1947 r.)
przeprowadził drastyczną wiwisekcję postaw rodzimych kolaborantów, którym przeciwstawił odwagę i ofiarność patriotycznego podziemia.
 Warto tę powieść przeczytać. Nie znajdziemy w niej furii ślepego fatum. Jest bezkompromisowość moralnych ocen.
I przykra diagnoza, że jaskrawe podziały polityczne są ślepe na prawdę, moralność i dobro.
Hoel nie relatywizuje zdrady i nie usprawiedliwia kolaborujących rodaków: ani zwierzęcą potrzebą przeżycia za wszelką cenę, ani „wyższymi względami”.
Nie przywołuje faryzejskich racji, że „jak nie ty pójdziesz na współpracę z okupantem, to zrobi to ktoś inny, gorszy”).
W swojej kolejnej powieści „Zaklęty krąg” Hoel pisze: „Żaden kłamca nie może równać się z tym, który wierzy, że mówi prawdę.
I żadna prawda nie może mierzyć się z kłamstwem, w które wielu pragnie uwierzyć...”

Dzisiejszy świat widzi to jakby inaczej: kłamca nie wierzy w żadną prawdę i kiedy kłamie, dobrze wie, że kłamie!
Co więcej: ci, którzy jemu wierzą, dobrze wiedzą, że są to kłamstwa, a mimo to w nie wierzą!
Taką mamy specyfikę.
Weźmy Polaków: przez całe dekady żyli w realiach totalnego oszustwa.
A zamiast pełnej i uczciwej prawdy o labiryntach komunistycznego zniewolenia, otrzymali końskie dawki kompleksu niższości.
Opowiadano mi kiedyś o dyskusji, którą – na początku tzw. „transformacji ustrojowej”
– prowadzili, bodaj na Uniwersytecie Warszawskim: nieżyjący już dziś reżyser Grzegorz Królikiewicz i Adam Michnik.
Michnik tradycyjnie dowodził, że „w Polsce jest antysemityzm, chociaż nie ma Żydów.”
Riposta Królikiewicza brzmiała: „Powiem panu więcej, panie Adamie: w Polsce jest antysemityzm, chociaż nie ma antysemitów…”
Riposta kulturalna, godna, dowcipna – Michnik ponoć się śmiał – i jakże różna od popisów pogardy, które obserwujemy dziś.

Szczęśliwa Norwegia: dzięki powojennym rozliczeniom jej mieszkańcy czytają bez emocji powieści Hamsuna.
Oczywiście czyha na nich – jak na wszystkich – wiele innych bolesnych „atrakcji”. Ale za to mają złoża ropy na Morzu Północnym.
I nadal nie chcą być w Unii.


za:lodz.niedziela.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.