Kolejne święta upamiętniające przyjście na świat Jezusa Chrystusa. I kolejna okazja do wniknięcia w istotę tych świąt.
W trakcie pisania tych kilku zdań, które pragnę dołączyć do życzeń świątecznych, przenoszę się w myślach tym razem nie do Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem, lecz na Pole Pasterzy, do Bet Sahur. Są tam dwa sanktuaria, jedno franciszkańskie, gdzie pielgrzymi z całego świata często odprawiają w tamtejszych grotach msze święte. Drugie, położone w niedalekim sąsiedztwie, tyle że nie na skalistym zboczu jak u franciszkanów, lecz na równinie, należy do Greków prawosławnych. Lubię oba te miejsca, bo tak w jednym, jak i w drugim, można niejako dotknąć tamtego czasu, bo zachowały się tam autentyczne groty pasterzy. Można fizycznie znaleźć się w środowisku sprzed dwóch tysiącleci, czego nie doświadczy się w betlejemskiej bazylice, kryjącej pod ołtarzem grotę narodzenia. I jakże wiarygodnie brzmi tam głos ewangelistów, Łukasza i Mateusza, przybliżający nam okoliczności narodzenie Jezusa.
Chciałbym zatrzymać się właśnie na owych okolicznościach. Łukasz Ewangelista podaje pewien szczegół chronologiczny, który miast wyjaśniać, raczej zaciemnia całą sprawę. Chodzi o ten spis ludności nakazany dekretem cesarza Oktawiana Augusta. I sugeruje, że jakoby posłuszny prawu rzymskiemu Józef – a przecież nie był obywatelem rzymskim - wybiera się w drogę do Betlejem, by się tam dać zapisać wraz ze swą małżonką, Maryją, bo pochodził z królewskiego rodu Dawida, a jak wiadomo, pasterz Dawid został namaszczony na króla judzkiego właśnie w Betlejem, w swym rodzinnym mieście. Bazując na argumencie spisu ludności, można by dojść do wniosku, że to przypadek kierował okolicznościami narodzin Jezusa. A tak przecież nie było. Prawo rzymskie było realistyczne, więc do cesarskich rejestrów podatkowych – bo o to tu chodziło – można się było zapisać w miejscu zamieszkania, w miejscu urodzenia lub w miejscu, skąd wywodził się ród danej osoby. By dopełnić przepisów rzymskich, Józef wcale nie musiał udawać się do Betlejem. Mógł tego dokonać w Nazarecie, gdzie mieszkał z Maryją. A jednak nie, wyruszył do Betlejem. Dlaczego?
Zwróćmy uwagę, jakiej odpowiedzi udzielają arcykapłani i uczeni w Piśmie królowi Judy, Herodowi, kiedy ten dopytuje się o miejsce narodzenia Mesjasza, zaniepokojony tą wieścią zasłyszaną z ust trzech mędrców: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: (…) z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela (Mt 2,5-6). Skoro wiedziały o tym religijne elity Izraela, to Józef by nie wiedział, że Mesjasz ma się narodzić w Betlejem? Musiał wiedzieć. Miał pełną świadomość, że Dziecko, które nosi w swoim łonie jego małżonka, jest zapowiedzianym Mesjaszem. Po to udawał się do Betlejem, świadomie i z rozmysłem, by w tym mieście biblijnego króla Dawida mógł przyjść na świat Jezus.
I wybrał się w podróż z Galilei do Judei nie w ostatniej chwili, tuż przed spodziewanym porodem, ale dużo wcześniej, by nie narażać swej ciężarnej małżonki na niebezpieczeństwa i niewygody podróży. Przecież Łukasz wyraźnie pisze, że kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania (Łk 2,6). Nie pisze, że stało się to w chwili, gdy dopiero co weszli do miasta, jak najczęściej słyszymy to z ust kaznodziejów w homilii bożonarodzeniowej (Factum est autem, cum essent ibi; Pendant qu’ils étaient la; While they were there; Que estando ellos allí). Tak zatem na tym kolejnym etapie wchodzenia Boga w dzieje człowieka Józef z pełną odpowiedzialnością realizował zamysł Boga, jakkolwiek ani on sam, ani Maryja, nie mogli znać wszystkich elementów odwiecznego Planu. Oni do tego planu dopiero dorastali.
Jan Gać
Chciałbym zatrzymać się właśnie na owych okolicznościach. Łukasz Ewangelista podaje pewien szczegół chronologiczny, który miast wyjaśniać, raczej zaciemnia całą sprawę. Chodzi o ten spis ludności nakazany dekretem cesarza Oktawiana Augusta. I sugeruje, że jakoby posłuszny prawu rzymskiemu Józef – a przecież nie był obywatelem rzymskim - wybiera się w drogę do Betlejem, by się tam dać zapisać wraz ze swą małżonką, Maryją, bo pochodził z królewskiego rodu Dawida, a jak wiadomo, pasterz Dawid został namaszczony na króla judzkiego właśnie w Betlejem, w swym rodzinnym mieście. Bazując na argumencie spisu ludności, można by dojść do wniosku, że to przypadek kierował okolicznościami narodzin Jezusa. A tak przecież nie było. Prawo rzymskie było realistyczne, więc do cesarskich rejestrów podatkowych – bo o to tu chodziło – można się było zapisać w miejscu zamieszkania, w miejscu urodzenia lub w miejscu, skąd wywodził się ród danej osoby. By dopełnić przepisów rzymskich, Józef wcale nie musiał udawać się do Betlejem. Mógł tego dokonać w Nazarecie, gdzie mieszkał z Maryją. A jednak nie, wyruszył do Betlejem. Dlaczego?
Zwróćmy uwagę, jakiej odpowiedzi udzielają arcykapłani i uczeni w Piśmie królowi Judy, Herodowi, kiedy ten dopytuje się o miejsce narodzenia Mesjasza, zaniepokojony tą wieścią zasłyszaną z ust trzech mędrców: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: (…) z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela (Mt 2,5-6). Skoro wiedziały o tym religijne elity Izraela, to Józef by nie wiedział, że Mesjasz ma się narodzić w Betlejem? Musiał wiedzieć. Miał pełną świadomość, że Dziecko, które nosi w swoim łonie jego małżonka, jest zapowiedzianym Mesjaszem. Po to udawał się do Betlejem, świadomie i z rozmysłem, by w tym mieście biblijnego króla Dawida mógł przyjść na świat Jezus.
I wybrał się w podróż z Galilei do Judei nie w ostatniej chwili, tuż przed spodziewanym porodem, ale dużo wcześniej, by nie narażać swej ciężarnej małżonki na niebezpieczeństwa i niewygody podróży. Przecież Łukasz wyraźnie pisze, że kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania (Łk 2,6). Nie pisze, że stało się to w chwili, gdy dopiero co weszli do miasta, jak najczęściej słyszymy to z ust kaznodziejów w homilii bożonarodzeniowej (Factum est autem, cum essent ibi; Pendant qu’ils étaient la; While they were there; Que estando ellos allí). Tak zatem na tym kolejnym etapie wchodzenia Boga w dzieje człowieka Józef z pełną odpowiedzialnością realizował zamysł Boga, jakkolwiek ani on sam, ani Maryja, nie mogli znać wszystkich elementów odwiecznego Planu. Oni do tego planu dopiero dorastali.
Jan Gać