Publikacje członków OŁ KSD

Władysław Trzaska - Korowajczyk: „Polskość to nienormalność:"

Tytuł tego tekstu nie jest wymysłem niżej podpisanego, ale cytatem zaczerpniętym z wypowiedzi Donalda Tuska. W  roku 1987, w nr 11/12 listopad – grudzień  katolickiego periodyku „Znak"  ukazała się wypowiedź przyszłego Premiera Rządu III RP. Był to rodzaj ankiety, w której doproszeni goście, mieli ustosunkować się do problemu polskości, jako swego rodzaju fenomenu socjologicznego. Był rok 1987, kiedy w PRL władzę trzymała junta Jaruzelskiego. Czym kierowała się Redakcja „Znaku „ poruszając tak kontrowersyjny , na tamte czasy, temat? O  umowie strony komunistycznej z lewicową „demokratyczną  opozycją” przy „okrągłym stole „  nie było jeszcze  mowy, przynajmniej szerokie kręgi społeczeństwa polskiego nic o niej nie wiedziały. Nie wierzono w transformację i przekształcenie PRL w III Rzeczpospolitą.

Jest jeszcze większą zagadką  udział w tej ankiecie  Donalda Tuska, szeregowego członka  opozycji, o ile w ogóle,  w jego przypadk, u  można było mówić o „konspirze”. Czyżby już wówczas Donald Tusk śnił o swojej przyszłej potędze, a może to nie były tylko marzenia…? Losami narodów, społeczeństw, państw i wplątanych w ich losy jednostek, nie zawsze rządzi przypadek.

Zadanie przedstawione Donaldowi Tuskowi w  1987 przez Redakcję „Znaku  było banalnie proste – określić swój stosunek do polskości, może i  proste dla każdego kto myśli o Polsce jak o swojej Ojczyźnie, banalne, ale nie dla przyszłego Premiera III RP. A w głowie Tuska tylko  pustka „… gdzieś w oddali przetaczają się  husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa  i klęski. Zwycięstwa?...

”Obsesją Donalda Tuska jest wyzwolenie się z tych stereotypów. Zaskakujące refleksje, tak obce każdemu Polakowi i to nie tylko marzycielom śniącym o szpadzie. Gdyby nie owe zastępy husarii, o  Grunwaldzie Tusk jakoś nie wspomina, gdyby nie ułani ks. Józefa Poniatowskiego, gdyby nie Powstania, gdyby nie Marszałek Józef Piłsudski, gdyby … , być może  Polski nie byłoby na mapie świata, a tak nawet Stalin nie wcielił całego naszego Kraju do swego imperium jako siedemnastą republikę, bo „komunizm pasuje Polsce jak siodło do krowy.”.

W jakim miejscu Europy , a może poza nią, Donald Tusk pragnie znaleźć swoje miejsce na Ziemi? Czy może byłaby to Republika Kaszubska, bo księstwo nie mieści się w głowie liberała.W  swoim eseju, pionek opozycji stanu wojennego, stawia pytanie „Gdzie mam szukać metryki swego dziadka?”. Dziwne pytanie wnuczka, a do tego historyka. Od lat niemiecki sąsiad wymazuje z kart historii barbarzyństwo swoich dziadków,którzy zafascynowani głosem Hitlera i całkowicie podporządkowani jego rozkazom, z  chrzęstem podkutych butów, z  rykiem silników samolotowych, z detonacjami bomb, z łoskotem gąsienic czołgowych, miażdżyli każdy metr ziemi polskiej, którą wywalczył Naród. Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego jakoś nie pamięta o 23 sierpniu 1939 i Pakcie Stalin – Hitler, jakoś nie utrwaliło się w jego pamięci 17 września 1939. Przyszły lider Platformy Obywatelskiej zadaje pytanie o metrykę dziadka, ale jakoś nie sięga do jego życiorysu, zadaje pytanie o ślady prababki i w tych   pytaniach,  na które nie daje odpowiedzi, kryje się jakaś myśl. Czy może chodzi o rodowód bliższy przodkom w mundurach Werhmachtu, niż rogatywkom?

Co pozostanie z polskości – zadaje dalej pytanie Donald Tusk – gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło –ponuro – śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Wszystkie te błędne stereotypy, prowadzące na manowce, ugruntowuje „ku pokrzepieniu serc"   literatura „bogoojczyźniana„  i historia. Zamiast międlić jakiegoś Sienkiewicza Wyspiańskieg , Kamińskiego z jego „Kamieniami na szaniec „, należy wnikliwie wczytać się w krytyczne, wnikliwe analizy polskości, zawarte w dziełach Gombrowicza, Brzozowskiego  czy Andrzeja Bobkowskiego. Gombrowicza, którego dętą sławę i grafomańskie wypociny zawarte w „Transatlantyku, pisanego o tysiące kilometrów od bomb spadających na Warszawę, wynieśli na piedestały tacy  „analitycy” literatury", którym Polska i Polacy zawadzają w realizacji postmodernizmu w Europie.   A  uwagi takiego analityka pojecia polskości jak Brzozowski, faceta o nie do końca jasnym życiorysie, czy są godne rozpowszechnienia?

Myśli z 1987 zpisane w „Znaku „ Premier III RP konsekwentnie wprowadza w czyn w drugim dziesięcioleciu XXIw. Z lektury szkolnej eliminuje się najwybitniejsze dzieła literatury polskiej, albo podaje się je we fragmentach. W  miejsce dzieł literatury rodzimej, wprowadza się Gombrowicza z „…a kto czytał ten jest tromba”. Do kanonów lektur wprowadza się Miłosza i Szymborską, poetów, którzy tylko przez przypadek zamieszkali nad Wisłą i posługiwali się językiem Mickiewicza. A   odpowiedzi na testy maturalne interpretujące wiersz! Czy można wymyśleć większą  głupotę. O efektach nauki historii, niech świadczy odpowiedź lidera SLD, absolwenta kierunku humanistycznego jednej z wyższych uczelni, Dariusza Jońskiego, który nie potrafił określić daty wybuchu Powstania Warszawskiego i ogłoszenia stanu wojennego. Pracownicy naukowi wyższych uczelni technicznych ubolewają, że studenci pierwszego roku, nie potrafią rozwiązać równań z dwoma niewiadomymi.

Im gorszy obraz Polaków, w mniemaniu „znawców„  im jest bardziej krytyczny, tym lepiej. Niech Polacy, ze swoimi kompleksami – gdzie szukać tych kompleksów poza „Gazetą Wyborczą”? -  wiedzą jacy są, niech zdadzą  sobie wreszcie sprawę gdzie jest ich miejsce w postmodernistycznej  europejskiej cywilizacji; jeszcze nie padło sformułowanie  o Polakach  jako  drugiej kategorii Europejczyków, jeszcze nie padło, że jesteśmy narodem podludzi, ale wszystko przed nami. Chociaż Naród nad Wisłą nie ma kompleksów,  różni  kosmopolityczno – postmodernistyczni  publicyści , dokładają ile można , aby ugruntować te koszmarnie błędne pojęcia, nie tylko naszemu Narodowi , ale rozpowszechniać je w świecie.   A może zadać tu  pytanie, kto tu ma kompleksy?

Polskość to nienormalność .Tu nad Wisłą wszystko jest wypełnione polskością. Gdzie indziej mówi się człowiek, tutaj Polak, gdzie indziej mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, tu krzyczy się Bóg, Honor, Ojczyzna i  jak podkreśla Tusk z naciskiem – wszystko z dużej litery, gdzie inni budują i kochają się Polacy walczą i giną. Te skojarzenia wywołują u Donalda Tuska odruch buntu. Cała historia Polski zrzuca na barki biednego przyszłego Premiera, brzemię, którego nie ma ochoty dźwigać. Czy w ćwierć wieku później też nie ma ochoty dźwigać tego ciężaru? Być może…

W  roku 2012 widać wyraźnie, że pełnienie funkcji Premiera, albo przekracza możliwości Donalda Tuska, albo władza, poza błyszczeniem w przedpokojach europejskich salonó,jest mu zupełnie obojętna, a może jest nią już znudzony. Widać to po katastrofalnym stanie Państwa. Poza Euro które było sukcesem organizacyjnym, pomijając klęskę sportową,  nie ma chyba żadnej dziedziny życia społecznego i gospodarczego, której nie groziła by  zapaść, łącznie, a właściwie przede wszystkim, stan finansów Państwa.  Tylko „lemingi „ i ich biedniejsi naśladowcy, jeszcze tego nie dostrzegają.

W  swych rozważaniach w „Znaku „  Tusk wspomina, że gdzie indziej rozwija się kultura, a  u nas zastępują  ją hasła Bóg, Honor, Ojczyzna. Tusk, albo jest niedokształcony, albo głęboko zakompleksiony nie dostrzega osiągnięć w tej dziedzinie Narodu Polskiego.

Nieszczęściem dla Premiera jest stan właśnie obecny naszej kultury i to  w ocenie współczesnych  celebrytów, licznej grupy twórców z Wajdą i Holland na czele  Byli oni jeszcze nie tak dawno entuzjastami polityki Donalda Tuska. Gremium liczących się twórców, w ostrych słowach i to na piśmie, krytykuje Premiera, że nie tylko doprowadził kulturę do całkowitej zapaści, ale nie dotrzymał słowa podpisując „Pakt dla Kultury„.

W Umowie tej, zawartej w2011, Premier i prezydenci największych miast, zobowiązywali się przeznaczać 1% budżetu na kulturę.Czyżby tacy wybitni intelektualiści dopiero teraz zorientowali się, że Donald Tusk prawie nigdy nie dotrzymuje umów i zobowiązań i nie jest mu obce mijanie się z prawdą? Może wreszcie te fakty dostrzegą różni celebryci, „lemingi„  i pozostali nieudolni ich naśladowcy i wyciągną właściwe polityczne  wnioski.   Być Premierem w Państwie, w którym Wydawnictwo Ossolińskich trwające nieprzerwanie od .1817 pada, czy mieć ministra od spraw kultury, który nie odróżnia Stachury od Stachurskiego, to Nielaba sztuka.

W 1987 Donald Tusk mocno podkreśla polskie kompleksy. Na jakich przesłankach opiera swoje wnioski? Być może jest pewna grupa, ale stanowiąca zdecydowaną mniejszość, która ma poczucie mniejszej wartości. Ugruntowanie kompleksów, od 1989 rozpowszechnia „Gazeta Wyborcza„.  Dziwnym zbiegiem okoliczności, poglądy gazety Adama Michnika, pokrywają się z poglądami Donalda Tuska, ale przyszły Premier artykułował je o dwa lata wcześniej niż ukazał się pierwszy numer „GW„. Czyżby gdzieś w określonych kręgach krążył jakiś guru? Może choć część „lemingów"   trochę krytyczniej zacznie czytać  „Wyborczą„.

W  niecałe ćwierć wieku po wypowiedzi w „Znaku„  Platforma Obywatelska wygrała Wybory, a Donald Tusk został Premierem kraju, „który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków, usiłuje urządzić się w nim ze wszelkimi wygodami i złudzeniem pokoju …”, jest to dosłowny cytat D.T. z 1987r. Jako historykowi powinno być wiadome, że ani Mieszko I, ani Chrobry nie pytali nikogo o zgodę na zaistnienie Polski, ale wyrąbywali mieczem jej granice.

Co miał na myśli Donald Tusk formułując  myśl o „pokoju przechodnim „? Od kogo miałby on być wynajęty? Pytania rodzą pytania, a  te kolejne pytania….
W  roku 1987 mur berliński stał niewzruszony, a o Platformie nikomu się jeszcze nie śniło, a może zresztą nie do końca jest to prawda.
"Polskość to nienormalność, Polska to pokój przechodni, dzieje tego kraju to mity, a nawet historie rodzinne to legendy." W  tym Państwie przyszło Donaldowi Tuskowi wziąć brzemię ciężaru rządzenia na siebie, czyni to z niechęcią, a efekty są widoczne.

Myśli Donalda Tuska zawarte w  „Znak", były pisane ćwierć wieku temu. Można zarzucić autorowi tego tekstu, że interpretuje coś co przed laty formułował obecny Premier. Tak, to prawda, essej pisał młody człowiek, ktoś może powiedzieć, że jeszcze nie do końca ukształtowany intelektualnie. Trudno dziś odpowiedzieć czy były to własne przemyślenia młodego historyka, czy też Donald Tusk wyrażał opinię jakiejś grupy dyskutantów, a może nawet ugrupowania prapartyjnego o bardzo liberalnych poglądach. Artykułowanie tego rodzaju myśli politycznych, w czasie kiedy panował reżym Jaruzelskiego, może zadziwiać. Dlaczego? Z prostego powodu: w tamtych trudnych latach potrzebne były teksty podnoszące na duchu, a nie „dołujące"  Polaków. Taki essej wkomponowywał się znakomicie w  politykę schyłkowego PRL, doprowadzenia do najgłębszej frustracji i pozbawienia złudzeń Narodu mieszkającego między Bugiem, a Odrą. Mało tego, tekst Tuska, znakomicie się wkomponowywał w różne wypowiedzi t.zw. demokratycznej opozycji, czyli grupy Geremka, Kuronia i Michnika.

Myśli tej „opozycji" zostały zrealizowane w układzie okrągłostołowym z „ludźmi honoru" -  Wojciechem Jaruzelskim i Czesławem Kiszczakiem. Finał tej umowy, zapewne nie ostateczny, to Platforma Obywatelska i Rząd kierowany przez Premiera Donalda Tuska od 2005r.
Czy jest to spełnienie założeń ideowych wyartykułowanych w „Znaku"?

Władysław Trzaska - Korowajczyk