
Po tym dniu przychodzi powaga Dnia Zadusznego, oktawy, procesji z modlitwami za naszych bliskich. Ale nawiedzenie cmentarza przywodzi także inne skojarzenia. W oczach mamy jeszcze niecodzienny obraz cmentarza. Najpierw to rozświetlone milionami świateł cmentarze w uroczystość Wszystkich Świętych. Łuny tych świateł to zapowiedź płonącej zorzy wiekuistej światłości, niebieskiego miasta zbawionych, szmaragdowych, jaspisowych i innych drogocennych kamieni, którymi skrzą się mury Świętego Miasta, w którym nie będzie już świątyni bo jego światłem jest Baranek. Tam gdzie nie będzie już cierpienia, łez ani śmierci. Nadzieja wywołana w tym niezwykłym dniu rozpala naszą wiarę, przynosi pociechę i siłę.
Po tym dniu przychodzi powaga Dnia Zadusznego, oktawy, procesji z modlitwami za naszych bliskich. Ale nawiedzenie cmentarza przywodzi także inne skojarzenia. O wyrównywaniu krzywd, o losie ludzi bezlitosnych, który sprawiedliwa śmierć zrównała z losem ich ofiar. Żeromski, w jednym z opowiadań pisze o legendzie związanej ze starym grobowcem. Pisze o żelaznym pomniku, który swoim ciężarem przygniótł pierś dawnego krzywdziciela, o korzeniach, które oplotły jego ciało, o zgniłym sercu, którym się karmią soki drzew. Pisze o grzechu i karze, o wyroku bez przebaczenia, o osądzie pokoleń zaklętym w drzewach, w żelazie, w ziemi cmentarnej.
W jakże licznych atakach, oskarżeniach, dyskusjach, polemikach toczonych przez ludzi z mrokiem niewiary w sercu, widać ten brak nadziei, niepokój, zwłaszcza kiedy spotykają się z prawdą o śmierci, z widokiem cmentarza, śmiercią bliskiej osoby.
Na co dzień atakują ludzi wierzących, pragną pozbawić ich światła wiary, zabrać nadzieję wieczności. Ale wyrządzają zarazem krzywdę samym sobie, gdyż pozbawiają się nadziei i gnają jak oszalałe stado by doznać ulgi w przepaści unicestwienia. A może nie jest jeszcze za późno na powrót do źródeł nadziei?