Publikacje członków OŁ KSD

Jerzy Stasiak - Mają nas za idiotów

Nie wiedziałem, że władza ma społeczeństwo za kompletnych idiotów. Do takiego wniosku doszedłem po „aferze Gmyza z trotylem” – że tak to określę. Niedouczeni historycy, którzy otrzymali dyplomy w czasach PRL-u, i szlify polityczne zdobywali przy kopaniu piłki na podwórku, „wciskają kit” o cząstkach wysokoenergetycznych. Jakich cząstkach? Wazelina kosmetyczna jest substancją wysokoenergetyczną, cukier też. Może chodzi o „cząstki” łatwopalne, a może o materiały wybuchowe?

Wygląda na to, że nikt z twierdzących z tupetem, że nie można potwierdzić obecności substancji wybuchowych na próbkach z katastrofy smoleńskiej, nie zna się na wykrywaniu i identyfikacji śladów materiałów wybuchowych. Jeżeli do Smoleńska pojechała ekipa, która nie miała możliwości odróżnienia wazeliny od trotylu, to po co ona pojechała? To są jawne kpiny!

Należy jednak przypuszczać, że pojechała właściwie wyposażona i że wykryła ślady materiałów wybuchowych. Chyba że Rosjanie myli wrak samolotu nitrogliceryną – żeby się błyszczał jak lustro?! Ekipa nie pojechała na skutek alarmu pirotechnicznego, miała ponad 2 lata (de facto) na przygotowanie odpowiedniego sprzętu.

Kpiną jest również wyznaczanie pół roku na zrobienie dokładniejszych badań, może potwierdzenie wyników innymi metodami. Cóż to: Laboratoria policyjne w Polsce są tak obciążone wykrywaniem materiałów wybuchowych, że dopiero za pół roku mogą zająć się próbkami ze Smoleńska? Bo wiadomo, że parę tygodni to jest czas wystarczający na zrobienie analiz wielu próbek. Jeżeli nawet w kilku próbkach, z wielu badanych, zostaną wykryte substancje wybuchowe, to wniosek jest jeden: była przygotowana eksplozja. Nie muszą już być badane dalsze próbki – choć powinny, jeśli zostały pobrane. Inne badania katastrofy powinny potwierdzić lub wykluczyć przeprowadzenie przygotowanej eksplozji, co zostało już przez specjalistów zrobione.
Doprawdy, jeśli się kręci i mataczy, trzeba mieć trochę wykształcenia w dziedzinie, o której ma się mówić.