Publikacje członków OŁ KSD

Ks. dr Waldemar Kulbat - Czy Kościół sprzeciwia się demokracji?

Z definicji wiadomo, że demokracja to system, w którym ma wiele do powiedzenia „demos” czyli lud, który wybiera sprawujących władzę. Pamiętamy z niedawnej historii „demokrację ludową”, w której faktycznie władzę sprawowała dyktatura partyjna z nomenklaturą. Tak naprawdę żyliśmy w państwie „realnego socjalizmu”. Jest jeszcze demokracja parlamentarna, w której część społeczeństwa wybiera parlamentarzystów. Wielu nie uczestniczy w wyborach w przekonaniu, że i tak nie będzie to miało znaczenia dla ich wyniku. Choć jest to forma z pewnością jak wszelkie ludzkie twory niedoskonała, ale podobno nikt nie wymyślił czegoś lepszego. Z drugiej strony wiele niedoskonałych systemów deklaruje, że są demokratyczne. Z doświadczeń przemian, które dokonały się w naszym społeczeństwie po 1989 roku wiemy, że sam mechanizm wyborów nie zapewnia sprawiedliwego dostępu do władzy. Środowiska reglamentujące dostęp do informacji, dysponujące potężnymi mediami, powiązane z finansowymi potentatami czy ideologicznymi grupami mogą dowolnie manipulować świadomością społeczeństwa, kreować postawy i nastroje, sterować i kanalizować emocje i frustracje społeczne, wpływać na decyzje. Tak czy inaczej, demokracja, jej mechanizmy ustalania konsensusu, jej kryteria i wartości często związane z akceptacją zasad poprawności politycznej stają się pewnym punktem odniesienia i wartościowania. Warto w tym miejscu postawić pytanie o relację Kościoła i demokracji. Toczy się bowiem dyskusja, w której zarzuca się Kościołowi negatywny stosunek do demokracji i jej roszczeń. Powstaje pytanie czy w zastrzeżeniach, które Kościół formułuje odnośnie ustroju demokracji chodzi o jej istotę, która polega na współuczestnictwie w życiu państwa, czy o jej wypaczenia?

Punkty sporne dyskusji


Punktem spornym w dyskusjach jest obecność Kościoła w życiu publicznym. Kościół nie może z niej zrezygnować ze względu na swoją misję. Zwolennicy ideologii sekularyzmu dążą do marginalizacji Kościoła. Kościołowi zarzuca się tendencję do ustanowienia państwa wyznaniowego. Dowodem ma być wprowadzenie do szkół katechezy, zapis o wartościach chrześcijańskich w ustawie o radiofonii i telewizji, obecny kształt ustawy antyaborcyjnej. To wszystko ma powodować rzekome ograniczanie wolności człowieka przez głoszenie różnych religijnych zakazów i nakazów, które wynikają z przesłania wiary. Kiedy Kościół promuje model rodziny oparty na prawie naturalnym, gdy staje w obronie życia, mówi się że narzuca poglądy własnego wyznania, podczas gdy faktycznie chodzi o wartości ogólnoludzkie a nie tylko wyznaniowe. Tymczasem nauczanie Kościoła, na przykład w dziedzinie obrony życia, zwalcza się w imię rzekomych praw jednostki, takich jak prawo do aborcji, eutanazji, do stosowania metody In vitro. Przeciwko rodzinie jako związku mężczyzny i kobiety opartym na prawie Bożym i prawie naturalnym występują środowiska feministyczne, środowiska propagujące dewiacje i zwolennicy ideologii gender. Także praktyka sztucznego zapłodnienia metodą In vitro, która pociąga za sobą śmierć przynajmniej kilku embrionów jest zarzewiem konfliktu. Również szeroko nagłaśniane  eksperymenty bioetyczne związane z klonowaniem człowieka, wykorzystywaniem komórek macierzystych uderzają w zasady etyczno-moralne. Wbrew tym wszystkim praktykom, które Kościół demaskuje jako przeciwne człowiekowi, okazuje się on stróżem prawdziwej wolności człowieka i prawa Bożego.

Kościół gwarantem prawdziwej wolności

Na przestrzeni wieków Kościół głosił prawa Dekalogu, które jak wyraził to Jan Paweł II,  są „prawem życia i prawem wolności Ludu bożego”. Kościół zawsze głosił, że nie nakazy władzy, ale sumienie człowieka jest podstawowym kryterium wyboru. W dokumencie soborowym „Dignitatis humanae” Kościół stwierdza, że: „nie wolno zmuszać człowieka , aby postępował wbrew sumieniu. Nie wolno mu też przeszkadzać, w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem”. W XX wieku, w czasach wielkich zagrożeń, zbrodni i łamania praw człowieka, Kościół okazał się jednym z najbardziej konsekwentnych obrońców wolności i praw człowieka. Świadczą o tym encykliki Piusa XI przeciw hitleryzmowi:  „Mit brennender Sorge”/1937/, przeciw zbrodniczemu komunizmowi: „Divini Redemptoris”/1937/, encykliki Pawła VI, Jana XXIII, Jana Pawła II: „Laborem exercens”/1981/, „Redemptor hominis”/1979/, „Sollicitudo rei socialis”/1987/, „Centesimus annus”/1991/ i inne.  Moralno-etyczne zasady głoszone przez Kościół okazują się fundamentem prawdziwej demokracji, która bez wartości może przerodzić się w jawny lub ukryty totalitaryzm. Na czym polega istota formułowanych przez przeciwników Kościoła zarzutów? Według Benedykta XVI u podstaw negacji nauki chrześcijańskiej znajduje się błędne rozumienie wolności, która nie może polegać na samowoli i odrzucaniu prawa Bożego i naturalnego. Wbrew autorom negującym znaczenie chrześcijaństwa i Kościoła dla życia społecznego warto przytoczyć słowa Benedykta XVI wygłoszone w Bundestagu 22 IX 2011 roku: „Na podstawie przekonania o istnieniu Boga-Stwórcy rozwinięto ideę praw człowieka, ideę równości wszystkich ludzi wobec prawa, ideę nienaruszalności ludzkiej godności każdej osoby oraz świadomość, że ludzie są odpowiedzialni za swoje czyny. Te racjonalne spostrzeżenia tworzą naszą pamięć kulturową. Ignorowanie jej lub traktowanie tylko jako przeszłości byłoby okaleczeniem integralności naszej kultury i pozbawiłoby ją pełni”. Chociaż Kościół nie wiąże się z żadnym systemem politycznym, gospodarczym czy społecznym, nie może jednak zrezygnować z funkcji nauczyciela zasad moralnych w tych dziedzinach. Ma prawo zabierania głosu jako „instancja krytycznego sumienia” w kwestiach społecznych, zwłaszcza gdy chodzi o wymiar etyczny lub prawa człowieka. Nie oznacza to naruszania słusznej autonomii demokracji czy polityki, lecz troskę i twórczy wkład w jej kształtowanie.