Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst - Bolena na „nowe otwarcie”

Po kilkunastu miesiącach występów poza własną siedzibą - co związane było z przebudową teatralnych wnętrz i modernizacją macierzystej sceny – artystów Teatru Wielkiego znów można było oglądać i słuchać w gmachu na pl. Dąbrowskiego, tym razem na premierze Anny Boleny Gaetano Donizettiego. Efekt przebudowy gmachu budzi mieszane uczucia. Utworzenie na parterze sali kameralnej zmieniło na niekorzyść pierwotną, integralną koncepcję architektoniczną wnętrza. Szatnia na piętrze, z której dawniej korzystali tylko widzowie z balkonu, obsługuje obecnie wszystkich, tłoczących się widzów. Główne foyer na szczęście nie zmieniło się, ale boczne mocno straciły na wielkości oraz elegancji. Po wyjściu z widowni bocznymi drzwiami widzi się wieszaki na ubrania! Dawniej spektakle kameralne z powodzeniem realizowano na scenie zasadniczej. Teraz teatr będzie musiał udowodnić niezbędność nowej sali (której na razie nie pokazano). Ciekawe, czy w trakcie jednego wieczoru będą wystawiane równocześnie dwa spektakle? Bo jeśli nie, to pojawi się pytanie - po co to wszystko?
Na „nowe otwarcie” wybrano dzieło, które w repertuarze Wielkiego pojawiło się po raz pierwszy. Napisane przez Donizettiego ponoć w ciągu miesiąca i zaprezentowane w Mediolanie w grudniu 1830 roku, rozpoczęło dojrzały okres operowej twórczości kompozytora, obejmującej około siedemdziesięciu pozycji. Autor libretta, Felice Romani, wykorzystał sztuki Pepoli i Pindemonte nawiązujące do faktów historycznych – ukazane zostały ostatnie chwile życia Anny Boleyn, drugiej z sześciu żon Henryka VIII, skazanej w wyniku intryg na szafot. Opera ma charakter dramatu psychologicznego a jej atrakcyjność związana jest ze stylistyką (nowego) bel canto, stawiającego przed wykonawcami niebagatelne zadania.

Łódzki spektakl wyreżyserowała, opracowując też ruch sceniczny, Janina Niesobska. Reżyseria okazała się spokojna, powściągliwa, uwzględniająca wszak efekty mające urozmaicić dominujące w materii wyjściowej sceny statyczne. Wspomnę o „żywych rzeźbach” – trudnych zresztą w realizacji a udatnie wykreowanych przez mimów, a także o wprowadzonym na scenę prawdziwym koniu, trochę się zanadto wiercącym, bo… pewnie nie sprawdzono, czy aby nad muzykę Donizettiego nie przedkłada on np. Rossiniego.

Niekwestionowaną bohaterką premiery była, w partii tytułowej, sopranistka Joanna Woś, śpiewająca pięknym barwowo głosem z imponującą wirtuozerią i w sposób, jak mogło się wydać, jeszcze bardziej wyrównany w rejestrach, niż przed laty. Ale miała godną swego talentu partnerkę we wcielającej się w postać Giovanny mezzosopranistce Bernardetcie Grabias (z którą zresztą już wcześniej, w Marii Stuardzie Donizettiego, tworzyła fascynujące duo). Obie artystki osiągnęły w swych rolach dużą siłę wyrazu dramatycznego, uwiarygodniając przeżycia wewnętrzne i utrzymując napięcie. Podobać się mogła, ze względu na wyrazistość aktorską i walory altu, Olga Maroszek (Smeton). Pewien niedosyt pod względem oczekiwanej w bel canto dźwięczności głosu sprawił tenor Pavlo Tolstoy (Riccardo). Nie każdego mógł też w pełni satysfakcjonować basowy timbre Aleksandra Teligi (Henryk VIII).

Sprawujący kierownictwo muzyczne Eraldo Salmieri z pieczołowitością odniósł się do warstwy orkiestrowej i scen z udziałem chóru, przygotowanego przez Waldemara Sutryka. Cieszyły oko inspirowane wzorami historycznymi kostiumy Marii Balcerek oraz scenografia Waldemara Zawodzińskiego, której jednym z ważnych elementów była, „malowana” różnymi kolorami światła, ogromna kopuła.

Wprawdzie bohaterka opery Donizettiego zostaje skazana na śmierć, to jednak żywotowi inscenizacji Anny Boleny zapewne nic nie grozi.

.Janusz Janyst

Copyright © 2017. All Rights Reserved.