Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Na ojczystych szlakach. Jan Gać - JĘDRZEJÓW

Aby stworzyć dzieło literackie, a tym bardziej historyczne, które miałoby przetrwać próbę stuleci, nie wystarczy posiąść wiedzę i umiejętność przelania jej na papier. Trzeba mieć na to czas i wolę wypracowania wokół siebie atmosfery ciszy i skupienia, a nawet oderwania się od wiru bieżących wydarzeń, by móc na nie spojrzeć z boku, z pewnego dystansu. Czy przypadkiem nie ta konieczność kazała Wincentemu Kadłubkowi zrezygnować z godności biskupa Krakowa i ukryć się w zaciszu klasztornym? Opacki kościół cystersów w Jędrzejowie, pierwszy tego zakonu w Polsce, stanowi ważny ośrodek pielgrzymkowy. Każdego roku, głównie 20 sierpnia w święto patronalne, przybywają do grobu błogosławionego Wincentego Kadłubka dziesiątki tysięcy pielgrzymów.

Aby stworzyć dzieło literackie, a tym bardziej historyczne, które miałoby przetrwać próbę stuleci, nie wystarczy posiąść wiedzę i umiejętność przelania jej na papier. Trzeba mieć na to czas i wolę wypracowania wokół siebie atmosfery ciszy i skupienia, a nawet oderwania się od wiru bieżących wydarzeń, by móc na nie spojrzeć z boku, z pewnego dystansu. Czy przypadkiem nie ta konieczność kazała Wincentemu Kadłubkowi zrezygnować z godności biskupa Krakowa i ukryć się w zaciszu klasztornym?

Te i inne jeszcze pytania nurtowały mnie, gdy wyposażony w egzemplarz Kroniki Polskiej jego autorstwa, trwałem w zamyśleniu przed relikwiarzem błogosławionego historiografa, pierwszego z polskiego rodu. Kuty w srebrze relikwiarz z prawą ręką wyznawcy przechowuje się w dobudowanej na ten cel kaplicy jędrzejowskiego klasztoru. W jego murach spędził Mistrz Wincenty ostatnie pięć lat życia, od 1218 roku, kiedy to oddał biskupstwo krakowskie, do swej śmierci w 1223 roku. W ciągu tych cichych i pracowitych lat spisywał ojczyste dzieje, zapewne spełniając wolę Kazimierza Sprawiedliwego, na którego dworze przebywał w młodości i z którym pozostawał w bliskich podówczas kontaktach, służąc mu wiernie aż do śmierci księcia w 1194 roku.

I jeszcze jedno, ten pokorny i pobożny mnich cysterski, najwybitniejszy polski erudyta swego czasu, pobierający nauki w Bolonii, a nie wykluczone że i w samym w Paryżu, może uchodzić za ikonę zachodzącej w średniowiecznej Polsce tendencji. Mianowicie na jego przykładzie uwidacznia się proces wiązania Polski z kręgiem łacińskiej kultury śródziemnomorskiej. Bo jak inaczej zrozumieć tę łatwość poruszania się Mistrza Wincentego w plejadzie antycznych autorów? Badaczom udało się zidentyfikować aż dwudziestu  rzymskich pisarzy, poetów i historyków, do których pism odwoływał się autor Kroniki Polskiej, gęsto okraszając jej treść stosownymi cytatami. Pozostawał w duchowej jedności z dziełami  Ojców Kościoła, znał też pisma kilku średniowiecznych pisarzy, innymi słowy – był na bieżąco z europejską humanistyką okresu niezwykle bujnego fermentu umysłowego stuleci XII i XIII.

Ale świętość zdobywa się nie przez erudycję i dzieła pisane, choćby najwybitniejsze. Cnoty wykuwa się pracą nad sobą i dziełami miłosierdzia, bynajmniej nie inspirowanymi chwałą ziemską i uznaniem możnych tego świata, lecz świadczonymi z pobudek nadprzyrodzonych.  Musiał być Wincenty Kadłubek mężem Bożym, skoro po śmierci współbracia w zakonie, w uznaniu świętości jego życia, pochowali go pod głównym ołtarzem w prezbiterium, między stallami. Owszem, będąc biskupem krakowskim zapisał się jako szczodry donator, łożący także na potrzeby wielu kościołów. To on najprawdopodobniej ufundował w katedrze wawelskiej grobowiec Stanisławowi ze Szczepanowa, chociaż zabity z rozkazu Bolesława Śmiałego biskup podówczas nie dostąpił jeszcze chwały ołtarza, o co usilnie zabiegał Wincenty Kadłubek. Sam długo jeszcze musiał czekać na to święte wyróżnienie. Wobec trwającego nieprzerwanie kultu, w uznaniu łask otrzymanych  za przyczyną zmarłego, władze kościelne otworzyły w 1633 roku proces informacyjny o życiu Sługi Bożego, które to zabiegi ponad sto lat później, w 1764 roku, uwieńczone zostały ogłoszeniem Wincentego Kadłubka błogosławionym. Wydobyte z grobu kości wyznawcy zostały rozczłonkowane, by można nimi było obdzielić niektóre kościoły, jak katedralny w Sandomierzu, czy ten na Wawelu, dokąd trafiła srebra trumienka.

W klasztorze pokazują celę zajmowaną przez błogosławionego - jedno z nielicznych  pomieszczeń romańskich, jakie wyszły cało z pożogi w 1726 roku, która poważnie zniszczyła kościół i część opactwa. Oryginał jego Kroniki Polskiej pochłonął kolejny pożar, który w 1800 roku strawił klasztorną bibliotekę i archiwum - bezcenne zbiory gromadzone od stuleci. O ile kościół zdołano odbudować, nadając mu barokową postać, o tyle tej ostatniej straty nie dało się już naprawić.

Dziś kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, patronki zakonu cysterskiego, tryumfuje nad okolicą dostojeństwem swych bliźniaczych wież i pięknem fasady. Wtóruje im stojąca osobno, krępa, nico przyciężka wieża dzwonna. Utrzymane w romańskim duchu trzy nawy świątyni - po ostrych łukach widać że przerabiane w gotyku – trwają ciągle w półmroku od ciasnoty dzielących je filarów i niewielkich okien, przez które nie może w pełni przedrzeć się do środka światło dnia. Tę pomrokę odległych stuleci łagodzą malowidła na sklepieniu utrzymane w pogodnych różach, tu i tam wyzłocone ołtarze, a przede wszystkim wspaniały prospekt organowy nad wejściem. Przykładem dawnych wieków klasztorny zespół wraz z ogrodem obwiedziono murem. W 1945 roku, po 126 latach nieobecności od kasaty konwentu w 1819 roku i po ośmiuset latach od jego założenia w 1147 roku, do Jędrzejowa powrócili cystersi. I w starodawnych murach znów rozbrzmiewa chorał gregoriański na przekór przemiennościom czasów.






Copyright © 2017. All Rights Reserved.