Publikacje członków OŁ KSD

prof. Tadeusz Gerstenkorn - Odpowiedzialność

Odpowiedzialność. Niejeden zapyta: co to takiego ? Czy w ogóle istnieje coś takiego we współczesnym  zmodernizowanym życiu ?
Sądzę, że jednak warto zastanowić się choć trochę nad  tą kategorią etyczną, obecnie niemodną, pomijaną, ale bez której życie społeczne staje się koszmarem.
Czym zatem jest odpowiedzialność ?

Gdy analizujemy budowę tego słowa, to nasuwa się nam skojarzenie, że jest to nasza odpowiedź na dzieło, na zaistniały czyn, na nasze działanie. A dokładniej precyzując, choć w miarę krótko,  powiemy, że odpowiedzialność to konieczność ponoszenia konsekwencji swojego lub nawet czyjegoś postępowania, zachowania, wynikająca z przekonania wewnętrznego, osobistego lub nakazu prawnego.  Często przez odpowiedzialność rozumie się samą świadomość tej konieczności.  W języku polskim spotykamy wiele wyrażeń o tym charakterze, na przykład: ciężka, zbyt duża (na kimś) odpowiedzialność, uciec od odpowiedzialności, mieć poczucie odpowiedzialności. Jest także mowa o odpowiedzialności osobistej, ale także zbiorowej. Przyjmujemy pozytywnie wiadomość, że ktoś wziął na siebie odpowiedzialność za jakieś wydarzenie, ale oceniamy ujemnie, jeśli niesłusznie  zrzuca się odpowiedzialność na inną osobę.

Od rozważanego słowa tworzymy często tzw. własność osobniczą wyrażaną przymiotnikowo, mówiąc, na przykład, że jest ktoś odpowiedzialny za rodzinę, społeczeństwo lub kraj lub porządek w państwie. Wyrażamy to pięknie w słowach: cechuje kogoś godna podziwu odpowiedzialność. Tak bywa niestety nie za często. Jeżeli już się zdarza, to rzeczywiście jest to zdarzenie godne podziwu.

Problem odpowiedzialności jako aspekt etyczny jest  oczywiście także w centrum zainteresowania i analizowania Kościoła Katolickiego. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK) w haśle odpowiedzialność  znajduje  się aż 18 pozycji. Należy je wszystkie z uwagą przeczytać, wziąć do serca, a przede wszystkim poważnie rozważyć.

Gdy przypatruję się naszemu życiu społecznemu i politycznemu, to ogarnia mnie wielki smutek. Jak to jest możliwe, że w wyborach o wadze państwowej nie bierze udziału połowa Polaków. W ostatnich wyborach uzupełniających do senatu na południu kraju, w powiatach rzekomo bardzo patriotycznych, frekwencja wyborcza wyniosła 16%. Tymczasem w punkcie 783 KKK czytamy, że „cały lud Boży ponosi odpowiedzialność za posłanie i służbę”. Podobnie pod numerem 373 znajdujemy stwierdzenie, że „mężczyzna i kobieta są odpowiedzialni za świat powierzony im przez Boga i uczestniczenie w Opatrzności Bożej w stosunku do innych stworzeń.” Nie można więc przechodzić obojętnie wobec różnorodnych zjawisk życia społecznego  i wspólnotowego, w nadziei, że jakoś to będzie lub inni za nas coś zrobią. Przecież KKK w pozycji 1036  wyraźnie mówi: „Stwierdzenia Pisma Świętego i nauczanie Kościoła…są wezwaniem do odpowiedzialności, z jaką człowiek powinien wykorzystywać swoją wolność ze względu na swoje wieczne przeznaczenie”

Wiemy, że komu więcej dano, od tego więcej się wymaga, tj. także odpowiedzialności za każdy czyn, ale i słowa. Z niesmakiem i pewnym politowaniem patrzę na pewne wyczyny dziennikarskie, pełne braku przemyślenia za sformułowania,  kąśliwe tytuły lub nieraz całe artykuły wymierzone w Kościół, jego prezbiterów lub członków.  W numerze 221 z sb-nd 21-22 września br. Dziennika Łódzkiego – Polska the Times rzucił mi się w oczy tytuł pierwszej, czołowej strony gazety:  Ile kosztuje „co łaska?” . W artykule Matyldy Witkowskiej czytamy zaraz: „Przy udzielaniu sakramentów księża nie powinni prosić o pieniądze – zaapelował w poniedziałek papież Franciszek. Tymczasem w naszym regionie większość duchownych wciąż oczekuje ofiar. Ich wysokość jest ustalona  wieloletnią tradycją. W skrajnych wypadkach za ślub czy pogrzeb trzeba  zostawić w kościele nawet tysiąc złotych”. W tymże dniu telewizja też miała ten sam temat w wiadomościach na wokandzie. Poprzedzono to widokiem  strojnej  panny młodej, której suknia i cała toaleta zapewne kosztowały grubo więcej, nie mówiąc o cadillacu do ślubu oraz  weselu często na sto lub więcej osób. Tu można wydać nawet wiele tysięcy złotych, a jak ma się utrzymać Kościół ? Przecież nikt nie zmusza młodych do sakramentu małżeństwa w kościele. Ale jeżeli już o taki ktoś prosi, to przecież powinien czuć swą odpowiedzialność jako członek religijnej zbiorowości i proporcjonalnie do kosztów zamierzonej ceremonii i całej rodzinnej uroczystości wziąć pod uwagę także potrzeby przedstawiciela tej zbiorowości. Nie wiem, czy ktoś się orientuje lub zastanawia się nad tym, że parafia często wspiera swych ubogich członków zasiłkami, które przecież skądś muszą się wziąć. A jednak ci obdarowani nie zawsze czują się choć trochę odpowiedzialni, by w miarę swych sił i możliwości czymś się (np. sprzątaniem poniedzielnym) Kościołowi odwdzięczyć. Nie słyszałem, by proboszcz o tym przypominał, a ta zwykła ludzka wdzięczność powinna leżeć w sercu każdego człowieka.

Z żądaniem wysokich stawek i opłat przez księży jest wyszukana przesada. Niedawno obchodziłem z żoną 60-lecie ślubu w katedrze łódzkiej.  Poprosiłem o mszę św.  Dałem skromną ofiarę według swoich emeryckich możliwości. Nikt się nie zdziwił, o nic więcej nie prosił, a tym bardziej nie żądał.  Tymczasem mszę wieczorną odprawił sam proboszcz w koncelebrze dwóch wikarych. Była długa homilia, piękne dodatkowe przemówienie, organista grał solo Ave Maria  (na życzenie proboszcza), cały kościół był rzęsiście oświetlony, choć o to nie prosiłem i niczego takiego się nie spodziewałem. Każdy kapłan zwykle dobrze zna swoje owieczki,  wie jak ludzie żyją i czego potrzebują. A proszę się zastanowić, ile kosztują wieńce i kwiaty na pogrzebach. Tymczasem od księdza może by się oczekiwało, by przyjechał rowerem na cmentarz, a nie autem. Papież Franciszek, gdy był biskupem Buenos Aires, podobno jeździł środkami komunikacji miejskiej. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Gdy byłem przed laty  dłuższy czas w Paryżu, też tylko jeździłem  metrem lub chodziłem pieszo. Ale tam środki transportu są szybkie, wygodne (można w drodze coś poczytać lub z kimś porozmawiać) i na ulicach jest spokojnie.  Niech ktoś u nas zdąży na czas, nie poruszając się własnym autem, a stojącymi w zakorkowanych przez remonty ulicach autobusami lub awaryjnymi tramwajami. Auto nie jest teraz luksusem, lecz takim środkiem użytku jak chociażby pralka. Często ksiądz otrzymuje w darze auto od swojej rodziny, przecież z domu właściwie nic nie wynosi. Czy jego funkcja i status społeczny są gorsze od wielu innych obywateli ? Propagowanie  opinii, że, na przykład,  o. Tadeusz Rydzyk jeździ superluksusowym autem , jest specjalnie, z premedytacją  spreparowanym oszczerstwem. Żyjemy podobno w państwie prawa. Dlaczego nikt za ten wyczyn nie odpowiedział karnie ?

Pod koniec trzeba jeszcze koniecznie przywołać punkty 2203 i 2223 KKK, które mówią o odpowiedzialności osób zakładających rodzinę. „Rodzina zakłada różne formy odpowiedzialności, praw i obowiązków” (2203). I dalej: „ Na rodzicach spoczywa  poważna odpowiedzialność  za dawanie dobrego przykładu swoim dzieciom” (2223). Tymczasem jak to wygląda w naszych ogniskach domowych? Tabloidy zachłystują się doniesieniami o rozwodach, o zmianie partnerów jak rękawiczki. Kto kupuje takie szmatławce ? Kto przyklaskuje takim ekscesom ?  Ostatnio w sposób nieodpowiedzialny czynione są starania o oderwanie dziecka już wcześnie od rodziny, włączenie w tryby demoralizującej edukacji seksualnej lub szpikowanie świadomości młodzieży i dorosłych nowinkami, niszczącej człowieka, zdziczałej nowej teorii, dla zmylenia, czy podniesienia blasku, nazywanej po angielsku.

Zastanawia mnie jedno. Dlaczego jest tak wielu kandydatów na stanowiska o charakterze politycznym. Odpowiedź dla mnie jest prosta: bo tu nie ponosi się żadnej odpowiedzialności. W każdym innym zawodzie, jeśli źle wykona się swoją pracę, to odpowiada się za nią zawodowo, finansowo, a także bardzo często  karnie. Tymczasem, jeśli jest się politykiem, wyprzedaje kraj, zadłuża go, pozbawia suwerenności, to nie ponosi się konsekwencji i nic złego za to  nie spotyka. Można nawet oczekiwać jakiegoś awansu lub gdzieś indziej propozycji  nawet za to dobrej synekury. Czy tak powinno być ? Czy nie powinno się z takim stanem rzeczy skończyć ? Kiedyś, w dawnej Rzeczpospolitej, nawet za grubo mniejsze przewinienia  karano za nie śmiercią lub skazywano na banicję. To nie tylko odstraszało, ale było jakimś symbolem, że nie wolno ojczyzny ranić.

Jak jest dzisiaj ?