Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki -Z listów do przyjaciół. I znajomych. „Nie ważne jest, kto i jak głosuje…”

Jasne! Pamiętam tą słynną, ponadczasową dyrektywę ujawnioną przez guru wszystkich postępowych, pragmatycznych demokratów - tow. Stalina, iż najważniejsze kto liczy głosy.

Pytasz czy można uznać, że została zastosowana i w tych ostatnich wyborach deputowanych do PE?
Nie wiem Kolego, ale fascynujący jest ten ogrom głosów nieważnych, które pojawiają się kiedy trzeba i ratują co trzeba, nieprawdaż?... I tą cezurą czasowa bywa moment, kiedy zegar wybija godzinę duchów.
Wtedy zapewne duch twórczy spływa na zliczających, aby suma natchnień dała właściwy wynik.
Raz tylko – w ostatnich latach – nastąpiła jakaś awaria, kiedy w wyborach prezydenckich wygrał był śp. Lech Kaczyński.

Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie, że sporo ponad 200 tysięcy Rodaków to tacy ciemniacy, iż nie potrafią zrozumieć zasad głosowania i stawiają swoje iksy na kilku kartach zamiast na jednej.
Ale nawet gdyby… Nawet gdyby rządy postępu doprowadziły do takich stanów świadomości, to przecie skoro do wyborów idzie jeno dwadzieścia parę procent uprawnionych, to znaczy, że to chyba jednak jakaś wyższa klasa obywatelskiej masy. Zatem jak może owa klasa machać długopisami gdzie podadnie i ile razy się da?...

Myślę, że dla zminimalizowania paskudnych podejrzeń, iż może w tym machaniu długopisami głosujący nie są hmmm… osamotnieni, można byłoby wprowadzić pewną modyfikację w wyborach „wielokartkowych”: Głosujący wybiera i wyjmuje jedną listę na której stawia owego iksa (tu już ew. dopisywanie nie ma rażących skutków), a pozostałe karty ma OBOWIĄZEK przedrzeć na pół i zostawić w pojemniku w lokalu wyborczym.
Przy liczeniu końcowym, ilość kart w urnach oraz owych „połówek” podzielonych przez dwa powinna się zgadzać.

Zgoda- nie zapobiega to ew. kombinacjom  (np. dorzuceniom kart, fałszywie spisanym protokołom, złym zliczeniom na wyższych szczeblach komisji itd. ), ale w jakimś stopniu ogranicza manewry przy urnach. Minimalizuje.

Pytasz jak to wprowadzić? To prawda - musiałaby być wspólna wola „klasy politycznej” do takich „minimalizowań”.
A tu może być stosowana inna postępowo demokratyczna dyrektywa - tym razem tow. „Wiesława” Gomółki, który był orzekł, iż „wadzy raz zdobytej, nie oddamy!”.
Co w takim razie zawiedzionym zostaje? - Majdan? W kraju z jedną z najstarszych tradycji dobrych wyborów?...