Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Z ostatniej chwili: Próba dialogu w Teatrze Pinokio w Łodzi.

Jak wiadomo, jednym z obiektów, w którym zaplanowano w Łodzi pokazy filmowej wersji spektaklu „Golgota Picnic”, był Teatr Pinokio – miejska instytucja kultury, będąca „od zawsze” teatrem lalkowym dla dzieci.
Nazajutrz po modlitewnym czuwaniu przed ArtCenter (czyli 27 czerwca) naprzeciw Pinokia zgromadziło się około 400 osób (a więc prawie trzykrotnie więcej, niż przed ArtCenter), które podjęły modlitwy na różańcu. Około godz. 20 do wnętrza Teatr zaczęli napływać widzowie – w sumie nie było ich więcej, niż 30 osób. Zadaje to kłam twierdzeniom, że tego typu obrazoburczo–pornograficzne produkcje, co „Golgota Picnic”, mogą zainteresować kogoś więcej, niż małe grupki „amatorów”.

Do wchodzących widzów spontanicznie dołączyła grupa ponad 100 osób spośród zgromadzonych na modlitwie. Stało się tak zgodnie z zaproszeniem dyrektora Pinokia, który już wcześniej oświadczył, że pokaz „Pikniku” będzie otwarty dla wszystkich. Po wejściu do sali teatralnej protestujący kontynuowali spokojnie modlitwy, podczas gdy dyrektor Teatru, Konrad Dworakowski, usiłował zaprezentować nagranie wideo spektaklu oraz formę „próby czytanej” tekstu spektaklu. Wmawiał też ludziom, że „nie wiedzą na co przyszli”, oczekując spektaklu, podczas gdy będzie to „tylko prezentacje tekstu przez artystów”. „Wiemy! Wiemy!” – odkrzykiwali protestujący.

Zresztą już początkowe obrazy wideo na ekranie zapowiadały wiele „atrakcji” (nagi, dość otyły muzyk grający na fortepianie – wskutek hałasu, nie można było usłyszeć, co grał). Później dyr. Dworakowski zaproponował dyskusję. Cały przebieg zdarzenia był rejestrowany przez Policję – która nagrywała je z głębi sceny (to samo robiło kilku innych widzów).

Nerwy puszczały czasem po obydwu stronach, jednak dyskusja, choć gorąca i chaotyczna, nie wykraczała poza dopuszczalne ramy znane z tego typu konfliktowych sytuacji. Wydaje się, że Teatr Pinokio – postawiony w roli „gospodarza” – nie stanął na wysokości zadania: dyr. Dworakowski kilka razy pozwolił sobie na niewybredne określenia i komentarze pod adresem protestujących.

Pomiędzy modlitwami i śpiewami przeciwnicy „Golgoty Picnic” nie otrzymali odpowiedzi na podstawowe pytanie: Dlaczego właściwie w Łodzi, w placówkach miejskich, dotowanych z pieniędzy podatnika (i to na scenie dziecięcej), ma być prezentowany spektakl, który nie jest bynajmniej elementem dyskusji światopoglądowej, czy przejawem „wolności słowa”, tylko jest napastliwym krzykiem wrogów chrześcijan, powstałym najwyraźniej z zamiarem obrażania ich i będącym przejawem pogardy...?

Wśród protestujących narastało poczucie, że oto doszło do konfrontacji „dwóch światów” i na razie żaden „dialog” nie jest możliwy. W pewnym momencie, około 21:00, dyrektor Pinokia stwierdził, że kończy dyskusję i zabrał mikrofon, schodząc ze sceny. Nakazał też włączenie głośnej muzyki (piosenek z jednego ze spektakli Pinokia). Stało się jasne, że formuła „dialogu” wyczerpała się. Po krótkiej, końcowej modlitwie protestujący spokojnie zaczęli przechodzić w stronę wyjścia z Teatru, jednak tam, w hollu, ze zdziwieniem ujrzeli dużą grupę Policjantów (w sumie było ich około stu), którzy zażądali dokumentów, bez spisania personaliów nie pozwalając nikomu wyjść na zewnątrz.

Tymczasem na wprost Pinokia pozostała grupa, licząca już dobrze ponad 200 osób kontynuowała modlitwy śpiewy i… czytanie bajek – to ostatnie jako przypomnienie, do czego właściwie powołany jest Teatr Pinokio.  
W holu wiele starszych osób, zwłaszcza kobiet, nie mogło zrozumieć, za co właściwie zostali zatrzymani – nikt przecież nie zachowywał się wyzywająco ani po chuligańsku. Policjanci – zgodnie z prawdą – opowiadali, że mają prawo spisać każdego w każdej chwili. W tym momencie poproszono telefonicznie o pomoc radną, panią Joannę Kopcińską, aby pomogła rozwiązać narastający od nowa konflikt. Radna obiecała interwencję u komendanta policji (co rzeczywiście nastąpiło, a protestujący otrzymali zapewnienie, że żadne konsekwencje nie zostaną wyciągnięte, zaś sam spektakl nie zostanie wznowiony).

Zamieszanie trwało około godziny, wszyscy zostali porządnie spisani i wreszcie ostatni protestujący, po zakończeniu modlitwy w holu, wyszli na zewnątrz. Protestującym cały czas towarzyszyło kilku łódzkich kapłanów, których rola była nie do przecenienia. Na szczęście nikt nie zasłabł lub nie stało się coś gorszego.
Po odśpiewaniu „Barki” na ulicy wszyscy rozeszli się spokojnie do domów – w poczuciu, że w Łodzi stało się coś ważnego: Że był to najliczniejszy, przeciw „Golgocie…”, protest w Polsce i że zakończył się ustępstwem na rzecz protestujących (projekcję odwołano).

Nasuwa się jednak pytanie o upór organizatorów tego typu „widowisk”. Dlaczego chcą na siłę „pouczać” katolików o „tolerancji” i „wolności słowa”, podtykając im przed oczy pseudo-artystyczne produkcje, które – z jednej strony – są wyrazem tandetnych, prymitywnych eksperymentów, a z drugiej – emanują taką ostentacyjną, wręcz „aprioryczną”, wrogością wobec chrześcijaństwa i osoby Jezusa, że żaden chrześcijanin nie może przejść obok nich obojętnie i zgodzić się na ich rozpowszechnianie? Po tej swoistej „próbie sił”, która pokazała nam jakby nowe oblicze Łodzi, ważne stało się jeszcze jedno pytanie: Co im zrobił Jezus Chrystus, co im zrobiliśmy my, Jego wyznawcy, że tak namiętnie nas obrażają?
Ale przecież pytanie to staje przed ludźmi już od dwóch tysięcy lat.
T.B.




Copyright © 2017. All Rights Reserved.